O budowie sojuszy
SyrkiusAFK
Od wydania ostatniego artykułu zdążyłem zmienić zdanie na temat tego, co w nim napisałem o "tajnym przez poufne". Miałem zamiar opracować coś w rodzaju modus operandi polskiej polityki zagranicznej w celu budowy nowego sojuszu, ale po co mnie to. Dlatego publikuję coś, co chciałem opublikować już chyba niecałe 2 lata temu. Niestety, wiem, że jest to niekompletne, ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć co jeszcze chciałem napisać. W każdym razie jest to swego rodzaju próba usystematyzowania wiedzy dot. budowania sojuszy.
Bardzo dziękuję Prophetowi za ocenę i uwagi. Teza 4. (oraz dowód 4.) nie zostały przez niego ocenione.
Założenia:
a) brak niespodzianek od Plato.
b) w długim okresie każdy liczący się sojusz wejdzie na szczyt oraz będzie na dnie (o ile się nie rozpadnie)
c) w długim okresie każdy sojusz się rozpadnie
d) celem gry jest zabawa (a nie surowce), a więc sukces osiągamy w momencie, gdy... się dobrze bawimy
e) sojusz to wielokrotność relacji między dwoma państwami
f) z racji specyficznego stanu "emocjalnego" związanego z grą w niektórych przypadkach trzeba zmocnić środki, aby zobaczyć efekt (jednak nie należy stwierdzać, że to w ogóle nie zadziała)
g) stan statyczny w wyszkoleniu kadr rządzących (założenie to poniekąd nie dotyczy 4. tezy)
Tezy:
1. Sojusze, żeby przetrwać muszą być względnie wyrównane, dlatego sojusz typu "highX" nie może istnieć zbyt długo, chyba że reszta świata będzie równoważyć przewagę "highX".
2. Silniejszym będzie sojusz, który jest oparty o braterstwie od tego, którego spoiwem jest bycie najsilniejszym (patrz: CTRL, ONE, TWO, THREE).
3. Braterstwo między dwiema nacjami może rozpocząć swoje powstawanie oddolnie lub odgórnie (góra wpływa na dół i odwrotnie), ale do "domknięcia" wymagana jest "zgoda" drugiej części społeczeństwa.
4. Chorwaci czy Serbowie, Bułgarzy czy Grecy (itd.) - wybór jest względnie mało istotny, liczą się inne czynniki.
Dowody:
1. Jest tak, ponieważ sojusz jest narzędziem w osiągnięciu celu gry, dlatego jeśli istnieje sojusz będący w stanie trzymać pod butem resztę świata to spowoduje to marazm. Co oznacza brak emocji, a to przekłada się na brak zabawy. Z kolei to równa się wymarcie gry albo kolejne przetasowanie.
2. Jest to oczywiste, ale:
a) casus Hiszpanii i Polski - trwa od 2010 r., czyli ok. 4 lata. Przetrwało, mimo że wiele osób już nie widzi żadnego pożytku z niego. Mimo drugorzędnego znaczenia Hiszpanii, Polacy nadal nie zdecydowali się na jej porzucenie (owszem, były próby rewolucji, ale nie doszły do skutku).
b) casus Węgier i Serbii
3. Braterstwo bazuje głównie na emocjach, nie jest racjonalne, dlatego do jego powstania potrzeba dużego ładunku pozytywnych emocji, które mogą być dostarczone od góry (np. propaganda rządowa, MPP za darmo) lub oddolnie (np. poświęcenie jednych dla drugich). Sam proces budowy braterstwa może i powinien być racjonalny. Często przy okazji wpływa na stronę, której "zależy" na budowie braterstwa - jeśli nacja świadomie chce utworzyć więź z innym narodem np. poprzez masowe tankowanie to jednocześnie może sprawić, że jej samej zacznie zależeć na powodzeniu drugiej strony - gdyż ludzie nie lubią porzucać swoich inwestycji. Dlatego braterstwo może być wynikiem inżynierii społecznej.
4. Polska była w sojuszu już z prawie każdym i po jakimś czasie zawsze jakiś kraj podpadał czymś polskim rządom. Wynika to z tego, że istnieje rotacja kadr i - w większości przypadków - zmieniają się one na gorsze (jak to mi ktoś ostatnio powiedział - ludzie, którzy ostatnimi czasy rządzą ePL państwami w "dawnych czasach" nigdy by nie mieli takiej okazji [EDIT: Detharon słusznie zauważył, że to nie jest ich wina, tylko administracji. Pomyliłem się też pisząc wyłącznie o ePL - ten problem dotyka chyba KAŻDEGO państwa i ePL nie jest wyjątkiem. Nie mam rozeznania w obecnych rządach, ale mógłbym się pokusić o tezę, że ePL jest w dość dobrej sytuacji. Taka Wenezuela nie mogła sklecić porządnego rządu ~1-2 lata temu i musieli importować mnie]), dlatego jeśli twórcom sojuszu zależy na jego długowieczności (co nie zawsze jest zaletą) to należy uzupełnić braki kadr innymi czynnikami, np. emocjonalną więzią (patrz: braterstwo lub przyjaźń między rządzącymi). Ponadto, nawet jeśli kadry całego sojuszu będą bardziej "ogarnięte" to nie oznacza to, że będą chętniej pomagać Polsce, dlatego - o ile nie liczy się na trafienie na patologiczne jednostki pozbawione emocji, które przy okazji będą cechować się "wysoką" racjonalnością - lepiej budować na czymś miarę trwałym, stabilnym (czyt. emocjonalnej więzi).
Użyteczność tego artykułu jest zależna od was - albo informacje w nim zawarte zostaną wykorzystane, albo nie. Nie napisałem o paru sposobach budowania braterstwa, żeby wspomniana inżynieria społeczna zadziałała.
Koniec. Powodzenia.
Comments
Panie profesorze, kiedy mogę przyjść na korki?
Z MSZtowania? Spóźniłeś się 😃
fajne
Dzięki.
Nota bene, kocham patrzeć jak (moje) artykuły na poziomie lekko powyżej szamba dostają więcej votów niż to, co mi się naprawdę udało.
> ludzie, którzy ostatnimi czasy rządzą ePL w "dawnych czasach" nigdy by nie mieli takiej okazji
I tu by było warto wyraźnie podkreślić, że palec wskazujący na winnego nie powinien być skierowany w stronę tych osób, tylko administracji. Powtórzę to samo, co się mówi już od długiego czasu - eRepublik umiera. Umiera śmiercią długą i bolesną, bo sporo osób nadal chce tutaj być. Ale jednocześnie coraz mniej ma ochotę się w jakikolwiek sposób angażować i nic oprócz zmian w samej grze (na które nie ma co liczyć) tego nie zmieni.
Tak, masz rację. Nie ma co ich winić, powinno być wręcz przeciwnie (ok, bez przesady). Wszak podjęli rękawicę.
pełna zgodna, od dawna widzę to tak samo.
1. pałer - dosyć szybko się nudzi. owszem - kasa, komplet surki - górnicy i rolnicy się cieszą. ale ileż można codziennie bronić tych samych powstań i rzygać na te same bitki. damagehood wydaje się atrakcyjny, ale jak się sami za każdym razem przekonywaliśmy - zawsze kończy się popsuciem relacji i rozpadem.
2. zostaje więc, jak to napisałeś, "braterstwo" - na dobre i na złe. wtedy są kombinacje, przygody, szukanie rozwiązań, satysfakcja z uratowania komuś dupy, radość z otrzymania pomocy w krytycznym momencie i takie tam. bez tego można nogą klikać w "fight" i ot cała gra.
pamiętam, że gdy rejestrowałam się w tej grze, to naszymi true braćmi wcale nie byli hiszpanie czy chorwaci (tak, tak), ale szwedzi i... rumuni 😃. i obie te miłości jakoś bardzo szybko bardzo szybko nam minęły, gdy ten zły tank durruti został preziem esp, rumunia rżnęła eden na grubą kasę i łamała rozkazy hq sojuszu, a szwecja od dawna siedziała sobie w rdzennych.
nie wiem, czy "emocjonalne braterstwo" odgrywa taką dużą rolę. funfact: kiedy budowaliśmy spoland, masa epolaków dopiero co tankowała przeciw hiszpanom w bitwach esp-fra. relacje między populacjami były co najmniej lodowate, a dwa-trzy miesiące później cały świat piał o spoland.
przypadek? nope.
zdecydowało coś innego, a mianowicie wspólnota interesów. najpierw chodziło o high woody i kontrolę nad europą zachodnią, potem o możliwość wyjścia na ameryki. chcieliśmy wyjść poza kontynent po surowce, dla funu i z planami mającymi szanse powodzenia (pamiętasz andyra ;p?) hiszpanie byli seksowni, bogaci (asturias), mieli mocną armię i chcieli tego, co my.
i problemu jakoś nie było, chociaż rządziła dokładnie ta sama stara gwardia, którą hejtowano za peru 😉
tl;dr imo kluczem do sukcesu jest zimna kalkulacja interesów. społeczeństwo samo wytworzy sobie emocje 😉
Z tymi Rumunami to bym nie przesadzał. Pamiętam, że wiele osób się ich wręcz bało i byli strasznie nieufni wobec Rumunów. Nie jestem pewien czy m.in. z tego powodu nie chciano high grain od nich.
Miłość do Szwedów też dość szybko przeminęła. Ponownie - nie byłbym pewien czy można to nazwać miłością. Trzeba by przejrzeć dawne artykuły i komentarze oraz wątki na PCE. A może to kwestia tego, że BB walczący o niepodległość Polski (bo to głównie oni byli blisko ze Szwedami) dość szybko wymarł? Ale nawet wojna Polska&Szwecja vs Niemcy jakoś nas nie zbliżyła. Może społeczność była bardziej powściągliwa w emocjach?
Ogólnie stosunki polsko-rumuńskie (szczególnie że wtedy Rumunia = ATLANTIS) i polsko-szwedzkie nazwałbym przyjaznymi, może trochę przesiąkniętymi strachem z polskiej strony, ale bractwem? Nie, a już na pewno nie braterstwem na miarę polsko-hiszpańskiego czy polsko-chorwackiego.
>kiedy budowaliśmy spoland, masa epolaków dopiero co tankowała przeciw hiszpanom w bitwach esp-fra. relacje między populacjami były co najmniej lodowate, a dwa-trzy miesiące później cały świat piał o spoland (...)
tl;dr imo kluczem do sukcesu jest zimna kalkulacja interesów. społeczeństwo samo wytworzy sobie emocje 😉
To, co napisałaś wcale nie przeczy temu, co ja napisałem. Wspólne interesy mogą być bardzo pomocne i dążenie do nich może zawierać "pierwiastek" "poświęcenia". W przypadku wojny Hiszpania&Polska vs Niemcy&Francja wspieraliśmy się nawzajem, biliśmy dla siebie, poświecaliśmy się (etc).
A może powinienem iść głębiej i powiedzieć, że liczy się "wspólne spędzanie czasu"?
Taka historia. Teraz sobie przypomniałem, że byłem w GROMie i w Peru. Gdy broniliśmy nasz kraj (razem z PMTFem i POWem; a może to było podczas wyzwalania?) przed Hiszpanami i Argentyńczykami to na pomoc przybyły prawie wszystkie PGB (w tym POG z którym mieliśmy kosę) oraz HoS&ZDRUG. Polubiłem ich właśnie dlatego, że byli tam razem z nami. Nie musieli być czy nawet tankować. Po prostu byli.
Już nie mogłem zmieścić - wcale nie twierdzę, że braterstwo między ekrajami to jest coś niezniszczalnego. Za to twierdzę, że braterstwo jest stabilniejsze od oparcia swojego sojuszu wyłącznie na wspólnych interesach. Nawet jeśli braterstwo powstało właśnie na bazie wspólnej sprawy.
Oczywiście można olać inżynierię społeczną, realizować wspólne cele i pozwolić na powstanie tej więzi oddolnie. Tylko podczas tego trzeba wziąć jedno pod uwagę - eRep teraz jest o wiele dynamiczniejszy niż v1 i może po prostu nie starczyć czasu na spontaniczne działania.
PS: Gimby nie znajo:
https://www.youtube.com/watch?v=ne4U-0MnLp0
Bracia z Chorwacji ❤33
na czymś musiał się ten eden zbudować i z jakiegoś powodu musieliśmy się przyłączyć, no nie? wg twojej tezy, musiało gdzieś zaistnieć braterstwo. ludzie rządzący epl wraz szwedami wyzwalali polskę, a w rumunii siedzieli za złotych czasów i kopali. a co na początku swojej gry wiedziałeś o chorwatach? że mają parę fajnych tanków, spoko avatarki z czaszkami i są z nami w sojuszu. sam piszesz, że pokochałeś ich dopiero od akcji peru.
moje spojrzenie jest takie, że zadecydowała wspólnota interesów. rumunia i szwecja były nas w stanie skasować bez większego wysiłku. szwecja i my mieliśmy wspólną kosę z niemcami. niemcom pomagały kraje, z którymi rum miała kosę itp.
proste 😉
> W przypadku wojny Hiszpania&Polska vs Niemcy&Francja wspieraliśmy się nawzajem, biliśmy dla siebie, poświecaliśmy się (etc).
oj, nie tak od razu i początkowo wcale nie z miłości ;p. dopiero od nocy, gdy zmieniła się mapa (i poczuliśmy jako e-nacja motz), chociaż same swapy były dogadane dużo wcześniej.
> Za to twierdzę, że braterstwo jest stabilniejsze od oparcia swojego sojuszu wyłącznie na wspólnych interesach.
w mojej opinii (i możemy się tu ofc nie zgadzać) braterstwo można odgórnie kreować i kasować; i jest to dużo łatwiejsze od likwidacji wspólnych interesów. zgadzam się, że jest ono pomocne i warto je wytworzyć, gdy go brakuje. tu świetnym przykładem jest spoland.
nie pokusiłabym się jednak o budowanie sojuszu 'w drugą stronę' -- najpierw tworząc jakieś braterstwo, a dopiero potem szukając wspólnych interesów. przystępujemy do sojuszu nie dlatego, że ma ładną nazwę, ale dlatego, że przekłada się to na nasze wymierne interesy.
cdn. YHHHH
pjontka za limity
> Tylko podczas tego trzeba wziąć jedno pod uwagę - eRep teraz jest o wiele dynamiczniejszy niż v1 i może po prostu nie starczyć czasu na spontaniczne działania.
raczej brakuje (i to całej topce solidarnie) jakiejś długofalowej polityki zagranicznej. mam tu na myśli wizję/strategię państwa na okres dłuższy niż rok, która byłaby konsekwentnie realizowana przez kolejne ekipy rządowe inwestujące w tę grę swój czas.
...ups 😃
>na czymś musiał się ten eden zbudować i z jakiegoś powodu musieliśmy się przyłączyć, no nie? wg twojej tezy, musiało gdzieś zaistnieć braterstwo.
Nie, według mojej tezy tak nie musiało być. Możliwe, że nie wziąłem czegoś pod uwagę albo nie wyraziłem się jasno (nie chce mi się czytać tego po raz kolejny), albo nie chciało mi się pisać tak szczegółowo. W każdym razie, wyjaśniam teraz - na długą żywotność EDENu mogły wpłynąć późniejsze sympatie, ale też był to zbieg okoliczności czy zasługa mechaniki eRepa. Za to właśnie kocham nauki społeczne ❤
>ludzie rządzący epl wraz szwedami wyzwalali polskę
To prawda, tylko ci ludzie w sporej części zmyli się po wyzwoleniu Polski. Nie wiem czy pamiętasz, ale Polska miała nawet jakąś umowę ze Szwecją z której wynikało, że musieliśmy iść ze Szwedami do jednego sojuszu. Nowe pokolenie (w tym m.in. moje) nie pamiętało tej walki o Wolną Polskę i w tym szukałbym przyczyn zaniku przyjaźni polsko-szwedzkiej.
>a w rumunii siedzieli za złotych czasów i kopali.
Owszem, siedzieliśmy tam, ale uważam, że ta więź, która mogła się wytworzyć między Rumunią a innymi krajami przeniosła się na ludzie-ATLANTIS. Nie biliśmy się o Rumunię, a o ATLANTIS.
>a co na początku swojej gry wiedziałeś o chorwatach? że mają parę fajnych tanków, spoko avatarki z czaszkami i są z nami w sojuszu. sam piszesz, że pokochałeś ich dopiero od akcji peru.
Dla mnie początek gry to walka o WSR, Karnatakę itd., więc wiesz :F Chorwacja to był pryszcz na dupie świata (tak jak Polska).
>moje spojrzenie jest takie, że zadecydowała wspólnota interesów. rumunia i szwecja były nas w stanie skasować bez większego wysiłku. szwecja i my mieliśmy wspólną kosę z niemcami. niemcom pomagały kraje, z którymi rum miała kosę itp.
Myślę, że masz rację.
>oj, nie tak od razu i początkowo wcale nie z miłości ;p.
To prawda. Mocno streściłem. Ale nie mówię, że z miłości. Po prostu mieliśmy - jak sama stwierdziłaś - wspólne cele. To wystarczyło. CDN
>w mojej opinii (i możemy się tu ofc nie zgadzać) braterstwo można odgórnie kreować i kasować; i jest to dużo łatwiejsze od likwidacji wspólnych interesów. zgadzam się, że jest ono pomocne i warto je wytworzyć, gdy go brakuje. tu świetnym przykładem jest spoland.
nie pokusiłabym się jednak o budowanie sojuszu 'w drugą stronę' -- najpierw tworząc jakieś braterstwo, a dopiero potem szukając wspólnych interesów. przystępujemy do sojuszu nie dlatego, że ma ładną nazwę, ale dlatego, że przekłada się to na nasze wymierne interesy.
Zdecydowanie tak. Moja wina, nie napisałem tego w założeniach.
>raczej brakuje (i to całej topce solidarnie) jakiejś długofalowej polityki zagranicznej. mam tu na myśli wizję/strategię państwa na okres dłuższy niż rok, która byłaby konsekwentnie realizowana przez kolejne ekipy rządowe inwestujące w tę grę swój czas.
Prawda, brakuje. Tylko czy to nie jest spowodowane między innymi tym, że teraz mamy NE, które jest darmowe, a MPP już nie są tak kosztowne, więc można robić co się chce? System walki jest dynamiczniejszy, więc i reszta się dostosowała.
https://www.youtube.com/watch?v=oAzdUSJhLkI tego nie zapomnę nigdy ❤
straszny żal mnie bierze jak widzę że ludzie z tamtych czasów kompletnie odeszli od gry co w sumie nie jest dziwne ale to miłe zobaczyć taką dyskusję między dwoma betonami którzy byli w tej grze przede mną, potem gdzieś zaginęli w odchłani a teraz znów można od nich coś usłyszeć, pozdrawiam was serdecznie - vingaer, i syrkius, a także tego dinozaura detharona i strozera i życzę wam moi drodzy wesołych świąt 😉
och, syru, może wyślę ci 14.88 pln na święta, bo takie ę ę dyskusje zapodajemy!
> Polska miała nawet jakąś umowę ze Szwecją z której wynikało, że musieliśmy iść ze Szwedami do jednego sojuszu. Nowe pokolenie (w tym m.in. moje) nie pamiętało tej walki o Wolną Polskę i w tym szukałbym przyczyn zaniku przyjaźni polsko-szwedzkiej.
a było coś takiego, było :3
twoje pokolenie (luty-marzec 09) to ludzie, którzy uczyli się grać obserwując całowanie sygnetu (ma ktoś jeszcze ten filmik z panem buzzym?). elity rządzące wówczas epl pochodziły z czasów rodzenia się albo grania na terytorium szwecji -- sprzymierzonej z rumunią. i w miarę wymiany elit, ta przyjaźń na śmierć i życie uległa erozji, bo nowi, tak, jak piszesz, nie doświadczyli tego wszystkiego na własnej skórze.
moje pokolenie (czerwiec 09) o szwecji wiedziało tyle, że gdyby nie oni i brawurowe pto shoota, to nie byłoby tej epickiej wojny z niemcami, dzięki której zainteresowaliśmy się erepem. rumunia natomiast została nam dana i w sumie to nie robiła niczego ciekawego. weszliśmy w istniejący już układ, który chwilę wcześniej zmienił nazwę na eden. zespawnowaliśmy się w takim świecie i nie kochaliśmy go jakoś specjalnie.
> uważam, że ta więź, która mogła się wytworzyć między Rumunią a innymi krajami przeniosła się na ludzie-ATLANTIS. Nie biliśmy się o Rumunię, a o ATLANTIS.
no i atlantis przestał istnieć. prawda, że zmiana była głównie kosmetyczna, ale wraz z nią umarła jakaś idea. newfagi, które załapały się już na eden, nie były w stanie budować swojej e-tożsamości na przywiązaniu do atlantis.
innymi słowy, wiosenny miot miał jeszcze opcję naśladowania elit połączoną z walkami o de facto atlantis w wsr. my już nie bardzo, bo elity pojechały na wakacje i to wy usiedliście na stołkach; przekazaliście nam tylko miłość do pieniędzy ;d.
> na długą żywotność EDENu mogły wpłynąć późniejsze sympatie, ale też był to zbieg okoliczności czy zasługa mechaniki eRepa.
zgadzam się i dodam, że ideowość ludzi rządzących edenem również walnie się do tego przyczyniła. eden, który przejęli z rąk jego twórców, był dla nich wszystkim -- ale było to ich własne wyobrażenie tego sojuszu. pierwotni twórcy, których zamysłem było stworzenie sojuszu *równych* i *uczciwych*, odeszli z niesmakiem na długo przed tym, zanim wystąpiły zeń polska i hiszpania. twór, który pozostał, zachował starą nazwę, ale z oryginałem niewiele miał wspólnego.
> Prawda, brakuje. Tylko czy to nie jest spowodowane między innymi tym, że teraz mamy NE, które jest darmowe, a MPP już nie są tak kosztowne, więc można robić co się chce? System walki jest dynamiczniejszy, więc i reszta się dostosowała.
generalnie tak, wina zmian w mechanice gry jest wielka. jak już jednak wspomniałam, obok tego (albo i wyżej) stoją i inne czynniki, jak np. przytoczony brak długofalowej wizji polityki zagranicznej, zbyt duża rotacja elit rządzących poszczególnymi krajami czy stale spadająca liczba osób grających w trybie innym niż dwuklik (a co za tym idzie, niemożność ustalenia, jakim dmg faktycznie się dysponuje).
>twoje pokolenie (luty-marzec 09)
To moje któreś konto, pierwsze urodziło się 31 grudnia 2008 😃 (inb4 syru nolife siedział w sylwestra i grał w grę)
Co do reszty - zgadzam się chyba w 100%. Przepraszam publiczność za koniec szoł.
A PA, WEŹ NA KLATĘ PT. 3
dynamika to chyba coś jeszcze większego. tym, co najbardziej pod kątem omawianych przez nas zagadnień rzuca się dziś w oczy, jest wynikająca z niej słaba grywalność erepa. przekłada się to na trzy rzeczy:
1. zbyt duże wymagania wobec szaraków; dawniej erep dla maksymalnego expienia i względnego ogarnięcia bieżącej sytuacji wymagał poświęcenia 15 minut dziennie. dziś, chcąc być dobrym e-patriotą, musisz czekać na randomowe i kompletnie nieprzewidywalne pory dnia, by jak najlepiej spożytkować swój wielgachny dmg.
2. atomizację e-więzi społecznych; społeczność ircowa wymarła, a tamto dawne walenie w końcówkach bitew raz na 24h jednak miało swój pożytek -- każdy na własne oczy widział, jak wielką kupę stanowimy, bo wszyscy bili *razem*. wiemy w ogóle ilu jest aktywnych i nie dwukliczących epolaków?
3. niemożliwe do spełnienia wymagania czasowe dla wojskowego dowództwa byle którego sojuszu. hq sojuszu w v1 wymagało nolifienia; chcąc utrzymać poziom ze złotych lat, musiałabym chyba uploadować mój umysł do komputera i wyzbyć się cielesnej powłoki 😛.
Faktem jest to, że pokochaliśmy tę grę za prostotę i "niezmienność". work, train, 5x fight (chyba że tankujemy lub robimy kamikadze), wsio.
Ze względu na aktywowanie MPP przy ataku, działo się mniej, wszystkie akcje były rzadsze i wymagały większej koordynacji. Mimo wszystko, lepiej też wyglądał rozkład regionów high, bo teraz jest ich zwyczajnie zbyt dużo. Bitwy o NoB, HelloKitty, Karnatakę, czy o nasz pierwszy high grain w Niemczech były czymś epickim, zwłaszcza że nie działy się co 1,5-2h, ale 24h + dogrywka. Chociaż sam byłem gimbusem, i nie mogłem siedzieć do nocy - to pamiętam autentyczną radość TYSIĘCY osób, które siedziały bodajże do 3 przy kasowaniu Niemiec. A teraz? 1000 minibitew, 500 kasowań, 500 regionów, 10ty sojusz. Zespołowość zabita.
Jasne, można rozwijać swoją postać. Ale wymaga to realnej kasy, bo inne metody zarobkowania odcięto, aby Bukareszt mógł się nachapać. Wizja dogonienia Romperów i innych (nie wiem kto robi teraz za tanka nr 1) jest tak odległa, że zaczynający w tym momencie gracz potrzebowałby chyba skryptu na bicie oraz milionów euro wpakowanych w eRepa. Bez sensu.
Jasne, moduł v1 nie był idealny - ale wprowadzenie tak niedopracowanych, utrudniajacych życie i jawnie eurochłonnych zmian musiało się skończyć masowym exodusem graczy. v1.5 próbowało to naprawić, ale pomysł minibitew dobił do końca moduł wojenny i zespołowość.
A co do dyskusji o sojuszach - podstawą są przyjaźnie i antypatie w rl, oraz wspólne cele w eRepie. Jeśli nie ma przyjaźni lub celów, sojusz szybko się rozpadnie. W końcu rozpad EDENu zaczął się od tego, że nie mieliśmy wspólnych celów z Rumunami, a stosunki polsko-węgierskie są doskonale znane... 😉
Węgry pociągnęły Serbię, z którą miały wspólne cele, analogicznie my Hiszpanów... a Chorwacja uznała, że więcej ma celów z Rumunią, mimo przyjaźni z nami i nas "zdradziła".
Sporo (1995 znakow) się rozpisałem, na temat relacji Polsko-Szwedzkich się nie wypowiem, bo konto od lata 2009, a aktywniej od listopada. 😃
Dodam jeszcze tyle, że dawniej przy miesiącu średniej obecności zmieniało się niewiele - a gracz tracił bardzo mało.
Na minus oczywiście też drukowanie pieniędzy przez eRepublik poprzez skupy produktów, zamiana muru na procenty (wcześniej każdy "namacalnie" mógł poczuć swój wpływ na grę), a także wyskoczenie z "liniowego" przyrostu dmg - kiedyś mój dmg na 1 hit, jako średniaka to było z 55-60% dmg na 1 hit tanka, teraz... wolałbym nie liczyć 😃
Jasne, w ekonomii było to zabójcze, ale moduł wojenny był piękny. I zepsuły Rumuny! 🙁
Vote. Wracaj do polityki
Ty też :F
wróćcie oboje!
Cycata ruda to moja cena.
PS: Jest w tym haczyk - nie mogę jej uczyć, bo mnie wywalą z roboty za molestowanie uczniów.
votado hard
Nudne. Nie przeczytałem
Ja pierdole, Herubin...
dinozarły dinozarły wszędzie!
Jeszcze niech zrzęda Tsubasa przyjdzie, i peruwiańskie hq w całości :d
A zwróć uwagę na nasze nicki i avatary 😃
Tej, lepiej?
No i teraz nicki prawilne 😃
To co, panowie, jakieś pTO kręcimy? Ja chętnie.
Najlepsza zabawa, którą erep może dostarczyć 😃 Tylko będę potrzebował tej instrukcji TORa, bo na starość człowiek zapomina podstaw ;c
AFAIK Tor już nie działa na eRepie.
Mogłeś powiedzieć, że TOR nie działa zanim wróciłem. I co ja tutaj teraz robię? ;/
A miałem nadzieję, że każdy, kto zabiera się za MSZ, wie takie rzeczy...
Powiem tak - też miałem/mam taką nadzieję, ale nie pamiętam kiedy* widziałem (dobra, pamiętam, ale to było dawno temu i nieprawda, i jeden raz się to zdarzyło), żeby ktoś to wykorzystał. Choćby punkt o propagandzie.
*oczywiście "bardzo dawnych" czasów nie biorę pod uwagę.
A mylę się, twierdząc, że im więcej czasu mija w erepie(a przynajmniej takiej sytuacji jaka teraz panuje) tym trudniej jest nawiązać braterstwo z innymi, a czasem wręcz jest to niemożliwe. Jest tak ze względu, że przez dłuższy czas mamy okazję poznać bardziej niektóre państwa i wtedy zostaniemy do nich uprzedzeni. Co przekłada się na to, że wszelkie sojusze z takimi państwami nie będą miały sensu (patrz Serbia, Turcja, FYROM, Rumunia i nawet więcej można wsadzić, nawet nad Chorwacją i USA się zastanawiam). A wniosek może być taki, że erep może się już tylko staczać i umrzeć. No chyba że by kompletnie zmienić rozgrywkę...
I tak, i nie. Kwestia m.in. tego jaka jest rotacja "elit" oraz społeczności w każdym kraju. Ale np. mało kto pamięta o Juniorze i jego sprzedaniu się za szpital Q5...
Sztandar na pewno pamięta. O ile kojarzę, to na komiksach z juniorem się wybijał...
Ale tak serio, to pewne rzeczy po pewnym czasie faktycznie mogą odejść w niepamięć, ale czy ten czas nie będzie za długi?
Na moje to kwestia rotacji składu społeczności oraz - co za tym idzie - panujących... sympatii? Jakbyśmy teraz dostali babyboom to po ~miesiącu rząd mógłby zapewne zerwać z Hiszpanią i oburzyłaby się jedynie garstka oldfagów.
nie chciało mi się czytać :/
ale dałem Ci vote 😃
Jest kilka rzeczy które są istotne, a o których nie wspomniałeś. Najbardziej istotne obecnie jest to, że są Państwa posiadające i nieposiadające. Nie ma natomiast Państw walczących o posiadanie. Świat jest podzielony między państwa najsilniejsze surowcami i nikt już nie ma mocy tego zmienić, bo te mniejsze państwa opadają z sił podczas umierania erepa znacznie szybciej i nawet z nazbieranym hajsem i odłożonymi batonikami nie są w stanie nic zrobić. Więc traktaty. O surowce do niedawna mieliśmy dwa spory Chile - Argentyna, Serbia - Polska. Obydwa na jakiś czas się wyjaśniły. Państwa które mogą coś zmienić - takie jak Chorwacja były tak długo wymazane, że podpisały wokół siebie same napy. Nie są więc już graczami na dużym podwórku. Mogą atakować tylko pierdy które nie są nikomu potrzebne i raz za czas stworzyć pozory przydatności - ale nigdy jeśli chodzi o ten ustalony podział świata. Jeśli nie będzie przetasowania to nawet nuda już sojuszów nie zmieni. Wojny o surkę już nie ma. Skończyło się. Najsilniejsi mają komplety (lub są zadowalająco blisko kompletu) i są zabezpieczeni traktatami lub mają ścieżkę przez państwa praktycznie już nieistniejące. Teraz sojuszy się już nie tworzy bo każde państwo dąży do stagnacji - nie ma komu robić, nie ma po co. Kasa jest wylewana do zera bo nie ma wizji na żadną kampanię. Niczego już nie trzeba zdobywać. Nie ma już żadnej świętej wojny (nie licząc MKD które w ciągu pół roku także będzie już martwe).
Tak, myślę, że masz rację. O części nie pomyślałem lub nie wpadłem na to, a o części nie wspomniałem z racji chęci zachowania jak najkrótszej i najbardziej uniwersalnej formy.
Nie ma żadnej pewności ze to trwała sytuacja. Obecnie nawet jeśli gdzieś uda się wywołać BB to zanim nowi dorosną żeby zadawać odpowiednie obrażenia w każdej dywizji to mimo dużej liczebności znaczą niewiele i z czasem wymierają.Ale wystarczy żeby "właściciele" wpadli na pomysł pobawienia się dywizjami to za rok ten świat może wyglądać zupełnie inaczej. Może wyglądać inaczej też bez wielkiej ingerencji. W komentarzach pełno wspominek z dawnych czasów i co z nich wynika? Sojusze tworzą się zmieniają a potęgi rodzą się umierają.
Ta sytuacja trwa mniej więcej od dwóch lat. Mała zmiana stron Polski na chwile wyprowadziła świat z balansu ale jak widać dało się to szybko rozwiązać. Od czasu przyrostu siły w Chile i Argentynie nie udało się wyhodować przyzwoitego bb w żadnym państwie. Nie udało się przetasować surki, nawet wprowadzenie domków tego nie zmieniło. Jedynie najsilniejsi zebrali kilka mniejszych okolicznych państw które dotychczas nie były do niczego potrzebne. Domki za mało dochodowe żeby o nie toczyć bój z "posiadającymi".