Kto robi z nas baranów, czyli kilka słów o obecnej grze
maxi1994
eRepublik to piękna gra. Logujesz się, widzisz pełną "topkę" artykułów, która jeszcze nie tak dawno była pusta niczym niedawno skarbiec okupowanych ostatnio przez nas Turków. Zerkasz na prawą stronę monitora, gdzie zwraca na siebie uwagę nowa funkcja przygotowana przez naszych kochanych administratorów: krajowy feed, który co kilka minut informuje nas o nowych wiadomościach. Zostaliśmy zalani falą zmian, które mają pozwolić graczom na czerpanie większej niż dotychczas przyjemności z gry. Jednak przyglądając się dokładniej można odnieść zupełnie odwrotne wrażenie. Czołówkę artykułów wypełniają momentami nawet publikacje sprzed miesiąca, zaś nowe posty na państwowym czacie to głównie spam od bota, a nie zaciekłe debaty czy też plany wymyślane w głowach naszych kongresmenów i szanownego rządu. Jednym słowem: nuda wśród Polaków. Oczywiście kłopot ten nie dotyczy tylko ePolski; kruszące się społeczeństwo jest problemem globalnym, nad którym główkują zapewne najpotężniejsze umysły eRepublik Labs. Trzeba przyznać, że jednak jest nad czym myśleć.
Na powyższym obrazku widzimy graczy, którzy zarejestrowali się 14 czerwca bieżącego roku. Nawiasem mówiąc, podobno zarejestrowani użytkownicy z nickami zaczynającymi się od słowa "Citizen" są efektem szeroko zakrojonej akcji marketingowej na Facebooku. Miała ona na celu zwiększenie ilości zarejestrowanych użytkowników, co zakończyło się sukcesem. Wspomnianego wyżej dnia stworzono prawie 450 nowych kont, zaś w styczniu 2017 roku liczba ta oscylowała około 200. Pracownicy eRepublikLabs mogli sobie przybić sobie piątki (a właściciele myśleć nad wakacjami, które ufundują sobie z pieniędzy ze sprzedaży firmy?), ale to nie rozwiązało wszystkich problemów. Kwintesencją pracy administratorów są te liczne przekreślenia nicków widocznych na wklejonym przeze mnie print screenie, które oznaczają śmierć gracza. Możemy dzięki temu wysnuć smutny wniosek: wystarcza kilka tygodni (status "Dead citizen" pojawia się przy graczu po miesiącu nielogowania), aby skutecznie zniechęcić się do tej gry.
Widząc, że wirus wymierania eSpołeczeństwa zaczął zataczać coraz szersze kręgi, oraz wysyłając wcześniej eRepowego pacjenta na kurację do sanatorium w Ciechocinku, administratorzy postanowili poprosić o pomoc samą społeczność. No bo kto najlepiej zna jej problemy jak nie ona sama? Tutaj musimy postawić pomysłodawcom plusa, bowiem informacje zwrotne od użytkowników to fundament marketingu, gdyż na ich podstawie można dowiedzieć się jak poprawić produkt, aby ten wzbudzał zainteresowanie wśród szerszej grupy odbiorców. Jest jednak pewne "ale", które rzuca cień na działania administratorów: czy nagradzane inicjatywy społeczności (co ma być jedną z funkcji projektu Plato Foundation), w szczególności bez brutalnych kroków uczynionych przez zarządzających tą grą, przywróci eRepublik nawet niekoniecznie blask, ale chociaż lekki refleks? Moim zdaniem: raczej nie.
Mądre głowy z eRepublik Labs chcą zrobić z graczy MacGyverów; wszystkim chętnym do współpracy rzucili na stół paczkę zapałek i parę sznurowadeł licząc, że ktoś za grosze zrobi im z tego helikopter. Tak obecnie wygląda pomysł na rozwój gry. Czytając coraz to nowsze opisy koncepcji administratorów i pękając ze śmiechu apeluję: szanowni administratorzy, najpierw zacznijcie zmiany od siebie, od przeanalizowania i wyeliminowania WASZYCH błędów, które popełniliście obierając kurs na szybki zysk i zapominając o tym, że w tym wszystkim najważniejsze jest dobro wszystkich graczy, a nie tylko tych, którym niesamowicie pompuje ego nawet drobny, lecz tak naprawdę nic nie znaczący sukces. Przez ostatnie lata to pod tych konkretnych użytkowników tworzyliście eRepublik; tworzyliście je dla ludzi, którym niesłychaną satysfakcję sprawia zdobycie (a często nawet kradzież) 3609. medalu Bohatera Bitwy, co w rzeczywistości odzwierciedla tylko ruch głowicy jakiegoś dysku twardego serwera na Seszelach i oczywiście zwiększenie objętości kieszeni Plato, który dzięki takiej osobie wzbogaca się o kolejne kilkadziesiąt euro.
Wszystko tak naprawdę zaczęło się od momentu wprowadzenia podziału na dywizje. Wiele osób krytykowało ten pomysł ze względu na sam sposób dzielenia graczy, który zależał od poziomu doświadczenia samego gracza. Dla przykładu, Piolun, były Minister Edukacji Narodowej, wytykał wady tego systemu sugerując jednocześnie podział ze względu na siłę, co na pewno na polu bitwy oddzieliłoby silniejszych od słabszych, pozwalając tym ostatnim mieć faktyczny wpływ na wojenne losy. Niestety, administratorzy nie posłuchali tej rady; w zamian za to zwiększyli co nieco wymagane przy przejściu do wyższej dywizji poziomy doświadczenia. Pomysł zupełnie nietrafiony, ale to jeszcze nie było najgorsze, bowiem na początku bojówkom i państwu było na rękę hodowanie młodych graczy - koksów, którzy w potrzebie rzucili się na wrogów niczym niekarmione od miesięcy, wypuszczone na posiłek stado psów czujące woń krwistego steku. Często dawało to efekty, ponieważ taki żołnierz, głodny walki, spalając co najwyżej kilka batonów potrafił - sam lub z drobną pomocą innego gracza - wygrać mini w danej dywizji. Zwycięstwa te niestety trzeba było okupić wstrzemięźliwością w wojowaniu, przez co gra dla takiej osoby ograniczała się do przycisków "pracuj" i "trenuj". Kluczem do sukcesu było właśnie oszczędzanie punktów doświadczenia. Każdy dzień w aktualnej dywizji zwiększał siłę i zadawane obrażenia, lecz trzeba również pamiętać, że każdy zadany w bitwie hit przybliżał do wyższej dywizji. U każdego w głowie siedziała myśl, że prędzej czy później będzie w D2, D3 lub D4, gdyż to było nieuniknione. Można było jedynie wydłużyć czas oczekiwania na tzw. level up, postawić temu opór jaki więzień przed wyrokiem śmierci stawia strażnikom prowadzących go w kierunku krzesła elektrycznego, na którym i tak zostanie stracony.
Tak wtedy funkcjonowała ta gra. Administratorzy zaobserwowali co jest grane i wymyśli rzecz, która na dobre zmieniła oblicze eRepublik: Infantry kit. Paczka ta, kosztująca 15€ pozwalała na zatrzymywanie zdobywania expa podczas walki (pod warunkiem bicia z bronią). Okazało się, że jednak to nie paczki golda kupowane przez Rompera i podobnych, a IK i parę innych zrobiło prawdziwą furorę. Podejrzewam, że Bukareszt po kilku miesiącach od pojawienia się tej paczki wyglądał tak:
Wkrótce każdy chciał walczyć "za darmo". Infantry Kit sprzedawało się lepiej niż lody w upalne dni. Jako że, nie każdy miał ochotę wydawać prawdziwe pieniądze, zaczął kwitnąć również handel paczkami od Plato. Niestety, taka sytuacja szybko pogłębiła różnice w wartości sił, w szczególności w D1, w której królowały (i nadal królują) osoby z hitem powyżej 100k. Najgorsze wcale nie jest to, że władają tymi dywizjami silni gracze; najgorsze jest to, że oni potrafią siedzieć na tych tronach od kilku lat, gdyż pozwala im to na czerpanie korzyści, a administracja im na to pozwala (oczywiście nie za darmo). Największą wadą eRepublik jest to, że pozwolono zepchnąć tysiące użytkowników, w szczególności nowych, na margines nie pozwalając im być być częścią tej gry i jej społeczności oraz zabraniając im decydować o losach eŚwiata, o ile nie skorzystają oni z płatnych opcji eRepublik.
No właśnie: na tym też traci społeczność. Kilka lat temu cementowało ją wspólnie pokonanie Rompera, Argroba lub innego mastercarda. Teraz nie podbudowuje ją dosłownie nic. Dzisiaj za zwycięstwem stoi często jednostka, nie grupa. Aby obalić - na pierwszy rzut oka - potężne, bogate mocarstwo, wystarczy wydać kilkaset euro, a potem sprzedać otrzymane od Plato prezenty. Pamiętam, jak podczas mojej prezydentury, w lipcu 2015 roku, Chile przyleciało do Europy i osiedliło się na terenach francuskich. Będąc świadomym zagrożenia ze strony przybyszy z Ameryki Południowej, krajom Asterii oraz ich sojuszników, zależało na szybkim wytępieniu intruza. W akcję wyrzucenia Chile z Europy zaangażowała się m.in. Słowenia, USA i oczywiście Polska. W normalnych warunkach rozprawilibyśmy się z nimi w mig; wtedy jednak droga do zwycięstwa ani trochę nie była usłana różami. Wszystko za sprawą Trico, który dysponował niesamowitą ilością erepowej waluty. Trzeba przyznać, że pomogliśmy mu trochę, bowiem strategicznie reprezentowaliśmy przedszkolaków, a nie absolwentów
Od tych wydarzeń minęło wiele miesięcy. Pewnie jesteście ciekawi, Drodzy Czytelnicy, jak potoczyły się losy Chile, które miało wtedy kilku ciekawych i silnych żołnierzy, i jego przywódcy. Trico sprzedał konto, zaś Chile od kilkunastu miesięcy ma "drobne" problemy. Nie, tym razem nie są one spowodowane panoszeniem się po Europie czy też Azji albo sianiem spustoszenia wśród krajów Asterii i Pacyfiki. Nic z tych rzeczy, po prostu ten kraj... zmaga się z okupacją.
Tak, Chile bez Trico nie istnieje. Nie istnieje też Chorwacja bez Zdlemmy'ego czy Albania bez Colina, która ostatnio, podczas nieaktywności albańskiego króla, utrzymywała się na mapie dzięki wynegocjowanym przez niego paktowi o nieagresji. Wszelkie próby budowania społeczeństw spalają na panewce, bo wystarczy, że Andora doczeka się swojego wybawiciela, który dzisiaj sypnie groszem, a już jutro będzie tłumił powstania w Serbii albo w Polsce z taką siłą, której nie przeciwstawi się nawet najbardziej zmobilizowany naród.
Nie dajcie się zwieść słowom o poprawianiu eRepublik. Wszystkie zmiany to robienie z ekskrementów administracji przyozdobionej różową kokardką bombonierki. Kompletnie odechciewa się angażować się grę, nie tylko z powodu, że gry przeglądarkowe wyszły z mody. Jaki jest sens tworzyć bogato opisane poradniki, estetyczne wiadomości powitalne, jaki sens mają rozmowy z nowozarejestrowanymi graczami, którym można powiedzieć jedno i to samo: nic tutaj nie zrobisz, nic nie zmienisz, zanudzisz się, nie bij, nie graj. Czy o to chodzi? Dopóki nie rozpocznie się rewolucja w głowach twórców, dopóty nie wrócą chęci do aktywnej gry. Na razie nic nie zapowiada wycofania Maverick Packów czy Infantry Kitów, więc na tę chwilę pozostaje nam tylko nadzieja i pewnie eŚmierć: albo ta romantyczna, na barykadzie, od rzucanych w Naszą stronę milionów euro, albo ta druga, od znudzenia i nieaktywności.
Comments
Ależ ściana... Ale czyta się nieźle - zarówno jeśli chodzi o formę jak i o treść
[removed]
Ja Ci odpowiem. Yarpen nie sprzeda Ci frm po 0.01. Trzeba być mega frajerem, żeby po tyle sprzedawać.
Tylko, że ja nie chce kupować food raw 🙂
Prawdziwy talent - pisz więcej
dobry art
dobrze napisane, szkoda że nic się nie zmieni niestety 🙁
Wow, przeczytałem 🙂 Gdyby takie arty admini czytali, to może polityka firmy lekko by się zmieniła, ale obawiam się, że za bardzo skupieni są na przeglądaniu wyciągów bankowych. Jeśli kasa rośnie, znaczy się, że zmiana była dobra :/
Dużo artów tego typu przeczytali 😉 Jak coś robi kasę to się tego nie zmienia. Po prostu.
Lekko się czyta.
Szacun za taką ścianę tekstu!
Dobrze napisane
Graruluję, ze Ci się chciało tyle pisać
tfw kiedy czytasz art na 300 słów a ludzie mówią że to ściana
Aż dałem endorse
Dobry, tresciwy i wartosciowy art. I to nawet bez cyckow!
A się napracowałeś... tyle że admini mają to w... 😐
Aż się popłakałem 😢
Ale problem z nowymi graczami kiedy gra osiąga wieku powiedzmy kilku lat nie występuje jedynie w Erepublik. Grałem w przeszłości w Plemiona, Ikariam, Holy War, jakieś pierdoły w football manager on-line, Stronghold. Wszystkie gry na przeglądarkę miały dokładnie ten sam feler- po jakimś czasie przewaga wyjadaczy nad osobami nowymi była nie do zniwelowania. Próbowano wiele rzeczy, najlepszą jest moim zdaniem wprowadzenie kolejnych światów (chociaż w przypadku Erepa to zapewne byłby ostateczny gwóźdź do trumny). Admini głupi nie są wbrew pozorom i widzą, że gra umiera. I tu dochodzimy do tego co napisał Khere- wprowadzać zmiany można, ale niosą one za sobą pewne niepewności, że wpływy do kasy na Seszelach będą mniejsze. Rumuny się tego boją jak ognia więc wolą tkwić w beznadziei, a jakieś debile pokroju Trico Srico zawsze będą płacić setki Euro.
Mnie też to niesamowicie wk..rwia że przez ostatnie miesiące jedyne co zmienili to możliwość robienia emotek na feedzie. Ale z drugiej strony im się nie dziwię, bo gdyby zrobili jakiś gruby update to mógłby im się nie udać i jeszcze więcej ludzi zrezygnowałoby z gry. Tak jest ch..owo, ale stabilnie kaska leci.
Kiedyś Legia Warszawa wypuściła mega linię odzieżową (biznesowo- galowa). Nawet mi (a wiadomo raczej jaki mam do nich stosunek xd) bardzo się podobała. Wypuścili też zegarki z wielkim logo Legii. Wyglądały świętnie, ale kosztowały ponad 1000zł. I co? Po miesiącu okazało się, że sprzedano zalewdwie kilka sztuk zegarków i cały magazyn był nimi zapchany. Legia straciła na tym interesie sporo. Potem słyszałem, że kolejna, ekstrawagancka seria odzieżowa pojawi się jak będzie wyraźny sygnał od ludzi, że chcą takie coś. I tu wracamy do Erepa- póki obecny stan daje kasę to nie ma podstaw wśród administracji by ten stan zmieniać.
Oczywiście wołcik, bo art bdb.
Rozumiem, że w dobie smartfonów, gdy różne aplikacje nosi się cały czas przy tyłku, gry przeglądarkowe są na straconej pozycji, ale biorąc pod uwagę liczbę graczy to eRepublik zaliczyło straszny regres. Nie wiem, jak wyglądała sytuacja z innymi grami, ale dla przykładu jeszcze 4 lata temu zwykły artykuł w erepie potrafiło zavotować ponad tysiąc osób, nawet samych Polaków. A dzisiaj? 100 votów to dużo. Taki odpływ graczy powinien dziwić, tym bardziej, że eRepowskie społeczeństwo było bardzo zżyte; przecież nie raz organizowano zloty czy spotkania towarzyskie. Nie grałem co prawda w Plemiona, ale nie wydaje mi się, by tamtejsi gracze tak ochoczo umawiali się na piwo z typami, którzy wczoraj napadli im na wioskę. Moim zdaniem po prostu wprowadzone zmiany spowodowały, że sytuacja wygląda tak jak wygląda, mimo że eRepublik dla nowozarejstrowanych, na pierwszy rzut oka, ma potencjał. Spotkałem tutaj wielu nowicjuszy, których taka forma rozrywki kręciła; chętnych, by się czegoś dowiedzieć i coś zdziałać. Niestety, natknęli się na mur nie do przeskoczenia i skończyli grę tak szybko, jak ją zaczęli.
A co do działań administracji: osobiście nie dziwię się takiej postawie. Co miesiąc mają pewny zastrzyk gotówki. Zastanawia mnie się, czy z biznesowego punktu widzenia nie lepiej byłoby rozwinąć tę grę, zainwestować w nią co nieco, aby za rok albo dwa zbierać obfitsze owoce. Na dzień dzisiejszy administratorzy przypominają mi rolnika, który doi kolejny dzień krowę, nie karmiąc jej od miesięcy. A ta krowa wkrótce zdechnie, wtedy nic nie da ciągnięcie za strzyki. Źródełko mleka się skończy, a rolnik zostanie z niczym. Podejrzewam, że to samo prędzej czy później czeka eRepublik, bo admini nawet dla mastercardów i packowiczów nie mają nic do zaoferowania, oprócz oczywiście bicia osobistych rekordów.
Sam Colin przecież niedawno długo się nie logował, więc nawet dla niego ta gra zrobiła się nudna. Widocznie admini nie mają nic przeciwko i liczą z tym, że prędzej czy później to źródełko kasy wyschnie. A wystarczyło trochę pogłówkować, popytać co nieco mądrych ludzi od marketingu, którzy na pewno znaleźliby jakieś sensowne rozwiązanie.
PS. Ten wątek Legii jest bez sensu, gdyż moim zdaniem Legia to stan umysłu. Podejrzewam, że jakby ktoś im podpowiedział, że mogą się wzbogacić na lotach w kosmos i na konkurowaniu z NASA to by się na to zgodzili, ściągając prawie natychmiast na Ł3 prom kosmiczny xD (niech nikt się nie obraża, to moje zdanie).
eRep to gra z poprzedniej epoki. Aktualnie jest sporo dużo bardziej rozbudowanych i ciekawych propozycji dla graczy i tego poziomu nie przeskoczy się bez bardzo dużych nakładów. Próbowali wprowadzać nowości zmieniające gre w Farmville ale starzy przez to rezygnują a młodych za dużo nie przybywa. Gra umiera jak każdy przestarzały produkt. Wspiera go stado pasjonatów (głównie takich co nie mogą z niej zrezygnować), ale to tylko kwestia czasu kiedy admini zgaszą tu światło. Reanimacja tego trupa kosztowałaby zbyt dużo, a nie ma żadnej gwarancji, że po reanimacji pociągnąłby długo.
Niech wystawią to na steamie za 69.99 euro lol
rozwiązaniem był by cykliczny reset (raz na rok) i ogłoszenie zwycięzców, w różnych kategoriach (gracze/państwa/bojówki gospodarczej/militarnej/największego terenu czy coś)
Dobry art, następny napisz wierszem 🙂
dobrze napisana prawda..
v
W sumie niestety prawda - a skoro mleko już się rozlało, to wniosek jaki ?
Kasować konto ?
maxi jak zwykle na poziomie 🙂
tłusty art
"więc na tę chwilę pozostaje nam tylko nadzieja i pewnie eŚmierć"
Nieprawda. Dalej będziemy się logować, workować i siłkować. Sorry, ale ewidentnie objawia się u nas syndrom bitej żony. Takich artów było mnóstwo i ... i dalej tylko narzekamy, bijemy i palimy batony. Mamy nadzieję, że coś się zmieni (na lepsze) i to nasze poświęcenie (czasu), nie pójdzie na marne. Każda forma wpłynięcia na admiralicja to walka z wiatrakami. Oni swoje, a my swoje.
[eV] When Community fails to the Community itself
erepublik.com/es/article/2649313
Vote, Comment, Endose, Subscribe, Shout.
Hehe, no niezle, ze tez chcialo Ci sie tak publicznie wylewac zale nt. tej gry. Podziwiam
Dodatkowo nostalgłem, ale czasy swietnosci i aktywnosci tej gry nigdy nie wroca.
O/
Trudno nie zgodzić się z tym co napisałeś.Jak wróciłem do eRepublik w 2013 to grało tutaj o 200 000 ludzi więcej. To ogromna różnica, wojny światowe, które miały miejsce w tym roku (2k13) ciekawe, interesujące, jakoś więcej ludzi się w nie angażowało. Ale tuż po ich zakończeniu, ludzie zaczęli uciekać. Wielu graczy zapewne stwierdziło, że nie ma sensu walczyć z mastercardami i sobie po prostu poszło.
A alternatywy dla erepa nie ma, wszystkie podobne gry albo są skopiowane 1:1 z błędami albo na siłę wzorują się na erep v1.
Ja sam chciałem z moim przyjacielem zrobić nową grę, która byłaby "głębsza" od erepa i oferowała o wiele więcej możliwości, wciąż pozostając prostą do zrozumienia, ale niestety za mało czasu na takie projekty.
"najpotężniejsze umysły eRepublik Labs"
xD
btw:
Za czasów D1 5k exp bez IK&MP, osoba w D1 mogła wbić BH rakietami pierwszego dnia - czego kilkukrotnie dokonaliśmy (chat + mała pożyczka na fabrykę i rakiety + battlewatcher i BH pierwszego dnia po rejestracji), w porównaniu do mnie - osoby z 170k siły który obecnie nie wbił BH od... lat?
Obecnie największym problemem byłoby nie "Jak poprawić erepublik" lecz "Jak poprawić erepublik bez denerwowania dwuklików". V2 jak wiemy było ogromnym strzałem w stopę - i jakiekolwiek duże zmiany dotyczące podstaw gry skończyłyby się podobnie.
Rozwiązaniem tego może być Accretion - polecam vid Extra Credits na YT:
"Accretion - Design by Landfill: A Longterm Strategy? - Extra Credits"
Cały koncept polega mniej-więcej na tym że gracze nie lubią zmian i usuwania systemów, jednak bardzo często można to rozwiązać bez usuwania istniejących systemów, lecz tworząc "kolejną warstwę" która dla przeciętnego zjadacza chleba będzie czymś interesującym lecz nie zmieniających działania gry, podczas gdy ukradkiem służy ona do marginalizowania zasad które działały wcześniej.
Najprostszym przykładem może być problem dodania zbyt silnej broni do danej gry. Jak go rozwiązać? Osłabić daną broń? Ulepszyć wszystkie pozostałe?
Wszystkie opcje wydają się być karą z perspektywy osoby która była fanem ów silnej broni.
Rozwiązaniem jest dodanie (najlepiej zamaskowane regularnym dodawaniem) nowej broni która jest kontrą na poprzednią silną broń.
W erepie do pewnego stopnia siła samolotowa jest właśnie takim swoistym resetem poprzez marginalizacje - stara mechanika posiadająca wciąż istnieje, jednak nowa mechanika spycha znaczenie starej - problematycznej.
Wiele osób chcących naprawić erepa chciałoby usunąć pracę jako manager, usunąć paczki, usunąć to i usunąć tamto. Nie tędy droga.
Accretion mówi że "po co naprawiać stare jak można zbudować nowe" - brak pracy jako manager w firmach airport i house jest małym krokiem w tą stronę.
Analogicznie można przebudować całą ekonomię dodając nową walut
Analogicznie można przebudować całą ekonomię dodając nową walutę, nowe towary, nowe Q broni (czołgi ale nie czołgi), nowe skille itd. - jeśli czołgi Q7 będą tanie jak woda ale będą istniały działa plazmowe których nie można budować jako manager, to wszyscy i tak będą mieli gdzieś czołgi Q7, bez potrzeby "bolesnego naprawiania problemu.
Problemy tego podejścia są dwa albo nawet trzy:
1) Accretion najlepiej działa gdy regularnie wydajesz content (MMO z zwiększaniem lvl cap itd.) - erep tego nie robi przez co nie może "po cichutku" naprawić rzeczy, a pomysł regularnego dodawania contentu średnio pasuje do erepublik (przejrzystość i regularność obiecywanych zmian idzie erep labs jak krew z nosa)
2) Erep Labs ma obecnie historie niedołęgów - wszystko spierdzielą (choć kilka ostatnich zmian było w miarę sensownych). Przekomplikowali by (podobnie jak IMO rezydencje) lub zbyt bezpośrednio pokazaliby fakulca starym mechanikom
3) Jak wspomniane było w artykule Erep Labs znany jest z monetyzowania wszystkiego w najgorszy możliwy sposób (oszczędzanie expa -> IK & MP itd.). Patrząc na przeszłość erepa nowa statystyka miałaby wielką zawieszkę z napisem "kup mnie za ojro" itd., w najlepszym przypadku pogarszające smak zmian (patrzcie dodanie do V1 treningu za golda) a w najgorszym przypadku kompromitujące sens i spójność dodanych mechanik (IK & MP).
Tak więc z jednej strony sytuacja nie jest taka tragiczna jak większość osób uważa (nic się nie da zrobić, ELabs tylko odcina kupony bo jak coś zmienią to im zmiany odstrzelą w mordę) - owszem istnieją rozwiązania jak wprowadzać fundamentalne zmiany przy jednoczesnym unikaniu ryzyka, jednak moim skromnym zdaniem ELabs jest na nie za głupi, więc unikałbym przedwczesnej radości.
W zmienianiu Erepa nie chodzi o to jak zmienić najłatwiej (wywalić prację jako M) lub najszybciej (fundamentalne zmiany), lecz przez długofalowy plan którego content można wykonać w miesiąc, których NIE WOLNO natychmiast wprowadzać. Erep i obietnice xd
Dawno tego nie pisałem: ściana
dawno tego nie czytałem 🙂
Upadek zaczął się od wprowadzenia v2.
Było siedzieć na v1 - łatwo nie było, ale się żyło 🙂
dlatego lubie klony v1
"po otwarciu Latynosom kilku frontów"
Chilijczycy to metysi, praktycznie nie ma tam domieszki negroidalnej, wszyscy są od 25 do 75% mongoloidami, a w pozostałej części biali.
Latynosi to było plemię, które wytępiło Etrusków i założyło Rzym, ich potomkowie to m.in. Hiszpanie i Portugalczycy tak znani z kolonizacji m.in. Ameryki Południowej. Byli to ludzie biali, niestety zmagali się z najazdami Maurów i Arabów, co spowodowało, że stali się mniej biali.
Gdy wymieszali się z indianami Ameryki Płd, a także z importowanymi tamże murzynami, to nie splodzili Latynosów, tylko mieszanki, a więc metysów/mulatów/zambo/pardo itp. Nazywanie ich Latynosami jest niewłaściwe, tak samo jak nie nazywasz Latynosami mieszkańców innych krajów, które były kolonizowane przez te kraje, takich jak Mozambik, Angola, Timor-Leste czy Filipiny, mimo że wszystkie te kraje zaadoptowały język oraz religię kolonizatorów.
Oczywiście możesz zawracać kijem Wisłę, tymczasem: https://pl.wikipedia.org/wiki/Latynosi
Nie wiem po co dajesz mi link nie mówiący o niczym, o czym nie wiem. On tylko pokazuje jak skutecznie przeprowadzona została apropriacja kulturowa w tym wypadku, że coś całkowicie nielogicznego i niewłaściwego funkcjonuje w tak szerokim zakresie (a wciąż niepełnym wg ich logiki - j.w. Mozambik, Angola, Timor, Filipiny)..
Prawdziwi Latynosi to bezpośredni potomkowie tychże:
https://en.wikipedia.org/wiki/Latins_(Italic_tribe)
a nie mieszanki odmienne rasowo, tak że czasem Latynosami nazywają jakichś murzynów czy z Kolumbii albo nawet z Surinamu czy Gujany (mówiących po angielsku i holendersku!), którzy nie mają nawet kropli białej krwi.
A to zawracaj dalej kijem Wisłę, zawracaj 😉 Udowadniaj, przekonuj, itp.
Nazywanie rdzennych mieszkancow Ameryk Indianami nie jest wlasciwe, Wiadomo, ze Kolumb sie mogl pomylic, ale Tbie to juz nie wypada Jak bedziesz potrzebowal moge podeslac linka xD
Racja, z tym, że (np. w obydwu Amerykach) słowo "Indian" jest używane wobec tamtejszych rdzennych mongoloidów z wyjątkiem eskimosów, ale jest też używane dla ludzi pochodzących z Indii. Nie ma zbytniej "dyskryminacji".
Natomiast jeśli chodzi o "Latynosów" to określenie to jest używane praktycznie tylko wobec własnie metysów/mulatów/zambo z obu Ameryk, od biedy czasem ktoś 'pozwoli" tak nazywac Hiszpanów i Portugalczyków, ale jakbyś im pokazał blondynów z tych krajów, to raczej nie ma mowy. Dochodzi do tego, ze prawdziwym Latynosom (czyli np. Włochom) odbiera się niejako przywilej bycia nimi. Tak było swego czasu w przypadku Paulie'go Malignaggi'ego (ur. USA, poch. włoskie). Jeden z meksykańskich komentatorów mu powiedział "you are not Latino, you are Italian".
Prawdziwym Latynosom odbiera sie niejako przywilej bycia nimi-analogicznie, czy Indianom tez sie go nie odbiera?
W obu Amerykach Latynos i Indianin jest uzywane i nie widze zadnej roznicy, ze tu wolno a tam nie wolno, skoro sie tak przyjelo, a Tbie jedno przeszkadza a drugie nie?
Skoro Latynosow nie ma w Ameryce to Indian tym bardzie, nie sadzisz?
A jesli Hiszpanie i Portugalczycy to potomkowie tych Latynosow, a w Chile zyje prawie polowa bialych ludzi, to moze jednak mozna wg Cbie nazwac Chilijczykow Latynosami? Bo juz nie wiem o co chodzilo?