Subiektywny przegląd prasy [09-01-2011]

Day 1,146, 19:02 Published in Poland Poland by Nikodem_73
Ostateczne wezwanie do zapłaty

Niniejszym chciałem zakomunikować, że Sztandarowemu zaczynam naliczać karne odsetki za niepublikowanie w the High Times. 🙂


Teh kitten die if U not wrait!


Nie, o impiczu nie będzie...

Na co idą nasze podatki i dlaczego nie warto ich płacić

Ostatnio MinFin popełnił był tekst "Na co idą nasze podatki i dlaczego warto je płacić".

Nawet nie mam żalu, że mój obecnie ukochany, a bieżący, MinFin nie raczył był odnieść się nawet do poprzedniego numeru "Moich dwóch groszy". No załóżmy, że publikacja struktury wydatków państwa w niespełna dobę po moim publicznym zarzucie, że państwo "oszukuje" obywateli to zwykła koincydencja, a on po prostu czuł głęboką potrzebę podzielenia się tą informacją z obywatelami.

Nie chce mi się też podnosić, że z transparentnością działania rządu to ów tekst ma tyle wspólnego co Hugh Hefner z krzewieniem wartości prorodzinnych. Niestety transparentność działań jest jak ciąża - albo jest, albo jej nie ma. Zaś skoro owa publikacja jest "krokiem ku transparentności", to tak jakby była trochę "krokiem ku ciąży". Jak krócej się nazywa kroczenie ku ciąży to nie napiszę, bo mi artykuł usuną.


eGovernment transparency - user manual

Przecież zawarte artykule wartości mogą pochodzić wprost z... powiedzmy, że z czapki MinFina. Załóżmy jednak jego dobrą wolę, oraz prawdomówność (nie mam najmniejszych podstaw aby posądzać go o kłamstwo, czy jakąkolwiek nieuczciwość).

Co wynika z tegoż artykułu? Nasze wydatki to tak z grubsza (sort by volume)

1) tanki - 29,3%
2) dofy do PGB - 27,4%
3) koszty mpp - 15,5%
4) WP - 12,8%
5) wynajem regionów - 10%
6) atom + MSZ + składki EDEN + rw + dow + ataki - (100-29,3-27,4-15,5-12,8-10)= 5%

Do tego można przeczytać zajefajne wyjaśnienie jak to dobrze płacić podatki. No taka rola MinFina sprzedawać olej rycynowy jako "świetny sposób na uregulowanie każdemu sposobu trawienia - niezależnie od potrzeb".

Tyle tylko, że na skutek starczej ślepoty ów prześliczny wykresik zobaczyłem inaczej:

1) Wydatki na fajną zabawę dla wybranych graczy - 69,5%
2) koszty mpp - 15,5%
3) wynajem regionów - 10%
4) jakaś drobnica o dziwnie brzmiących akronimach - 5%

A do tego mój obecnie ukochany, a bieżący, MinFin posłużył się manipulacją przy argumentowaniu zasadności płacenia podatków. Jak już wspomniałem starcza ślepota wywołuje u mnie różne figle przy czytaniu artykułów (w szczególności rządowych). Nie wiem dlaczego, ale część

"Jak już zauważyliście na wykresie, większość wydatków państwa idzie na działania militarne. eRepublik żyje wojną, a wojna kosztuje. To właśnie wojna napędza moduł ekonomiczny i gospodarkę, wojna przyciąga nowych graczy, wojna zwiększa aktywność obecnych graczy"

wyświetliła mi się boldem. W kolorze czerwonym. Migając.

Bo zasadniczo jest to zdanie absolutnie prawdziwe (a przynajmniej całkowicie się z nim zgadzam). Problem tylko w tym, że nie uzasadnia ono w żadnym stopniu takiej struktury wydatków!

Wydawanie niemal 70% na najróżniejsze dofinansowywania nie wpływa na "być albo nie być" wojny! Tym bardziej, że deklaracja wojny, czy ataki mieszczą się w połowie kosztów wynajmu regionów! Dlatego pisząc ten tekst MinFin uzasadnił pobieranie tak około 20% podatków! A co z resztą?


To dokładnie uzasadnia dlaczego samochód był taki drogi


Tanki vs grupy bojowe

Pod rzeczonym artykułem rozpoczęła się kapitalna przepychanka "komu bardziej się należy" i "czyj dmg jest tańszy".

Z miejsca przypomniał mi się arcysmutny film Marka Koterskiego "Dzień świra". A konkretnie scena w której to posłowie rozdzierają polską banderę (a w zasadzie wariację na jej temat).


- Dawajcie, mnie dawajcie, nam tu dawać zaraz!
- A właśnie nam najwięcej! Wam niczego nie dać!
- Nam więcej się należy! Ja chcę mieć najwięcej!
- A właśnie mnie najwięcej! Nam dawać najwięcej!


Jedni wyliczali jak to ich dofinansowanie jest dla państwa tańsze, inni argumentowali, że i tak dopłacają do tego interesu...

A mi się tylko smutno robiło jak to wszystko czytałem.

Bo bodaj nikt z argumentujących nie zastanowił się nad konsekwencjami takiej redystrybucji dóbr. Naturalnie - wszyscy wypinali piersi po ordery, waląc obuchami "dyspozycyjności" i "poświęcenia". Co najmniej jakby gra była przykrym i niechcianym obowiązkiem.

Lecz bodaj nikt nie zadał dość podstawowego pytania

Po co dofinansowujemy grupy bojowe i tanki?

A pewnie - pojawiły się "przy okazji" odpowiedzi w stylu "gdyby nie tanki/grupy to niczego byśmy nie wygrali i powinieneś być wdzięczny, że oto dzięki nim wygrywamy". Tylko... czy aby na pewno?

Wyjdźmy z pozycji utylitarystycznych.

Co jest *celem* tej gry? Wygrana? A niby na czym miałaby ona polegać? Pognębieniu Hunów/Rumunów/kogokolwiek-kogo-obecnie-nie-lubimy? Na zajęciu całego eŚwiata? Pomijając fakt, że to raczej niemożliwe, to nawet zajęcie całego eŚwiata nie kończy rozgrywki. Czyli wygrana celem być nie może, bo po prostu nie istnieje.

Zatem celem jest gra sama w sobie. Rozrywka jaką niesie. Cząstkowe wygrane jak wymazanie eNiemiec, pokonanie przeciwnika w ważnej bitwie, zajęcie istotnego regionu, to tylko środki do osiągnięcia celu - fajnej zabawy.

Przecież tak naprawdę to nie ma znaczenia, czy "wygrywamy", czy "przegrywamy". Istotne jest zaangażowanie w grę. Satysfakcja jaką niesie rozgrywka.


Zamiast się tam pchać lepiej zapłać na państwową dotację do prywatnych grup alpinistycznych

Wiecie kiedy najlepiej się bawiłem? Gdy podczas walk o "baobab" wyprułem się z kasy. Gdy skupowałem po słonych cenach broń tylko po to aby ją rozdać, bo sam nie miałem już jak uderzać (a kupowanie sobie WB uznałem za kretynizm). Kombinowanie ile jeszcze mogę wyciągnąć z firm, żeby nie utracić płynności, ale żeby jeszcze zadziałać. Choć jeszcze parę karabinów... jeszcze kilku atakujących...

To właśnie było COŚ. Niesamowite uczucie, że oto "ode mnie coś zależy". I kij z tym, że było to nieefektywne, że lepiej bym zrobił kupując gold i przekazując na tanki. Nawet gdybym zrobił to, a dodatkowo pozbył się firm i kupił max golda na tydzień, to nie czułbym nawet jednej setnej tej satysfakcji jaką miałem, po tej, ostatecznie przegranej, walce.


Pewnie, że łódką byłoby łatwiej. Ale łódką na wyścig samochodowy?

Wg mnie właśnie to powoduje, że eRepublik w jakikolwiek sposób jest atrakcyjna - to, że możesz dać z siebie tyle ile możesz, nie dlatego, że musisz, lecz dlatego, że chcesz.

Baby boom?

No załóżmy, że się wydarzy. Ktoś tam zaspamuje jakieś duże forum, czy portal i zleci się kolejne 5 tysięcy luda (co by nie szaleć). I co wtedy? Powiecie im "idźcie do grup bojowych żeby się rozwijać militarnie"? Dobry żart. Przecież nawet obecnie nie wszystkie grupy dostają "dofinansowanie", bo "są za słabe". Ja nie wnikam, czy są za słabe, czy nie. To nieistotne. Newbies nie dostaną się do żadnej grupy bojowej z listy dofinansowanych. Więc pewnie założą nowe. I OK, tyle tylko, że w żaden sposób nie zmieni to ich sytuacji, bo... będą za słabi aby móc liczyć na dofinansowanie.

Baby boom? Nieee... Wy nie potrzebujecie baby boom. Potrzebujecie farmy multi tylko z interfejsami białkowymi. Niech pracują, płacą podatki (im wyższe tym lepsze - prawda?) i biją w jakiś mało istotnych bitwach co by broń schodziła ze stocka.


Przybyli nowi gracze...


Nowy gracz

jest przez was, drodzy kolektywiści, traktowany jak węgiel w kopalni. Wasza propozycja sprowadza się do "Bądź trybikiem w maszynie, albo pogódź się z tym, że do końca swojej przygody z eRepublik będziesz coraz bardziej NIKIM. Ale nawet jako trybik będziesz mógł tylko podziwiać, jak wybrani przez nas ludzie oddalają się swoimi skillami od ciebie coraz szybciej. Oczywiście dla dobra ePolski."

eRepublik i tak faworyzuje graczy z dłuższym stażem. Naprawdę myślicie, że poprzez "dociskanie wajchy" jeszcze bardziej w kierunku graczy silniejszych/starszych zachęcacie ludzi do pozostania w grze? Naprawdę sądzicie, że widok epolskiego tanka wbijającego kolejny medal, albo widok ePolski rozrzuconej po świecie dobrze zastępuje własny wkład w rozgrywkę?

A postawcie się w roli chłopaczka, który przychodzi z nową piłką na boisko i słyszy "No dobra - to dawaj piłkę, jesteś rezerwowym w naszej drużynie - będziesz mógł popatrzeć jak gramy. I kto wie? Może kiedyś tobie też pozwolimy pograć, a może nawet piłkę podamy?".


Och tak tato, zawsze chciałem żeby to Zosia miała frajdę

Hail grabie grabiące od siebie!

To wszystko co napisałem nie wynika z poczucia "sprawiedliwości społecznej", czy mojego jakiegoś szczególnego uwielbienia dla młodych graczy. Nie. Jestem uczciwy - wszystkich nienawidzę po równo. Niezależnie od stażu, przynależności partyjnej, lub grupowej. Nie chodzi mi aby państwo w jakikolwiek sposób "wspierało", czy "zachęcało" młodych graczy. To działanie równie szkodliwe jak ich obecna dyskryminacja.

Po prostu apeluję do rządzących Tnijcie wydatki, budujcie rezerwy, zostawcie ludziom kasę i dajcie się im bawić. Zapomnijcie, że sami jesteście tankami, należycie do grup bojowych, albo wasi koledzy takimi są, lub należą.

Poudawajmy przez chwilę, że chociaż w grze istnieją grabie grabiące od siebie - zadziałajcie wbrew swoim interesom i zamiast pieniędzy poredystrybuujcie trochę "funu".

Picture of the day


Nie wszystko co daje satysfakcje ma sens


.