Nieco inne spojrzenie na sytuację ePolski

Day 1,704, 09:54 Published in Poland Poland by Ravdir


„Jest to dla mnie jasne” nie znaczy „jest to prawda”

Przydługi wstęp

Z reguły wspieram działania ePolskiego rządu. Bez względu na to czy u władzy są akurat moi kumple czy osoby, które niekoniecznie cieszą się moją sympatią. Udało mi się poznać mechanizmy funkcjonujące na wysokich szczeblach erepowej polityki i wiem, że z różnych powodów chęci nie zawsze przekładają się na rezultaty, a i ludzie potrafią być wyjątkowo niewdzięczni.
Po prezydenturze Propheta, którego na przestrzeni miesięcy udało mi się poznać i nabrać dużego szacunku do jego umiejętności i poglądów, spodziewałem się naprawdę wiele. Zwłaszcza, że na czele dyplomacji stanął Pierre Dzoncy, jeden z głównych kreatorów skutecznej polityki międzynarodowej ePolski w ostatnim czasie.
Na półmetku kadencji z przykrością stwierdzam, że nasz rząd działa bez spójnego planu, odbijając się od jednego wydarzenia do drugiego. Średnio na tym wychodząc.



ONE jest beznadziejne, a nawet gorsze

W ostatnich dniach mieliśmy okazję przeczytać kilka lepszych lub gorszych artykułów na temat bardzo złej sytuacji w naszym sojuszu (można w ogóle jeszcze używać takiego sformułowania?). Głos zabrały najbardziej wpływowe osoby w kraju – spośród ministrów właściwie tylko MEN odpuścił sobie urabianie społeczeństwa przed wystąpieniem z sojuszu. Prezydent, MSZ, MON i MGiF uraczyli nas artykułami, w których niemal licytowali się na to, jak beznadziejna jest sytuacja w ONE i od jak dawna sojusz zwyczajnie ssał.
Owszem, idealnie nie było. Ale tak nie jest w żadnym sojuszu. Nie powinniśmy także spodziewać się dobrej atmosfery, gdy przedstawiciel (przedstawiciele?) w mniej lub bardziej oficjalnych sytuacjach zwyczajnie obrażają sojuszników. I tak, nazwanie Macedonii nie tak, jak oni sobie tego życzą, jest obrazą. Bo to nie ONZ ani tym bardziej nie Polacy będą decydować, kiedy obywatel Macedonii może się obrazić, a kiedy nie. Oni sami wiedzą to najlepiej. I jeżeli nie życzą sobie mówienia o swoim kraju „FYROM”, cholernym obowiązkiem kulturalnego człowieka jest to uszanować.
Oczywiście, zaraz usłyszymy przerzucanie się oskarżeniami. Rządzący ePolską stwierdzą, że przecież to Macedonia zaczęła, bo wymagali cały czas ustawiania priorytetów na ich bitwy i nie pomagali nam w naszych. Po pierwsze, obrażanie innych nie jest cool, nawet, kiedy są niegrzeczni. Po drugie zaś, odsyłam do cytatu otwierającego artykuł.

To, że my uważaliśmy bitwy Macedonii czy jakiegokolwiek innego kraju za mniej ważne niż nasze, nie oznacza jeszcze, że nasi sojusznicy uważali tak samo. Nawet, jeśli to my mieliśmy rację, a moim zdaniem niejednokrotnie tak było, pozostali nie mają obowiązku się z nami zgadzać. Istotną wskazówką dla reprezentujących ePolskę może być fakt, że od pewnego czasu nie jesteśmy już największym krajem w eRepublik. Skończyły się czasy, gdy to my dyktujemy warunki. Komukolwiek – zwłaszcza, że obawiamy się nawet zagrożenia ze strony Holandii, której to przedstawiciele zwykle wypowiadają się o nas pogardliwie. Czy ktoś się łudzi, że umowa z nimi będzie trwać dłużej niż do czasu, gdy uzbierają kasę na to, by skutecznie postawić nam opór, gdy będzie nam to wybitnie nie na rękę?



Wiele osób uważa, że gdy coś powiedzą (np. na jakimś śmiesznym, bezwartościowym „meetingu”), automatycznie jest to postanowione i wszyscy mają się z tym zgodzić. Tak właśnie postępują przedstawiciele poszczególnych krajów ONE. Przedstawiają swoje plany, a następnie po deklaracji aktualnego szefa sojuszu, że „na pewno pomożemy” (mówi tak każdemu, bo niby co ma powiedzieć? I tak o wszystkim decydują prezydenci), uważają, że należy im się najwyższy priorytet i już.
ONE nigdy nie wykazywało się przyszłościowym myśleniem i powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę już od dawna. Z nielicznymi wyjątkami, nasz sojusz działał niemal zawsze „na hurra” i po prostu raz coś się udawało, raz nie. A to dlatego, że HQ nie miało nic do gadania i rządy konkretnych państw robiły to, na co akurat miały ochotę. Priorytety często były ustawiane rotacyjnie, codziennie na inny kraj, aby przypadkiem nikt się nie obraził.



ePolski recepta na problemy

Na szczęscie bohaterscy Polacy stwierdzili, że należy z tym coś zrobić. Słusznie. Zabraliśmy się do tego jednak absolutnie nieporadnie. Gdy próby rozmów o poprawie sytuacji zakończyły się zanim tak naprawdę się zaczęły (okazało się, że obrażanie sojuszników nie skutkuje poprawą relacji – proszę zanotować), pojawił się pomysł, by rozwiązać sprawę bardziej drastycznie. Powstał projekt, który być może narodził się w tęgich głowach naszych rządzących pewnie już bardzo dawno (tak, można spodziewać się licytacji na to, kto pomyślał o tym wcześniej):
Uwolnić się od bałkańskich wojenek.

Zaczęliśmy więc flirt z Brazylią i USA. Wybór naturalny, bo to dwa ostatnie silne kraje, które nie leżą na Bałkanach i nie brzydzą się jeszcze z nami rozmawiać. Oczywiście zadeklarowali gotowość do współpracy (taki to już ich pragmatyzm, zawsze szukają korzystnych dla siebie rozwiązań, a przy tym nigdy nie są oskarżani o zdradę, bo nie obnoszą się z tym na prawo i lewo).

Plan ewoluował, gdy okazało się, że z ONE chcą poza nami i Hiszpanią czmychnąć jeszcze Serbia i Węgry. Zarówno z BRUSA jak i SERBOHUNAMI niemal już zdecydowaliśmy jak będzie wyglądał przyszły sojusz. Przy okazji zatraciliśmy główną ideę nowej formacji, a mianowicie olanie bałkańskich wojen. W końcu prawdziwe braterstwo jest silniejsze od geografii.



Okazało się jednak, że nasi oddani przyjaciele, SERBOHUNY postanowili nas wyrolować. A my podłożyliśmy się im jak dzieci. Oni postąpili podle, ale skutecznie – logi ze spotkań z naszymi rządzącymi trafiły do smee again, a on wiedział już, co z nimi zrobić. W momencie ich opublikowania zostaliśmy spaleni zarówno w obozie ONE jak i TEDENu. W ONE, bo za plecami sojuszników ubijaliśmy grunt pod ich opuszczenie. W TEDENie, bo BRUSA prawdopodobnie zostało podstawione, a nasz „flirt” miał na celu zdezintegrowanie ONE. Udało się.
Czy jednak to my przypadkiem nie postąpiliśmy bardziej nie w porządku niż SERBOHUNY? Oni nas tylko ukarali za to, że de facto spiskowaliśmy za ich plecami.

Po opuszczeniu EDENu zyskaliśmy w tamtych środowiskach fatalną opinię. Teraz mamy podobną wśród obecnych sojuszników. Nie pozostało nam nic innego, jak opuścić sojusz. Ten proces wygląda na nieodwracalny, a my, ePolacy jesteśmy bardzo intensywnie urabiani, aby przypadkiem nie pokrzyżować elitom planów. Co prawda mniej przebojowo niż gdy zmienialiśmy strony półtora roku temu, ale jednak.



Słówko o USA

Czyli o naszym potencjalnym sojuszniku. Jak wspomniałem już wcześniej, jest to e-nacja, która posiadła niespotykaną zdolność przyszłościowego myślenia, czyli coś, co obce jest ePolsce i ONE. Bez przerwy szukają nowych rozwiązań, które mogłyby przynieść im korzyści, a przy tym nie nadwyrężają swojej reputacji. I żyją sobie jak pączki w maśle, nie nękani niemal przez nikogo. Mając na uwadze ich umiejętności, chciałbym zapytać, co wy, drodzy czytelnicy zrobilibyście na ich miejscu po wyjściu Polski z ONE? Zaproponowali MPP zyskując sojusznika, który za jakiś rok może się znowu rozmyślić czy może wystawili NE, aby udowodnić dotychczasowemu sojuszowi swoją przydatność i zniszczyć ePolskę pozbawioną sojuszniczego wsparcia? Przecież nie mamy gwarancji, że tego nie zrobią! Zwłaszcza, że przyniosłoby im to więcej korzyści niż wiązanie się z nami. W tej chwili, przy takich stosunkach z ONE, nie stanowimy zagrożenia dla nikogo.
Zastanawia mnie, ilu Polskich i nie tylko Polskich prezydentów otrzymało w przeszłości PM od kogoś z USA z propozycją współpracy, nawet MPP. Ja w styczniu dostałem. Niech to będzie dowód, że oni zawsze coś knują 🙂


Nie wyglądają, jakby potrzebowali nowych przyjaciół



Skąd ja to wszystko mogę wiedzieć?

To proste. Sprawą się interesuje, a w przeszłości trochę czasu na kanałach ONE spędziłem, także organizując pomoc dla Polski, jak również wysyłając wsparcie dla sojuszników. W ubiegłym miesiącu byłem vMSZ (nie sprawdziłem się, przygotowywanie raportów do gazetki za ambasadorów nie jest szczególnie pasjonujące).
ePolską rządzi obecnie ekipa solidnych rzemieślników. Są w stanie zapewnić nam dobrobyt i stabilizację. Oni wolą jednak bawić się w rewolucjonistów, co niestety się nie sprawdza. Oceńcie sami, czy to wygląda jakbyśmy postępowali według założonego planu? Czy może robimy coś i patrzymy, co się stanie? Rozmowy za plecami sojuszników, a następnie chwalenie się nimi nie wyglądają chyba rozsądnie?

Prezydent twierdzi, że gdyby nie niezliczone pakty o nieagresji i tajne spotkania, z pewnością nie mielibyśmy kompletu surowców. Czy jednak kraj, który ma zamiar zaatakować Polskę, podpisze z nami NAP? Nie. A jeśli już, to zerwie go, gdy nabierze na to ochoty. Każdy za to z radością przyjmie taką propozycję ze strony dużego kraju, jakim jest Polska. No bo co im szkodzi mieć zabezpieczoną granicę z mimo wszystko silnym przeciwnikiem?



Lubię Propheta i Pierre’a. Lubię, tak jak wielu innych obywateli, także nasze ePolskie surowce. Nie chcę, by sytuacja ePolski załamała się przez nieodpowiedzialne posunięcia. Apeluję do rządzących o rozsądek, za który przecież tak ich cenimy.
Mam nadzieję, że nie ziszczą się czarne scenariusze i tym razem będziemy mieli szczęście.

Artykuł powstał, aby przedstawić inny punkt widzenia na sprawę, bo w prasie mieliśmy do czynienia niestety tylko z rządową propagandą w kilku wydaniach.



PS Półtora roku temu mieliśmy wyjść z EDENu i podpisać MPP z Węgrami oraz Serbią. Skończyło się na zbrataniu z ex-Phoenixem.
Dziś wychodzimy z ONE i mamy podpisać MPP z Brazylią i USA.
Jak może się to skończyć?

PS 2 Myślicie, że jak w eŚwiecie zostanie odebrane podpisanie przez ePolskę sojuszu z Brazylią i USA? Będzie to kolejna zmiana stron. A wtedy nasza reputacja nie będzie się wiele różnić od tej Tureckiej. Smee już się o to postara.