Do trzech razy sztuka: Siedem grzechów głównych + Prolog

Day 3,070, 07:24 Published in Poland Poland by El Reto

Witam!
Wydaję dziś, po chyba półtoramiesięcznej przerwie arta, który już dwa razy spadł z rowerka. Zupełnie nie rozumiem czemu, bo jest raczej dość grzeczny, a jedynym powodem by wyrzucić do śmieci ponadpięciostronnicowy tekst, był wykropkowany wulgaryzm. Mod chyba wyrzucał go na wszelki wypadek, bo bał się że mame zabierze internety po wywiadówce. Gwiazdkowany wulgaryzm nigdy nie był podstawą do wyrzucenia całego arta, nie widzę powodu by miało się to zmienić. Ale cóż począć, taka już logika Plato i jego sługusów, najpierw kasują wszystkie arty na potęgę a potem robią misje, która zachęca do ich pisania. Logika godna najtęższych czerwonych zakutych łbów, gratuluję.

Publikuję tego arta, po miesiącu pełnienia funkcji i chyba tygodniu pracy jako MSZ. Myślałem, że jak się zaczepię o rząd po chyba półrocznej przerwie, wrócą mi chęci do gry. Że znów, tak jak parę lat temu będę z chęcią i przyjemnością wchodził na IRC, z uśmiechem na ustach będę klikał Daily Tasks. Myliłem się. Jeśli szukacie czegoś, co sprawi że życie będzie weselsze polecam marihuanen albo kwas, nie erepa.
Z tego miejsca, warto jeszcze podziękować Khere. To on od paru ładnych miesięcy ogarnia kolejnych CP, trzyma rząd w ryzach, prowadzi negocjacje i ustala taktykę podbojów czy resetów. Gdyby nie on, to byśmy byli wymazani przez Czechy i Estonię. Każdemu, komu zależy jeszcze na ePolsce powinien Kheremu stopy całować za wszystko co robi.
Tyle słowem wstępu, przejdźmy do oryginalnego tekstu.


Dawno nie pisałem i w sumie nie ma w tym nic dziwnego. Bo niby o czym można pisać w tej smutnej jak panda grze? Ale student podczas sesji jest bardziej kreatywny niżby się wydawało. W końcu trzeba coś robić, żeby przypadkiem się nie uczyć.
W takich oto okolicznościach, powstał drobny tekst.
Erep płonie? Nie. Erep już dawno wypalił się ciemnym błyskiem. Na jego zgliszcza wkraczam ja, niczym Armia Czerwona do Warszawy siedemdziesiąt dwa lata temu. Czy coś zmienię? Nie. Czy zniewolę kraj na następne pół wieku? Też nie. Gram już trochę, może nie tak długo jak dziadkowie z bety (aryss, Mix, miduyk), czy nawet nie tyle co staruszki, Sztandary, anglovy i inne Kherehapacze (pokochają mnie za umieszczanie wszystkich tych nicków tak blisko siebie), ale wiele w tej grze widziałem, wiele przeżyłem, trochę zrobiłem. Jednak tajemnicą nie jest, że erep to nie to samo miejsce co dwa, trzy, cztery lata temu... Ten tekst będzie swoistą antologią upadku Erepublik. Nie epilogiem, bo na to za wcześnie, ale solidnym podsumowaniem największych błędów jakie popełnili twórcy i administratorzy gry. Gry, która kiedyś byłą ewenementem na skalę światową, łączyła pokolenia, kraje i kontynenty a dziś jest jedynie zabawką dla kilku osób i paru nerdów, którzy nie mają co robić z życiem.
Jako podkład proponuję (zupełnie bez związku z obecnym wykorzystaniem twórczości owych panów przez pewne środowiska polityczne) trio Kaczmarski, Gintrowski, Łapiński.

1. Superbia

Kluczową, choć często niedocenianą rzeczą, na każdym forum jest moderacja. Moderator, to taki pan policjant, który z pałką (możliwością usuwania postów, artykułów), kajdankami (systemem FP i blokowania komentarzy) oraz pistoletem (banem stałym) czuwa nad kulturą i porządkiem dyskusji. Niestety, te bardzo groźne już od samego początku były dane niedojrzałym, nieletnim, rozchwianym emocjonalnie osobom. Potem bywało lepiej, bywało gorzej, obecnie jest po prostu fatalnie. Ilu moderatorów z rozumem i godnością człowieka jesteś czytelniku w stanie wymienić? Jednego?
Oczywiście nie neguję istnienia moderacji z zasady, kontrola nad użytkownikami musi istnieć, lecz powinna być przeprowadzana przez osoby dojrzałe i inteligentne. Nie przez przypadkowo rekrutowanych gimnazjalistów.
Do najbardziej spektakularnych wpadek (do których, oczywiście, moderacja się nie przyznała, mimo kilkunastu ticketów) należą:
-skasowanie arta za wulgaryzm, znajdujący się w 13 poście drugiej strony tematu na forum PCE który zlinkowałem (autorem był konradonumerki vel Illegalnamenumerki, dzięki ziom za blocka na dwa dni);
-usunięcie arta o moim zwycięstwie w wyborach na PP bo zawierał odniesienia do polskiej historii (art wydany 17 września).

2. Avaritia

Chciwość, to zmora twórców każdej "darmowej" gry, a od niedawna nawet tych płatnych. System pay2win powoduje odruch wymiotny większości z nas. Kiedyś był on mocno ograniczony, tak limitem na kupno golda (w prehistorii można było dokonać jednego zakupu na tydzień) jak i nikłych możliwości jego wydania (o batonach i bombach mało kto słyszał). Obecnie również coraz mniej to widać, ale bardziej z powodu malejącej liczby graczy i coraz mniejszych emocji jakie budzi gra. Jednak wszyscy pamiętamy Rompera, Agroba czy greków sprzedających swe domy by wygrać z FYROMem. Miliony golda ładowane w bitwę przez jednego czy dwóch "tanków", "mastercardów", czy jak wolą niektórzy "idiotów".
Kto gra dłużej, na własnej skórze odczuł jak gra stacza się od przeglądarkowego drugiego życia, które umilić i ułatwić można sobie dokupując wirtualną walutę do pijawki przyssanej do karty kredytowej, w której to co miesiąc pojawia się nowy sposób wydania pieniędzy. Dziś wszystkie problemy napotkane przez gracza da się rozwiązać kupując odpowiednią paczkę. Potrzebujesz więcej energii? Kupuj power packa. Drażni limit transferu golda? Kup paczkę. Walka daje za dużo exp, a ty musisz zostać w niskiej dywizji? Wydaj 10 euro, rozwiążemy ten problem.
Legendą owiana już jest historia, gdy zbanowany na stałe gracz zapłacił za zdjęcie blokady. Równość wobec prawa w praktyce.
Z drugiej strony, kto nie kupił golda niech pierwszy rzuci kamieniem...

3. Luxuria

Jeśli zapytacie się co jest najmocniejszą stroną erepa, to usłyszycie chóralną odpowiedź - społeczność. Dla ilu ludzi gra jest jedynie dodatkiem do IRCa, bojówki, partii? Ilu ludzi poznaliście, spotkaliście, z iloma piliście piwo, tylko dzięki tej grze?
Ja poznałem wielu. I jeszcze wielu chciałbym poznać (krwaczu patrzę na Ciebie i piwo które mi wisisz 😛 ).
Do czego piję? Dzieło wypuszczone w świat zaczyna żyć własnym życiem. Tak się dzieje ze sztuką, muzyką, kinematografią, a od niedawna także grami. Dzieło wydane przestaje być własnością twórcy, staje się domeną publiczną, jego interpretację i rozwój determinuje społeczność. Wyobrażacie sobie, co by było, gdyby Da Vinci wstał zza grobu i zamienił Monę Lisę w faceta? Albo gdyby Grechuta do swoich "Dni..." dośpiewał zwrotkę na miarę XXI wieku o waginach i seksie? Albo gdyby jakiś wariat kupił prawa do Gwiezdnych Wojen za 4 miliardy dolarów i zrobił nowy film, osadzając w głównej roli murzyna i ładną, lecz płytką dzierlatkę?
No właśnie.
Tak samo gra, szczególnie taka, która oparta jest na społeczności, kierunek swego rozwoju powinna czerpać z niej samej. To gracze powinni być władzą ustawodawczą, oni powinni wychodzić (i, a jakże, wychodzili!) z pomysłami na usprawnienie gry. Administracja powinna jedynie wykonywać ich polecenia.
Jednak, według rumunów z ErepLabs, lepiej zamienić gracza w dojną krowę.
Wnioski są proste. Gra staje się mało atrakcyjna, nudna, monotonna, więc odchodzą z niej gracze. A jak z gry odchodzą ludzie, to robi się ona jeszcze bardziej nudna i tak spirala się nakręca.

4. Invidia

Po drugiej stronie barykady braku zmian i całkowitej monotonii, mamy kompletną niechęć Plato, do naprawienia tak zwanych "known issues". Czyli tych bugów, z którymi zmagamy się tak długo, że po prostu się do nich przyzwyczailiśmy, weszły one w mechanikę gry. Jak długo walczymy z komunikatem "CSRF attack detected"?
Kolejnym świetnym przykładem jest mechanika wyborów kongresowych. Pamiętacie jak startowało się z regionów? Każda prowincja miała określoną listę i liczbę mandatów. W pewnym momencie Plato zadecydował, że system ten jest zły i trzeba go zmienić - wprowadził więc listę ogólnokrajową. Ale przez lenistwo programistów (albo ich brak umiejętności, nie wiem spytajcie się kogoś kto się na tym zna), zamiast zrobić jedną listę, po prostu połączyli zgłoszenia z każdego regionu. Skutkowało to tym, że jeśli byłeś zgłoszony w regionie który został utracony przez twój kraj, to wypadałeś z listy. Pół biedy, jeśli było to w połowie miesiąca, ale przecież najtęższe walki toczone są właśnie w okolicach wyborów, gdy zgłoszenia są już niemożliwe. To skutkowało definitywnym końcem, wylatujesz, startuj se za miesiąc. I jak zwykle bez dyskusji.
Innym komicznym bugiem, są niewyraźne granice. Erepublik jest symulatorem świata rzeczywistego, ma jak najdokładniej oddawać życie codzienne. Tymczasem mapa i jej mechanika kuleje na każdym kroku. Wszyscy znamy absurdalne granice przez ocean, albo przez pół kontynentu a z drugiej strony brakuje granicy między wschodnią a zachodnią Holandią. Plato jednak nie ma zamiaru tego poprawiać, zupełnie nie interesują go takie błędy, macie radzić sobie z tym co jest, a jak się nie podoba to wy...jeżdżać.

Z kategorii absurdów różnych w pamięci mam choćby zablokowanie konta Azera bo... loguje się za rzadko (po tłumaczeniach mod uznał, że w sumie Azer ma rację i nikt nie wymaga od gracza regularnej gry, ale nie może mu konta odbanować), lub odpowiedź na pytanie w sprawie przywrócenia niesłusznie skasowanego arta (zgubiłem gdzieś kopię niestety, jednakże traktował o tym jak zostałem PP Partii Lubiących Parówki) usuniętego przez modów za spam (tak, czytanie ze zrozumieniem leży i kwiczy w całej Polsce) dostałem odpowiedź, że nie maja takiej mechaniki i nie mogą przywracać artów.
Ile innych bugów znacie? Ilu wcale nie zauważamy? Puste komentarze na feedach (szczególnie bojówkowych), znikające goldy, wieczne lagi, opóźnienia w wynikach bitew, zbugowany doszczętnie system ustawiania CO, serwery niewytrzymujące obciążeń, czy niekończone się wersję beta: system ticketów, mapa, sojusze...
I nie chodzi o to, że nikt tego naprawić nie umie. Jakimś dziwnym trafem admini umieli zwrócić Rumunii koszty nieudanego Airstrike, zmienić zasady wyborów kongresowych dzień wyborów tak by (dla odmiany) Rumunia zachowała parlament. Można? Można. Trzeba tylko chcieć, a Plato nie chce.

5. Gula

Graliście w ogame? Za dobrych czasów tej gry nowe uniwersa zapełniały się w chwilę po otwarciu. W krótkim czasie pojawiało się 15 tysięcy kont, które potem stopniowo i powoli umierały. Zostawało kilkuset, w najlepszym wypadku kila tysięcy żywych użytkowników. I tak w kółko, przez 80ileś serwerów. Czemu? Bo przeciętny człowiek rejestrując się w każdej grze chce być najlepszy. W przypadku ogejma jest to zebranie najwięcej punktów, największej floty czy tam innych badań. Erepublik oferuje bardzo szeroki wachlarz możliwości zaistnienia, możliwość bycia politykiem, dziennikarzem, żołnierzem, biznesmenem, albo wszystkim na raz.
Problem pojawił się wraz z nieuchronnym upływem czasu. Mechanika gry ogranicza postęp gracza, powoduje, że czas spędzony przed nią jest w bardzo niewielki sposób wprost proporcjonalny do osiągnięć. Nie ma różnicy czy wchodzi się tu raz dziennie odbębnić praca+trening, czy całymi dniami ślęczy prze ekranie. Druga osoba prędzej czy później wykorzysta wszystkie zasoby (energię, batony, limit na karcie kredytowej, możliwość spłaty trzeciej pożyczki pod zastaw). Jasno i oczywiście jawi się, że osoba grająca dłużej (nie więcej) będzie miała przewagę. Nikłą, gdy będzie to tydzień, nawet miesiąc, ale znaczącą gdy będzie to pół roku albo rok. A gra lat ma już ponad osiem, więc gracz który zaczął swą przygodę miesiąc temu, ma takie szanse na dołączenie do elity jak czerwonorurkowiec Mix w konfrontacji ringowej z maczetongiem Khere.
Przez pewien czas Plato kontrował te problemy, czy to przez inflację siły (dywersyfikacja i gradacja treningów doprowadziła do drastycznego spadku wartości punktu siły), czy przez późniejsze wprowadzenie dywizji, albo zmianę ordynacji wyborczej do kongresu (z JOW na listy, dające większą szansę graczom nowym i mało znanym) jednak i te rozwiązania powoli się zestarzały. Każdy z nas widział konto (po więcej danych odsyłam do egova) w pierwszej dywizji z ponad 100k siły, czy 10 medalami CH.
Jeśli pominiemy zupełnie nieistniejącą ekonomię, zostają drogi medialno-polityczne, a te wymagają inteligencji, ogłady, charyzmy - czyli cech, które nie każdy posiada. Dodatkowo, nie oszukujmy się, ale nikt o zdrowych zmysłach nie wybierze na CP 20-levelovca grającego miesiąc, a zdobycie medalu MM w kraju, gdzie aktywnych jest 4k kont, a frekwencja wyborcza jest niższa niż 25% graniczy z cudem.
Gwoli wyjaśnienia, nie twierdzę, że scena polityczna jest zabetonowana, wręcz przeciwnie. System polityczny jest tym, w którym najłatwiej się przebić, bo wystarczy chęć i dobra znajomość realiów gry.

6. Ira

Pamiętacie uczucie, gdy postawiliście pierwszą fabrykę czołgów q5? Lata ciułania drobniaków, wyzysku pracowników, szukania taniego rawu, korzystnego kursu wymiany golda, rezygnacja z obiadu przez ostatnie 3 dni miesiąca by dokupić trochę golda za resztkę marnej pensji (wszystko przez socjalizm!!!)? W końcu się udaje, stawiasz fabrykę, masz zapas rawu, jesteś gotów do masowej produkcji najlepszych czołgów na rynku, od teraz będziesz Billem Gatesem erepa. I nagle, jeb. Plato przywala Ci obuchem w tył głowy, wprowadzając Q6. Nawet się nie otrząsnąłeś, a tu kolejne uderzenie - Q7. I nagle Twoja fabryka Q5 staje się kompletnie bezużyteczna. Ten sam schemat z treningami. Coś na co pracujesz przez długi czas w chwilę okazuje się bezużyteczne. Irytujące nie?
Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem przeciwnikiem zmian. Tylko zmiany trzeba odpowiednio wprowadzać. W 2012 roku w Wielkiej Brytanii zmieniono głupi przepis obciążający pracodawcę odpowiedzialnością za odprowadzenie składek emerytalnych (wcześniej należało to do pracownika, popraw mnie ktoś jeśli się mylę, choć nie to jest najważniejsze w tym przykładzie). Przepis wejdzie w życie... w roku 2018. Rząd Brytyjski nie traktuje pracodawcy jak debila i przestępcy, więc daje mu wystarczająco dużo czasu na dostosowanie się do nadchodzących zmian. Dokładnie tak samo powinny być przeprowadzane poważne zmiany w erepie. Wcześniejsze ogłoszenie wprowadzenia fabryk, wraz z wykresem kosztów budowy i produkcji, dałoby równą ilość czasu wszystkim do przygotowania się. Inaczej panuje wprowadza się chaos, niszczy rynek a zamiast nowej ciekawej opcji i kolejnego celu jest wkurzający update niszczący dotychczasowy dobytek. Podobnie powinno być z misjami, eventami i innymi konkursami.
Nagłe zmiany faworyzują mastercardów i... administrację. Kolejną prawie legendarną historią jest, jak pewien członek teamu (ten, której piersi Martinoz uporczywie umieszczał w arcie i na forum), wbija BH w bitwie która kończy się ledwo parę minut po day change. Zupełnie przypadkowo tego samego dnia odpalone zostały misje, z których jedną było właśnie zdobycie BH.

Inną sprawą jest zmiana wersji gry, nagłe przejścia takie jak z V1 do "Rising, potem do V3. W tak poważnych zmianach nigdy nie widziałem sensu. Gracz rejestruje się w grze, zna jej mechanikę, wie co i jak robić by odnieść sukces. Otrzymuje produkt o konkretnych właściwościach i oczekuje, że będzie je dobrze spełniał. I nagle, z dnia na dzień zmienia się wszystko. Dosłownie wszystko: mechanika, grafika, wartości przedmiotów, golda, pracy... To trochę tak, jakbyś kupił BMW, a po oddaniu na coroczny przegląd otrzymał z powrotem Hondę. Oczywiście jest szansa, że nowy produkt się przyjmie, ale to ryzyko, którego nie warto podejmować bez konsultacji z użytkownikami. A o tym było wcześniej.
Co ciekawe, nawet samo ErepLabs przyznało się, że Rising było porażką - swego czasu rozsyłali mailing do dawnych graczy, o tytule który wyglądał mnie więcej tak: "powrócił stary dobry erepublik, wróć do nas proszę i kup gold". Jeśli chcecie poczytać o tej wersji więcej, zapraszam do archiwum: FPeD - Powrót do Przeszłości 2

7. Acedia

Wielkich upadków więcej widzieliśmy niż wzlotów... - głosi podmiot liryczny tytułowej piosenki. Monotonia. To chyba największy problem tej gry. Praca i trening są fajne, ale ile można? Sto dni, dwieście, trzy tysiące? Ile razy można podbijać RA, BaB, Hello Kitty i inne? Ile razy można wchodzić do sojuszy z Serbią albo Chorwacją? No ile?
Erep jest po prostu nudny. Już nic tego nie zmieni. Żadna nowa mapa, żadne nowe bronie, nawet żadna relokacja surowców. W moim przypadku z Erepem stało się to samo, co z katowanym przeze mnie Skyrimem, Falloutem czy oryginalną trylogią Star Wars. Przerobione milion razy na setki różnych sposobów w końcu się nudzą. Bo znam je na pamięć, pamiętam każdy dialog, wiem co czeka za każdym zakrętem. Z Erepublik jest tak samo. Rządzą niby różni ludzie, niby ktoś tam inny siedzi na stołku (choć ostatnio i to coraz rzadziej), ale niczego nowego nie wymyśli. Bo niby co? Surowce mamy, biliśmy się ze wszystkimi i ze wszystkimi byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Więc zostaje nam tysiąc pięćset razy bić Ukraińców, którzy już nawet się nie bronią.
Koniec gry, game over, the end. Należy puścić napisy końcowe pod żwawą muzyką i pozwolić ludziom spokojnie wyjść z sali.
Czy mam jakiś pozytywny program? Czy chcę coś zbudować? Czy chcę uratować świat? Nie, nie i jeszcze raz nie. Zostawiam Was z tymi smutnymi przemyśleniami.
Nie załamujcie się jednak, każda chmura ma srebrną podszewkę jak mawiają Anglicy. Po przeczytaniu wszystkiego co napisałem, możecie z ulgą stwierdzić: "dobrze, że zdechło".

Do zobaczenia, gdzieś, kiedyś,
Reto