N-A-P-O-L-E-O-N!

Day 1,234, 18:36 Published in Poland Poland by Notorious Suicide

O prasie pisano już wiele. O tym, jak bardzo jest do dupy, jeszcze więcej. Zostawmy ją na chwilę w spokoju – póki młode talenty nie chwycą za pióra, a stare nie przypomną sobie o magicznym "publish article", sytuacja nie ulegnie zmianie. Wręcz przeciwnie – mam, jak zapewne wielu z Was, graniczące z pewnością przeświadczenie, że już niebawem będzie tylko gorzej. To przecież tylko dwie sztuki złota, a chętnych jakby przybyło...

Być może zresztą artykuł ten jest jednym z moich ostatnich, które da się zauważyć i potwierdzając tym samym zarysowaną niedawno Anglovowi teorię regresu, czeka mnie faza druga. O ile w pierwszej spadłem z ,,gdzieś między sto a dwieście głosów" do popularności prasy podziemnej, o tyle teraz mogą zacząć się mroczne czasy walki o piątkę w latest.
Piątkę stron, nie tytułów.

Pozostaje mi zatem korzystać z okazji.

Jaki czytelnik, taka prasa

Nie wiem, kto powiedział to pierwszy, nazwijmy to więc mimowolną koprodukcją między Smaarkiem a mną. Lubię to zdanie: jest tak boleśnie oczywiste, że wręcz trzeba je powtarzać, możliwie często i nachalnie. Może i ryba psuje się od głowy, ale ze społeczeństwem jest dokładnie na odwrót. Mówiąc zatem, że prasa jest do dupy, niejako automatycznie jedziemy po nas samych.

Rynek dostosowuje się do potrzeb ludzkich. Obywatele czytają piktogramy? Świetnie, stwórzmy więcej komiksów (nie miałbym nic przeciwko, gdyby komiksy prezentowały jakikolwiek poziom)! Bolą ich ściany tekstu? Podzielmy tekst na części, a najlepiej – nie rozwijajmy się w ogóle! I tak dalej.
Tym razem chciałbym jednak zamienić utyskiwanie ogólne na utyskiwanie konkretne.

N-A-P-O-L-E-O-N!

Gdy myślę o prasie w erepublik, przychodzą mi do głowy dwa jej główne atrybuty: cycki i napoleon. Cyckom poświęciłem już osobny tekst, który ku mojej radości podziałał co niektórym na nerwy. Nie zamierzam się powtarzać, stąd przypomnę tylko jedną kwestię – wbrew Smaarkowi nie uważam tego zwyczaju za niewinny i zabawny, choć na pewno został przyjęty z zewnątrz. A dzieje się tak z tego samego powodu, dla którego niewinny nie jest Napoleon.

Wszyscy to widzieliśmy, większość to również zrobiła, przynajmniej raz.

N
A
P
O
L
E
O
N


Cudowny, wspaniały popis dobrego humoru, wymagający zgrania w czasie i przestrzeni.
Panie autorze artykułu, jesteś pan głupi, to co piszesz też, a zatem: NAPOLEON.
Dzieło ludzkiego intelektu, wymagające użycia dwóch klawiszy: shift+literka, a dla prawdziwych wymiataczy tylko jednego (bo prawdziwy wymiatacz nigdy capsa nie wyłącza).
Błyskotliwa idea, zamykająca przekaz pełen treści w tak pozornie niewielkim, nieznaczącym znaczku. Nie wiem, kto to wymyślił, oddaję jednak pokłon.
Niestety, sam tak bystry nie jestem – tam, gdzie przekaz jest oczywisty i jednoznaczny, zawsze muszę się doszukać czegoś innego, wykazując tym samym brak zrozumienia dla podstaw.

Przyjrzyjmy się temu raz jeszcze, w charakterze treningu – niebawem będziemy to widzieć wszędzie.

N
A
P
O
L
E
O
N


Osiem znaków, osiem istnień ludzkich. Każde z nich ma do powiedzenia...w zasadzie nic, bo o ile ,,a" mogłoby być jeszcze wykrzyknieniem, a ,,e/o" wyrazem konsternacji, o tyle ,,n" czy ,,p" to po prostu bezpłciowe spółgłoski. By przekaz miał sens, potrzeba współpracy AŻ ośmiu ludzi (znacie słaby dowcip o Francuzach i żarówce?).
A to, co mówi nam ośmiu ludzi to nic więcej, jak: NIE MAM NIC DO POWIEDZENIA!

Nie wiem jak Was, ale mnie uczono, by się nie odzywać w dwóch sytuacjach:
1) gdy nie mam o czymś zielonego pojęcia (jedyne co wtedy warto zrobić, to zapytać)
2) gdy nie mam nic do powiedzenia.
Bonapartystów uczono widać czego innego.

Prasa polska dzieli się na artykuły dobre, strawne, słabe, bardzo słabe, tragicznie słabe i beznadziejne. Jest pewien magiczny sposób, by ograniczyć cztery ostatnie kategorię i sposób ten, choć może nieco bardziej skomplikowany niż NAPOLEON, pozwolę sobie tutaj przytoczyć.

Krok 1: Nie wotować, nie subskrybować – rozumiem, że w kulturze click-click czasem o to ciężko, ale chciałbym podkreślić niezwykłą oszczędność takiej strategii: nie musisz wykonać ani jednego ruchu. Nic, zero, null.

Krok 2: Nie komentować (zalety j.w.).

Nie takie trudne, prawda? Wspomnę jeszcze o dodatkowej zalecie: nie pozwalając się w ten sposób komuś wybić, sami nie musimy eksponować własnej pustki, głupoty.
W tym aspekcie Napoleon niczym nie różni się od łowcy piersi, ponieważ ten drugi również nie ma nic do powiedzenia, czując jednak potrzeba pokazania się.
,,Ohoho, słaba dupa chłopcze, słaba dupa, unvote, unsub, ohohoho, ale jestem zabawny".

Tak, jesteś zabawny.
Wprost zajebiście.

V&S

Zwyczaj niewinny, nie mniej jednak destruktywny. O ile bonapartysta ma intencje raczej nieprzychylne autorowi tekstu, o tyle wiendes wręcz przeciwnie – opracował krótki kod wyrażania aprobaty. Czasem zresztą w innych formach, bo bywa i ,"vote and subscribe" czy ,,świetnie".

Ale o co chodzi tym razem? No czego ten koleś znowu chce, przecież mówię, że mi się podoba!
A no, mówisz. I tak, cieszy mnie to. Tyle tylko, że ja już o tym wiem – mam taki specjalny licznik w prawym górnym rogu, wskazujący mi ilość subsrybcji. I taki nieco większy, w lewym górnym, mówiący mi, ilu osobom spodobało się tym razem.
Te liczniki wystarczą, przyjacielu – nie musisz powielać informacji.

Dużo chętniej przeczytałbym Twoje zdanie na dany temat – jest to jedyny powód, dla którego piszę te artykuły. Naprawdę, wierz mi – nie ma żadnego innego. Zwłaszcza dla mnie, gdzie nawet gdybym chciał, nie miałbym szans na medal króla prasy. Ale i dla innych redaktorów, jakby nie pisali i jakiego nie mieliby celu (chyba, że ktoś koniecznie musi sobie podbudować poczucie własnej wartości, czytając sto razy ,,v&s/świetnie").

Do tego ,,hail coś tam", czasem ,,o7". Zdarza się, że muszę przewinąć kilka stron, by doszukać się pierwszego komentarza z sensem (norma w artykułach z international).
Po co? Dyskutujmy, kłóćmy się, rozmawiajmy...ale nie zamieniajmy się w tak kochane przez wszystkich dzieci neostrady.
Jeśli masz potrzebę okazania komuś aprobaty, rozwiń to w kilka zdań, w temacie czy w prywatnej wiadomości (nie wiem jak inni do tego podchodzą, ale ja cenię sobie wszystkie tego typu zachęty). Redaktor chce wiedzieć, co konkretnie Ci się podoba, za co go chwalisz, dlaczego wotujesz.

A Twoje ,,V&S"...wybacz, bez obrazy, ale mam to gdzieś.

Resume

Trochę topornie, zdaję sobie z tego sprawę. Nie wiem, nie chciało mi się jakoś silić na humor czy błyskotliwą grę z tekstem, może ze względu na charakter problemu.
Nie przypadkiem piszę to jednak teraz – mamy baby boom.
Zacząłem od dość pesymistycznej wersji utonięcia polskiej prasy w potoku gówna...i pewnie tak będzie; nie spodziewam się wiele po bb z demotów.
Mimo wszystko, mogą nam się trafić też perełki, względnie ludzie, którym jeden czy dwa szlify wystarczą, by pisać choćby ciekawie. Nie cierpimy na ich nadmiar, dlatego proszę – chrońmy ich. Wyższy standard czytelniczy spowoduje wyższy standard piśmienniczy, a zależy Wam przecież na tym, prawda?

Bo mi zależy.