Poważny przegląd (części) polskich tytułów prasowych

Day 1,228, 13:05 Published in Poland Poland by Notorious Suicide

Mamy dziś dzień żartów, tym lepszych, im jest ich więcej i im bardziej nachalnie się nam je wciska w oczodoły. Ze wszystkich najbardziej przypadły mi do gustu zwłaszcza dwa: pierwszy w wykonaniu Rzecznika Rządu, o negocjacjach z Cromanią a propos dołączenia tychże do ONE oraz drugi, administracji, która wprowadziła ,,drobną" modyfikację w module wojennym (szpiedzy donoszą, że MON ubawił się po pachy).
Ja sam niestety jestem zbyt drętwy by żartować; dlatego też primaaprilisowy artykuł będzie poważny, z jednego względu: etyka dziennikarska nie pozwala mi robić sobie jaj z pogrzebu.

Mowa oczywiście o prasie ePolskiej.
Nosiłem się z intencją napisania tego jeszcze przed Syndromem Sztokholmskim, czyli dobre kilkadziesiąt stron makulatury temu.
Niestety, zawsze po drodze kto inny się za to zabierał: czy to Sztandar, omawiając swoje ulubione tytuły prasowe, czy tez Dr. Infected z jego listą 10 gazet, które warto zobaczyć (no, te gazetki to tak na koniec wepchnięte, ale zawsze).
Postanowiłem zatem odczekać: przemykanie w cieniu gigantów niesie ze sobą to ryzyko, że można dostać zupełnie przypadkiem i od niechcenia po mordzie siedmiomilowym butem.
Odważyłem się jednak w końcu i tak oto powstała subiektywna wizja części naszej prasy.

Jadymy.

Korona polskiej prasy

Smrtka s kosou
... dziękujemy Ci Papo Smerfie!

Prawdopodobnie pierwsza gazeta familijna w eRepublik, prowadzona przez Smrtana w we współpracy z jego własnym synem. Połączenie wiekowego doświadczenia z młodzieńczym wigorem daje zdumiewające efekty, z chirurgiczną niczym NATO w Belgradzie precyzją uderzając co rusz w całe zło eRepublik.

Gazety tej nie da się opisać jednym czy dwoma słowami, gdyż jest niezwykle wielowymiarowa.

Duet Smrtan&Smrtan Jr. Potrafi wszystko:
- wierszoklecić
- śpiewać
- murować
- wyszydzać

I to w kilku językach. Smrtan (i Smrtan) to bez wątpienia imperator polskiej prasy.

Mycki z głów!

A Mind in Chaos
...przepraszam!

Tak jak każde dobro musi mieć swoje zło, a piękno brzydotę, tak i Smrtan(y) ma(ją) swojego Ariakisa.

Cyniczny krytyk, perfidny zdrajca, oddany pieniacz, zawołany komentator, który rozbije wszystko co napisałeś, a nawet to, czego nie napisałeś, na części drobne – wszystkim tym jest właśnie Ariakis.

Redaktora tego cechuje niezachwiana pewność siebie, co w połączeniu z nieustanną gotowością stanięcia w szranki w każdej sytuacji i walką o własną niesławę (Vingaer: Jak tam Twoj NAP z Serbią, Ariakis? Ariakis: Skarbie, mój a Twój NAP...) buduje image złowrogiego demona ePolski; Ariakisem straszy się już nawet dzieci w ePrzedszkolu.

Z wrodzonej sympatii dla sukinkotów, oddaję pokłon Szatanowi polskiej eRepublik.

Deadline
...dorżnijmy watahę?

Tremeda, Dama Pik polskiej polityki. Ale nie tylko polityki – jest również redaktorka Deadline zawołaną publicystką, wprost nie mogącą się powstrzymać od pisania kolejnych artykułów (Tremeda, nie pędź tak! 2 artykuły w ciągu ostatnich 30 dni to naprawdę przesada).

Pisze co chce, jak chce, o czym chce i przeciw komu chce; Tremeda nie uznaje żadnych świętości i dobrze wie, że każdy popełnia błędy. A że ma dobrą pamięć...

Niewygodna i nieusuwalna w jednym, jest Tremeda kimś w rodzaju syryjskiego asasyna – zawsze w cieniu, zawsze gotowa urwać Ci tyłek tam, gdzie się tego najmniej spodziewasz...

H 2 O 2
... lewa ręka ciemności...

Obok Damy Pik musi być też Dama Kier. Historia tej pani jest barwna i gorąca niczym burdel w pewnej amsterdamskiej dzielnicy; Vingaer eSpała już ze wszystkimi vipami tej gry, pośród ofiar swojej uwodzicielskiej mocy mając takie osobistości jak Cerber, Durruti, Feherlo czy Shoot. Nie miała też nic przeciwko relacjom lesbijskim, romansując intensywnie z Nalają (acz z przecieków wynika, że nie ma zbyt dobrego zdania o tej węgierskiej [cenzura]).

Przebywając z wielkimi, uzyskała też znaczące wpływy w międzynarodowej polityce; nas jednak interesuje przede wszystkim fakt, że była Vingaer bardzo aktywną publicystką, z wyżyn swojej gazety wypluwając raz po raz co mocniejsze kawałki, ku uciesze tłumu. Bogini Flejmu dobrze wiedziała, jak dozować informacje odpowiednio do potrzeb – urywając okruch z wielkiego, ircowego bochenka chleba sprawnie przerabiała go w pociski, które bezlitośnie masakrowały wrogie hordy (dość często amerykańskie; widać, taki fetysz).

Fenomen na skalę światową, w Polsce nie miała (i nadal nie ma) Vingaer równych sobie: jak długich by nie pisała artykułów, zawsze zostaną one przeczytane od deski do deski i skomentowane przez hordy fanów czy anty-fanów.

Pozostaje żałować, że niemniej utalentowany w innych kwestiach Miksio niestety nie posiada ani grama umiejętności pisarskich; gdyby było inaczej, obok Damy mielibyśmy również prasowego Króla Kier.

Zolta Karteczka
... no i po co ja piszę ten artykuł?

Tak jak Oscar de la Hoya był swego czasu złotym dzieckiem boksu, tak i Anglov jest cudownym chłopcem polskiej prasy. Bezkonfliktowy, kochany przez wielu (antyfani milczą, ze strachu przed fanami) a jednocześnie bardzo krytyczny, był i jest Anglov testerem cierpliwości ePolskiego czytelnika.

Chłopak co rusz wynurza się ze swojej górskiej samotni stawiając wesołe niczym mur berliński po upadku ściany tekstu, które wierni subskrybenci komentują udając, że przeczytali.

Aktywny nie mniej niż Tremeda, powoduje tym naturalną troskę o swoje zdrowie; dosłownie boję się, że pewnego dnia umrze z głodu, przyrastając do krzesła i pozostanie nam już tylko chwalić go post mortem.

Jako pozbawionego choćby krzty melancholii optymistę, oczywiście.

(dodajmy, że Anglov jest pedałem: nie lubi cycków w prasie)

Stachanowcy

Enemigo Publico
...xD

Znacie tego gościa? Ja też. I jakoś żyję, acz wkrótce może się to zmienić.

Lejzi Grzesiu, mroczny templariusz, generał armii chorwackiej; jeśli Ariakisa można uznać za przywódcę Zakonu Zła, to LG jest jego najpotężniejszym rycerzem.

Lazy Greg obrał sobie najbardziej kłamliwy nick w historii tej gry; z reguły tam, gdzie porusza się tematy polityczne, tam też pojawia się chorwacka czacha z jokerem na ryju, bezlitośnie wyszydzając polityczne bagno w ePolsce (oczywiście my wiemy, że LG nie ma racji; mimo to, Smrtan czy guralPB miewają przez niego koszmary).
O dzieciach cierpiących na ADHD można powiedzieć naprawdę wszystko, ale na pewno nie to, że są leniwe...

W przeciwieństwie do krótkich i złośliwych komentarzy, w Enemigo Publico uświadczycie prawdziwy mur chiński, pod którym niejaki Zafikel może się tylko popłakać z frustracji. W konfrontacji z tym ostatnim oraz Anglovem wygrywa zdecydowanie; o ile ich czasem ktoś jeszcze czyta(ł), o tyle w przypadku Enemigo Publico nikt już nawet nie udaje.

I słusznie; tony nagromadzonej tam wiedzy w połączeniu z ostrą krytyką to zdecydowanie za dużo jak na biedny, erepowy rozumek.

Moje dwa grosze
...czekając na Godota...

Grosze i może, ale na pewno nie dwa – w kwestii objętości tekstu gazetka Nikodema to 100 zł, rozmienione na dwugroszówki właśnie.

W kwestii wartości merytorycznej, Nikodem jest zwyczajnie bezcenny.
Autor dwu groszy to najbardziej upierdliwy typ krytyka. On nie jest złośliwy, ofensywny czy wybitnie zaangażowany; on jest cholernym ANALITYKIEM.
A tych mało kto lubi; gdy Nikodem zaczyna analizować problemy ekonomiczne eRepublik, laikowi trudno do tego podejść i nawiązać dyskusję na choćby rudymentarnym poziomie.
Na całe szczęście, Nikodem, jak już pisze, bardzo chętnie udziela się też w komentarzach, dając się przy tym namówić na ,,drobne" zmiany tematu – z tego względu rozmowa z nim jest, wbrew pozorom, możliwa i przyjemna (jakoś muszę odpłakać swój żal wynikający z nieznajomości prawideł ekonomii).

Dodajmy, że o ile wcześniej była mowa o cesarzach, królach, damach czy rycerzach, o tyle w przypadku Nikodema mamy do czynienia z bogiem.
Wierni nikodemiści potrafią czekać nawet długie tygodnie na słowo Pana.
Gdy już jednak dojdzie do teofanii, wiedzą jak zareagować: długość i zawartość merytoryczna komentarzy jest wprost odwrotnie proporcjonalna do tych z artykułu:
Dobrze mówisz, Nikodem. Tak, masz rację, masz rację! No wreszcie, Nikodem, ile mieliśmy czekać. Głos rozsądku eRepublik.

Nie przejmuj się, Nikodem: w porównaniu z Jezusem Chrystusem i tak masz dobrze.

Syndrom Sztokholmski

Tl;dr.

Diagnoza
... kutwa, lubię pisać!

Jeśli osiem lat temu nie zauważyłeś, że niechcący trąciłeś w kawiarni filiżankę kawy, która rozlała się komuś na koszulę bądź pewien, że ON już o tym wie.

Dr. Infected, bo o nim mowa, przypieprza się do wszystkich o wszystko. Nie to, żeby nie przyznał Ci racji...ale co z tego, skoro mając racje w jednej kwestii, mylisz się w setce innych? Psychodoktor diagnozuje jedynie sporadycznie, ale komentarze, które wypuszcza, są naturalna składową samej gazety.

Zamiast omawiać zawartość jego artykułów, drobiazgowych choć rzadkich, posłużę się obrazkiem rodzajowym.
Pewnie każdy z Was chociaż raz w życiu miał w pokoju komara – akurat wtedy, kiedy chcieliście zasnąć. I już prawie Wam się to udaje, gdy nagle odzywa się cichy, irytujący bzyk. Albo ukłucie w tej części ciała, której nie schowaliście pod koc lub kołdrę.

To jest właśnie Dr. Infected, dumny komar polskiej prasy.

Germanizacja, achtung!

The Mainhattan Times

Wszyscy go uwielbiamy, choć każdy z innych względów.
Większości Polaków starcza fakt, że znalazł się w tej grze Niemiec, któremu nie zależy na Polen kaput (bez wzajemności, jak do tej pory), przez co honorują go subskrybcjami.
Ci, którzy nie tylko subskrybują, ale nawet czasem czytają, doceniają jego poczucie humoru.
Które jest...
Po prostu, The German Eagle.

FPP – Notausgabe

Mamy jeszcze jednego kolegę zza Zachodniej granicy. Mniej popularny w Polsce niż TGE, ma nad nim znaczącą przewagę – zna i posługuje się płynnie naszym językiem, co zobaczyć można chociażby tu.
W prasie, również jako komentator, udziela się nader oszczędnie.
Herr Schmidt, czekamy na Ciebie!
Przynajmniej ja.

Ciężkie przypadki

eRepnews Time
...viva la revolution, cwelu!

Autor przedostatniej gazetki to bohater i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Jeszcze zanim zajął się na serio swoją gazetą, przysłużył się ePolsce zaciekle walcząc w pierwszych szeregach sił rewolucyjnych.
To dzięki niemu w naszych eDomach zadomowiły się takie terminy, jak ,,viva la revolution!" czy ,,CHWD Plato!". Facet wpadł na pomysł genialny w swej prostocie; przemierzając oceany wiedzy odkrył, że przy popularyzowani idei liczą się dwie rzeczy:
ilość i częstotliwość.

Stąd też niósł sztandar rewolucji poprzez wszystkie tematy w polskiej prasie, a co więcej, czynił je niezwykle widocznymi. Jedno ,,viva la revolution" to za mało, ktoś mógłby zapomnieć.
Ale nie sto czy tysiąc!

Pracowicie też zwalczał dyskutantów: na ich zaczepne, niecne i zawikłane wypowiedzi odpowiadał w sposób prosty i szlachetny.
Na przykład tak:

@Notorious Suicide
Cieciu ktory juz to twoje multi?? no life jeden


V&S, obowiązkowo.

Me I'm not
...0110010101100...

Kolejne multi Zafikela, będące w swej istocie specjalnym systemem komputerowym, który po dogłębnej analizie pisaniny pana Z. skompilował wszystkie jej najgorsze cechy i wypluwa z siebie ściany tekst, w tempie szybkim lub bardzo szybkim.

Do tego pedał, gorszy od Anglova.

Odradzam z głębi serca.



Miłego weekendu

Edytka:

No jak mogłem zapomnieć o:

The High Times

Gdy Sztandar pisze, jest tak:



...ale gdy pisze jako polityk...