Ku dalszemu rozwojowi...

Day 1,543, 04:45 Published in Poland Poland by Paveo



Artykuł ten nie służy propagowaniu jakiejkolwiek opcji politycznej, ideologii. Służy próbie podjęcia się dość istotnej kwestii, kwestii rozwoju ePolski.

Skupiając się na rozwoju i czynnikach zewnętrznych, nie sposób nie zauważyć iż ważną kwestią są sojusze, polityka podbojów.
Problem pojawia się, gdy każdy nowy prezydent ma inną wizję podboju, inny kierunek, inne ostateczne cele.

Wydaje mi się iż jest to destrukcyjne dla państwa, nagłe zwroty, różny zasięg podbojów, różne wizje. Nie znaczy to aby wybierać tych samych prezydentów.
Skupiłbym się raczej na ujednoliceniu pewnych celów. Obecnie czegoś takiego nie ma w ePolsce.
Nie ma rozmów odnośnie strategii, dalszej drogi ePolski ku rozwojowi.
Nie ma żadnej umowy między partiami, rządzącymi i społeczeństwem niezaangażowanym w politykę.

Skutkuje to ogromnym rozdźwiękiem w dalszej i perspektywicznej polityce, tzn., że jesteśmy krótkowzroczni i nie wybiegamy daleko w przyszłość w swoich planach, co najwyżej do następnej kadencji.
Zostawiamy kwestie rozwoju losowi, co ma być to będzie, a my się jakoś dostosujemy.

Nie tak widziałbym politykę ePolski. W mojej ocenie jesteśmy na tyle silnym państwem, iż możemy pozwolić sobie na pewne naciski, a już z pewnością musimy posiadać pewną wizję dalekosiężnego rozwoju niezależnego od widzimisię Prezydentów. Dlatego nazywam to pewnym rodzajem umowy społecznej między rządzącymi i rządzonymi.

Może to polegać na wspólnej dyskusji wszystkich dużych partii np. powyżej 200 członków, i wypracowaniu wspólnych, dalekosiężnych i perspektywicznych celów.
Dyskusja taka musiałaby być w pełni wolna od nacisków, zapewniająca równość wszystkim uczestnikom i prowadzona w sposób obiektywny. Tylko taka dyskusja odnosi skutki.

Pomysłem na dbanie o rozwój strategiczny ePolski może być instytut geopolityczny bądź rozwoju strategicznego.
Problem jest taki, iż instytut musiałby być całkowicie ponadpartyjny i pozarządowy, gdzie w roli obserwatora dopuszczani byliby przedstawiciele dużych partii politycznych + jeden przedstawiciel rządu. Najbardziej logicznym typem byłby MSZ lub MON.

Instytut zajmowałby się opracowywaniem strategii na każdej płaszczyźnie eRepublik. ekonomicznej, wojskowej. Określałby główny kierunek rozwoju polityki zagranicznej, kierunek podbojów tak, aby były one najbardziej skuteczne i długotrwałe w sensie okupacji terenu. Również wskazywałby słabe strony państwa, które wymagają poprawy, i niepokojące tendencje spadkowe określonych sfer życia społeczności eRepublik.
Analogicznie wskazywałby słabe jak i mocne strony przeciwników.

Instytut oczywiście nie miałby mocy sprawczej. Mógłby tylko naciskać na rząd za pomocą dyskusji, wydawałby własne opinie i zalecenia dla rządu, jeżeli uzna iż polityka rządu jest w dłuższym okresie niekorzystna dla ePolski. Instytut służyłby Rządowi radą przy zachowaniu pełnej samodzielności.

W skład takiego instytutu wchodziliby absolwenci, studenci nauk politycznych, jak i osoby z dużą wiedzą na temat geopolityki i strategii, dodatkowo osoby o długim stażu gry jako byli prezydenci, msz, mon, wielokrotny ambasadorowie, nie biorący czynnego udziału w polityce.




Podobał Wam się artykuł? Polećcie go innym.
Również zachęcam do bogatej merytorycznie dyskusji.