Dziwny to czas...

Day 2,373, 00:59 Published in Poland Netherlands by Sarandir

Witajcie,

nie jestem pewny co dokładnie skłoniło mnie do napisania tego artykułu. Niska aktywność kongresu? Problemy kolejnych prezydentów ze skompletowaniem rządu? Wybory, w których wygrywają kandydaci, którzy nie chcą wygrać? Rządy kompletowane na szybko dopiero po zwycięstwie? Nie mam pojęcia, jednakże te czynniki to chyba zapowiedź nowej jakości w polskiej polityce.


W ostatnich wyborach prezydenckich startowało jak zwykle 5 kandydatów. Jedynie jeden z nich napisał przed nimi prezentację, w której przedstawił skład rządu. Dbałość o ten aspekt jednakże nie przełożyła się na wynik - teoretycznie najlepiej zorganizowany kandydat zajął ostatnie miejsce. Wspomniałem o nowej jakości. Tak, ta jakość jest nowa. Jest nieporównywalnie niższa od dotychczasowej. Niestety, ciężko mieć nadzieję na jakąkolwiek poprawę sytuacji i należy spodziewać się, że będzie tylko gorzej.


Magic obiecuje dać z siebie wszystko po niechcianym zwycięstwie


Spada możliwość obywatelskiej kontroli rządu oraz rozliczania kolejnych CP z ich obietnic. Jeżeli głową państwa w mocarstwie takim jak ePolska wygrywa kandydat, który nie chciał wygrać to jest to powód do dłuższego zastanowienia. Jeżeli otwarcie przyznaje, że nie ma czasu, ale zrobi wszystko co w jego mocy, a nie ma żadnego kandydata, którego obywatele uznaliby za poważnego to znaczy, że prawdopodobnie program szkolenia nowych kadr poszedł na marne. Nie ma nikogo, kto zastąpiłby wysłużonych/zasłużonych graczy. Częściowo ten problem poruszył już jakiś czas temu w swoim artykule Vogel Serapel. Można się zastanawiać ile jest w tym prawdy, jednak raczej przychyliłbym się do zdania, że ePolska nie jest państwem dla młodych obywateli przyjaznym. Ze względu na naszą mocarstwowość od świeżaków na stanowiskach wymaga się dużo, a potężny flejm w przypadku potknięcia nie jest już zaskoczeniem. Zaznaczam jednak, iż jest to moja prywatna opinia i nie mam na celu obrażenia kogokolwiek.

Patrząc na skład rządów z ostatnich miesięcy to nie zmieniło się zbyt wiele. Owszem, sukcesem było odkrycie Granata jako znakomitego dowódcy, jednak jest on jednym z nielicznych. Nadchodzą czasy (jeśli już nie nadeszły), gdzie nie będzie się opłacało nawet przeprowadzać impiczu, bo żaden inny kandydat nie będzie w stanie utworzyć stabilnego rządu.


Jeden z komentarzy pod jedyną przedwyborczą prezentacją kandydata na prezydenta


Ta poważna choroba tocząca nasz kraj szczególnie dotknęła Kongresu. W końcu stało się to, czego od dawna się obawiano - nie zgłosił się żaden chętny do pełnienia obowiązków Marszałka. W poprzednich miesiącach Krzychur czy Remo zawiązywali supeł na trąbie, aby tylko zapobiec kompromitacji Kongresu. Chwała im za to, lecz ileż można? Wygląda na to, że nie dali rady już tego ciągnąć w obecnej kadencji. Prezydent został zmuszony do wyznaczenia Marszałka i został nim chyba najbardziej doświadczony z kongresmenów - Sztandar. Niestety, sam przyznaje, że nie jest to dla niego zbyt wielka promocja i będzie poświęcał minimum czasu na wykonywanie obowiązków. Zresztą myślę, że ten temat mówi wystarczająco dużo.



Post jednoznacznie wykazujący, jaką opinią obecnie cieszy się Kongres


Aktywność Kongresu jest niesamowicie niska. Poza kilkoma chlubnymi wyjątkami (szczerze ich podziwiam) kompletnie brakuje ludzi z jakimkolwiek nowym pomysłem. Średnia aktywność w głosowaniach jest mniejsza niż 68%. O ile dałoby się to zrozumieć rok temu, gdy mieliśmy ponad 70 regionów i naprawdę ciężko było znaleźć tylu aktywnych kandydatów do Kongresu, o tyle jest to przerażający fakt, gdyż obecnie deputowanych mamy 40. Oznacza to, że niemal 1/3 nie bierze udziału w głosowaniach, nie mówiąc już o debatach i nowych propozycjach. To bardzo źle wróży przyszłości naszego państwa.


Frekwencja podczas głosowań Kongresu


Analizując artykuł Mizeroia sprzed ponad 2 miesięcy doszedłem jednak do pewnych wniosków. Żadna partia nie jest w stanie rządzić samodzielnie, a inne najczęściej wcale nie pomagają im, lecz skupiają się na krytyce. Być może jest to właśnie ten czas, w którym trzeba porzucić wszelkie partyjne spory i skupić się razem na dobru ePolski? Być może to czas na zakopanie topora wojennego i wyciągnięcie przyjaznej dłoni do dotychczasowych przeciwników? Może to czas, w którym wszyscy powinni poczuć się odpowiedzialni za naszą politykę i utworzyć rząd jedności?


Dotychczas "współpraca" między partiami miała mniej więcej taki charakter

Ciekawi mnie to, co będzie się działo teraz. Mam jednak nadzieję, że nie jest to początek końca naszej potęgi. Historia naszego narodu wykazuje, że w obliczu zagrożenia zewnętrznego Polacy są w stanie się zjednoczyć i stawić czoła przeciwnościom. Czy możemy na to liczyć w przeglądarkowej grze? Przekładanie życia rzeczywistego na głupią gierkę jest dość komiczne, ale chyba właśnie ta cecha Polaków przydałaby się w tej chwili w e-Republik. Ta cecha, dzięki której realnie byliśmy mocarstwem przez wiele wieków.


Pozdrawiam,
Sarandir