Przygody Longinusa Podbipachy cz.1 + wstęp o kozakach

Day 1,391, 10:10 Published in Poland Poland by Cysian

Pamiętaj! Zagłosuj!

Witojcie moi mołojcy!

Tniemy kozaków, tniemy... Trzeba się odegrać za Chmielnickiego. Teraz mają karę ci Ukraińcy, że z nim stali. Ten tępy hetman, on... On... Spalił... On spalił wszystkie domki letniskowe, to przez niego nie było gdzie jeździć na wakacje! Ale na szcęście Janek zrobił swoje, i kozacy poszli do czorta.


Ale przejdźmy do konkretów. To mój pierwszy art, jeśli nie liczyć testowego.

Rozdział pierwszy
,,Grek, który zwał się Plato"

Pewnego dnia, tak jak zawsze, obudziłem się, zjadłem płatki, umyłem zęby, nalałem sobię mleka, i ze szklanką, w piżamie poszedłem do skrzynki pocztowej. Aha, tak przy okazji. Mam na imię Longinus, rodu Podbipachy. Nie mam żony, mam 24 lata, mieszkam sam w małym domku jednorodzinnym. W tym wypadku raczej jednoosobowym. Otworzyłem skrzynkę, wyjąłem dwa listy. Następnie wziąłem łyk mleka. To był jednak błąd.
-Tfuuu!-splunąłem, gdy zobaczyłem nadawcę. Był to prezydent. Natychmiast rzuciłem szklanką o ziemię, przez co moje spodnie zmieniły kolor z beżowego, na beżowy w białe kropki. Otworzyłem list. W środku zaś były jakieś brednie o witaniu w Erepublik,i filmik, który jednak uległ samozniszczeniu, w trakcie 28 sekund.
-Ehhh... Cały list mi rozwaliło. Wypadałoby się przebrać.-poszedłem do domu, przebrałem się, i otworzyłem drugi list. Pisał jakiś Plato.
Po przeczytaniu listu jednak mnie rozweseliło.

Pisał,że odziedziczyłem po wujku brata sąsiada mojego kolegi garaż, z wielkim czołgiem, helikopterem bojowym oraz mobilną wyrzutnią rakiet. Oprócz tego, otrzymałem karabin maszynowy, pistolet maszynowy, wielki dom, zwany ratuszem, trzy farmy, ośodek szkoleniowy, a także piekarnię. Jedynym warunkiem, było pozbycie się aktualnego domku. Oczywiście się zgodziłem. Pojechałem do ratusza. Zdziwiło mnie to, iż czekał tam na mnie dziwnie wyglądający, uśiechnięty Grek.
-Witaj Longinusie. Czy chcesz, abym cię oprowadził?
-Nie. Dzięki.
-Definitywnie?
-Nom.
-Ale na pewno?
-Tak.
-No dobra...-i Grek się ulotnił.

Na początku pojechałem do centrum moim czołgiem, aby w wielkim biurowcu szukać pracy, a nie jak każdy normalny, w gazecie. O dziwo, budynek był cały zapełniony pokojami, w których każdy miał 5 komputerków, gdzie wyświetlała się lista dostępnych ofert. Cała lista była zapełniona ofertami wystawianami przez jednego człowieka. Pojechałem na 73 piętro, podszedłem do jednego z komputerków, dotknąłem oferty i... Byłem już zatrudniony. Budowałem czołgi. Natychmiast po tym pojechałem do pracy, zarobiłem stocoś(tak, jest taka liczba), potrenowałem, kupiłem gazetę, wydawaną przez pewnego polityka, i poczytałem. Okazało się, że wzywa obywateli, by wszyscy rozpruwali Francuzów. Chciałem pojechać do Francji czołgiem, ale okazało się, że nie mam amunicji. W takim razie poszedłem do warzywniaka, i kupiłem trzy magazynki do pistoletu maszynowego. Chciałem się zapisać do partii, ale powiedzieli, że muszę mieć 12 lat, a ja mam tylko 3.
-Ja mam 24 lata! Obrażacie powagę mego imienia!-wykrzyknąłem, ale dałem za wygraną. Pojechałem po tym do Francji, rozstrzelałem jednego Francuza, który inaczej jak ja, miał amunicję do czołgu, zaś dwa inne czołgi rozprułem moim nożykiem, podśpiewują Pałacyk Mikla ,,choć na Tygrysy mają Visy(electrionic arts)".

W pewnym momencie, gdy właśie uderzałem moim scyzorykiem czołg, usłyszałem potworny krzyk- ,,Ratunku! To MasterCard!". Na polu pojawił się trzynastolatek nipewnie patrzący dookoła. Nagle usłszałem wybuch. Trzynastolatek zwany MasterCardem skierował trzymającą w ręku kartę na jednego z Polaków.

Jego helikopter wybuchł. Zaczął on kierować swą kartę na inne cele. Nareszcie jednak na niebie pojawił się czerwony ptak, który natychmiast zadziobał trzynastolatka. Po trudnym dniu wróiłem do ratusza, i zasnąłem.