Zachowania seksualne młodzieży
Tata Zygulka
Już nie pamiętam skąd ja to mam, ale mi się przypadkiem znalazło. Wklejam do przeczytania i pośmiania się. Dużo jest, ale warto, bo wstedy zrozumiecie cały świat 🙂
Przelizanie to słowo–klucz do młodzieżowych zachowań seksualnych. Odzwierciedla idealnie ich konsumpcyjny i egoistyczny zarazem charakter. Przelizanie to nic innego, jak pocałunek z języczkiem (tym różni się od ubuziania, czyli całusa zasadniczo niewinnego). Za moich szkolnych czasów (lat temu dwadzieścia z okładem) istniało po prostu „lizanie”. Jak nietrudno zauważyć, forma z dodanym „prze” sugeruje wyraźnie dokonane już skonsumowanie obiektu lizanego. Co ważne, w przelizaniu obie strony (a więc także dziewczyna) występują jako partnerzy działający świadomie i konsumujący czynnie. To też znak czasów.
W nagłośnionych niedawno przez media seriach zdarzeń typu dziewczęce avanti (czyli awantur, ustawek, bijatyk) zarzewiem konfliktu było w kilku przypadkach przelizanie ciacha (czyli chłopaka) będącego już czyjąś własnością. Można nawet powiedzieć, że mieliśmy w tym wypadku do czynienia z niebezpiecznym aktem zalizania, czyli całowania się na szybko, zwykle pierwszy raz, z osobą niestanowiącą naszej "własności".
Szprycha, ciacho, Rysio z Klanu
Osobnym działem erotycznego słownictwa młodzieżowego jest oczywiście zbiór określeń związanych z urodą bądź jej niedostatkami oraz samymi pojęciami „chłopak” i „dziewczyna”. Nie składa się on wszakże z dwóch równych połówek – słów związanych z młodymi paniami jest nieporównanie więcej niż z panami. Zacznijmy więc od tych ostatnich.
Jak już wiemy, atrakcyjny chłopak to przede wszystkim ciacho. Przypominają nam o tym niestrudzenie sympatyczne bobasy w pampersach reklamujące w telewizji jedną z sieci tanich sklepów. Wpływ języka reklamy na język młodzieży (i vice versa) jest, jak jeszcze zobaczymy, olbrzymi.
Prócz ciacha występuje oczywiście poczciwy towar oraz men – obaj jednak znajdują się w wyraźnym odwrocie. Jako tako ma się jeszcze pokrewny mu towar. Ale to właśnie ciacho do konsumpcji i przelizania nadaje się jak nic na świecie. Jednak nie każdy chłopak jest ciacho. O nie! W każdym środowisku znajdzie się jakaś poważna i niedzisiejsza safanduła myśląca o karierze profesora entomologii lub młodego starszego księgowego. Taki Rysio z Klanu to może być skarb na klasówce (o ile daje ściągać), ale jako obiekt do przelizania odpada w przedbiegach. Nie ma ani zagajki do lasek, nie pije Bronka ni Leszka (czyli ani browaru w ogóle, ani piwa marki Lech w szczególności) i stroni od Antosia (czyli wina niskobudżetowego), a więc wszystkich tych atrybutów dobrej zabawy, ewentualnemu przelizaniu sprzyjających.
Ale bywa i jeszcze gorzej. To superprzystojny chłopak - ciacho jak malowane z wielką truskawą, ale laskami nieinteresujący się nic a nic. Woli taki ćwiczyć gamy na fisharmonii w parafialnym chórze albo sędziować w powiatowym kółku szachowym. To oczywiście paletka – połączenie palanta z czymś od czego odbijają się laski, które na takiego odmieńca lecą nieraz tuzinami. Więcej szans mają panie lecące na miśków czy innych blacharzy spędzających czas między siłownią a warsztatem samochodowym, w którym picują swe ukochane bety (auto marki BMW) i mesie (mercedesy).
Z dziewczynami sprawa jest bardziej skomplikowana. Określenia na dziewczyny ładne podzielić można z grubsza na podkreślające smukłość (laska, strzała, dzida, szprycha, dżaga, rura), ciepło i apetyczność (gorąca laska, ciepła świnia, foka, suczka, funia, cielęcinka), pochodzące z obcych języków i gwar ludowych (bejbe, cziken, maniurka) oraz, cóż tu kryć, wulgarne, których omawiać tu nie będziemy. Wszystkie powyższe przykłady są oczywiście wyrazami uznania i uwielbienia - nie mogą w żadnym przypadku stanowić powodu do obrazy. Określenia na dziewczęta o pewnych mankamentach wizerunku wyglądają zupełnie inaczej. Ale szczegóły tego opisu zależą już bardzo mocno od środowiska, z jakim mamy do czynienia. Polska młodzież, tak jak całe społeczeństwo wydaje się głęboko podzielona. Szczególnie w kwestii stosunku do… koloru różowego. Katalizatorem owego podziału było z pewnością pojawienie się vipek i celebry tej miary, co Doda i Jola Rutowicz, ale przyznajmy, że podział na „stylowych” i „obciachowych” istniał przecież zawsze.
Taka uróżowiona Barbie, czyli lampituta, czyli różowina nie kuma oczywiście zbyt wiele i jest stałym przedmiotem pociesznych żartów towarzyskich. Jak to festyniara. Tępa dzida znaczy.
Po przeciwnej niejako stronie znajduje się mrok, zmrok lub po prostu dark – osoba o niewątpliwie zrytym berecie, czyli z lekka zaburzona emocjonalnie, stylizująca się na czarno i udająca w celu lansu dziecko-Emo albo i metalowca.
Ani róż, ani czerń nie dyskwalifikuje zresztą takiego lachona jako towaru, czyli obiektu ewentualnej konsumpcji. Zupełnie inaczej niż wszelkiej maści kaszaloty i dechy z przeszczepami (czyli niezgrabnymi nogami) w bikejkach (czyli białych kozaczkach). Taki paszczak zaliczyć może na imprze co najwyżej Liptona (czyli lipę, rozczarowanie).
Jest jeszcze ostra typiara, czyli Xena, co może nawet opornemu menowi pociągnąć z plaskacza (czyli przylać rączką otwartą) oraz dziewczęta niewierne określane słowami takimi jak sucz, bicz albo po prostu: puszczalska zdzira. Wyrazy z tej grupy należy jednak traktować bardzo ostrożnie. Coraz częściej słówka typu „puszczalska” nie oznaczają bowiem potępienia dla osoby zbyt lekkich obyczajów, lecz przeciwnie – podziwu dla młodej piękności konsumującej wybrane kąski spośród tłumu adorujących ją ciach.
Wianek z simlockiem
Gdy zwykłe przelizanie się to za mało i nawet dłuższe uderzenie w ślinę nie jest w stanie ostudzić pożaru namiętności może dojść do rzeczy różnych. Nawet do zdjęcia simlocka. Ten scenariusz spędza oczywiście sen z oczu wszelkim zaborcom, czyli rodzicom nadopiekuńczym i wydzwaniającym bez przerwy na komórkę w celach kontrolnych (tzw. wapno na drucie).
Zdjęcie simlocka, czyli utrata dziewictwa umożliwia oczywiście nowy etap w życiu, czyli zaliczanie (a nie jedynie przylizywanie) ciach. Tylko czy o miłości i tak intymnej sprawie jak inicjacja seksualna można mówić językiem pochodzącym wprost z warsztatu elektronicznego? - To słuszne spostrzeżenie. Ale to ogólna tendencja w języku młodzieżowym, który jest mocno stechnicyzowany. Przenoszenie realiów ze świata komputerów, komórek i innych automatów jest typowe dla wszelkich tematów, o których oni rozmawiają. Bo to jest świat, w którym żyją. Przykład z simlockiem to zarazem przykład pewnej metafory. Używają realiów najbliższego im świata. Można się oczywiście zastanawiać, czy taki sposób rozmowy nie wpływa na świadomość i czy nie zaczną traktować swoich przyszłych partnerów dość automatycznie. To jest realne zagrożenie - mówi dr Dorota Zdunkiewicz–Jedynak.
Co ciekawe, to co dzieje się po zdjęciu simlocka określane jest przez młodzież słowami używanymi jeszcze przez ich rodziców i dziadków bądź zaczerpniętym z gazet i poradników słownictwem zbliżonym do medycyny. Uderzający brak inwencji w tym obszarze zmusza nas do postawienia zasadniczego pytania – jak to w ogóle jest z tym seksem polskich nastolatków? Może całe to gadanie to tylko mistyfikacja mająca posłużyć budowie pozycji towarzyskiej? - Ten język często stanowi substytut aktywności rzeczywistej. Oni sobie lubią porozmawiać o „tych” sprawach. Oczywiście są też odważniejsi niż poprzednie pokolenia, ale niekoniecznie ta aktywność jest tak wielka, jak moglibyśmy wnioskować na podstawie języka - dodaje Zdunkiewicz–Jedynak.
Opinię tę potwierdzają także dane socjologiczne. Przedstawiona niedawno „Diagnoza Szkolna 2008” wskazuje, że 40 proc. 16-latek deklaruje, iż ma już za sobą inicjację seksualną. To jeden z najniższych odsetków w Europie. A można śmiało założyć, że część tych deklaracji nie odpowiada rzeczywistości i jest raczej efektem środowiskowego nacisku na „bycie dorosłą”. I choć średni wiek inicjacji seksualnej polskiej młodzieży obniża się od lat, to pamiętajmy, że jest ona na tle swych rówieśników z USA i Europy Zachodniej niezwykle w „tych” sprawach powściągliwa.
- Każde pokolenie mówi o swoich doświadczeniach, w taki sposób, w jaki pozwala im na to język. Oni na pewno nie wyrażają swoich wewnętrznych głębokich przeżyć w taki sam sposób, jak młodzież 30 – 40 lat temu - uważa Dorota Zdunkiewicz–Jedynak - Ale jeśli posłuchać na przykład rymowanek hip-hopowców to widać tam tęsknotę za tym, by powiedzieć coś zdecydowanie głębszego, choć pewnie ci twórcy sami czują pewną niemoc i nieumiejętność wypowiedzenia tych słów. W gronie rówieśników może się tego wstydzą - dodaje Zdunkiewicz-Jedynak.
Comments
ciekawe
ja pierdole co za bełkot xDDDDDDDD
to po raz
mam 18 lat i 95% słów nie słyszałem, artykuł wygląda jakby 60latka próbowała sobie wyobrazić jak rozmawiają nastolatkowie na podstawie tego jak gadali ich rodzice, czyli żałośnie 😛
a wartość tego słowniczka całkowicie przekreśla brak lochy czy szlaufa
Zauważ, że w artykule:
- pada określenie "kaszalot" - stosowane jeszcze przez Komora na początku jego kadencji, czyli dawno temu
- napomina się o lansowaniu "na dziecko-emo" - teraz się przecież nie da lansować, na mieście co najwyżej wpiernicz dostaniesz, jeśli wyglądem będziesz choćby zbliżony do emo
- w artykule wymienione jest to stare próchno: Doda i Jola Rutowicz - których gwiazdy już przecież dawno temu spadły...
- badania "Diagnoza szkolna 2008" są nazywane niedawnymi
Podejrzewam, że to bardzo, bardzo stary artykuł...
P.S. + Rysio odszedł z klanu tak dawno temu, że już mało kto go z klanem kojarzy...
Określenia na dziewczyny ładne podzielić można z grubsza na podkreślające smukłość (laska, strzała, dzida, szprycha, dżaga, rura), ciepło i apetyczność (gorąca laska, ciepła świnia, foka, suczka, funia, cielęcinka), pochodzące z obcych języków i gwar ludowych (bejbe, cziken, maniurka)
XDDDDDDDDDDD
boshe no 60 latek układający słownik 15 latka na podstawie opowieści 35 latka
"Boshe" to się pisało dobre 20 lat temu... Nie dodawaj sobie wieku 😛
0 b0$h3 rozgryzli mnie jestem zramolalym dziadem 😉
Niee, jeszcze do tego 7331ujesz 😉 jeszcze lepiej 😃 (iksde)