Mc Nieogar 'Rage Bit'

Day 1,299, 15:49 Published in Poland Poland by Notorious Suicide

Mamy od pewnego czasu niezły spektakl w prasie, odgrywany przez dwa niezbyt zróżnicowane gangi polityczne. Pech jednego polega na tym, że popełnił błąd, którego nie da się odkręcić, szczęście drugiego w tym, że może sobie teraz dowolnie powstały ogień podsycać. Dyskusja już dawno wykroczyła poza merytorykę, zamieniając się w zamian w typowy pseudo-dyskurs polityczny. Pozostawiam ten problem samemu sobie – co miałem powiedzieć, już powiedziałem.
Chyba jednak zirytowałem kogoś po drodze, bo coś mnie ostatnio ND i GOND mniej lubią, tak jak jakiś czas temu straciłem część sympatii w PPP (nie mówię oczywiście o tłumach, większości raczej dynda moja opinia).
I to w zasadzie będzie przedmiotem dzisiejszego, docelowo krótkiego, artykułu.

Polityczna piaskownica

Jak wiemy, jest sobie w Polsce kilka ugrupowań politycznych, które niczym się od siebie nie różnią (poza PPL). Wszystkie te grupy, czy to dzielone na poziomie partii – głównie ND i PPP, ale nie tylko, czy też na ircu (tutaj się w podziałach nie orientuję), oparte są o zwyczajne więzi sympatii, utwardzane poprzez antypatie wobec innych. Sama antypatia może być na pokaz, może być też zażarta i zapiekła – ale jakakolwiek by nie była, jest też jednocześnie z reguły mechaniczna. PPPatriota O Zauważalnym Nicku ,,nie lubi" eNDeka O Zauważalnym Nicku, automatycznie robiąc mu koło dupy w prasie, ten drugi robi to samo. Wszystko to pomnóżmy kilkaset razy i wyjdzie nam lokalna piaskownica polityczna.

Piaskownica ta ma oś w postaci ,,gry o władzę", ale nie jest to chyba cel traktowany zbyt poważnie – ot, czasem chodzi o to, kto wygra wybory, ale z reguły cele są bardziej przyziemne. Polskie ugrupowania polityczne to nic innego jak grupy kibiców, które razem czują się ,,fajne", a mając w perspektywie inne kluby mają okazję udowodnić, że są od nich ,,fajniejsze". Konkurs fajności przybiera formę licytacji w postaci tzw. ,,wyliczania faili".
Jeśli Iksiński popełnił błąd i zostanie mu to wypomniane przez Igrekowskiego, Igrekowski dowie się na tę okoliczność ile faili popełnił w przeszłości. Jest to główny powód dla którego debata polityczna znamionowa choćby śladem wartości merytorycznej stanowi u nas rzadkość.
Grupa kibiców nie jest ,,fajna" dlatego, że ma ,,fajną", utytułowaną drużynę – grupa ta jest fajna ,,bo tak". ,,Bo tak" wie również że ,,ogarnia lepiej", podczas gdy reszta to ,,nieogary".
O siedem, oemgie, kropka.

Dlatego też tak ciężko jest nam porozmawiać o stosunkowo prostej sytuacji w postaci ,,faila" Pierra. Myślę, że gdybym porozmawiał ze znajomymi w rządzie (nie ma ich tam wielu, ale jednak kilku bym znalazł), ich opinie na temat wydarzenia pokrywałyby się w większości z opiniami krytyków. Nie mogą sobie jednak pozwolić na taki komfort, jaki mam np. ja, niezwiązany żadnymi więzami źle pojętej lojalności – stąd bierze się to całe odwracanie kota ogonem.

Podkreśliłem wyżej, że nie mam zamiaru dyskutować kwestii traktatu, warto jednak zatrzymać się na moment przy strategii obrońców ruchu Pierra.

Pierwszy z nich to proste stwierdzenie: ,,traktat był zUy, dobrze że go nie ma". Dla argumentującego jest to prawda najświętsza i wszystko inne schodzi na plan dalszy. Cel uświęca środki: nie ma traktatu, jest dobrze.
O siedem, oemgie, kropka.

Kolejny argument jest również ,,bardzo logiczny", wedle najlepszych tradycji sienkiewiczowskiego Kalego. Jeśli Kali zabić by mieć krowa, być dobrze – jeśli ktoś zabić Kali by mieć krowa, być źle. Dowiadujemy się na tę okoliczność, że Francuzi:
a) są tacy i owacy
b) nie przestrzegali traktatu (trudne do udowodnienia, ale da się)
c) i tak by traktat złamali
Francuz to ten zły ,,inny" – on nie może mieć krowy, bo nie jest Kalim. Krowę może mieć tylko Kali.
O siedem, oemgie, kropka.

Ostatni z argumentów który przytoczę (jest ich sporo, ale jednak tempus fugit), jest zdecydowanie moim ulubionym i zaczyna się słowami: ,,poprzedni rząd i tak..."
Jest to, w sporym uproszczeniu, logika Ariakisa, który mając dobry dostęp do źródeł eksponuje fakt, że poprzednicy mają ręce utytłane błotem. Dlatego też Ariakis krytykował przede wszystkim tamtych, choć należy oddać mu sprawiedliwość – będąc w równie co ja komfortowej pozycji, pozwolił sobie również na ograniczoną krytykę obecnej ekipy.
Ludzie mniejszego niż były prezydent polotu poprzestają na ,,poprzedni rząd i tak".
Ci pewniejsi siebie i swojej bezcennej wiedzy sugerują nawet krytykom, że ,,nie ogarniają" i ,,nie wiedzą wszystkiego".
No jasne, taka już cecha nas, nieogarów. Mówię nas, bo i mi coś takiego zasugerowano, spieszę zatem z wyjaśnieniem: drodzy, wtajemniczeni w misterium wiedzy akolici prawdy, NS na ircu nie siedzi, ale dość często dostaje różnego rodzaju logi i wycieki. A że, zachowując swoją bezcenną neutralność, dostaję je zewsząd, całkiem możliwe, że może dysponować wiedzą przekrojowo szerszą niż wy, którzy tak przecież dobrze wszystko ogarniacie.
O siedem, oemgie, kropka.
Enter.

Zamki z piasku

Jedni nie są w niczym lepsi od drugich – Pierre złamał trakat i został za skrytykowany przez Małą Kasię, która sama wystawiła w czasach edenowskich do wiatru naszego sojusznika – Rumunię, łamiąc tym samym traktat EDENu. A krytykuje jednych i drugich Ariakis, który miał NAP z Serbią – i nawet jeśli wierzyć temu, co mówi (a ja wierzę), tj. że nikt na tym bezpośrednio nie ucierpiał, to pośrednio i owszem – nieagresja wobec głównej potęgi wrogiego sojuszu oznacza podtarcie się interesem EDENu, łącznie z łamaniem traktatu.
Vingaer, Ariakis, smrtan, Cerber, zgoła wszyscy mocarze polskiej polityki dyskutowali już wielokrotnie o tym kto, kiedy i dlaczego bardziej. Dyskusja pozostawała na tym samym poziomie, co debata odnośnie nieszczęsnego traktatu z Francją – tyle tylko, że dyskutanci byli jednak nieco bystrzejsi, a zatem i popisy erystyczne (zwane z reguły flejmem) również wyższych lotów. Z grubsza jesteśmy jednak w domu, chodzi i zawsze chodziło o to samo p*e kotka przy użyciu młotka.

Zastanawia mnie, jak w takich oto okolicznościach przyrody promować pożądane postawy polityczne. W skreślonym wyżej świecie, który w dodatku operuje przebrzydłą, zacierającą kontury semantyczne nowomową, mogę się dowiedzieć że zrobiłem 'rage quita' (nie wiem kiedy, ale ponoć zrobiłem) i że ,,nie umiem się normalnie wypowiedzieć", ale już argumentu w odpowiedzi na to co piszę, nie uświadczę. Mogę się również dowiedzieć, że powinienem zluzować poślady - ,,argument" całkiem wygodny, gdy niewiadomo co powiedzieć, ale chce się błysnąć ,,dowcipem".

Obserwując tę grę od marca 2009 roku i rejestrując się tu trzy miesiące później czytałem, że jest ona social, massive i strategy. Wnioskując z pojęcia ,,gry" rozumiałem, że mogę zatem pograć w szeroko zakrojoną strategię i symulator społeczeństwa.
I rzeczywiście, mogę (mogłem), nawet jeśli admin zabił na dłuższy czas 'strategy'.
Grę tę uniemożliwia mi jednak brak partnera, bo trudno tu w coś grać, jeśli społeczność woli fejsbukować. Oczywiście, ich prawo, mogą sobie robić co im się żywnie podoba.
Szkoda tylko, że jak zwykle ograniczamy się do minium z minimum.

O siedem, oemgie, kropka.

Delete.