Naćpany linoskoczek

Day 1,304, 12:41 Published in Poland Poland by Notorious Suicide

Jak wszyscy pewnie zauważyli, nasz czarny pas kreatywności z Rumunii postanowił, w jakże fikuśnym akcie nekrofilii na ekonomii (bo z rezurekcją ma to wspólnego niewiele albo wcale) zwiększyć nasze potrzeby konsumenckie. I to od razu czterokrotnie – Rumunia może i kraj biedny, ale gest to oni mają jak polski Sarmata.
Zmiany pensji, popytu i podaży na surowce oraz produkty, wszystkie te istotne pierdoły sobie odpuszczę; ci, co się znają, wiedzą i wytłumaczą lepiej, dlaczego zmiana ta nie naprawi erepowej gospodarki.

Chciałbym się dziś pokrótce zając czymś innym.
Czymś, co, ku mojemu zdumieniu, zostało w prasie praktycznie pominięte.

Koniec ery mastercardów?

Jak pisałem wielokrotnie, eRepublik od września ubiegłego roku przestało być grą. Najważniejsza i ciągnące wszystkie inne część systemu została wytrącona z jakiejkolwiek równowagi, z dnia na dzień bitwy coraz częściej zaczęły przypominać pojedynki Klubu Wspaniałych (inaczej: mastercardów), z tłem w postaci reszty frajerów.
Trzymałem się uparcie zarówno tej tezy, jak i wynikających z niej konsekwencji – i byłem przekonany, że taki stan nie ulegnie już większym zmianom.

Jakie było moje zdziwienie, gdy przy okazji komunizacji gospodarki kreatywny Rumun podniósł limit zdrowia: najlepsi dostali w prezencie 300 dodatkowych punktów, mikroby mojego pokroju 50. W gorącym lamencie nad upadłą gospodarką mało kto zauważył, jak doniosłe konsekwencje niesie ze sobą ta zmiana.

Liczyć lubię, ale tylko swoje pieniędzy, a i to jedynie wtedy, gdy je mam – dokładne wyliczenia pozostawię zatem specom od statystyki. Wystarczy powiedzieć, że możliwości militarne kilkudziesięciu tysięcy ludzi zostały zwiększone w najgorszym wypadku o 1/6, w najlepszym zaś – dwukrotnie. Grupa ludzi z bazowym Wellness 600 jest całkiem spora, do tego są to z reguły ci, którzy mają najwyższe parametry siły. Nasuwający mi się wniosek był oczywisty: w ciągu jednego dnia zrobiliśmy olbrzymi krok w stronę ukochanej przez wszystkich (a moim zdaniem gównianej) v1, ery tanków.
Oczywiście mastercard nadal mógł więcej, ale od tej pory wymagało to od niego większych nakładów pieniężnych, jeśli pamiętać o milionach dmg które raptem pojawiły się znikąd na polu bitwy.

Już sam ten krok wystarczył, bym się zaczął na powrót interesować polem bitwy; nawet jeśli to nie ja stałem się bardziej istotny, to wzrosła w siłę w masa, w tym przede wszystkim trzy supermocarstwa erepublik: Polska, Serbia i Węgry oraz trio beniaminków: Turcja, Macedonia i Bułgaria.
Pluto nie zna jednak umiaru i jak już zmienia, to o 180 stopni – stąd dzisiejsze pomnożenie naszych punktów zdrowia.
Miesiąc temu mały Notorious aka Zafikel mógł wbić na polu bitwy 30 uderzeń, a i tak nie miało to żadnego znaczenia. Dzisiaj ten sam chłopiec wbije 140.
Wraz z tysiącem jego pryszczatych kolegów, przeważnie z grup bojowych.
Oznacza to praktycznie koniec ery mastercardów – ich wpływ na wynik bitwy zmniejszył się kilkakrotnie. Jeśli Romper wydawał do tej pory, powiedzmy, 2000 euro tygodniowo, teraz celem uzyskania tych samych efektów wpompuje 6-8 tysięcy.

On może sobie na to pozwolić, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że (prawdopodobnie) większość mastercardów do zarobkowa klasa średnia (np. ojcowie rodzin) czy nawet gorzej (dzieci z dużym kieszonkowym, przepijający stypendium na polibudzie studenci), efekt jest łatwy do przewidzenia.

Naćpany linoskoczek

Plutoński sposób myślenia nazwałem na swój użytek ,,logiką naćpanego linoskoczka".
Nasz czteronogi filozof jest bowiem linoskoczkiem, balansując wciąż pomiędzy niezadowoleniem klienta płacącego i klienta nie płacącego.
Czasem poprzeczka wzrasta, bo jedni i drudzy zaczynają narzekać na to samo – broniąc się zatem przed upadkiem, sięga Pluto po drastyczne środki.
Mało kto pamięta że życzliwie wspominana v1 stała się w pewnym momencie grą bardzo nudną. W związku ze słuszną zasadą że klient znudzony to do dupy klient, pewnej (zapewne deszczowej) nocy zebrał się rumuński think-tank i postanowił urozmaicić nam życie, wprowadzając v2.

Myślę, że admineria już wtedy ostro poszła po zatokach, gdyż zaoferowała nam grę nie tyle gorszą, co zupełnie różną od poprzedniej wersji.
W opinii nielicznej mniejszości (w tym mojej) v2 było absolutnie najlepszym, co kiedykolwiek wyszło spod ręki Pluta – w miejsce przeraźliwie nudnej symulacji strategicznej i od początku sknoconej ekonomii dostaliśmy produkt ze zdecydowanie większą gamą możliwości, gdzie wreszcie można było się wykazać jako tako kreatywnością. Tłumek nie lubi jednak gwałtownych zmian, poza tym v2 było czasochłonne – w efekcie, po utracie sporej ilości klientów, Pluto musiał opracować na kolanie plan B.

I był to ponownie zwrot o 180 stopni, gdyż tzw. v1,5 okazało się nieco tylko podrasowanym klonem v1, z bezmyślnie zdjętymi limitami na HK i zakup złota.
Jak mnie informowano wielokrotnie, wspomniane limity i tak były wcześniej obchodzone – nie zmienia to jednak faktu, że:

a) teraz nie trzeba już było kombinować, przez co zwiększył się zakres chętnych do płacenia,
b) ilości euro które wpłynęły w v1 mają się nijak do tajfunu eurogolda, który zalał pola bitwy w v1,5.

Wzrosły dochody, ale pojawił się problem niezadowolenia tłumku. Pluto miał do tej pory dwa tegoż modele: pierwszy, czyli ,,Lanawkurw", przejawiający się sporą i gwałtowną, ale w perspektywie nieistotną eksplozją niezadowolenia oraz drugi, ,,Operacja Exodus" (skojarzenie z Taczer niezamierzone), w trakcie wyludniania v2.
Dzikie harce populacji w v1,5 kwalifikowały się do kategorii pierwszej, ich częstotliwość mogła jednak Plutona niepokoić. Do Lanawkurwów dołączyła się ponadto Operacja Exodus, w formie hibernujących się graczy. Tym razem nie było jakichś wielkich fal uchodźców – Pluto po prostu zauważył, że chociaż gracze nadal tu siedzą, coraz mniejsza ich ilość partycypuje w grze (ot, exodus mentalny).

Wbrew opinii co niektórych, nasz ulubiony czworonóg nie jest głupi i w końcu się kapnął, że zamierająca społeczność nie wygeneruje mu ukochanego euro.
I tak oto mamy to, co mamy: kolejną zmianę o 180 stopni.
Pluto nadal ćpa w najlepsze...

Mimo to, jakby mnie kto pytał: ostatnie zmiany napawają bardzo umiarkowanym optymizmem. Co prawda gospodarka nadal jest trupem, ale już pomysł na ciągnięcie euro wydaje się bardziej wyważony (vide system zakupu i rozwoju firm – raz waluta, raz złoto). Moduł prasowy jak ssał tak ssie, ale to nie wina Pluto, lecz wykopowo-fejsbukowego formatu klienteli tego zajazdu.
Co do pola bitwy, powróciły wreszcie tak nam niezbędne proporcje.
I świetnie.

Chcesz to kopnąć to kopnij to!

Być może zabrzmi to dziwnie, ale jedną z przyczyn, dla których Pluto zrobił to, co zrobił, było wydarzenie wewnątrz gry – powstanie supersojuszu ONE.
Nie sądzę, by stojący za nim architekci spodziewali się aż takich efektów, ale wyszli z bardzo zdrowych założeń (mniejsza już o to, czy zdrowo realizowanych) i to przyniosło efekty.
Filozofia NWO była prosta: nudzi nam się, chcemy coś zmienić. Powodem te nudy była równowaga na linii PEACE-Atlantis, przy czym i frustracja płynąca z potęgi mastercardów musiała mieć spory wpływ na minorowe nastroje establishmentu.

Równowaga trwała od początku, z lekkimi wychyleniami w te czy we wte – akurat w chwili wykluwania NWO sojuszem dominującym był Atlantis aka EDEN. Odpowiedzialne za zamieszanie potęgi: Węgry, Polska, Serbia i (mniej chętna) Hiszpania były akurat tymi państwami, które na dominacji eurogolda najwięcej straciły.
Tak, dobrze widzicie – państwa Atlantis to również przegrani ery złota, co bardzo łatwo wytłumaczyć – wystarczy porównać osiągi militarne dwóch najpotężniejszych państw Atlantis sprzed v1,5 i po. Przed tańczyliśmy po całym świecie, a Atlantis był naszym zakładnikiem. Po, choć nadal mogliśmy dużo, chwilę świetności zaczęła przeżywać Rumunia, co jeszcze da się przyjąć do wiadomości, oraz Chorwacja, co już nie ma żadnego sensu.

Ten niewielki średniak, z silną, ale bez przesady, populacją okazał się raptem jedną z czołowych potęg militarnych erepa. Na zasadach, wedle których kolejnym światowym mocarstwem mógł zostać maleńki, ale diabelnie bogaty Singapur...

Wspomniane dwa czynniki (nie wiem, na ile świadomie) zaważyły na powstaniu idei sojuszu koksów, planu, wg którego skonstruujemy taki walec, który rozwali wszystko w drobny mak. I choć droga ku temu była wyboista, udało się – ONE pokazał adminowi serdeczne "fuck you" dając mu do zrozumienia, że póki w tej grze są jeszcze jacyś gracze, da się sklecić sojusz który będzie dominował w oparciu o brutalną siłę.
Widząc to Pluto zrozumiał, że nie ma już sensu dalej drażnić graczy poprzez otwartą eksploatację poszczególnych żył złota i olewanie całości.

Jak to się zakończy, trudno przewidzieć. Jeśli dochody znowu spadną poniżej określonego poziomu, Pluto może zapomnieć o udzielonej mu lekcji i raz jeszcze dokonać zamachu na kluczowe dla każdej gry proporcje/balans, wywracając wszystko do góry nogami.
Póki co jednak cieszmy się, bo jest z czego.

A co do ONE: statut sojuszu mógłby się teraz ograniczyć do jednego zdania: chcesz to kopnąć to kopnij to. Nie masz już nic, co mogłoby ONE zatrzymać – jest to sojusz najludniejszy, najlepiej zorganizowany i mający najsilniejszych żołnierzy. EDEN i TERRA razem są od ONE słabsze i to jeszcze trochę potrwa.
Problemy wyłonią się później, w perspektywie kilku miesięcy.
O ile zmiany się utrzymają, EDEN/TERRA dociągnie w końcu do poziomu przeciwnika, powodując tym samym powstanie kolejnego, bipolarnego świata.
I znowu zacznie się nuda, co pewnie za jakiś czas może zaowocować kolejnym NWO.

Rola dyplomatów w tym, by prowadzili politykę różną od doraźnych rozwiązań na modłę aktualnego prezydenta. Pogardzana Francja czy UK mogą się z czasem okazać dużo ważniejszy, niż można by przypuszczać...

Kącik Dr. Infected

Przez nieuwagę zapomniałem ostatnim razem o części dla mojego ulubieńca. Nie martw się jednak, skarbie, zadbałem tym razem o klatę na najwyższym poziomie. Prosto z pierwszej strony w wyszukiwarce, klata za kilka miliardów dolarow, czyli:



P.S. Doktorku, szykujemy dla Ciebie z Lejzi Grzesiem niespodziankę. Będziesz wniebowzięty.
P.P.S. Z coraz większym zainteresowaniem śledzę ruch w moich subskrypcjach, po każdej nieprzychylnej wypowiedzi na temat którejś z partii.
Jesteście fascynująco przewidywalni.