Pamiętniczek Kongresmena #1

Day 927, 12:48 Published in Poland Poland by Sircinus

Kolejne podejście do prowadzenia gazetki. Wychodzi na to… że mi nie wychodzi. Może tym razem wyjdzie – to zależy głównie od was.

Opowiem wam historię pewnego gracza, który… został kongresmanem. Nie za wielu ‘z nas’ chwali się tym, jak wygląda de facto robota ‘na salach sejmowych’. Cóż, jestem zwolennikiem polityki otwartych drzwi, więc postanowiłem się wyłamać poza schemat. Zapraszam do czytania.

Drogi pamiętniczku...

Była to środa, dwudziesty szósty maja 2010 A.D. (lub też 917 dzień nowego świata). We wczesnych godzinach porannych (ok. 9AM) wstałem, by ujrzeć wyniki wyborów. No tak – wciąż trwa podliczanie głosów. Nieco zawiedziony, ale i pewny swego wróciłem do krainy snów (…). Stało się! Po miesiącach walk politycznych(i czterech nieudanych podejściach), niczym Dawid pokonałem Goliata (aka System). Zostałem świeżo upieczonym kongresmanem ( i nic to! nic to, że dostałem się z ostatniej, czterdziestej pozycji) i czym prędzej zabrałem się do roboty. No, może i bym to zrobił, gdyby nie fakt, że uprawnienia pełne (formowe) otrzymuje się dzień później. Anyway, nowy medal był.

918 dzień NŚ
Ponowna wczesna pobudka i… jest! Otrzymałem dostęp do tajnej części forum. Nie powiem wam ile czasu zajmuje ogarnięcie jego zawartości, bo ktoś mógłby mi zarzucić, że łamię Regulamin Kongresu. Wierzcie mi – jest co czytać. Chwilę trwało, zanim ogarnąłem jak wejść na kongresowy kanał ircowy (i chwili czekania na odbanowanie) – i ostatecznie zostałem pełnoprawnym reprezentantem ludu ePolski. Zapoznanie z Marszałkiem Seniorem, terefere i dalsza lektura na forum. Pewnie dalej siedziałbym udając że coś robię i napinając mięśnie pośladków z dumy, gdyby nie fakt, że jednak coś wyborcom obiecałem, choć pewnie prezentacji nikt nie czytał. Pierwszego ‘prawdziwego’ dnia kadencji nic interesującego się jednak nie działo. Ot, ogłoszenie ‘naboru’ na MK.

919 dzień NŚ
Tym razem nieco później. Okazało się, że rzutem na taśmę zgłosiło się dwóch kandydatów na MK. Byli to „znany i powszechnie lubiany” Mixiliarder oraz posiadający podobne, acz nie takie same przymioty Mescam. Jak widać i słychać, to ten drugi zwyciężył. No, pierwsze wygrane głosowanie! Tego samego dnia bracia(i siostry) kongresmani przyjęli plan działania na obecną kadencję, który każdy zainteresowany może odnaleźć w biuletynie MK. Ja, ze swej strony, jako jeden z nielicznych opowiedziałem się za dalszymi pracami za konstytucją, choć przewaga jej przeciwników była druzgocąca – cóż, trzeba poczekać na lepsze czasy. Drugą rzeczą, którą zarzekłem się zrobić, była zmiana ustawy o obywatelstwach. Dzień dobiegł końca a ja dalej zadowolony z siebie i spełnienia swojego kongresowskiego obowiązku udałem się na zasłużony odpoczynek.

Dni 920-922 NŚ
No, zaczęło się. Tak jak wcześniej nie było co robić, tak teraz ciężko było ogarnąć. Pojawiła się propozycja zmiany podatków na chatki (notabene moje bilety też bankrutują), powstał projekt inicjatywy ustawodawczej dla obywateli, nowelizacji ustawy o marszałku kongresu. Może pokrótce o wszystkich: podatki na domki w naszym wspaniałym kraju powszechnie uznane były za zbyt wysokie i… postanowiliśmy to zmienić. Co do inicjatywy ustawodawczej – no cóż, niby de facto szary obywatel ma możliwość wniesienia projektu ustawy, ale tylko pośrednio, poprzez kongresmana. Moim zdaniem dobrze, że droga ta zostanie uproszczona. Ostatecznie, nie każdy ma kumpla – reprezentanta eNarodu. Ostatnia rzecz – marszałek kongresu. Moi szanowni współpracownicy doszli do wniosku, że w ustawodawstwie znajduje się luka (negatywna), polegająca na tym, że w razie braku kandydatów… no właśnie, co zrobić? Pojawiły się też pierwsze za tej kadencji zgłoszenia chętnych do sprawowania funkcji Męża Zaufania.

923 dzień NŚ
To był ciekawy dzień. Qbasa333 został Mężem Zaufania a później… okazało się, że jednak nie został. Marszałek Kongresu popełnił błąd, choć muszę przyznać, że samemu, kształcąc się na prawnika, nie wiem, czy nie popełniłbym podobnego. Anyway, pewien osobnik, który tym razem nie znajduje się w kongresie podchwycił to wręcz momentalnie, trąbiąc wszem i wobec o Wielkim Failu. W tzw. międzyczasie pojawił się kolejny chętny na lukratywną (albo i nie) posadkę MZ. Trwały też debaty, w których – zależnie od potrzeby i mojego poczucia obowiązku (czy też stanu znudzenia) – udzielałem się. Późnym wieczorem, w związku z kolejnym odrzuconym wnioskiem kandydata na Męża Zaufania uznałem, że należy coś z tym zrobić i… po raz pierwszy wykorzystałem przysługujące mi prawo inicjatywy ustawodawczej. Powiadam wam, orgazm, to mało powiedziane. Tak na marginesie, to byłem zwolennikiem podejmowania kandydatów większością 2/3 głosów bez wliczania do puli głosów wstrzymujących się. Po kolejnym dniu ciężkiej harówki sen wydawał się miłą odmianą.

Na dziś koniec. Dalszej części możecie się spodziewać niebawem.
Ave i... Long Live The ePolish Empire!