Festiwal nierówności
Notorious Suicide
Ten artykuł miał wyglądać inaczej. Chciałem przeprowadzić kwerendę z prawdziwego zdarzenia: wypytać wszystkich, którzy coś wiedzą, wycisnąć logi, przemielić i wydać w formie takiego artykułu, na jaki mogłaby sobie pozwolić nieodżałowanej pamięci Vingaer.
Niestety, nie mogłem tego zrobić. Nie mam takich znajomości, nie będę ich też budował tylko po to, by dostać coś w zamian. Za bardzo cenię swój tyłek, by go sprzedać w ten sposób.
Dlatego muszę Was z góry przeprosić za własną niewiedzę.
Amerykanie mówią: "the more I know, the more I ignore". Mimo, że nie dysponuję taką siecią informatorów, jaką chciałbym mieć, informacje którymi jestem od czasu do czasu raczony z dnia na dzień zwiększają poczucie niewiedzy. Bardzo ciężko jest mi pisać o kwestiach które zaczynają się i zazwyczaj też kończą w obrębie relacji dyplomatycznych – jak miałem się okazję przekonać chociażby wczoraj, rozmawiając z Pierrem, nawet elity rządzące nie zawsze są tak bogato uposażone w dane jak część z nas byłaby skłonna przypuszczać. A co dopiero jacyś tam dziennikarze.
Mimo to, trzeba pisać, narażając się nawet na popełnienie podstawowych błędów.
Festiwal nierówności
Swego czasu pastwiłem się nad tematem zdradzieckiej Polski i sposoby, w jaki postanowiła zamienić starych przyjaciół na nowych. Stałem w drugim szeregu krytyków zaplanowanej na tę okoliczność aranżacji: o ile pierwszy szereg nie miał wątpliwości, że daliśmy dupy, o tyle drugi marzył o Nowym Ładzie, ale w wersji bardziej stonowanej. Wiedziałem, że żeby coś zbudować, trzeba coś najpierw rozwalić – dlatego pamiętnego stycznia bieżącego roku oddałem głos na smrtana, by go później krytykować za to, że się moim zdaniem w polowaniu na rumuńskie czarownice nieco zagalopował (w tym miejscu dodam, że pojęcie 'soft' i 'hard' jest bardzo względne; dyskutując ze Sztandarem pod jednym z jego artykułów miałem okazję się przekonać, że to, co dla mnie było 'hard', dla niego było 'soft' – w jego wersji prawdziwe 'hard' zafundował nam dopiero Cerber, pokazując radośnie tyłek Amerykanom).
Większość z nas pamięta burzę, jaka przetoczyła się przez prasę całego świata; graczy młodszych stażem pozostaje mi odesłać do oficjalnych agend rządowych Polski, Rumunii i Chorwacji, wraz z organami prasowymi takich ludzi jak Cerber, Atea czy Wallachian.
Obraz przedstawiał się naprawdę czarno – Polacy zostali nazwani zdrajcami, którzy porzucili swoich braci, Rumunom oberwało się za ich zachłanność i arogancję. W tym czasie Chorwacja zagrała kartą zbitego psa; obok nurtu radykalnego, który śpiewał w tym samym co Rumuni chórku, dominował nurt biednych sierot i szlachetnych wojowników, którzy z głębi serwca kochali swoją wielką siostrę tylko po to, by w ostatecznym rozrachunku zostać skopanym i porzuconym.
Była to w istocie gra propagandy i to propagandy bardzo prymitywnej. Świat zyskał raptem bardzo jednoznaczny obraz, dzieląc się na złych i dobrych, przy czym złymi byli oczywiście ci drudzy. Jako że czerń i biel lubię jedynie w kompozycji z innymi kolorami, wybrałem opcję po środku, delikatnie szczypiąc jednych i drugich.
W obrazku tym od początku przykuł moją uwagę chórek chorwacki. Nasza piękna siostra, jedyny naród męczenników i bohaterów w tej grze, zdawała się świecie wierzyć we wszystko, co pisała. Pośród mniej lub bardziej uzasadnionych jęków moimi ulubionym motywem stała się z czasem Lista Dobroci, czyli wykaz chwalebnych czynów, których to Chorwaci dokonali na rzecz ukochanej Polski. Z sumiennością godną lepszej sprawy przypominano nam zatem, że Chorwaci bili za nasze interesy na całym świecie, od Peru poprzez RA po Pomorze, że w czasie Wielkiego Baby Boomu otworzyli nam spichlerze, podczas gdy nasi aktualni sojusznicy, Węgrowie, zakładali firmy mającej na celu zwyczajnie wykończyć nowych gracz (popularnie określało się to mianem ,,obozów koncentracyjnych" – moim zdaniem, porównanie tak obrzydliwe, że każdy go używający powinien się zapaść pod ziemię ze wstydu) itd.
Jak zwykle: trochę racji, trochę przekłamań. Chociaż nikt nigdy nie wątpił w chorwacką armię i ich wierność, ośmieliłem się postawić pewne zastrzeżenia względem tak jednostronnej wersji wydarzeń. Biłem w Slavonii, najważniejszym regionie chorwackim tyle razy, że samo to pozbawia mnie jakichkolwiek wątpliwości co do bilansu strat i zysków. Trwało to długo – każde z moich kont miało tę wątpliwą przyjemność co najmniej raz, co od połowy 2009 roku daje nam całkiem spory szmat czasu. A były nas tysiące, z czego gracze majętni tracili nieraz fortuny na to, by wybronić Chorwację przed kolejnym zagrożeniem. Gdy dodamy do tego fakt, że nasz rząd zainwestował pokaźne pieniądze w odbudowę Chorwacji po jej upadku przed v2 oraz pewną operację EDENu, która w przypadku sfinalizowania okazałaby się największym osiągnięciem Chorwatów od początku tej gry i to głównie za naszą sprawą, oświadczam śmiało: kochana Chorwacjo, nie jesteśmy ci nic winni.
Nic.
By jednak nie odbiegać za bardzo od tematu, zwrócę uwagę na pewien szczegół: w radosnej wojnie na flejm i trolling nie zauważyłem nigdzie awatarów szwedzkich. Od razu mnie to zastanowiło, z prostej przyczyny: o ile siostra Chorwacja była zawsze sojusznikiem ukochanym, naszym oczkiem w głowie, o tyle siostra Szwecja była w tym rodzeństwie najstarsza.
Jak to się stało, że Szwedzi nie popadli w zbiorową histerię?
Festiwal rodzinny
W rozmowie z Valnadem mój rozmówca bardzo trafnie określił swój kraj jako grupę ludzi pragmatycznych i spokojnych, preferujących przemyślane rozwiązania dyplomatyczne.
Jeśli spojrzeć na historię Szwecji, nie można mieć co do tego wątpliwości.
Szwecja była naszym pierwszym sojusznikiem z prawdziwego zdarzenia. Dinozaury pamiętają, jak mała Polska padła ofiarą niemieckiej agresji, szukając sojuszników gdzie się da – ,,tak jakoś" wyszło, że mając do wyboru rosnące w siłę Węgry i potężną, choć powoli chylącą się ku upadkowi Rumunię, zawierzyliśmy tej drugiej. Nie była jednak Rumunia naszym sojusznikiem; to raczej my stanowiliśmy typowy kraj satelicki, ubogiego klienta jaśnie pana.
Nie da się tego powiedzieć o Szwecji, która od samego początku dostrzegła korzyści płynące z posiadania wspólnego przeciwnika – Niemiec. Nie czuję się powołany do opowiadania tej historii – grunt, że bez Szwedów początk naszej państwowości byłyby jeszcze trudniejsze i odwlokłyby się pewnie w czasie. Z tego okresu wszyscy zapamiętali szwedzką supergwiadę, Shoota – jak się później okazało, miało to być kluczowe dla historii wielu następnych miesięcy.
Nic nie czyniło z nas parterów na śmierć i życie, poza sąsiedztwem. Szwecja, która zaczęła jako kraj bardzo silny, szybko poleciała na równi pochyłej w dół, spadając do rangi państwa w najlepszym wypadku drugorzędnego. I chociaż było w nich coś niezwykłego, jak np. wspomniany przez Quicksilver fakt posiadania znacznych fortun ('the richest empire'), to Polska okazała się w tym związku liderem – krajem ze świetlaną przyszłością, regularnie zasilanym wysypami ludzi, osiągającym wszystkie upragnione cele. Polska zyskała stabilną pozycję supermocarstwa, nieskrępowanego ani świętymi wojnami, ani jakimkolwiek liczącym się przeciwnikiem.
Imperia szybko zapominają o swoich wątłych początkach. Nie inaczej jest w naszym przypadku, z jednym zastrzeżeniem – chociaż tłum jakby mniej pamiętał o naszej skandynawskiej siostrze, o tyle politycy nie zapomnieli o niej nigdy.
Shoot na stanowisku EDEN Supreme Commander był ,,naszym" człowiekiem; w chwili, gdy wroga frakcja pozbawiła go tego stołka, uderzenie to dotknęło na równi Polskę i Szwecję.
Oba kraje kooperowały w swojej działalności militarnej – czy to zajmując Niemcy, czy najeżdżając Anglię, gdzie Szwecja nas przepuściła i wsparła na miarę możliwości.
Prosząc Valnada o ocenę naszych stosunków, nie ma on żadnych wątpliwości: Polska i Hiszpania zawsze stały na wysokości zadania i pomagały Szwedom nawet wtedy, gdy reszta EDENu miała ich głęboko w tyle. Zresztą, szwedzki punkt widzenia jest bardzo ładnie naszkicowany tutaj.
EDEN, bractwo równych, które rzekomo tym się miało różnić od PEACE i tegoż reinkarnacji, że dba o interesy wszystkich członków. Do pewnego stopnia, tak – stosunki w EDENie na pewno nie były tak jednoznaczne jak w PEACE, gdzie wszystko kręciło się wokół tego, kto akurat miał najsilniejszą armię. Jak jednak pisałem kiedyś w rozmowie z Ariakisem – to nie wspaniała natura sojuszu i tworzących go ludzi o tym decydowała, lecz fakt, że przez dobre kilka miesięcy swoich początków EDEN był sojuszem państw słabszych, zbierającym lanie po laniu od znacznie potężniejszego przeciwnika. Relacje siły w EDENie do końca pozostały w miarę stabilne – ot, Polska zepchnęła ze szczytu Rumunię, Hiszpania nieco podrosła, by po chwili znowu zjechać na dół, Chorwaci i Grecy specjalnie się z miejsca nie ruszają. Jednak i my mieliśmy swoich satelitów, jak Szwajcaria czy państwa skandynawskie.
Satelitów, o których nikt nie dbał, bo i po co?
Festiwal hipokryzji
Tyle mówiono o ofiarności i honorze Chorwatów, podczas gdy ja znacznie wyżej cenię sobie Finów, którzy za sojusznika dali się zwyczajnie wykasować. Z tych samych przyczyn cenię sobie Szwecję, ten cichy, skandynawski kraj, którego nigdy nie zdradziliśmy i który sam nigdy nas nie zdradził.
Szwecja nie płakała po naszym wyjściu z EDENu. Oczywiście, postawiliśmy ich w niezbyt komfortowej pozycji, ale nic nie stało na przeszkodzie byśmy wypracowali nowe formy współpracy. Mamy w tym doświadczenie. Ciekawe, że po naszym wyjściu, jeśli raz jeszcze zawierzyć Valnadowi, Szwecja została od razu określona jako kraj pro-NWO, podejrzewany o zdradę. Raczej nie bez podstaw – wystarczy poczytać płacze pod artykułem, do którego link zamieściłem powyżej. Tak oto i Szwecja ,,straciła honor".
Jest kilka różnic między Szwecja a Chorwacją, które warto wypunktować w charakterze podsumowania:
- Chorwacja jest krajem średnim, Szwecja małym – tych pierwszych zatem łatwiej zobaczyć,
- Chorwacja potrzebuje pomocy nieustannie (na własne życzenie), Szwecja nie,
- Chorwacja nie potrafi prowadzić dyplomacji, przykładając do wszystkiego pozornie wielkoduszną, a w gruncie rzeczy straszliwie kupiecką miarę – ja pomagam Tobie, Ty ocal mi tyłek po raz n-ty; Szwecja zgłasza problem i szuka wsparcia tam, gdzie może je uzyskać – pragmatycznie, spokojnie, bez emocji,
- Chorwacja nie zna pojęcia bezinteresowności, wbrew temu, co sama śpiewa – mieliśmy się o tym okazję przekonać w styczniu; Szwecja ma to gdzieś, bo wie, że zawsze znajdzie jakieś rozwiązanie...a jeśli nie, to trudno.
I podobnie podchodzimy do sprawy my.
Po przełomie część ludzi uznała za sprawę honoru pomóc Chorwacji czy nawet się do niej przenieść. Do Szwecji nie przeniósł się nikt.
Dlaczego mnie to nie dziwi?
Czy dlatego, że Chorwacja jest widoczna i prowadzi świętą wojnę, a Szwecja po cichy realizuje zobowiązania sojusznicze?
Czy dlatego, że o Chorwacji mówił każdy i każdy musiał się do niej jakoś ustosunkować, podczas gdy Szwecja jakoś nie stanowi przedmiotu zainteresowania?
Czy dlatego, że umiemy tylko słodko pitolić o tym ile to Chorwatom zawdzięczamy i że trzeba się wykazać, podczas gdy o ludziach, którym zawdzięczamy nie mniej, zapominamy i to tylko dlatego, że nie robią wokół siebie wielkiego szumu?
Paradoksalnie to, co zarzucali nam Rumuni i Chorwaci okazało się prawdą – rzeczywiście, jesteśmy bardziej skupieni na tych silnych, słabych wyrzucając do kosza.
Gdy już kiedyś doturlam się do poziomu na którym bicie na polu bitwy może mieć sens i akurat nie będę oddawał konta, jestem pewien dwóch rzeczy.
Po pierwsze, nie wydam ani złotówki na Chorwację i bez wahania będę ją bił po kasku tak długo, jak długo będę miał taki rozkaz.
Po drugie, zawsze, na miarę sił i możliwości, pomogę Szwedom i innym, małym rozmiarami przyjaciołom Polski.
Każda propaganda jest zła, nawet jeśli opiera się nie o flejm a o tzw. piar. Chorwacja ma piękny image i jest to jej najpotężniejsza broń, którą mniej lub bardziej cynicznie wykorzystuje. Jak ktoś lubi, proszę uprzejmie - ja sobie bajkę o Chrystusie eNarodów podaruję.
Comments
[removed]
A gdzie obrazki ?
Nie wiem czy gdzieś tam jestem w tej ścianie czy nie ,ale jest vote.
Uff, nareszcie nie narzekasz na oczywistości. O Chorwacji mam identyczne zdanie, ale aż mi głupio, że ani razu nie pomyślałem w ostatnich miesiącach o Szwecji.
yp - masz stary talent redaktorski
vote
Przeczytałem i powiem Ci tyle: zarzucałeś mi, że widzę wszystko tylko, albo czarne, albo białe, natomiast zobacz na swoje porównanie Szwecji i Chorwacji. To porównanie jest trochę naciągane, ale ok.
"- Chorwacja jest krajem średnim, Szwecja małym – tych pierwszych zatem łatwiej zobaczyć," Właśnie, a tym bardziej biorąc pod uwagę świętą wojnę cro-serb i nadmuchiwanie balonika podczas naszego odejścia. Media robią swoje.
"- Chorwacja nie zna pojęcia bezinteresowności, wbrew temu, co sama śpiewa – mieliśmy się o tym okazję przekonać w styczniu;" Obrażasz tym zdaniem bardzo wielu Chorwatów... Wszyscy nie mogą być odpowiedzialni za jeden art.
"- Chorwacja potrzebuje pomocy nieustannie (na własne życzenie), Szwecja nie,"
1) Widać też nie znasz pojęcia bezinteresowności.
2) dziwisz się? w końcu są w kotle bałkańskim
Chorwacja? Średnia? Ja wiem, że nie jest już w top5, ale wciąż dzięki tankom rozlicznym pozostaje mocarstwem (nie, że supermocarstwem, ale zawsze).
A poza tym zgadzam się z Tobą, też zawsze podkreślałem i będę podkreślał, że Szwecja >>> Chorwacja. Choć akurat gdzieś tam z tymi drugimi czułem się związany i źle mi było, jak się w "pięknym stylu" rochodziliśmy ;p
"Po drugie, zawsze, na miarę sił i możliwości, pomogę Szwedom i innym, małym rozmiarami przyjaciołom Polski."
hmmm a co z Finlandią? czekam na arta o tym kraju, jestem ciekaw, co o niej sądzisz
@Susz
O - i tak mogę z Tobą rozmawiać.
Pisząc ,,Chorwacja nie zna pojęcia bzinteresowności" mam na myśli politykę państwową - inaczej napisałbym Chorwaci (choć i wtedy nie byłoby to takie jasne; musiałbym doprecyzować). Tak naprawdę, żadne państwo nie jest bezinteresowne - problem w tym, że Chorwacja się na takie kreuje, co prawdą nie jest. Nie chcę i nie zamierzam oceniać każdego Chorwata z osobna, bo byłbym nieuczciwy, prawda?
Natomiast nie bardzo rozumiem ostatnią uwagę. Chorwacja potrzebuje pomocy nieustannie, na własne życzenie - bo miała inne rozwiązania, na które się nie zgodziła. Próbowałem ustalić, co tak naprawdę negocjowano w gronie Cro-Srb-Pl, niestety - nikt mi nie powiedział. W efekcie mam tylko zeznanie Cerbera i Atei, bardzo od siebie różne. Wtedy mógłbym ten punkt rozwinąć; bez tego wiem tylko tyle, że mieli inne opcje, nienajgorsze.
Jeśli chodzi o Finlandię - może kiedyś. Problem z nimi jest taki, że na tę chwilę nie są sojusznikiem Polski - co się mam nadzieję zmieni.
@Dr. Infected
Plasuję Chorwację w grupie takich państw, jak Grecja czy Indonezja, czyli silnych, ale bez potencjału mocarstwowego (na tę chwilę oczywiście).
szkoda ze malo danych miales ;
Wiesz lepiej ode mnie jak to jest, Manedhel. Próbowałem namierzyć Vingaer, ale była poza zasięgiem. Pierre okazał sie chętny do pomocy, ale akurat o tym, co mnie interesowało najbardziej, danych nie miał. A logów dać nie chciał (widać, coś tam brzydko pachnie, skoro tak się z tym kryją). Atea mnie olała, więc w zasadzie najwięcej pomógł mi Valnad, odpisując bardzo szczegółowo i oferując pomoc na przyszłość.
@Notorious Suicide
Dziwne, jakby się zgodzili na serbskie ultimatum...
@Susz
Tzw. ,,serbskie ultimatum" stanowi tylko część całości. Właśnie dlatego nie chcę w to wchodzić, nie mając wglądu w detale - to, o czym mówisz, to chorwacka wersja wydarzeń (,,postawili nas pod ścianą i..."). Serbska i polska są nieco inne, wystarczy poczytać Cerbera.
Nie widzę powodu, dla którego miałbym bardziej udać Atei niż jemu. Nie znając szczegółów przyjmuję za pewnik, że polskie rządy chciały się porozumieć z Chorwatami i nawet jeśli ich propozycje nie były w pełni dla Chorwatów zadowalające, głupotą byłoby się ograniczać do ultimatum (którego zresztą Serbowie tak nie nazywają).
a jak nazwiesz oddanie BiH Serbom? No sory, ale to prawie tak, jakby nam mieli zabrać Niemców : P
Ja znam co najmniej trzy wersje tzw. ,,oddania BiH" Serbom, z czego jedna zakładała oddanie dwóch regionów, druga jednego, a trzecia kompletne wyzwolenie kraju. W tę ostatnią specjalnie nie wierzę, ale dwie pierwsze? Wybacz, ale trudno żeby mocarstwo ot tak oddawało sobie wszystko krajowi dużo słabszemu.
To zresztą bardzo ładnie pokazuje taktykę Chorwacką - ,,my chcieliśmy, ale...". Zawsze jest jakieś ,,ale" mające ukryć fakt, że oni po prostu kochają tę świętą wojnę, która Serbów ewidentnie nudzi.
Szwecja jest spoko 😉 No i oczywiście Szwecja >>> Chorwacja. Bez żadnych wątpliwości.
Niestety, jak już wspomniałeś, po odejściu Polski i Hiszpanii z EDENu byli postawieni w bardzo niekomfortowej sytuacji. Z jednej strony Polska i Hiszpania, którzy są już po przeciwnej stronie barykady, ale nadal pomagają jak mogą - np. w wojnie z Litwą. Z drugiej kraje EDENu, które zaczęły na nas najeżdżać za niezerwanie więzi z sojusznikami... Nawet nie mówiąc o tym jak nas traktowali. Jednak byli to sojusznicy... No cóż, 100% kongresmenów zagłosowało za wyjściem z EDENu 😉 Jako główny powód podając właśnie... Polskę.
Vote, przeglądając prasę w czasie tworzenia się tego NWO też czułem, że kogoś tu pominięto... choć oni o PL nie zapomnieli \o
Nie mam szczególnych złudzeń co do Chorwatów. W "wyborze" pomiędzy Polską a Rumunią wybrali lepszego dla siebie sojusznika. Polacy byli motywowani znudzeniem, natomiast Rumuni byli geograficznie bliżsi i zaplątani w podobną sytuację (w stanie permanentnego zagrożenia ze strony potężnego sąsiada).
Zresztą, skoro Chorwaci tak kochają tę wojnę (słyszy się takie opinie) to po kiego diabła mieliby ją przerywać. Gra jest po to aby bawić, nie?
Chorwackie "gromadzenie przysług" było bardzo skuteczne przez dziesiątki miesięcy. W ich sytacji Szwecja, ze swoją rozważną i zbalansowaną polityką zagraniczną, byłaby rozjechana kilkanaście razy do tej pory. Aby obronić się przed równoczesnym atakiem kilku potężnych państw trzeba było poruszyć nie rozsądek, a emocje swoich sojuszników.Żadna w tym zasługa Szwedów, że sąsiadów mają pokojowo nastawionych. Ja bym nie porównywał dyplomacji Chorwatów do tej Szwedzkiej bilansem zysków. My też nie potrafimy prowadzić dyplomacji, ale stać nas na to bo jesteśmy silni.
Osobiście mam sentyment do Chorwatów przez przyjazne gesty ich wojaków. Pamiętam jakąś dziwna sytuację, kiedy Chorwaci przez pomyłkę uznali, że ich rząd wymagał od Polski jakiejś rekompensaty, chyba za bilety (mieli przylecieć bić u nas w powstaniu). Sprawa sama w sobie bzdurna, ale zrobili szum we własnej prasie, pisali do nas artykuł z przeprosinami, chyba nawet obywatele zebrali i oddali NBP te pieniądze. Potem okazało się, że to wszystko pomyłka, że nasze MSW samo proponowało bilety.
Może i Chorwacja nie zna poczucia bezinteresowności. Nie wiem tego. Ale mam wrażenie, że wśród Chorwatów całkiem sporo jest takich, co mówiąc o lojalności i innych takich, mówią serio. Dlatego bardziej ich cenię niż Szwedów, którzy dawno temu, na złość Niemcom, postawili przypadkowo na właściwego konia.
Jak zawsze doszukałem się trzeciego dna, a mianowicie jak wyglądała polityka ePolski patrząc na to, jak się zachowuje eChorwacja. Stwierdziłem, że zachowujemy się... Dokładnie tak samo, tylko że jesteśmy silniejsi.
Chcemy się dogadać z eChorwatami ALE to oni nie chcą.
Chcemy się bić z eUSA, więc robimy wszystko, aby ich zniechęcić do siebie, nawet jeśli sojusznicy nie byli gotowi do pomocy we współnym przejęciu.
Albo to co zarzucaliśmy eRumunii - to co piszesz w artykule, czyli niedbałość o mniej znaczących siłowo sojuszników. Przecież to my jesteśmy tego przykładem...
Co jest jednak różnego w tych zachowaniach? Że my możemy sobie na to pozwolić, w przeciwieństwie do innych. Jesteśmy silni, oni nie.
W postawie ePolaków przeraziło mnie jeszcze jedno. - okropna dwulicowość. "NWO tak! Ale tylko z eChorwatami i eHiszpanami". Gdy jeden z tych krajów odmówił, usłyszałem głos "Już ich nie lubię". Nie odpowiada mi coś takiego. Nie odpowiada mi, jeśli ktoś mówi, iż przestaje lubić kraj, dlatego, że postanowił wybrać inną drogę.
Chorwaci są pełni grzechów, jednak nic nie przekreśli lat pomocy wzajemnej. Lubię eChorwatów. Są jednak moimi przeciwnikami, więc będę z nimi walczyć. Mogę się jednak pokusić o stwierdzenie, że ePolska była duża gorsza, a inne kraje czerpały część z naszych zachowań.
A zapomniana Szwecja... Ty mały kraiku, o którym zapomniałem również i ja, dlaczego jesteś tak słaby? Ty była potęgo, czemuż na to pozwoliłaś? Będe pamiętać co teraz robisz, choć wiem, że tanków nam nie podeślesz do pomocy. Ja, mimo iż nim nie jestem, postaram się Cię wspierać.
"Po drugie, zawsze, na miarę sił i możliwości, pomogę Szwedom i innym, małym rozmiarami przyjaciołom Polski."
Widziałem setki takich deklaracji w odniesieniu do Chorwacji. Ile były warte, przekonaliśmy się później...
Z całym szacunkiem ale sugeruję nie zobowiązywać się tak jednoznacznie. Może się okazać, że za pół roku wygra ktoś, kto uzna, że jest nudno i trzeba przemodelować świat kolejnymi przetasowaniami. Nie daj Boże tym razem na Szwedów nakierowany zostanie flejm, a oni opowiedzą się jasno po przeciwnej stronie. I miesiąc prania mózgów później wszyscy będą jak jeden mąż bili Szweda po kasku.
Ociec, prać?
@Nasir Malik
Zaznaczyłem wyraźnie: ,,i innych przyjaciół ePolski". Jeśli Szwecja przestanie nim być, zapewne nie z własnej winy, to trudno - gram w innej drużynie i siłą rzeczy nie będę uszcześliwiał przeciwnika.
Ale jedną rzecz wiem na pewno już teraz - jeśli tak się stanie, Szwedzi nie będą płakać i wypominać nam, ile to oni dla nas nie zrobili. Artykuł Valnada jest tego świetnym przykładem - nie ma tam nic o złym EDENie i dobrych Polakach, jest za to bardzo grzeczna i wyważona wypowiedź o tym, że ich drogi się rozeszły.
Od razu zaznaczę - nie, nie uważam, że poprzedni flejm to wina Chorwatów - tłum Polaków bardzo łatwo dał się zmanipulować, cisnąć po Szwedach. Nie mamy czystego sumienia, to pewne.
Poprawka
"Gdy dodamy do tego fakt, że nasz rząd zainwestował pokaźne pieniądze w odbudowę Chorwacji po jej upadku przed v2"
Nic do rządu nie mam, zucha błyskawicznie kupił orga i firmy dla Chorwacji pozbawionej dostępu do CT, kongresmeni na ircu przyklepali bez wahania.
Ale nie należy zapominać o hojności ePolaków, którzy zasilali tego orga chyba każdą walutą, jaka jest w erepie. Przez kilka dni przez arty i shouty o akcji dowiedział się chyba każdy gracz w ePolsce. Rząd zrobił swoje, społeczeństwo nie pozostało w tyle.
Ale między przyjaciółmi nie ma rachunków a kiedy się zaczynają, kończy się przyjaźń. Uważam, że spłaciliśmy nasze długi.
Szwecja i Finlandia to honorowe, nadal niespłacone zobowiązanie. Nie powinniśmy o nim zapominać, nawet jeśli któreś aktualnie walczy w przeciwnym obozie.
"Zaznaczyłem wyraźnie: ,,i innych przyjaciół ePolski". Jeśli Szwecja przestanie nim być, zapewne nie z własnej winy, to trudno - gram w innej drużynie i siłą rzeczy nie będę uszcześliwiał przeciwnika."
A, to przepraszam. Przeceniłem Twoją wypowiedź. Myślałem, że znaczy coś więcej niż "będę grał w drużynie". Głupio do takiej deklaracji używać wielkich słów 😉
@Tremeda
Słusznie, nieścisłość z mojej strony.
Jestem ciekaw, jak rozwinie się sytuacja w Skandynawii.
@Nasir Malik
Faktycznie, niepotrzebnie użyłem zbyt podniosłego tonu.