Nie umiem grać w eRepublik

Day 1,435, 14:17 Published in Poland Poland by Zafikel

Tak jakoś się złożyło, że po admińskiej akcji ,,podaruj dzieciom BH" przyszła kolejna odsłona serialu ,,ja też byłem w kongresie i też nic w nim nie zrobiłem" (aka konkurs na to kto ma fajniejszy skrypt i więcej funfli na ircu). Do pełni szczęścia brakuje nam jeszcze jakiejś szerszej akcji MM, pod tytułem ,,gaztkem mam to i medal chcem" oraz zabawy w jeden z dziesięciu, czyli ,,i Ty możesz zostać bohaterem ruchu oporu". Za jedyne 1000 PLN, w przecenie od...ee, kwietnia? (szczerze, nie pamiętam)
Nie, żeby medal CH czy Mercenary leżał poza zasięgiem – ten pierwszy można wyliczyć ilością bazook (200 starczy? Pewnie nie...hmm, 500?), ten drugi może mieć każdy, nawet bez znajomości w biurze podróży.
Tak naprawdę ciężko jest tylko z Society Burdelem i medalem prezydenta – pierwszy nie wejdzie, jeśli nie posiada się naturalnego daru do spamowania, kolejka po ten drugi jest dość długa i wymaga pewnej cierpliwości (powiedziałbym, że również umiejętności, ale to chyba już nieaktualne).

I tak przy okazji medali spojrzałem sobie dziś w mój profil. Konto ma 13 miesięcy i prezentuje się nader skromnie:
- 9 medali HW,
- 12 medali SS,
- 1 medal CM.
Słabo, tudzież suabo – konta rówieśnicze względem mojego świecą się niczym psu jaja, a tu u mnie tylko jakieś tam resztki. ,,Drogi Zafikelu", pomyślałem, ,,Ty chyba nie umiesz grać w tę grę".
Dysfunkcja mózgu, bezwzględnie. I tak zacząłem się pokrótce zastanawiać, co poszło nie tak.

Medale polityczne

Mam, jeden: wspomniany już wyżej medal posła...kongresmana. Tyle tylko, że to nie mój medal, bo zarobił nań sobie (nie)szczęśliwy dzierżawca mojego konta.
Złośliwi twierdzą, że gdyby konto nie nazywało się ,,Zafikel", nie dostałby tego medalu, ale faktu to nie zmienia – ja jako ja nigdy posłem nie byłem.
Ani prezydentem, co jasne. I chyba nie będę, brak mi...czegoś.

Przede wszystkim, jestem ślepy. Wiem (ale tylko wiem), że istnieje coś takiego, jak forum kongresowe. Synapsy w moim mózgu podpowiadają, że nawet kiedyś to widziałem, ale chyba byłem za głupi, by coś z tego zarejestrować. W prasie nie widzę nic, co powoduje poczucie pustki, bowiem starcza mi jeszcze intelektu na sprawdzenie, ile mamy w ePolsce partii. Trochę tego jest. Narodowa Dupokracja, PyPyPy, partia anarcholiberalna, zwana libertariańską (co jest jednym i tym samym), Pała Imperium, parę innych. Różnią się, znacznie, ludźmi i znaczkiem. Takie ND ma dwa razy więcej trupów niż PI, PWL i PPP, choć różne o 40 kont, łączy wspólnota ludzika – jedna i druga partia ma go w profilu. Ten pierwszy chyba się modli, ten drugi stoi na penera i pewnie mi ubliża. Pozycja numer osiem trochę mnie intryguje – 95 umużdżonych ciał z pięścią do nieba. Błe, myślę sobie, pewnie jakieś antyklerykały czy inne szatanisty.
W oparciu o kryterium znaczkowe przyłączyłbym się chyba do partii zielonych – też lubię zioło, a motyw jakiś taki ambientowy, wyciszający. Jamajka, panie, Jamajka...
No i prezes ma fajnego nicka.

Tak czy owak, jako się rzekło – jestem ślepy i nie widzę, by partie zabiegały o klienta. Tyle tylko że dwa razy w miesiącu jacyś ludzie wysyłają mi wiadomości. Dowiaduję się z nich sporo rzeczy: że mogę zostać przyjacielem tego i tego, że jeśli odpiszę s********j, to mój rozmówca i tak się nie obrazi i wyśle mi kolejną pmkę, że zostałem wyznaczony w oparciu o skrypt który mówi, że nie jestem członkiem partii i takie tam.
Tak poza tym, nikt o mnie nie dba. Czuje się smutny i zagubiony, a to kiepsko rokuje dla przyszłego polityka.

Medale militarne

Nic to, mogę jeszcze zostać żołnierzem. Tutaj triumfuję, nabieram pewności siebie – mam już 12 odznak harcerskich, co wieczór grzecznie pakuje sobie zastrzyk w specjalnym centrum anabolicznym. Jestem coraz silniejszy, rosnę, rosnę, rosnę...
Wrażenie znika, gdy patrzę na Grievousa czy Nasira. Ten pierwszy to pozer, bo pozuje (czy raczej, pozował) w wielu minibitwach. Nie znam Grievousa, ale czuję się przy nim jak młodszy brat – gdy tylko loguję się do eRepublik, on już tam jest i śmieje się ze mnie na stronie głównej.
Co innego Nasir – on pozuje od przypadku do przypadku, niczym dostojny, starszy pan z laską anabolową pod fotelem. Dziadek Malik bije, gdy trzeba komuś utrzeć nosa albo gdy ma na to ochotę, prawdziwy z niego wojownik.
Patrząc na niego rozumiem, dlaczego dzisiejsza młodzież boi się starszych ludzi.

A gdy patrzę na te fajniejsze medale, BH i CH, czuję się jakbym czytał Kolekcjonera Kości. Związek zawodowy plantatorów mógłby pozazdrościć tankom ilości sadzonek – co półtorej godziny profile wydają kolejne pąki.
Wszyscy mają ogródki, tylko ten mój jakiś taki smutny. Coś mi mówiło, że miesiąc czy dwa z logowaniem się raz na tydzień to nie najlepszy pomysł dla takiego jak ja, skromnego ogrodnika.

Ale bazooki zbieram, dzielnie. Mam już tyle, że chyba starczy na przynajmniej jedną stokrotkę. I miałbym ją, gdyby nie wrodzony humanitaryzm, gdy widzę pasek pola bitwy dochodzący do 80% po jedynej słusznej stronie oraz usilnie na to pracujących kolegów w wieku mojego konta. Myślę sobie wtedy, że ePolska nie jest jednak aż tak fajnym krajem, by wygrywać bitwy przewagą 90-procentową: biedny Niemiec czy Francuz mógłby utracić resztki determinacji. No i po co taki stary dziad-niedołęga jak ja ma sadzić stokrotki, skoro marzą o tym inni, młodsi i ambitniejsi?

W sumie, jakby się uprzeć, pozostają jeszcze medale RW i Mercenary. Tylko o tym pierwszym tak sobie myślę, że to trochę głupio powstawać w czymś, co się wcześniej położyło, a na ten drugi nie zasłużyłem: tylko najwybitniejsze, mocno uduchowione jednostki mogą bić w 50 krajach z pobudek patriotycznych. I tylko one potrafią to uzasadnić.

Medal prasowy

,,Nic to", myślę dalej, ,,pozostaje mi zatem pisać i zostać magnatem prasowym".
853 subskrypcje, niecałe 150 i zasłużę sobie wreszcie na jakieś prawdziwe wyróżnienie (gdyż, jak wspomniałem wyżej, medal posła do mnie nie należy).
Nic prostszego – wystarczy otworzyć dokument w wordzie i napisać coś mądrego. Kryteria całkiem proste: nie może być zbyt długie, bo zmęczy, zbyt gęste, bo zmęczy, bez obrazków, bo zmęczy i nie być ,,flejmem, bo zmęczy.
No to siadam, piszę. Pierwsze kryterium pada po 15 minutach, gdy stukrotnie przekraczam rozsądną objętość etykiety na butelce po piwie. Gdy kończę widzę, że nie spełniam też drugiego kryterium – tekst jest gęsty, nabity, formatowanie niewiele tu pomoże. Z nadzieją szukam pomysłu na obrazek i myślę o kobiecym biuście, ale po chwili rezygnuję z tej idei: czytelnicy mają już biusty, gdzie indziej. A jak nie mają, to przychodzi profesor Mientki, który, jak nikt inny, zna się na urodzie, kształtach, tatuażach. Nie mam jaj, by rzucić mu wyzwanie, przy takim autorytecie tracę resztki dobrego sampoczucia.
Czytam jednak te swoje wypociny dalej w nadziei, że może chociaż trochę ,,flejmu" się znajdzie. Płonna to nadzieja, bowiem wrodzone defekty każą mi dyskutować, a nie trudnić się erystyką.
I tak oto cały misterny plan w pizdu.
Pociesza mnie jedynie myśl, że z tych 853 subskrypcji jakaś jedna trzecia i tak przybyła w oparciu o projekt Media Mogul, w którym brał udział dzierżawca mojego konta, a, co za tym idzie, sukces nie byłby w pełni mój.



Bez dwóch zdań, muszę sobie poszukać jakiejś prostszej gry, skoro w tej tak kiepsko mi idzie.
Saper chyba się nada.