Korzystając z chwili wolnego

Day 1,842, 01:54 Published in Poland Poland by Nasir Malik


Zwykle staram się nie publikować w czasie wyborów. Gorączka wyborcza, ogólnie rzecz ujmując, nie sprzyja przyswajaniu treści innych niż „głosuj na XY”, a i napisane treści zawsze mogą zostać odebrane jako agitacja za danym kandydatem. Ponieważ jednak jest mi kompletnie wszystko jedno kto wygra, konfliktu interesów nie stwierdziłem, a czytelnicy (w co głęboko wierzę) swój rozum mają i kierować się będą w głosowaniu poważniejszymi przesłankami niż mój artykuł, tym razem zaryzykuję.

1/ Polak Estończyk dwa bratanki

Daleko ciekawsze od wyborów w ePolsce (mimo iż te nasze na chwilę pisania artykułu wykazują tendencję „łeb-w-łeb”) okazują się w tym miesiącu wybory w... kraju, który ostatnio głównie nie istnieje. Oto bowiem ten, którego imienia w ePolsce nie wolno wymawiać, odrzucony przez rodaków, postanowił zostać prorokiem w obcym kraju. Po zaprezentowaniu aktywności i doświadczenia na polu obrony narodowej (skutek: wymazanie własnego państwa) zdecydował się pójść o krok dalej i sięgnąć po najwyższe stery państwa. W mgnieniu oka okazało się, że narzekania na permanentny brak czasu (taki był jedynie słuszny powód, dla którego nigdy nie wystartował w wyborach prezydenckich w ePL – bo przecież nie mógł nim być strach przed wynikiem wyborów) stały się bezprzedmiotowe. Stosując dedukcję i indukcję (tę ostatnią głównie w kuchni) można ocenić ile czasu w takim układzie przeznaczał na „aktywne” kierowanie polityką partyjną w ePolsce (czyt. typowanie osób do odstrzału, zlecanie mokrej roboty, knucie intryg i zarządzanie votersami). Nie powiem – budzi to pewien podziw... i zawsze we mnie budziło – tak się zaangażować. Teraz natomiast czasu wystarcza mu nie tylko na prezydenturę, ale i ustawianie rozkazów w bojówce, w czym – jeśli wierzyć członkom tejże bojówki – nie ma sobie równych i jest nie-do-zastąpienia. Znalazł nawet czas na „uaktualnienie” swojego profilu...

Ale właściwie, to miało być nie o tym. Otóż, w geście braterstwa i w myśl tytułowego hasła ePolacy rzucili się hurtem ostrzegać braci Estończyków przed dokonaniem tego straszliwego wyboru. Ponieważ zrobili to, jak na rodaków przystało, z gracją słonia w składzie porcelany, udało im się całkiem skutecznie wywołać efekt „dlaczego oni mają nam mówić co mamy robić?!”, potęgowany przez przyjacielską zapowiedź NE na zaprzyjaźniony kraj, jeżeli dokona niewłaściwego wyboru. Dzięki temu ktoś na naszego bohatera w ogóle zagłosował!

Niestety preziem pewnie nie zostanie, co nie zmienia faktu, że z tymi aktywnymi i doświadczonymi (przez los) zdolnościami militarnymi, które zaprezentował, prawdopodobnie zyskałby chwałę erepowego Jana bez Ziemi.

2/ Kącik teoretyczny

Nową świecką tradycją gazetki staje się konieczność tłumaczenia podstaw naszym umiłowanym współbraciom w teorii (i socjologii) prawa. Dzisiaj na tapecie mamy zagadnienie „dlaczego nic nie zrobicie z osobą, o której mowa w punkcie poprzedzającym, skoro twierdzicie, że popełnił przestępstwo”.

Zasadniczo problemy są dwa, w tym jeden nie do przeskoczenia. Pomijając już to, że aby mówić o przestępstwie nie wystarczą dowody na czyn, ale trzeba też ocenić choćby poczytalność (hehe) sprawcy, cała ta przemiła machina karna uruchamiana jest tylko... na wniosek pokrzywdzonego. Taka specyfika tego akurat przestępstwa. Jeśli pokrzywdzony nie chce zrobić kuku sprawcy, to pozostali mogą się tylko biernie przyglądać, zaciskając bezsilnie pięści. Tak funkcjonuje „społeczny” obowiązek denuncjacji w polskiej praktyce.

Drugi problem jest do przeskoczenia, ale za to poważniejszy. Czy zmarnować chłopakowi papiery na następne kilka(naście) lat życia ze względu na to, że ubzdurał sobie udawać kardynała Richelieu w grze, w której ideą jest wczuć się w rolę władających państwem? Ostracyzm społeczny powinien wystarczyć jako nauczka. Pod warunkiem, że będzie prowadzony konsekwentnie. Kumple powinni się zorientować, że udając, że nic się nie stało wyrządzają chłopakowi tylko większą szkodę, bo jeśli nauczy się braku odpowiedzialności za własne czyny, kiedyś skończy o wiele gorzej. Granicę pomiędzy wirtualem a realem już przekroczył...

Powtarzania nigdy dość, ale niekoniecznie tworzenia kolejnego erepowego prawa. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, ktoś wykorzystał wyjątkową sytuację do tego, żeby stworzyć represyjne prawo działające wobec wszystkich. Wszelakoż ja liczę na to, że propozycja ustawy dającej większości kongresowej prawo do orzekania, czyje poglądy polityczne szkodzą ePL nie przejdzie... jakoś nie wierzę, aby przy pierwszej lepszej okazji nikt nie skorzystał z tego prawa, aby wywalić z naszego pięknego kraju różnej maści Crolaków, miłośników USA, Słowacji czy innej Turcji. Albo innej partii...

3/ Kobiety jak te kwiaty

Jak wiadomo, główną wadą... eee... cechą kobiety jest jej wrażliwość na zmiany nastroju. Tako uczą nas nastolatkowie (a czasem nawet studenci) w wirtualnej grze, więc na pewno wiedzą co mówią – w końcu, jak na wiek przystało, oni są od wahań emocjonalnych wolni.

Taki temat krytyki przedwyborczej uczynili przewodnim kampanii zwolennicy pewnej partii. Prezes tejże partii (mężczyzna, a jakże) miesiąc temu miał pretensje do szeregowych członków innej (sic!) partii, że krytykują kandydata popartego przez partię, wyrażając przy tym potrzebę całkowitego podporządkowania się stanowisku partii. Miesiąc później bronił jak lew (lwica?) prawa swojego członka do przedstawiania własnej opinii o kandydacie na prezydenta w ramach wolności słowa. Następnego dnia stwierdził, że dopóki będzie prezesem, nie będzie w partii miejsca na taką krytykę. To oczywiście cały czas ta sama osoba. Gratuluję stałości poglądów.

4/ Baby-boom i balans

MGiF przedstawił rewolucyjną propozycję zmiany systemu dofinansowania, która ma sprawić, że nie będzie nam ubywać żołnierzy z niższych dywizji. System polegać ma w swej istocie na zwiększeniu dofinansowania dla niższych dywizji. Dzięki temu chętniej pojawią się na zbiórkach, dostaną więcej pieniędzy i... szybciej awansują do kolejnych dywizji.

(tak, wiem, zachowałem się nieetycznie, bo mogłem najpierw skonsultować ten projekt na privie, jak mnie o to prosili, na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że wtedy byłem zajęty)

Tak na serio – Plato pomyślał logicznie (tak tak, wbrew pozorom to mu się zdarza) i kolejny raz przerzucił odpowiedzialność za przyciąganie nowych graczy na nas. Już nie tylko mamy dostawać gold za nowych klientów, ale po prostu musimy utrzymywać stały napływ nowych aby nie stracić przewagi, jaką nam daje spora liczba „starych”. Problemem nowego systemu nie do końca jest więc szybkość przechodzenia między dywizjami, ale to, żeby w tych niższych dywizjach stale kogoś mieć, żeby od czasu do czasu ugrał ten 1 czy 2 punkty. Jeśli nie będzie napływu nowych graczy, to wysokość dofinansowania wiele nie zmieni. To, jak będziemy urządzać grę wewnątrz nie sprawi, że pojawią się gracze z zewnątrz, więc marzenia o tym, że preferencyjnym systemem dofów uzyskamy coś więcej niż zachętę dla tworzenia multi przez obecnych graczy należy odłożyć na półkę.

A co do napływu nowych graczy, to pozwólcie, że pozostanę sceptyczny. W mojej opinii projekt pod nazwą eRepublik w grupie docelowej "polski internauta" wyczerpał swój potencjał. Tym bardziej, że starzy wykazują zmęczenie materiału (ePL „przeszła erepa”), a Plato nie robi wiele, aby grę uatrakcyjnić i dostosować do zmian na rynku. Misje to krok w dobrym kierunku, ale... tylko mały krok dla ludzkości.

5/ Specjalne pozdrowienia

Specjalne pozdrowienia dla Sztandara, który tak się przyzwyczaił do kpienia z „aktywności i doświadczenia”, że sam zaczął oceniać kwalifikacje innych po... aktywności.

Przyroda nie znosi próżni.