Z notatników żołnierza GOND.

Day 816, 05:56 Published in Poland Poland by GO ND



Dzień 815 Nowego Świata

Wpis drugi

Berlin… to przeklęte lotnisko wywołuje mdłości w takie dni jak dziś. Szaro, buro, brudno i śmierdzi… Dobrze, że już zabrali się za odbudowywanie tego wszystkiego po ostatniej wojnie. Ale nie takie słowa chciałem dziś przelać na kartki mojego notatnika. Ostatnio tyle się działo, że nie było czasu naostrzyć ołówka. Ostatnio wszyscy spodziewaliśmy się walk o Wielką Brytanię. Nawet chciałem już słownik kupić, żeby wiedzieć jak zamówić tą cholerną herbatę. Ale nagle wpadł dowódca z rozkazem. Powiedział: „Pakujcie się. Spadamy do Peru”. Ech…jakiż był optymizm, ile było okrzyków radości. Jechaliśmy po żelazo, jechaliśmy po chwałę, jechaliśmy po epickie zwycięstwo po raz kolejny udowadniając, że Polska, że EDEN były, są i pozostaną wielkie!

Boże, co to była za bitwa! Takich chwil się nie zapomina. Każdy w pocie czoła brnął przez brazylijskie lasy w poszukiwaniu wroga, który długo ostrzeliwał nas nie pozwalając nawet unieść głowy z nad ziemi. Pociski śmigały koło uszu, ale my brnęliśmy w tym bagnie deszczowego lasu do przodu. Byle zgnębić wroga, byle dotrzeć jak najbliżej. Nic nie mogło nas powstrzymać, byliśmy gotowi przeskoczyć każdy mur. Rozglądałem się po braciach z GONDu. W żadnym z nich nie było widać strachu. Nie, to uczucie nigdy w nas nie gości. Złość, pasja, zaangażowanie! Z takim nastawieniem tylko zwycięstwo było możliwe. W drodze ku chwale wtórowały nam inne oddziały. Widzieliśmy GROM, POG, PMTF, PGB, AK, WP i wielu, wielu innych. W tej bitwie musiał brać udział każdy, jeżeli w jego sercu jest miłość do biało-czerwonych barw. I wreszcie przyszła godzina 2 w nocy polskiego czasu. Zobaczyliśmy światło w tunelu. Ostatni phoenixowy bastion w północnej Brazylii runął. Cóż za radość wypełniła nasze serca i umysły. W każdego wstąpiła nowa energia. Na ruinach ostatniego przyczółku wroga spotkaliśmy się z wieloma innymi narodowościami. Reprezentacja Edenu była silna za co należy im się ogromny szacunek.

Jednakże wróg nie uciekł z podkulonym ogonem jak się mogło każdemu wydawać. Niczym fenix z popiołów zaatakowali minutę po tym jak zdobyliśmy ich ostatnią flagę. To był błąd…Wszyscy daliśmy się otoczyć podstępnym siłom wroga. Wymęczeni walką zostaliśmy zmuszeni do ponownego starcia. Tym razem to my się broniliśmy! Wszyscy jeszcze raz stanęliśmy ramię w ramię, jak równy z równym. Bracia z całej Polski i Przyjaciele z całego świata. Niestety…męstwo i odwaga nie zawsze wystarczają. Nasze przerzedzone siły musiały przegrać…zabrakło tak nie wiele. Gdyby zjawiła się jedna dywizja czołgów…niestety…udało nam się jedynie przebić z powrotem do Peru i stamtąd wrócić do Polski. Cóż to były za dwa dni. Dni wielkiej chwały i wielkiego smutku. Ale nie poddamy się. Nie możemy się poddać. GOND i wszystkie inne grupy. Pojedynczy obywatele jeszcze się zjednoczą by uderzyć. W końcu przeszyjemy naszymi bagnetami serce Phoenixa. Przejdziemy nie tylko Brazylię, ale i Węgry…

Na razie jednak dopalę papieroska myśląc o tym co mogę poprawić, co zmienić by było lepiej. Optymizmu dodają tylko słowa pieśni, które wciąż chodzą po głowie: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy, co nam obca przemoc wzięła, SZABLĄ odbierzemy…”


Jednocześnie chcielibyśmy poinformować, że rekrutacja do GOND na chwilę obecną dobiegła końca.



Z narodowym pozdrowieniem,
Yaro2705
Henryk Kwinto
ronavino