Polityczna prostytucja (nie, nie kurtyzana)

Day 1,171, 17:31 Published in Poland Poland by Zafikel

Uwaga, będę przynudzał.
Solennie obiecuję i słowam dotrzymam, że (prawie) wszystko co tu napiszę, napisałem już w innej formie wielokrotnie wcześniej. Nie narzekaj zatem, chłopaki na pewno zadbają o komiksy przedwyborcze. Nie musisz też wotować ani subskrybować - mam to gdzieś.
Ktoś mądry powiedział mi jednak kiedyś, że forma jest równie ważna, co treść; dlatego wykorzystam inny kontekst i przedstawię to wszystko w nieco odmiennych barwach.
Tak mi dopomóż Cerber.

All hail Cerber!

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam wybory w Polsce. Jesteśmy eObywatelami wspaniałego kraju, w którym wynik każdych wyborów znamy jeszcze zanim admini zadecydują, które tickety pominąć, a których nie. Kraju permanentnego deja vu.
Mieliśmy wielu naprawdę dobrych prezydentów. Jednym z najlepszych był wyklęty (w mediach, bo nie wątpię, że ,,prywatnie" jego relacje ze ,,starą gwardią" mają się całkiem nieźle) Ariakis. Dobry był też Zucha czy Requel, nawet jeśli wziąć poprawkę na to, że ten gość jest impotentem jeśli chodzi o sprzedawanie swoich idei populacji.
Był też Strozer – kto go nie lubi? Kiedyś Buzzy, teraz Strozer, osoba wyrastająca na swego rodzaju arbitra ePolski. Nieposzlakowana reputacja, taktowne trzymanie się na uboczu wszelkich sporów politycznych, moderator etc.
Byli też rebelianci, Bart i smrtan. Elekcja tego pierwszego, choć teoretycznie zaskakująca, była tak naprawdę pewna. Kto pamięta ten wie, jak wyglądała tamta Polska – przed baby boomem, zamknięta w rdzennych, wystarczająca silna by o nas nie zapominano, zbyt słaba, by zdziałać cokolwiek ponad partycypowanie w operacjach European Defense and Economic Network. Defense, bo do tego się wtedy sprowadzała nasza aktywność. Zdesperowany kraj, który nie wiedział, co ze sobą zrobić. Gdybyśmy mieli wcześniej jakieś liczące się osiągnięcia, bylibyśmy jak Rumunia. Gdyby Niemcy nie byli dojrzalsi od nas mentalnie i umieli wywołać bb w oparciu o jakieś nacjonalistyczne pierdoły, ze spokojem można by nas pomylić z Chorwacją. W takich oto okolicznościach do władzy doszedł ON, Bart W. Ludzie nie głosowali ani na Partię Imperialną, ani na osobiste przymioty tego pana, który również przed prezydenturą nie wyróżniał się specjalną aktywnością. Ludzie głosowali, bo mieli już dość. Jak to się skończyło, wiemy – od tej pory ,,stara gwardia" ma żelazny argument przeciw zbyt radykalnym nastrojom społecznym. Nie do końca trafny – to był po prostu gość, który myślał, że Polską da się zarządzać tak, jak, dajmy na to, Izraelem. No cóż, nie dało się.
No i smrtan, człowiek niewygodny, za to z olbrzymim autorytetem. Autorytetem tak wielkim, że da mu się przypisać wszystko. Smrtan był już Słowakiem, Serbem, Rosjaninem, zadeklarowanym korwinistą, mającym zamiar wprowadzać jego idee w grze, szefem złowieszczej grupy bojowej, która miała przejąć władzę nad Polską (Perun). Pewnie też satanistą i jednocześnie, prowadzącym chórek kościelny lub, nie daj Boże, księdzem.
Smrtan był wszystkim i mógł wszystko, nie zdziwiło więc raczej nikogo, że wygrał wybory bez poparcia jakichkolwiek poważnych kadr, establishmentu ePolski. Niewielką może przewagą (500 głosów – jak na tamtejsze warunki, drobiazg), ale i przeciwnik nie był specjalnie groźny: Andrew6w6 to dobry starogwardzista, w dodatku e😜rezydent, ale jego postać nie budziła nigdy wielkich emocji. Stąd mieliśmy smrtana, którego zresztą parlament bardzo łatwo spacyfikował. Stety lub niestety – pozostawmy to historykom.
Teraz mamy smrtana po raz drugi, w nieco innej konfiguracji. Nie jest już żadnym rebeliantem, a kojarzony z nim (do końca świata i jeden dzień dłużej!) PERUN zyskał akceptację jeśli nie polskiego społeczeństwa, to chociaż establishmentu. Fartman&co chcieli prosić ,,perunki" o pomoc przy pto pewnej polskiej partii, Imperator był namawiany do startu w wyborach przez samą Vinagaer – rzecz nie do pomyślenia przy poprzednich wyborach. Zrobił, co miał zrobić. Bez gracji, bez wyczucia, za to pewnie – w polityce jest to bardzo...emm, bezpośrednia persona.
Don't fuck with smrtan, baby. Miało być NWO, jest NWO.
I uj.

I tu rodzi nam się Cerber, po raz czwarty. Chłopaki stanęli w tym samym szeregu, co musiało wzbudzić uwagę uważniejszych obserwatorów życia publicznego. W pierwszym artykule tej skromnej gazetki napisałem:
Hmm, wie ktoś może, czy Cerber zamierza startować w lutym?
Było to pytanie retoryczne, nie mniej jednak nie uważam się za proroka – prezydenturę Cerbera przewidywano już wtedy, w wielu miejscach. Sztandar i Martinoz mówiący jednym głosem? Cerber i Vingaer nie jeżdżący po smrtanie? ,,Starogwardziści" łykający kolejne decyzje rządu bez słowa sprzeciwu? Sprawa jest chyba jasna.
Cesarz odwalił brudną robotę, cwaniak Cerber zbierze tego owoce. Nie myśl, drogi czytelniku, że mam coś przeciwko Cerberowi. Wręcz przeciwnie – jestem sympatykiem jego prezydentur i jego osoby, jako polityka. Nie lubię go tylko wtedy, gdy przemawia przez niego szczeniak (Sylwester Z. bije kobiety, Trójgłowa Hydra nie może zatrudnić się w firmie PRO) oraz wtedy, gdy próbuję grać najs gaja (tłumaczenie artykułów z Insidera). Cerber-kun, najs gajem jest Strozer, Ty po prostu rób swoje.
I wiem, że zrobisz, z głową.

Here we go again

Cerber już wygrał te wybory – PrismTank nie jest dla niego żadnym przeciwnikiem. Na jego korzyść działa jedynie fakt, że zbierze głosy wszystkich, którym nie smakowało NWO ala smrtan. I zbierze przez to więcej głosów, niż zebrałby w innych okolicznościach – co i tak pozostaje bez znaczenia. Prism przegrał, a wraz z nim całe PPP i Mixliarder, który postawiony w nowej konfiguracji politycznej nie do końca potrafi sobie chyba znaleźć miejsce. Czy też miudyk, polityczny trup – tego pana może już tylko uratować tankowanie tam, gdzie trzeba i czekanie na lepsze czasy. Dawno nie widziałem kogoś, kto by z taką łatwością przpierwalił swój kapitał polityczny.
Możemy zatem pogratulować Cerberowi czwartej prezydentury. Nie mniej jednak, pobawmy się przez chwilę w grę iluzji.

Jesteśmy wyborcami. O tym, kim jesteśmy tak naprawdę, pisałem już kilkakrotnie, samego siebie określając mianem ,,kału społecznego", nas jako kolektyw – źródłem podatków i influence. Potwierdza to tylko opinia Vingaer, pod jej nota bene świetnym artykułem pt. ,,Lewa ręka ciemności":

@minikron -- pretensje zwykłego dwuklika kieruj w stronę osób odpowiedzialnych za politykę informacyjną rządu, która ssała na całej linii i zamiast mentalnie przygotować was na kolejne mpp konsekwentnym wyjaśnianiem tego, co miało miejsce i przyczyn takiego a nie innego zachowania, zgrabnie pomijała temat i koncentrowała się na trololo sztandarowego. a siła militarna? część już w domu, część w końcu wróci.

Jesteśmy zatem kimś, kogo trzeba mentalnie przygotować na zmiany; mpp z Serbią (na które zresztą czekałem od grudnia) można ze spokojem zamienić na skrót ,,NWO".
Przygotować, wychować. Nie inaczej podchodzi do sprawy Cerber, który w sławnych logach z IRC chce, byśmy lubili Chorwację ,,nieco mniej".
Trzeba nas zatem odpowiednio wytresować: byśmy szczekali (podatkami) tam, gdzie trzeba i byśmy skakali (uderzali) w odpowiednim miejscu, np. nie po stronie Holandii czy Niemiec, gdy się nas o to nie prosi. No cóż, nic nowego, każdy rząd z prawdziwego zdarzenia robi to samo.

Tłum jest głupi w swojej kolektywności, dlatego zresztą tyle osób nie lubi demokracji. I nie umie przy tym zaproponować alternatywy, bo nie ma mechanizmu który pozwoli zagwarantować, że zastępujące tłum (ochlokrację) elity (oligarchia vel arystokracja, zależnie od humoru Arystotelesa) będą trzymały wyższy poziom. Zresztą, przeciw elitarystom świadczy historia Republiki Rzymskiej...ale dość już tej dygresji.
Tłum jest nieskończenie głupi, co widać w większości komentarzy.
o7!
Hail (wpisz cokolwiek)

No hail, hail. Hail Lecz Poznań, hail Legia Warszawa, hail Hitler (myślisz, że to jakaś różnica? Muszę Cię rozczarować, słońce – mylisz się).
Widzieliście konta poniżej 20 poziomu, które nawołują do NWO? Ja też. A to ci dopiero bajer, co nie? Centrum Redystrybucji Gówna (RR) nie zdążyło im jeszcze wytłumaczyć, dlaczego Rumunia jest zła, a Chorwacja głupia, a ci już wiedzą co jest grane.
Rozumiem, że nam mogło się znudzić...ale im? Jak? Niby kiedy? Ot, zagwozdka.
(Przyjmuję, iż tylko ci, którzy znają ład zastany i mają go dość popierają NWO – nikt inny nie ma ku temu powodu).

Jeśli ktoś z Was chodzi po górach, z pewnością zna zasadę łańcucha: ,,łańcuch jest tak słaby, jak jego najsłabsze ogniwo". W pewnym stopniu da się to przedłożyć na relacje społeczne.
Huston, mamy problem.

Knowledge is power?

Nie do końca. Sama wiedza jeszcze nigdy nikogo nie zbawiła. Czasem, wręcz przeciwnie – kto wie, jak skończył Nietzsche, wie też o czym mówię. Wiedza musi być wsparta przez wolę (jak na ironię – nietzschańska wola mocy [skoro już wykopałem go z grobu; ale spoko, dziura zasypana]).

Pisząc sobie tu i ówdzie, zawsze robię dwie rzeczy:
- domagam się informacji (zwłaszcza w gazetce)
- koryguję nieścisłości w myśleniu (w komentarzach; jako że nie jestem alfą i omegą, równie często prostuje się moje nieścisłości – i bardzo dobrze).
Innymi słowy, proszę o narzędzia. Trzeba je jednak jeszcze umieć wykorzystać.
Powstaje pytanie: jak?
Czy inaczej: jak wykorzystać to, co wiemy, w niekończącym się dyskursie z władzami naszego ePaństwa?
Albo, jeszcze inaczej: co możemy zrobić w trakcie wyborów, jak i po nich?

Otrzymaliśmy już programy wyborcze Cerbera oraz PrismTanka, Abstrahując od faktu, że wygra ten pierwszy – wyborcy powinni zacząć zadawać pytania. Nie odpowiedzą nam? Świetnie, trzeba zadać jeszcze więcej. Więcej, i więcej, i więcej. Z sensem, powoli, z głową. Niech się spocą, niech się trudzą, skoro zachciało im się stołków prezydenckich. Nie mogą do końca eŻycia unikać odpowiedzi, to chyba jasne.
W trakcie kadencji nie będą mieli na to czasu – wiadomo przecież, że każdy prezydent TOP 10 musi być de facto no lifem. Ale w trakcie wyborów? A niby co mieliby mieć lepszego do roboty? Sesję? A kogo to k. obchodzi?
Po wyborach zaś trzeba przeprowadzić gwałt zbiorowy na Rzeczniku Rzadu. Biedactwo, pewnie nie wytrzyma (czy, bardziej prawdopodobne: jak zwykle się nie sprawdzi). Na własne życzenie – Zafikel pisał przecież, że jest sposób, by dystrybucja informacji przechodziła sprawnie bez konieczności tracenia na to wielu godzin dziennie. A że Zafikel geniuszem nie jest, jego koledzy i koleżanki mają pewnie kilka innych kontrpropozycji – wystarczy słuchać, czyż nie?

To jest nasze prawo, jedno z niewielu. A prawo ma to do siebie że działa tylko wtedy, gdy się je egzekwuje.

Informacja, jak wspomniałem wyżej, to narzędzie. Możemy nim zadysponować w wieloraki sposób.

Po pierwsze (i oczywiste), trzy razy w miesiącu decydujemy o naszym krajobrazie politycznym. Z reguły, czysto automatycznie – a przecież można inaczej.
Po drugie, gospodarczo i militarnie. Co rząd zrobi, jeśli więcej firm przejdzie na system płatności przez donacje? Podwyższy nam minimalną pensję? Brr, przerażające...
Co rząd zrobi, gdy zaczniemy bić nie tam, gdzie trzeba? Nic nie zrobi – może nam co najwyżej skoczyć. Pospolite ruszenie nigdy nie wygra z NBP, może je natomiast w znaczącym stopniu osłabić. Jak sądzicie, ile set Polaków bije teraz wbrew rozkazom? Część nieświadomie, to na pewno – ale część z przyczyn czysto ideologicznych. Jest to ta część, która nie poparła smrtana, a nie poparła go dlatego, że smrtan nie kupił sobie opinii publicznej. Tym się zresztą różni smrtan od Cerbera, który umie kupować.
Po trzecie, tworzymy nie tylko krajobraz polityczny, ale również klimat. Nie dajmy sobie wmówić, że grupa błyskotliwych IRCowców pokierowała społeczeństwem w tę i we w tę i tak oto mamy to, co mamy. Samemu można jedynie popełnić samogwałt, względnie zagrać w Counterstrike'a; kierowanie społeczeństwem to gra zbiorowa. Dzieciaki wykorzystały nastroje, skalkulowały co i jak, i – rzeczywiście – postarały się skierować potok w pewną stronę. Ale to potok, nurt, ciśnienie – to to decyduje o tym, co tak naprawdę możemy zrobić ze swoim krajem. Im większe ciśnienie, tym trudniej. W przełożeniu na nasze – im bardziej ten potok jest świadomy, tym bardziej rzeka dopasowuje się do optymalnego koryta.

Polityczna prostytucja

W dyplomacji chodzi o to, by kupić jak najwięcej, za jak najmniejszą cenę.
A polityka ogółem to jeden wielki burdel, kupowanie wyborczych dup. Z reguły posługujemy się tą metaforą krytykując rząd czy gorzko oceniając polityczną rzeczywistość, z reguły po którejś tam butelce Wyborowej.
Zapominamy, że przecież nie ma kupujących bez sprzedających. Skoro nie da się tego uniknąć, sprzedajmy swoje tyłki jak najdrożej.

Miłego weekendu!

P.S. Dlaczego tu jeszcze jestem? Patrz: post scriptum w poprzednim artykule.
Niestety, nie umiem nie angażować się w to, co robię...stąd kolejny murek.
Acz niższy niż poprzednie.
P.P.S. Kto jeszcze tego nie zrobił: przywitajmy gorąco gracza The German Eagle! Mam do chłopaka sentyment od czasu bejbibumowej inwazji na Niemcy.
Endlich kämpfst du auf der rechten Seite, TGE!

Edycja:

Popełniłem głupi błąd, przeoczając prezentację wyborczą Manedhela. Nie chciałbym by ktoś pomyślał, że lekceważę jego osobę, stąd sprostowanie.
Nadal jednak uważam, że zwycięstwo Cerbera to pewnik.