Teka Stańczyka

Day 584, 05:04 Published in Poland Poland by Nasir Malik

Motto:
Mamo, wszyscy ośmiolatkowie mają gazety, ja też chcę!
________________________
Co tam panie w polityce? Węgrzy trzymają się mocno. Chorwaci trochę słabiej. A u nas - jak zwykle - polityczne piekiełko. Nadszedł czas rozliczeń błędów i wypaczeń kampanii wyborczej. Przez jakiś czas też miałem zamiar wziąć w tym udział, ale po co? Wprawdzie bycie młodym ma w takich sytuacjach swoje zalety - można spokojnie czepiać się wszystkich, a w razie wpadki napisać, że jestem młody i mogłem nie wiedzieć. Bo mogłem, nie?

Ale zostawmy to na boku. Rozliczenie działań wojennych też, w końcu nie będzie jakiś szeregowiec pouczał marszałków 😉

Więc nie będzie dzisiaj rozliczania, będzie za to wróżenie z fusów na przyszłość.

Spojrzałem na historię ostatniego miesiąca. W pocie czoła przeanalizowałem statystyki militarno-gospodarcze epaństw. Zaobserwowałem funkcjonowanie w praktyce naszej sztandarowej umiejętności strategicznego planowania bitew, głosowań i innych TO oraz potencjał sił specjalnych.

Wyszło mi na to, że przy zachowaniu aktualnych tendencji powoli trzeba się przygotowywać do powrotu do okupacji 😉

A, jak zapewne wszystkim, którzy pomyślnie przeszli powszechny obowiązek edukacyjny wiadomo, stańczycy byli tymi, którzy opowiadali się za realizmem politycznym i wynikającym zeń zachowaniem lojalności wobec austro-węgierskiego(sic!) władcy.

Polak, Węgier, dwa bratanki. Pora zacząć działać w tym kierunku...
_____

Apdejt:

W ramach odbierania śmiertelnie serio powyższego tekstu pojawiło się sporo zarzutów polegających na założeniu bratania się z wrogiem. Musicie mi wybaczyć, moi drodzy, ale nie traktuję Węgrów jako wrogów. Dlaczego (i tym razem na serio)?

Truizmem, ale zapewne potrzebnym, jest twierdzenie, że sojusze się zmieniają i fakt, że na dany moment ktoś jest w takim, a nie innym sojuszu nie przesądza, że jest wrogi akurat nam, bądź że nie może za tydzień stanąć po naszej stronie, jeśli geopolityka tak zechce. Jest to szczególnie widoczne w eR, ale i historia "prawdziwa" zna wiele takich przypadków.

Ale rzecz zupełnie w czym innym. Węgry nie prowadzą wobec rdzennej ePolski działań agresora. Chwilowo bawią się w "żandarma narodów". Jeśli przeciw komuś walczą, to w celach wyzwoleńczych. Że dotyka to naszych sojuszników? Może. Ale to nasi sojusznicy okupują tereny rdzennie serbskie. To my okupowaliśmy tereny niemieckie (nie chcę wnikać w powody, które sprawiły, że się tam znaleźliśmy). Walczą bezpośrednio z nami na tyle, na ile znajduje to uzasadnienie w ogólnej strategii.

Oczywiście - w każdej chwili mogą tę strategię zamienić na agresywny podbój. WTEDY będą dla mnie wrogiem. Teraz są dla mnie tylko PRZECIWNIKIEM w bitwach.