Święty Ogień no. 07 + BONUS!

Day 1,603, 09:32 Published in Poland Poland by ToTylkoIni




A bonus na początku! Stało się! Miłośnicy fantastyki całej ePolski łączcie się! Powiem więcej, łączcie się i twórzcie! Bo każdy ma swoją wizję powieści bądź opowiadania fantastycznego i warto byłoby dać zalążek nowej przygodzie. Masz fajny pomysł? A może już piszesz? To szansa dla Ciebie!

Wraz z kolegą Rafałem Adamczewskim, właścicielem i autorem Polskiej FANTASTYKI w której publikowana jest jego książka traktująca o przygodach Franza Thorsema, postanowiliśmy współtworzyć projekt "Dobra Fantastyka" wspierający rozwój graczy tworzących takie opowiadania. Aby uzyskać patronat projektu należy spełnić trzy wymagania:
- Historia musi być dobra. Nie może być to tandeta traktująca o ptaszkach i latających konikach. Wróć, pegazy są dopuszczalne.
- Co najmniej 5 wydanych części, przynajmniej średniej długości. Wspieramy tych, którzy mają szanse na stworzenie fajnej sagi.
- Chęć do współpracy.

Co możemy zaoferować w zamian? Na pewno wzajemną promocję, linki przy każdym wydaniu, specjalny baner potwierdzający przynależność do projektu (poniżej), oraz dla najlepszych - specjalną promocję u votersów. Czy warto? Myślę, że tak!

To tyle, jeśli chodzi o projekt. Teraz zapraszam na kolejny już rozdział Świętego Ognia!



Święty Ognień

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI


Rozdział VII

- Wiesz, że nie jesteś jedynym dawcą symbiontu?
Pytanie Vespera wyraźnie zaintrygowało Iniestę, który próbował wyważyć wejście do zrujnowanego wojną sklepu w opuszczonej dzielnicy Bratysławy.
- Jak to?
- Oprócz Ciebie przeprowadzono wcześniej dwa takie eksperymenty. Pierwszy zakończył się fiaskiem, 20 obiektów testowych poniosło śmierć. W sumie samą próbę przeżyło 7, aczkolwiek stali się zbyt agresywni i trudni do kontrolowania.
- Zabili ich?
- Gorzej. Pamiętasz zamach terrorystyczny w Berlinie?
- W ten, w którym Czesi wysadzili budynek Bundestagu?
- Tak. To, że obiekty były nieposłuszne, nie oznacza, że nie mogli nimi manipulować. Taki zmodyfikowany człowiek jest bardzo podatny na wszelkiego rodzaju emocje. Powiedzieli im, że tam są ich żony, matki, dzieci. Zagrali im na emocjach, dali im broń. A potem uprzedzili Niemców, że planuje się atak terrorystyczny
- Ale przecież... To dlatego było tyle ofiar. Oni byli skuteczni, piekielnie
- I to jak. Nikt nie spodziewał się, że padnie choć jeden ATek. A tutaj psikus, dojeżdzamy aby posprzątać ciała obiektów, a obiekty nadal walczą. Z trzecim oddziałem AT.
- Coś mi nie pasuje.. Skoro oni się tylko strzelali, to kto wysadził budynek?
- A jak chciałeś inaczej zlikwidować 7 niebezpiecznych obiektów, które bez strat własnych odparły natarcie 3 zespołów elitarnej niemieckiej AT?

Cyborg pozostawił pytanie bez odpowiedzi. Tak, testy na ludziach powodują zło, i on jest tego przykładem. Ilu już zabił, korzystając z nadnaturalnych zdolności? Chyba 20 z POWu, około setki w drodze do Bratysławy. Ot, nawet nie wyciągał broni palnej. W międzyczasie znalazł piękną szablę pokrytą dziwnymi runami, i pomimo, że nie znał ich znaczenia, czuł, że emanuje z niej jakaś moc. I zabijał, pławiąc się w strachu umierających przeciwników.

Dawno już odkrył, że nie musi przyjmować pokarmu, aby podtrzymać moc symbiontu. Komórek macierzystych ciała też było niewiele, a te, które przetrwały podtrzymywał dziwnym sposobem jego cichy przyjaciel, który dawał mu większe możliwości. Jedynym wymogiem by strach...
Żerował na strachu ofiar. Początkowo doprowadzał swoje cele do omdlenia, wyrzuty sumienia nie pozwalały mu zabijać. Potem jednak, im więcej i dłużej wykorzystywał swoją moc, tym większy głód strachu odczuwał. I gdy po raz pierwszy przyszło mu zabić podczas długotrwałej i straszliwej głodówki, zabił. Strachem tego złodziejaszka sycił się przez cały tydzień. Co więcej jego możliwości się zwiększyły, zmysły wyostrzyły się, w szybkości reakcji nie miał sobie równych. Nie musiał patrzyć aby widzieć. Nie musiał słuchać, aby słyszeć. On rozumiał otoczenie. Był otoczeniem, i otoczenie było nim. Krwawa ofiara za tak wielkie możliwości.

Co innego z Vesperem. Nie potrafił kontrolować podświadomości przeciwnika, za to był diabelnie silny, i niebotycznie dokładny. Potrafił nie mierząc zastrzelić średniej wielkości ptaka z odległości kilometra zwykłą Q1.
Czy żywił się strachem? Cóż, Iniesta miał przeczucie, że tak, jednak widział, że zabijanie powoduje w nim pewnego rodzaju odrazę. I mimo wszystko musiał przyjmować pokarm. Dlatego penetrowali te opuszczone dzielnice Bratysławy.

_______________

Dwadzieście kilometrów na północ od zrujnowanego miasta stacjonowały resztki uderzeniowego oddziału POW, które brały udział w "nieudanej" odsieczy rumuńskim bersekrerom. W obozie pomimo względnego spokoju atmosfera była widocznie napięta. Chorwacki sztab dowodzenia nie przyjął do wiadomości utraty obiektu testowego, nawet, pomimo zapewnień Falki, że obiekt wysadził się sam, powodując ogromne straty w obozie i śmierć wszystkich rumuńskich, elitarnych "psów wojny".

- Niech Cię szlag Cahir! Miałeś mi przynieść go związanego, albo martwego. Zamiast tego musiałam zejść z resztką oddziału żeby zobaczyć, że leżycie sobie beztrosko w obozie jak moczymordy w portowej tawernie. I po wszystkim mówisz mi, że wam nawiał! Wiesz co to oznacza?
Falka była wściekła. Ostatnimi czasy przebijała sama siebie pod tym względem. Jeszcze wczoraj Cahir myślał, że bardziej się nie da, a tu proszę, zawalił po raz drugi, a nasza piękna głowa oddziału pobiła rekord.
- Co rozkazują Chorwaci?
- Jeśli Iniesta naprawdę dorwał symbiont i wie jak się nim posługiwać, to mamy problem. Chyba, że nie będzie mieszał się w wojnę. Bo właśnie się okazało, że Rumuni nie wygrają jej sami.
- Jak to? A Loindia Septua? - Cahir wiedział doskonale czym było czoło uderzeniowe Loindyjskiej Armii, które zmiotło połowę wojsk Wielkiej Trójki w Centralnej Słowacji.
- A, wychodzi na to, że Rumunom ktoś podpierdzielił 28 z 30 czołgów. I to nie byle jakich, bo G27. Rozumiesz? I nie było żadnych strat w ludziach. ŻADNYCH!
- O kurwa.
G27 był bezcenny. Strata większości z nich była wyrokiem śmierci dla szybkiej ofensywy. I dla Generała. Rozpoczęła się więc wojna pozycyjna, wyniszczająca, brutalna, na wskroś przesiąknięta agresją. Bo złamać okopanego wroga jakoś trzeba, i kto zrobi to wcześniej, ten więcej sił zatrzyma na kontynuowanie kampanii. Stąd ściągnięcie POWu i innych chorwackich jednostek na front.

Pomimo względnego milczenia Cahir odczuł, że Falka się waha.
- Złóż wizytę naszym więźniom. Mogą się przydać, na wymianę, czy coś.
- Taaa jest.

Nie lubił tam chodzić. W ogóle nie lubił więźniów. Najlepiej założyć kulkę w łeb, biorąc pod uwagę, że nie ma wówczas zbędnego balastu. Ale teraz by się nie odważył. Nie, po obietnicy tego szalonego cyborga, nie, mając przeświadczenie, że te okropne zielone oczy mogą czaić się w pobliżu i w każdej chwili wtargnąć do podświadomości.

Nie chciał tam iść. A jednak poszedł, bo ot, taki żołnierski los.

______________________________

Tracili zmysły. Niewola spędzona w przeświadczeniu bezsilności i braku celu prowadzi do szaleństwa. Zwłaszcza ze świadomością, że ktoś bliski nie żyje. Ot, Sarphei było już wszystko jedno. Jedynie Ruda klęła siarczyście marudząc na niewygody chorwackiego więzienia. Bo wiedzieli już, czyimi są więźniami.

Monotonia trwałaby i trwała, gdyby pewnego dnia z namiotu dowódczego nie dobiegły ich krzyki wściekłej Falki. A zaraz potem za kratami pojawił się Cahir. I pomimo, że nic się nie skończyło, to coś się zaczęło.

_____________________________

- Zbieracie się. Wymarsz za godzinę, jedziemy na front. Tam traficie do obozu jenieckiego armii sojuszu Loindyjskiego.
- Co, natarcie nie wypaliło? - wysyczała przez zęby Ruda po czym zaśmiała się demonicznie. "Obłęd, tego nam brakowało" pomyślał Cahir, nic sobie nie robiąc z jej zachowania.
- Macie farta. Wasi kamraci wpadli na pomysł podpierdzielenia większości rumuńskich czołgów, przez co ofensywa stanęła aż do przybycia głównych sił. I nie ma się z czego cieszyć, w porównaniu do Słowacji, Polskę wojna pozycyjna zniszczy bardziej.
Więźniowie nie drgnęli. Byli wciąż obojętni, szanse, że przeżyją były bliskie zeru. Po co więc się łudzić?
- I jeszcze jedna wiadomość. Znaleźliśmy waszego przyjaciela. Tak jak podejrzewałem zdążył się przeinaczyć i już raczej nie jest człowiekiem. Jeśli to was pocieszy, to rozwalił nam 20 żołnierzy.
Zdziwienie, niedowierzanie.
Sarphea wstała.
- Znaleźliście? Jego?
- Tak. I powiem więcej. Umie to kontrolować. I tylko dlatego jedziecie z nami. Bo obiecał, że nikt nie przeżyje, jeśli wam się coś stanie. A po ostatnim spotkaniu nie śmiem wątpić w obietnice tego szaleńca.

Cahir spojrzał po zebranych. Nie musiał, a wręcz nie powinien im tego mówić. Ale powiedział, bowiem obłęd więźnia był gorszy od niesubordynacji kapitana POWu. Ot, i tak ich zabiją, ale nie oni, nie POW. I to nie ich będzie ścigał ten mutant, o nie. Oni będą spieprzali gdzie pieprz rośnie, w kierunku luf wrogich czołgów. Bo tam i tak będzie wówczas bezpieczniej.





W projekcie udział biorą również:

Polska FANTASTYKA:
Wstęp
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI





>