Au revoir, ,,la revolution"...

Day 1,204, 19:03 Published in Poland Poland by Zafikel

Dzisiaj krótko, do tego – z obrazkiem. Cieszycie się? Ja nie.
Nie dlatego, że krótko i z obrazkiem, tylko dlatego, że naprawdę nie chciało mi się pisać. Rewolucja to, rewolucja tamto...samo patrzenie na to jakoś nie poprawia mi humoru. A co dopiero, rozważanie tematu.

Włączyłem sobie eRepublik, jako przerwę w pracy – ot, może jakimś cudem ktoś napisał akurat ciekawy artykuł (na nic innego nie liczyłem). Artykułu ni ma, ale tak patrzę i widzę, że Holandia została już szczęśliwie najechana. Jak każdy grzeczny dwuklik, odwiedziłem przezornie rozkazy MON.
,,Bijemy, za krówki!" – no dobra, myślę sobie, jak za krówki to mogę bić. Normalnie miałbym to gdzieś – mamy przecież blokadę wojenną. No ale, coś tam słyszałem że mieliśmy się ponoć dogadać z Holandią, poza tym i mi się podobają misje (same w sobie – ich kontekst już tak jakby mniej). No dobra, bądźmy szczerzy – uderzyłem tylko ze względu na misje, za to nadal – w dobrej wierze. Skoczyłem na Money Market, po ,tak na oko, trzynastej próbie udało mi się kupić trochę waluty. Dalej już standardzik – zakupy w markecie, obowiązkowe cztery bazooki q5, trochę najlepszej tortilli i daję na front.

Biło się przyjemnie, choć patrzenie na tak absurdalnie marnowane influ popsuło mi nieco komfort. Myślę sobie jednak: ,,dobra, i tak byśmy to influ zmarnowali, bo raczej nas RomoRusy w tym tygodniu nie najadą." Poza tym, przy 400 G wydanych na super duper ulta mega ,,grupy wojskowe" to i tak żadne marnotrawstwo (lubię tę liczbę, będę ją jeszcze jakiś czas powtarzał).
Po chwili, bicie zakończone. Ot, mam prospekt na jedną misję na pojutrze, 2G i 30 punktów siły dostanę w prezencie jutro, w niedzielę Membrana dostanie prezent w postaci bonusu w pracy – żyć, nie umierać.

Ale wiecie, coś mnie tknęło i tak, zupełnie dla spokoju ducha, wszedłem sobie tutaj. Kulturalnie, grzecznie, po angielsku – bardzo dobrze, ichniejszym nie szpricham. I radość uleciała, momentalnie.

Nie wiem co tam będzie jutro, więc jak Bóg przykazał (a partia zezwoliła), zrobiłem screena.

Smacznego.


(kliknij by powiększyć)

Jak widać na załączonym obrazku, Holandia respektuje zawieszenie działań wojennych. Jak widać na innym obrazku, prezydent Holandii podpisał listę żali (kto mnie zgłosi, ma +5 do Zajedwabistości u Admina, +50 do śmieszności i -1000 w HDI). Jak widać, Holandia wspiera całą tę rewolucję, choć może trudno to dostrzec z wysokości wszechmocnej Polski.

Nie wiedzieć czemu miałem wrażenie, że podobnie jest z naszym społeczeństwem i jego władzami. Zadałem nawet kilka pytań obecnemu Prezydentowi (wtedy jeszcze kandydatowi) pod jego prezentacją wyborczą – jego odpowiedzi mnie nie usatysfakcjonowały (miałem wrażenie, że chłopak albo jeszcze nie ogarnął tematu, albo po prostu ma na to wyłożone) – mimo to przypuszczałem, że zamierza jakoś nas zorganizować i coś w tej kwestii zrobić.
Tymczasem widzę, że nie dogadaliśmy się z Holandią.

Powtórzę, głośno i wyraźnie:

To nie jest przejęcie regionu w ramach jakiejkolwiek umowy/porozumienia – nawet jeśli były jakieś rozmowy (czego nie wiem), Holandia nie wyraziła na to zgody. Mimo to, Polska zaatakowała Holandię, zrywając oficjalnie trwającą blokadę wojenną.

Viva la revolution!

Trudno mieć żal do ludzi, którym to wszystko wisi. Można jednak i należy mieć do takich, którzy zanieczyszczali prasę, a dzisiaj bili na polu bitwy, o ile byli świadomi tego, co robią.
Można mieć też do takich, którzy przeprowadzili oficjalne adminobicie w swoich gazetkach, tylko po to, by się dzisiaj podniecać w shoutach wizją nowych misyjek.

Wiecie co właśnie zrobiliśmy? Daliśmy dupy. Za krówki, kilkadziesiąt punktów siły i bonus treningowy. Niech żyje ePolska!

W tym oczywiście ja – pokładałem za dużo ufności w naszym rządzie i nie wpadłem na pomysł, żeby najpierw sprawdzić obce rozkazy.



Dla mnie jest to jedna kropla za dużo. Tuż po napisaniu tego artykułu zamierzam przeprosić tych Holendrów, którzy chcieli coś zmienić i być może naiwnie liczyli, że ePolska jest dla nich poważnym partnerem. Szkoda, że się mylili.



Od pewnego czasu zajmowałem się przede wszystkim krytyką podejmowanych kroków – do tego stopnia, że spotkałem się nawet ze zdziwieniem u osób, którym moja wizja NGO przypadła do gustu (przez ,,moja" nie rozumiem samego pomysłu blokady wojennej – ta idea jest prawie tak stara, jak eRepublik). Podchodziłem do rzeczy sceptycznie, z drugiej jednak strony widząc lekko przestraszonych adminów i jakieś tam pierwociny dialogu (Belea na ircu, Lemnaru w prasie), pomyślałem: ,,no dobra, to może góra (państw) zaplanowała już kolejne kroki". No cóż...przemyślała, tyle tylko że inaczej, niż bym się tego spodziewał.
Pomyślałem sobie nawet nad wysmażeniem feedbacka. Jeden z tysięcy, pewnie by przepadł gdzieś w tłumie – ale przynajmniej miałbym poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
Nie zrobię już ani tego, ani czegokolwiek innego, co się wiąże z ,,rewolucją".
Tej pani już serdecznie dziękuję, baj baj i saionara.

Oficjalnie zatem:

Mam gdzieś NGO – o ile dla Was da się coś jeszcze (być może zrobić), o tyle z Wami – za cholerę.
Mam gdzieś dzieciarnię zbrojącą się w bojowe szaty, by po chwili z radością rzucić się na nowe zabawki.
Mam gdzieś przywódców, którym zależy tylko na medalikach i doraźnej polityce (,,by se porządzić").


Mam to wszystko gdzieś.

Und keine Eier.