[VOTE] Za kulisami: narodziny eRepublik Rising (MoonlightShadow)

Day 1,016, 12:15 Published in Poland Poland by Coleyash


Na początek kilka słów wyjaśnień. Ten artykuł to coś czego w tej gazecie jeszcze chyba nie było- tłumaczenie artykułu nie będącego Insiderem. Dlaczego się tu znajdzie? Bo uważam, że ukazuje bardzo ciekawe podejście do sprawy wprowadzenia nowych modułów. MoonlightShadow to już były pracownik firmy, zajmującej się Nowym Światem. W PM zapytałem go o zgodę na przedruk tego artykułu. Oczywiście się zgodził, ale równocześnie zastrzegł, że nie można poniższego tekstu wiązać w jakikolwiek sposób z oficjalnym stanowiskiem Zespołu eRepublik w stosunku do wprowadzonych zmian. Enjoy!

LINK DO ORYGINAŁU

"Witajcie drodzy (i wciąż żywi) Obywatele Nowego Świata,

I nie ironizuję pisząc "żywi", obecnie stało się już jasne, że nie możemy dłużej mówić o "rozwijającym się" eRepublik, o rosnącym Nowym Świecie, o ekscytującej grze i miejscu gdzie można znaleźć nieco rozrywki. Nie, teraz myślimy jedynie o tym jak przeżyć w eRepublik. Im mocniej pokochaliśmy tą grę (kiedyś w przeszłości, a może nawet odległej przeszłości), tym większe szanse na to, że będziemy tu powracać, przynajmniej raz na jakiś czas... z nadzieją na jej zmartwychwstanie, z nadzieją na odrodzenie z popiołów niczym feniks... lub po prostu z nadzieją.

Ktoś mógłby powiedzieć "Daj spokój i zamknij się, robisz dokładnie to co wytykasz nam". Prawda... chociaż pomimo tego, że mogłem nie powróciłem do aktywnej gry po opuszczeniu Zespołu Twórców. Stało się tak ponieważ potrzebowałem odpoczynku, chciałem pozbyć się eRepublik z mojej głowy. Niemniej jednak, byłem przekonany, że jeszcze trochę prac wykończeniowych naprawi "V2". Wygląda na to, że wierzyłem w to zbyt mocno. Uwierzcie, boli mnie to o wiele głębiej niż wielu z was, widzieć powolne staczanie się tej gry. Do cholery, poświęcałem temu projektowi nawet mój krótki czas wolny, nie tylko w biurze. Niesamowicie mnie to boli i zasmuca.

Zasmuca mnie to, że pod względem aktywności cofnęliśmy się do fazy pierwszej bety. Gdy dołączyłem do tej gry 2 lata temu, moje artykuły w czasie największej aktywności graczy były widzialne jedynie przez parędziesiąt minut. Dziś wszedłem na eRepublik po wakacjach, i w czasie gdy niemal wszyscy są w grze (18-22 czasu lokalnego) pojawiły się 4 artykuły, z czego 2 nadawały się do przeczytania. To dla mnie nie do przyjęcia, przynajmniej w eRepublik, gdzie w tym samym czasie w przeszłości pojawiało się 15-20 artykułów, nigdy 4. Być może w innych krajach to coś normalnego, ale na pewno nie w wielkich imperiach. Wiedziony ciekawością przeglądnąłem artykuły w "Latest" niektórych "aktywnych" państw. Sytuacja jest podobna. Oficjalny spadek liczby ludności jest potężny. Nie mam nawet odwagi myśleć o rzeczywistej populacji, nie graczach "aktywnych", którzy z różnych powodów są jeszcze żywi i przypadkiem są liczeni w statystykach. Liczba 9000 Obywateli on-line stała się odległym wspomnieniem, ze starych dobrych czasów.


Chcecie usłyszeć coś smutnego? Większość naszego Zespołu to przewidziała. Jako osobiste wyznanie, muszę przyznać, że mam swoją winę w upadku eRepublik Rising. Być może większą, niż sam chcę przyznać. To co zabiło eRepublik to nie Rising sam w sobie, to brak komunikacji. Pomiędzy Zespołem, a graczami z jednej strony, i pomiędzy członkami Zespołu z drugiej. W ramach przykładu wiele spośród rzeczy, które nienawidzicie dziś w Rising, zostało znienawidzonych już 7-8 miesięcy temu. A on (czy ona) próbował wysyłać maile, by wyjaśnić "im", że to co chcą zrobić nie jest dobre, nie jest przemyślane, że wyrządzi szkodę grze, itd. Pisząc "im" mam na myśli małą grupę 4-5 osób, odpowiedzialnych za decyzje na najwyższym szczeblu. Cóż, tu jest haczyk: jeżeli cały 40 osobowy zespół mówi: "Nie róbmy tego", a tych 4-5 ludzi chce to zrobić, zgadnijcie co się stanie? Zrobimy to. To zdarza się cały czas, wszędzie, na całym świecie. I jeżeli wyłączymy nasze emocje, jest spoko. Takie są zasady gry, i tak długo, jak jesteś pracownikiem, musisz robić to, czego od Ciebie wymagają. Ja? Byłem jedną z pierwszych osób wysyłających maile w stylu: "póki co, z informacji które otrzymałem, nowy moduł wojenny jest do kitu ponieważ: a) b) c) itd". To wróciło w marcu, i myślę, że nieco zmieniło w tym module. W zespole mieliśmy wielu pasjonatów chcących zamienić Rising w sukces... nie było komu ich słuchać, lub włączając mnie, nas.

Opuściłem Zespół, ponieważ gdy sprawy zaczęły przybierać zły obrót, "oni" zaczęli nadawać poszczególnym warstwom priorytety. I uwierzcie, lub nie, jedną z pierwszych poświęconych warstw, była warstwa komunikacyjna, to działo się w maju. Komunikacja, to było to, co trzymało mnie w Zespole, jedna i jedyna rzecz, którą lubiłem dopracowywać. Nie odczuwałem specjalnej satysfakcji z wprowadzenia nowego forum, z projektu któremu poświęciłem 2 miesiące mojego życia i moje myśli. Uważałem, że robimy wszystko na odwrót, że najpierw powinniśmy postarać się o komunikację z Obywatelami, i wysłuchać ich, skoro jasnym stało się, że nadchodzi kryzys. Naprawdę tego chciałem. Miałem nawet 10-cio stronicowy plan ulepszeń warstwy komunikacyjnej, który zawierał dziesiątki wiadomości na forum, tygodniowe spotkania z moderatorami, spotkania z z liderami Nowego Świata raz na 2 miesiące, i wiele innych rzeczy, mających na celu zbieranie opinii i wdrażanie ich w życie. Wciąż uważam, że to byłoby o wiele lepsze rozwiązanie, by wejść w tą wiosnę, zamiast trzymać wszystko w tajemnicy, bez mówienia nikomu o tym jak Rising obecnie wygląda. eRepublik to nie Apple! Tak ważne jest, żeby powiedzieć swojej matce jak bardzo ją kochasz, zanim umrze. Przyszłe ubolewania są bezsensowne, ponieważ nie będzie Cię już mogła wysłuchać. To samo tyczy się komunikacji, co dla "nich" było sprawą najmniej istotną. I to prawdziwie mnie zdemotywowało.

Nie oznacza to jednak, że w ostatnim roku skłamałem, pisząc o nowych modułach w Rising. Wcale, i to jest moja część winy... naprawdę uwierzyłem w nowy eRepublik, i pisząc artykuły takie jak TEN, zrobiłem jednak coś strasznego: wyśrubowałem oczekiwania na poziom, który być może był nie do osiągnięcia od razu. Nie dodałem niczego, co nie byłoby obecne w grze, nie wypisywałem kłamstw, po prostu wpakowałem to w bardzo smakowicie wyglądający kawałek ciasta. Przecież mamy strategiczne punkty na mapach, walkę PvP, i całą resztę, czyż nie? Po prostu bazując na informacjach, które otrzymałem wyobraziłem sobie przepiękną przyszłość Nowego Świata, mój wyśniony eRepublik, i przelałem moje nadzieje na te piękne artykuły w Insiderze. Zawsze tak robię, gdy piszę. Następne artykuły takie jak tamten, jak i długa seria Insiderów o Rising, zrobiły to samo: zakręciły rzeczywistością, wyolbrzymiły rzeczy dobre, a zakryły złe. Próbując sprzedać Rising jako seksowną kobitkę, i równocześnie nie zauważając, że uczyniliśmy ją zbyt seksi, wobec czego w dniu wprowadzenia nowych modułów, wszyscy, z niektórymi członkami Zespołu włącznie, strasznie się rozczarowali. Oczywiście, bardzo długi 6-cio miesięczny poślizg również zrobił swoje. Nie powinniśmy też zapominać o głupich pomysłach, które zostały wprowadzone w ostatnich chwilach, pomimo tego, że wielu się z nimi nie zgadzało, i podawało rozsądne argumenty przeciw.

Oto co działo się za kulisami. Oddany zespół pracował naprawdę ciężko przez ponad 9 miesięcy, często wliczając weekendy. Chłopaki z Działu Testów wiedzą o tym. Tak samo jak nasi projektanci. I wielu innych. To nie była ich wina. Wielu opuściło eRepublik, a ja sam jestem smutnym e😜asjonatem i e😜racownikiem, patrzącym jak blask tej gry przygasa. Na papierze Rising wyglądał dobrze, być może nie tak dobrze, jak wam to zaprezentowałem, ale na pewno dobrze. Potem wszystko zaczęło się walić. Wzrost nacisków wywieranych przez Obywateli w związku z zapowiedzią startu Rising, rozpoczął błędne koło. Ten ciężar spadł niesprawiedliwie na najbardziej zaangażowanych członków Zespołu, tych którzy dbali o rozwój eRepublik. W miarę upływu czasu, nasz "Zarząd" powoli stawał się ślepy i głuchy na opinie własnego zespołu, desperacko starając się wprowadzić nową wersję, bez znaczenia jak. Stało się to powodem wielu nocnych poprawek, co spowodowało jeszcze więcej programowania, niekończące się testy i oczywiście bugi. eRepublik Rising przegrał z powodu paru, dosłownie paru gości, którym wydawało się że postępują słusznie. Podczas gdy tak wielu mówiło im, że się mylą. Szkoda, że to oni decydowali. To powinno być dla nas lekcją"