O socjologii, podziałach, kompleksach i frustracjach - dlaczego jest jak jest?

Day 928, 09:45 Published in Poland Poland by Drzewiec

eRepublik dla wielu z nas jest źródłem świetnej rozrywki. Jedynym problemem jest to, że owa rozrywka nie wynika z bogactwa opcji, czy dopracowania mechaniki, a z obserwowania społeczności, która w naturalny sposób wytworzyła się wokół gry.

Mówiąc wprost – socjologowie (a także psychologowie, że nie będę wspominał o psychiatrach!) znaleźliby mnóstwo ciekawych elementów, gdyby codziennie śledzili polską prasę, odwiedzali IRCa, czy patrzyli na wyniki wyborów. Jestem pewien, że na temat zachowania społeczności zrzeszonej w grze przeglądarkowej można by napisać mnóstwo interesujących prac naukowych – zapewne coś w tym stylu już powstało. Jak dla mnie, właśnie to jest ciekawe w tym całym eRepie – zachowanie „tłumu”, wykorzystywane przez niektórych „polityków” techniki manipulacji, czy pojedyncze postaci, z panem Sylwestrem Zwierzem na czele.

ePolska według statystyk liczy sobie około 30 000 ciągle żyjących ludzi + liczną emigrację w Hiszpanii, Peru i innych krajach Nowego Świata. Patrząc trzeźwo, w eRepa gra pewnie około 10-12 tysięcy Polaków, z czego ze 3 tysiące wykonują coś więcej, niż codzienna formułka „login->praca->trening->5x walka->szpital”. Ale nawet tak stosunkowo niewielka wobec erepowych statystyk liczba graczy, stanowi dość sporą, zróżnicowaną społeczność, dzielącą się na kilka grup.

Najbardziej elitarną i znienawidzoną grupą, która jednocześnie ma najwięcej zabawy z tego wszystkiego, jest eRepowa „elita”, jednoznacznie kojarzona z chwytliwym hasłem „Stara Gwardia”. Najczęściej do tego grona zalicza się grupka kilkudziesięciu polityków z kilku największych partii. Patrząc na proponowane składy rządów trzech kandydatów – coś w tym jest, że mnóstwo nicków powtarza się na tych samych stanowiskach co miesiąc, a są oni dodatkowo proponowani przez najgroźniejszych konkurentów zwycięskich prezydentów. Z drugiej strony, większość tych ludzi to naprawdę doskonali fachowcy, obrzucani przez niektórych graczy błotem tylko dlatego, że doszli do czegoś więcej, niż oni.
Do elity należą też ludzie spoza rządu, w eRepie obecni od wielu, wielu miesięcy, bywalcy kanałów IRC spotkań w RL. Tacy „eRepowi celebryci”, dodający grze nieco kolorytu. Niektórzy rzeczowi i sympatyczni, inni bezskutecznie starający się być fajni.
Do tego należy dodać grono najlepszych dziennikarzy, do których należy wieczna sława, chwała i głosy w wyborach kongresowych, choćby mieli później nic nie robić 😉.

Nieco mniej rozpoznawalni są ludzie zaangażowani w konkretne projekty – aktywni i znani wśród jakiejś konkretnej grupy bojowej, lub partii. Nieźli dziennikarze, którzy jednak rzadko wymieniani są jednym tchem obok Gekoona, czy Sztandara. Ludzie, którzy często siedzą na IRCu, ale nie toczą dyskusji 24 godziny na dobę. Ot, nie są nolajfami, ale nie musi im się nudzić w grze.

Kolejna „grupa społeczna” w eRepie to ludzie ulokowani pomiędzy aktywnymi graczami, a dwuklikami. Szukają oni czegoś więcej, niż tylko 5 minut dziennie na pracę, walkę i przejrzenie subskrypcji, ale nie błyszczą w towarzystwie. Czasem wchodzą na IRCa, ale rzadko się na nim odzywają (na #erepublik.pl jest zazwyczaj po kilkaset osób, a rozmawia maksymalnie kilkadziesiąt). Często należą do partii, miewają nawet konta na forum i wchodzą na IRC, ale rzadko zrobią coś więcej. Może chcieliby się czymś zająć, ale mają wrażenie zamkniętości wyższych grup, ciężko im się wybić, czasem brakuje im własnego zdania na jakiś temat. Jeśli napiszą jakiś komentarz pod artykułem, będzie to zazwyczaj „Popieram!”, albo „Vote”. Trochę szkoda, że nie mamy w ePolsce mechanizmu, który pozwoliłby bardziej wciągnąć takich ludzi w grę; czasem pomogą grupy bojowe dla młodych graczy, albo otwarte na nowych członków partie polityczne.

Na koniec pozostawiłem grupę prawdopodobnie najszerszą, czyli popularnych „dwuklików”. Ciężko grać, naciskając codziennie te same guziki, nie wiedząc o co chodzi z tymi wszystkimi „vote”, „MPP”, „RW”, „IRC” itd. Popełniają oni te same błędy dotyczące pracy, czy szpitali, a jeśli zapoznają się z poradnikami i grają dobrze, to i tak po kilku tygodniach gra staje się niemiłosiernie nudna. Z pozycji dwuklika można podążyć w dwie strony – większej aktywności, lub odejścia z gry. Oczywiście nie wliczam do tej grupy „dwuklików świadomych”, czyli ludzi, którzy przez znudzenie, lub obowiązki w RL zamrażają swoją aktywność w grze. Zazwyczaj tego typu okres odpoczynku kończy się powrotem do gry i dawniejszej, mniejszej lub większej aktywności.

Zdają sobie sprawę, że przedstawiony przeze mnie podział nie jest idealny i może wydawać się zbytnio uproszczony, ale tak to mniej więcej wygląda. Oczywiście, można też zarysować inne osie podziału – np. nie pod względem zaangażowania, a doświadczenia i długości gry. Po wywołanym kilka miesięcy temu BabyBoomie mieliśmy do czynienia ze sporym konfliktem pokoleniowym, który doprowadził do – ciągle obecnego w świadomości niektórych – podziału na Starą i Młodą Gwardię.

Mamy więc mniej więcej zarysowaną strukturę społeczną, mamy podziały na grupy według aktywności i doświadczenia w grze, ale także na partię, czy oddziały wojskowe. Mamy wspierany przez Sylwestra Zwierza i niektórych polityków podział na „złą władzę” i „wyniszczaną opozycję”. Dużo nas dzieli, nieprawdaż?

Także dlatego atmosfera gry stała się w ostatnich miesiącach ciężka do zniesienia. Mógłbym w tym momencie zacząć biadolić, jak kiedyś, gdy ePolska miała mniej niż 10 000 graczy, było cudownie… i pewnie miałbym częściowo rację. Bo choć Mixliarder, jak to miał w zwyczaju, trollował, PPP nachalnie dyrygowała wyborcami i przepychała kongresmenów w ostatnich minutach wyborów, a flejm polityczny ustępował temu dzisiejszemu jedynie brakiem Zwierza (za to kiełbasa wyborcza była o wiele większej jakości – np. ufundowany przez Sadixa szpital w Silesii), to mimo wszystko jakoś mniej było spięć wewnątrz kraju. Może dlatego, że nie staliśmy wtedy na pozycji światowego mocarstwa, na bitwę trzeba było czekać po kilka dni, a pierwsza rozpętana wojna była prawdziwym świętem, a nie tylko pretekstem do „bicia Szwabów po kasku”?

Bo największy problem nie polega według mnie na tym, że między ePolakami występują różnicę, ale że fajna atmosfera i ciekawi ludzie zostają coraz częściej przysłonięci dwoma faktami:
1) W eRepublik, jak i w rzeczywistości, jest mnóstwo frustratów, a także ludzi, którzy nie potrafią myśleć i nie mają własnego zdania.
2) W eRepublik, jak i w rzeczywistości, jest mnóstwo ludzi, którzy wykorzystują fakt numer 1 dla własnych korzyści.


Frustraci, pozbawieni własnych opinii i poglądów, a wyładowujący w Internecie swoje kompleksy, są plagą Internetu – dlaczego mieliby omijać eRepublik, grę idealną do naprawiania swojej podupadłej samooceny? To właśnie tu można strollować kogoś popularnego, znaleźć jego fotki, przerobić w fotoshopie i przesyłać w PMkach, albo na IRCu, z „zabawnymi komentarzami”. To tutaj można stworzyć własny brukowiec i wyszydzać innych ludzi. Wreszcie: gdzie lepiej można naprawić narodowe, historyczne kompleksy, jak nie w grze, gdzie pojawia się możliwość „bicia Niemców po kasku”? Gdy przypomnę sobie teksty z czasów wojny polsko-niemieckiej, gdzie czołowym sloganem stała się zemsta za poległych w II Wojnie Światowej, dochodzę do nieprzyjemnych wniosków na temat niektórych ludzi.

Z drugiej strony pojawiają się ludzie pozbawieni własnego zdania, wierzący we wszystko, co ktoś napisze. Zauważyliście, że najlepszą metodą na przekonanie kogoś do swojego zdania, jest napisanie artykułu i zagonienie partii/oddziału do zaspamowania pierwszych 20 komentarzy tekstami w stylu „vote”, albo „popieram!”? Wielu ludzi, gdy widzi tego typu teksty, od razu instynktownie przyjmuje, że tekst musi być dobry, bo inni się z nim zgadzają.

I tu dochodzimy do pointy, w której, jak to w dobrej powieści, wszystkie wątki zleją się w jedno, logiczne zakończenie. Głównym bohaterem podsumowania będzie medialny magnat Sylwester Zwierz, czyli temat wielu, zazwyczaj beznadziejnych i przewidywalnych artykułów.

Ten oto dziennikarz z wielką lubością staje do walki ze złem. Złem jest w jego opinii „układ”, składający się z czterech partii „PPP-PWL-ND-NP”, a od momentu zakończenia koalicji z PI, także PPL. Sylwester Zwierz szczerze uważa się za ostatniego sprawiedliwego polskiej polityki, który nie może osiągnąć sukcesu, bo „koalicja zła” wiecznie go tłamsi, flame`uje i wykorzystuje multi, aby nie pozwalać wygrywać wyborów jemu, ani popieranym przez niego kandydatów.

SZ walczy więc z pierwszą opisaną przeze mnie grupą społeczną, mającej na sumieniu sporo grzechów, ale również mnóstwo zasług. Skąd ta potrzeba walki? Tego nie wiem, być może wynika z problemów w życiu rzeczywistym, albo z usposobienia wiecznego opozycjonisty (w polskiej polityce w RL mamy mnóstwo osób, które nie mogą pogodzić się z tym, że PRL dawno się skończył i ciągle działają w podziemiu, walcząc z nieistniejącymi już SB, UB, tymi, którzy stoją tam, gdzie stało ZOMO i „ruskimi agentami”. Dlaczego podobnych syndromów nie możemy mieć w grze?). A może przyczyna jest jeszcze inna. Najdziwniejsze jest to, że SZ nie jest w mojej opinii człowiekiem o wyjątkowo niskim IQ; ma sporo bardziej lub mniej udanych pomysłów, potrafi być kreatywny. Niestety, całą swoją twórczą moc przelewa na flame i walkę z wrogiem, który zawsze kryje się pod postacią „PPPPWLND”, ale potrafi przybierać poszczególne, osobowe formy (niedawno był to Swebuda, ale gdy pojawiła się vingaer, ten pierwszy nagle stał się niemalże bohaterem narodowym) .

A jak walczy? Ano, przede wszystkim wykorzystując brak zdolności niektórych do samodzielnej analizy faktów, o której to cesze już wspominałem, a także zaspokajając drzemiącą w wielu graczach potrzebę czytania nienawistnych i flamerskich tekstów. SZ podaje więc wybuchową mieszankę faktów z nadużyciami i kłamstwami, wszystko podlewając obrazkami z populistycznymi tekstami (skąd ja znam „przesłanie do prawdziwych patriotów”?) , wszystko interpretując w sposób dowolny, tak, aby pasowało do jego koncepcji.

Tak więc: Swebuda (nie mam nic do niego personalnie, jest po prostu doskonałym przykładem na zwierzową hipokryzję), który nagle zmienił podejście do polityki o 180 stopni i zamienił partię polityczną (z tej złej na tą dobrą), nagle stał się uosobieniem „politycznej odwagi”. Dziwne, że 3-4 miesiące wcześniej był „bulterierem Mixliardera” i „uosobieniem niepolityki nierządu PPPPWLND”. Z kolei Partia Wolnych Ludzi, która zmieniła koalicjanta (z tego złego na tego złego) zachowuje się jak „chorągiewka na wietrze” i „PSL, który chce położyć swoje ręce na KRUSie”. No, ale gdyby PWL zdecydowałaby się poprzeć Sylwestra Zwierza w wyborach prezydenckich, pewnie okazałaby się „partią prawdziwych patriotów, w której zwyciężyła uczciwość”.

Do tego dochodzi manipulacja faktami – np. przedstawianie vingaer jako tą, która razem z Mixliarderem samodzielnie ustawiała wybory do Kongresu, choć jej rolą było raczej zdemaskowanie całego tego procederu, czy pisanie o koalicji która nigdy nie istniała. W ten sposób powstaje artykuł opowiadający o czymś, co działo się kilka miesięcy temu, mający niewiele wspólnego z prawdą, ale trafiający do wielu graczy, którzy tamtych czasów nie pamiętają, ale nie mają powodu, by świadectwu Sylwestra nie (z)wierzyć.

Wypada kończyć i tę chaotyczną ścianę tekstu, której i tak prawie nikt nie przeczyta, podsumować. eRepublik to gra, w którą gra mnóstwo świetnych ludzi – ale równie dużo jest wyładowujących swoje kompleksy frustratów, lub jednostek niezdolnej do samodzielnej analizy faktów i traktujących część artykułów bezkrytycznie, jako prawdę objawioną. W ciągu ostatnich miesięcy powstało między ePolakami mnóstwo podziałów, zarówno tych szlachetnych – wynikających z poglądów i podejścia do niektórych spraw – ale także z działań politycznych demagogów, wykorzystujących niechęć między poszczególnymi grupami i możliwość manipulacji częścią graczy.

Obecnie jesteśmy w dołku; ludzie odchodzą z eRepa z powodu nudy i flame`u, a Sylwester Zwierz publikuje po 4 artykuły dziennie. Dziś jesteśmy świadkami żenującego sporu o kradzieże fotek, czytamy dramatycznie stereotypowe teksty (zamiast o Niemcach, to o kobietach – to troszkę żałosne pisać „Wracaj do kuchni!”, nie uważacie?) i zastanawiamy się, czy wreszcie uda się zbudować ePolskę, która nie będzie kopiować błędów naszej Ojczyzny ze świata realnego. No właśnie, uda się?