Moderator i jego zabawki

Day 1,182, 23:01 Published in Poland Poland by Zafikel

Dzisiejszy artykuł sponsoruje brzydka pogoda. Mieliśmy plan, chcieliśmy odwiedzić pewną górską fortecę. Ba, przygotowaliśmy się należycie, jak nigdy dotąd – tylko po dwa piwa i White Russian, by nie zdychać jutro po drodze. I cały misterny plan w pizdu, bo zaczęło padać. Dlatego zamiast zajepiaszczej wycieczki będzie tylko artykuł, do tego bez żadnego związku z NGO (ale spoko, do tej tematyki jeszcze wrócimy...niebawem).

Moderator i jego zabawki

Chwaliłem się już, że mam trzy FP? Tak, wiem, przy niektórych z Was to i tak nic, choć w tym tempie niebawem nawiążę równorzędną rywalizację z największymi asiorami. Szkoda tylko, że tak trudno teraz o permabana – nie moge rywalizować z Sadixem, Quicksilver czy Vingaer.
Jeszcze.

Dwa z nich dostałem za vulgarity. Jeden w wiadomym artykule – tam, gdzie teraz widnieje [cenzura], tam tkwiło kiedyś ,,podejrzane sformułowanie". Drugą wypowiedź pozwolę sobie przytoczyć w całości.

Pod jednym z artykułów mpakosha, w odniesieniu do wypowiedzi miłośnika (sierpem i młotem!) Rosji:

Och tak, komentarz faktycznie świetny. Bij Ruska, Rusek to zło! Katyń! Zabory! PRL! Smoleńsk! Stolicznaja! No i kolega wie, że dla prawdziwego Polaka Rusek...nie, nie Rusek - po prostu rusek zawsze będzie NE. Inny Polak to nie Polak! Sczeźnie w piekle za antypatriotyczną postawę i brak kręgosłupa moralnego. I niechby się tylko jakiś [cenzura] ośmielił zapomnieć o tym w grze - wybatożym, ukrzyżujem, wydepilujem klatę! Ach, ludzie i ich małe, żałosne nienawiści. Pieprznijcie się pare razy łbami o ścianę to może do Was dotrze, czemu dojrzałe narody, jak Niemcy (przepraszam: niemcy), Anglicy czy Francuzi nigdy nie wywołają bb w erepie, a takie kaleki jak my czy Serbowie i owszem.

Powszechny wulgaryzm, oznaczający męskie prącie – wygwiazdkowany.
Oraz słowo ,,pieprzyć", które jest kolokwializmem, nie zaś – wulgaryzmem.
Chamstwo i wulgarność, co nie?

Wczoraj dostałem kolejnego do kolekcji. Ten pozwalam sobie przytoczyć bez obaw – moderator był na 99,9% Grekiem, w co mi raczej uwierzycie bez zastrzeżeń po przeczytaniu komentarza:

eTurkey accepts and agrees to the fact that eCyprus is and will forever be considered as original regions of eGreece." Nationalistic dreams, impossible in reality, yet realized in eRepublik. Here it's much easier, isn't it, Greeks? No need for junta and coup d'etat. You could have written something like: ,,eTurkey will never attack eCyprus" under so and so restrictions. But it would be not enough for nationalistic, self-centered, staying in love with themselves, omnipotent and all-powerful kids from Greece. Pathetic. P.S. It's just mine opinion; it has nothing in common with that of ePolish state.

Komentarz dotyczył pierwszego artykułu traktatu pokojowego między eGrecją a czymś, co nazywa się prezydentem eTurcji.
Powód? Spam...

Za takie rzeczy dostaje się teraz FP. Nie dostaje się ich natomiast za widniejące w komentarzach:
- GTFO - widać skrót stanowi enigmę, mimo że zawartość jest dosyć ciężka
- nazywanie serbskich produktów gównem (odsyłam do widniejącego w topce artykułu serbskiej organizacji rządowej) – widać kupa kupie nierówna (ciekawe, jak to rozróżnia moderator: na podstawie zapachu czy konsystencji?)
- nazywanie ludzi kretynami i idiotami w sposób ,,kulturalny"; pal licho, że nie są to sposoby ani wyrafinowane, ani też kulturalne – grunt, że nie ma ,,słów budzących wątpliwości"
- zalewanie komentarzy ekwilibrystyką słowną w postaci ,,o7!" czy innych, równie elokwentnych – mój powyższy komentarz był widać bardziej spamowaty niż tego typu popisy piktograficzne
- i wiele innych rzeczy, których listę mógłbym rozwijać w nieskończoność, a czego mi się robić w tej chwili nie chce.

Nie sądzę, żeby jakiś moderator specjalnie się uwziął na moją skromną osobę. Niewiele bardziej prawdopodobna jest opcja, że ktoś mnie śledzi i raportuje – rozważę ją gdzieś w okolicy 10 FP.
No, może wcześniej.

Nasuwają mi się natomiast dwa wnioski, proste:

- moderator z reguły nie czyta, co mu się zgłasza
- moderator ma głęboko w nosie powszechne normy, opierając się o swoje własne widzimisię.

Profesjonalizm pełną mordą.

Grecki zamtuz

Szczególnie spodobał mi się mój ostatni efpek.
Nie od dziś wiadomo, że moderacja namiętnie kasuje wszelkie wątki dotyczące problemów pochodzących ze świata rzeczywistego. W tych kategoriach rozczytuję powód kasacji mojego komentarza pod wiadomym pokojem i, po części, również ten, w którym pozwoliłem sobie skrytykować kolejnego bezmyślnego antyfana Rosji (sam jej fanem nie jestem, ale krytyka winna mieć swoje uzasadnienie).
I nie miałbym nic przeciwko tej regule, gdyby nie była egzekwowana selektywnie.

Oto artykuł 1 pokoju między Grecją a prezydentem Turcji:

eTurkey accepts and agrees to the fact that eCyprus is and will forever be considered as original regions of eGreece.

Jego treść nie budzi żadnych zastrzeżeń ani w oczach moderacji, ani też – administracji.
A we mnie i owszem.

Nigdy nie posądzałem moderacji/administracji o jakieś specjalne zdolności umysłowe. Wypadałoby jednak dysponować minimum wiedzy na temat świata rzeczywistego, skoro chce się pełnić jakieś funkcje w grze społecznościowej, symulującej faktyczne byty państwowe.

Cypr jest państwem podzielonym. Większą część kontroluje rząd cypryjski, mniejszą – tzw. Turecka Republika Północnego Cypru. Trwa to od 1973 roku, kiedy to Turcja dokonała inwazji wyspy, na której chwilę wcześniej grecka junta wojskowa (wspomniana w moim komentarzu) próbowała dokonać zamachu stanu i zastąpić prezydenta młodej republiki, arcybiskupa Makariosa, zwolennikami szybkiego dołączenia Cypru do Grecji.
Armia grecka brała też nieoficjalnie udział w walce z Turkami, grając cokolwiek dwuznaczną rolę – w powszechnej opinii Cypr ze spokojem by się przed Turcją obronił, gdyż ta nie przeprowadziła ataku z prawdziwego zdarzenia. Gdyby tak było, Turcja zmiotłaby z powierzchni ziemi zarówno Cypr, jak i całą Grecję. Turcy wysadzili na Cyprze desant składający się z tysięcy wieśniaków z Anataolii, najbardziej zapadłej dziury w całej Turcji. Cypr dysponował całkiem solidną armią – niestety, armia ta, jak i sami Cypryjczycy, była podzielona między prohellenów (opcję progrecką) i Cypryjczyków pragnących zachować niezależność. Tak oto podziałom stało się zadość – ku rozpaczy greckiej części Cypryjczyków i radości Cypryjczyków tureckich (do czasu; dzisiaj głęboko tego żałują).
Tyle historii.

W greckiej świadomości po dziś dzień pokutuje megalomania kulturowa i przeświadczenie o własnej zaj...lepszości.
Spora część Greków jest święcie przekonana, że to w ich kraju zaczęła się cywilizacja jako taka i że to dzielni Grecy zanieśli kaganek oświaty ciemnym ludom barbarzyńskim.
Z tym małym, aroganckim narodem jest jeszcze inny problem – ich mapa Grecji znacząco różni się od tej, którą znacie z geografii. Wedle ich mniemania, Grecja zajmuje też większość morskich wybrzeży Turcji, Macedonię, sporą część Bułgarii i kilku innych państw, z którymi nawet nie graniczą. Prawdziwą stolicą tej Grecji nie są jakieś tam Ateny, lecz Konstantynopol, który nazywają po prostu Πόλη (Miasto; trochę tak, jak Brytyjczycy mówią o Londynie – The City). To nie jest żart – jeden z moich znajomych bez ogródek stwierdził, że jego noga nie postanie w Konstantynopolu (Stambule) tak długo, jak długo tego miasta nie kontroluje Grecja. Peszek – Stambuł należy do państwa, które z Grekami może zrobić, co mu się żywnie podoba. I które bardzo Greków nie lubi, choć ma w tym braku sympatii umiar.

Jednym ze spornych terytoriów jest również Cypr – wyspa, która będąc w starożytności częścią świata i kultury greckiej, od ponad 800 lat nie ma nic wspólnego z żadnym tworem, który miałby w sobie cokolwiek helleńskiego. Szmat czasu? Nie dla Greków – ich perspektywa jest wieczna.
Wszyscy zresztą pamiętacie cyrk, jaki urządzili nam Grecy przy okazji dodania do gry Republiki Macedonii. Nie obyło się zresztą bez pewnych akcentów ze strony polskiej, której część totalnie bezrefleksyjnie poparła Grecję w tej kwestii. Byliśmy przecież w tym samym sojuszu, niejakim EDENie – dobry powód, by odmawiać niezależnemu państwu prawa do jego własnej nazwy, ze względu na mokre sny agresywnego sąsiada. Diamenty przeciw orzechom, droga elito polityczna, że kija wiecie tak o Grecji, jak i o Macedonii (tak, elyto – bo to Wy się wtedy ośmieszyliście). Przecież lepiej się zbłaźnić i nazwać kogoś fyromianinem, establiszmencie eByłej Polskiej Republiki Ludowej, elito ePoReLowian (tak by to chyba wyszło; albo inaczej – eFormer People's Republic of Poland [FPRP], czyli...eFPRoPan). Miłe? Nie? No właśnie.
Ale mniejsza o to, wracajmy do Cypru.

Cyrk macedoński tyczył się niejakiego Filipa M. i jego syna, Aleksandra, którzy zresztą nigdy się za Greków nie uważali.
Problem cypryjski jest bardziej złożony, bo Cypryjczycy sami nie wiedzą czego chcą.
Z tego, co mówią sami o sobie, są trzy grupy Cypryjczyków:

- część domaga się szybkiego dołączenia do ,,macierzy" (wspierała ją do niedawna nieźle zorganizowana grupa terrorystyczna, mająca na sumieniu co najmniej kilkadziesiąt osób...plącze mi się po głowie liczba 500, ale pewien nie jestem, w błąd wprowadzać nie będę; nie pytajcie Greków, jakby to nazwali – na pewno jednak nic z ,,terrorem" w nazwie)
- część domaga się absolutnej niezawisłości Cypru od jakiejkolwiek zewnętrznej siły
- ostatnia część, dominująca, ma to bardzo głęboko w czterech literach.

Cypryjczycy sami nie wiedzą, czego chcą...ale Grecja wie, doskonale. I tutaj pojawia się eRepublik.
W rzeczywistości Grecja nie będzie miała żadnego wpływu na dalsze losy Cypru – zadecydują mieszkańcy obu części wyspy (ostatnie referendum padło, póki co nie kroi się nic nowego).
W grze eGrecy mieli okazję zrealizować swoje marzenie. Po ataku Turcji na Cypr i w pokręconych okolicznościach, w wyniku którego stało się niemożliwe, tj. Turcja wzmocniona baby boomem została w całości zajęta przez odwieczną rywalkę (mniejsza o okoliczności, protesty, panamy i inne takie – to w tej chwili bez znaczenia), został zawarty niesławny pokój, a w nim – przytoczona już wyżej klauzula.

Zwróćcie uwagę na szczegóły:
- artykuł ten ma numerek 1 (jeden)
- terytorium Cypru ma być traktowane NA ZAWSZE jako RDZENNE terytorium greckie.

Oczywiście, implikuje to szereg skutków, w ramach których Turcja ma ponieść takie a takie konsekwencje stając ponownie w szranki z Grecją, można to było jednak napisać na wiele różnych sposobów. Dla przykładu:

Rząd eCypru uznaje swój kraj za część eGrecji/pozostający w unii z Grecją – na zawsze (przypomnę, że pośród sygnatariuszy traktatu nie ma przedstawicieli Cypru, choćby na uchodźctwie)

W wypadku ataku na eCypr eTurcja blablabla.

Postanowienia traktatu dotyczą również eCypru

Może nie brzmi to jakoś specjalnie profesjonalnie – ale na ile profesjonalne jest stwierdzenie, że coś, co wedle prawideł gry jest niezależnym podmiotem politycznym, dysponującym określonym terytorium, na mocy umowy między dwoma państwami i ich sojuszami zyskuje nową eTożsamość?

Mniejsza już o samych Cypryjczyków – to nie jest ethnos, który bawiłby się w tego typu gry. Oni naprawdę wolę swoje Ferrari na kredyt, do spółki z żartami nad nieudolnością ich krewniaków z kontynentu (podpowiedź: grecka ekonomia to pojęcie abstrakcyjne, podczas gdy Cypr to potężne centrum finansowe, dalekie od jakiegokolwiek kryzysu – do czasu).

W mojej opinii artykuł pierwszy to jaskrawy i dość obrzydliwy przykład przeniesienia sytuacji rzeczywistej na tę w grze. Greccy gracze zaspokoili tą wirtualną namiastką dokumentnie wydymane przez historię ego, do tego dając ostrego prztyczka w nos Turcji.
To nie jest przypadek, lecz działanie z premedytacją. A prawda boli – mój post był bodaj jednym na ten temat, błyskawicznie też znikł z obiegu.

Podsumowując: komentarz na temat tego co robi się w grze w oparciu o chore imaginacje z rzeczywistości to spam, sama czynność – już nie.

Podsumowując

Mógłbym zgłosić uwagi na temat tego artykułu, wymagałoby to jednak pewnych wyjaśnień. Tymczasem zgłaszając tekst nie ma na to miejsca. Masz za to do wyboru:

- Vulgarity
- Insults
- Racism
- Pornography
- Spam
- External Advertising
- Illegal Public Debates


Bogate menu...

W zaistniałej sytuacji możemy dostać FP za cokolwiek.
Z drugiej jednak strony, możemy też pisać cokolwiek – wszystko zależy od widzimisię jakiegoś speca, którego logika podejmowania decyzji przypomina grę w Multilotka.

I byłoby fajnie, gdyby nie znikające fragmenty tekstu. Znacie to uczucie, gdy moderator kasuje jeden post, zapominając o kilku następnych, do niego nawiązujących? Nie wiem jak wy, ale ja mam wrażenie, jakby ktoś chciał ze mnie zrobić idiotę (brak jednego postu wielokrotnie pozbawia sensu cały wątek).
Bardzo też lubię, gdy moderator, zamiast poprosić mnie o wprowadzenie zmian w artykule, co wymagałoby – łał, o mój Boże! – AŻ wysłania PW, kasuje (w zasadzie: zakrywa, bo te artykuły nie są kasowane) sobie cały artykuł i wszystkie komentarze. O ile w systemie mam zapisaną treść tego, co sam wydumałem, o tyle komentarzy już nie. Co z tego, że ktoś mógł skomponować coś naprawdę ciekawego i być może poświęcił na to czas, który mógłby równie dobrze spędzić inaczej?
Moderator ma to w pupie.
Pewnie z nadmiaru pracy.

Miłego tygodnia

(cholerny deszcz...)