[InGo News] Powrot z zaswiatow VIII

Day 2,106, 09:31 Published in Poland Poland by Ingo Wilmes
Dzień 2106


Romans-sur-Isère







Otwieram oczy. Widze stary sufit z odpadająca farba. W pierwszej chwili myślałem, ze jestem w szpitalu psychiatrycznym, a ostatnie dni to tylko zwykły sen. Na szczęście, kiedy wstałem i rozejrzałem się dookola, znalazłem swoje rzeczy pod łóżkiem, za oknem oglądałem mala francuska wioskę, a z dołu czuć było zapach świeżego rogalika.



Przejrzałem się w lustrze aby zmotywować się do codziennej walki z samym sobą i całym światem. Nad drzwiami zauważyłem powieszone na wieszaku ubrania, które raczej nie były z mojej epoki ale kartka, która była przypięta do nich sprawiła, ze postanowiłem je ubrać.



"Ubierz się w to synu, niech się przyjże jak wyglądałem za młodu" taka treść miała owa kartka.



Schodzę po mocno skrzypiących schodach i myślę, ze nie trzeba by w tym domu monitoringu. Każdy był w stanie określić gdzie domownik się znajduje tylko po odgłosach skrzypiących desek.



Gdy dotarłem już do kuchni zobaczyłem jak staruszek przygotowuje śniadanie. Typowo francuskie: rogalik, jajka na twardo, trochę marmolady i mala kawa.



Warunki do życia nie były w tym domu może najlepsze ale Zdenkowi raczej to nie przeszkadzało. Cale śniadanie opowiadał o tych wszystkich walkach, w których brał udział oraz o tym jak kiedyś jedna kobieta skradła mu serce...




"Kiedy dzisiaj zobaczyłem cie w moim ubraniu, przypomniałeś mi o mojej miłości. Pamiętam ja, była niczym poranna rosa... gdy ja ujrzałeś to uwierz mi synu, żadna siła nie była cie w stanie odciągnąć od jej urody. To była Polka... tak Polka, pamiętam jak dziś. Gdy tylko się uśmiechnęła to nie miał prawa żaden żołnierz nawet pomyśleć o strachu... Byla wyjątkowa i dzielna..."
opowiadał staruszek


"Ale powiedz mi proszę, co się z nią stało? Czy byliście chociaż razem? A może było to platoniczne uczucie, które trzymało cie na wojnie?" pytałem z zaciekawieniem



"Spokojnie synu, spokojnie. Starzec musi stworzyć najpierw klimat" zaśmiał się staruszek po czym opowiadał dalej "udało mi się kiedyś wkraść do jej jednostki. Możesz mi wierzyc lub nie ale płot przepiłowałem pilnikiem. A piłowałem z taka zaciętością, ze później nie moglem go schować do kieszeni, tak się nagrzał. Kiedy już udało się do niej podkraść to zamiast kwiatów przyniosłem jej nabój z wyrytym; sercem oraz adresem mojego zamieszkania. Wierzyłem, ze gdy fala wojny ucichnie i wszystko się uspokoi... uda nam się wystrzelić ten nabój na naszym ślubie..."







"Udało się wam?"
zapytałem


"Jak widzisz synu, dalej czekam tutaj aż się pojawi. Czasami myślę nad tym wszystkim... i dochodzę do wniosku, ze choć jestem już starcem i w życiu dużo się nauczyłem, to i tak odejdę z tego świata jako głupiec. Przez cale życie znałem tylko jej imię... Beatka... numer regimentu 84 w polskiej dywizji. Jeśli rozejrzałbyś się po moim ogrodzie to dostrzeżesz, ze ten starzec, który siedzi naprzeciw ciebie, na każdym drzewie wyrył "Beatka84pl" wierząc, ze ona robi to samo z moim imieniem."


W tym momencie staruszek posmutniał, a na jego twarzy pojawiły się łzy. Nie wiedziałem co mogę zrobić po za wysłuchaniem jego historii. Pierwszy raz to nie ja potrzebowałem pomocy... lecz moglem sam komuś pomoc...




/Ingo




P.S Mam nadzieje, ze klimat w jakim rozwija się historia przypadł wam do gustu. Jeśli będziecie mieli jakieś uwagi albo chęć rozwinięcia jakiegoś wątku, proszę wyślijcie mi PMke z waszymi propozycjami. Pomysłów mam co nie miara ale kto nie słucha głosu ludu, traci zbyt wiele. Pozdrawiam