Brunet wieczorową porą

Day 3,197, 00:50 Published in Poland Poland by random.w

A co mi tam, łapcie endeki

Płacze pani rejwanowa w gniazdku na akacji,
Bo pan Gerald przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej - i Geralda ni ma!
Wszystko stygnie: zupka z kaczek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Oporniczek z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser - ośmiorcznika w księżycowym blasku.

Może mu się co zdarzyło? może go napadli?
Siwe piórka oskubali, transparencik skradli?
To przez zazdrość! To Kaczyński, narodowcy!
Może zapił, bo to pijak, ach ci hitlerowcy!

Nagle zjawia się pan Gerald, poświstuje, skacze...
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Gerald słodko ćwierka: "Weź się babo w garść,
bo pan Ryszard w wieczór piękny, zabrał mnie na marsz!