Darker than black (w odpowiedzi Anglovowi)
Notorious Suicide
Artykuł powstał zamiast komentarza pod tekstem Anglova. Znaczy to, że macie podwójnie przewalone – by zrozumieć o co chodzi, musicie się przebić przez dwa murki.
Przeczytałem artykuł Anglova; jak podejrzewam, jako jeden z niewielu – każdy kolejny komentarz utwierdzał mnie w przekonaniu, że facet, który wymyślił skrót ctrl-f (dajmy na to: ctrl-f: mój nick, moja grupa bojowa, moja partia) winien zostać w tempie szybkim i możliwie boleśnie wykastrowany. Z drugiej jednak strony, rozumiem brak korelacji między treścią gorzkich żali autora a wypowiedziami czytelników – nader ciężko jest się ustosunkować do tekstu, który formą przypomina nieco strumień świadomości.
Całkiem zgrabny zresztą, mimo hektolitrów melancholii zeń wypływających.
Ale ja nie o tym.
Pośród mniej lub bardziej nonsensownych komentarzy trafił się jeden, który bardzo przypadł mi do gustu.
I tak siedzieli nad rzekami Babilonu i płakali. Zamiast się ruszyć.
eRep, plastyczne tworzywo tylko czekające na rękę kreatora. Jak sam tego nie kształtujesz, zrobią to za ciebie inni na własną modłę.
(Tremeda)
Mógłbym się podpisać pod tą kwestią i zamknąć temat, ale jako beznadziejny grafoman nie mogę stracić okazji by się wywnętrzyć nieco bardziej. Poza tym, cudownie wielowątkowy artykuł Anglova zasłużył na coś więcej niż nawet najtrafniejsza puenta.
Puentowanie pozostawiam zatem damie pik polskiej polityki, samemu niniejszym folgując własnym zwyczajom.
O mitologii słów kilka
Był sobie kiedyś pewien Rumun, Mircea Eliade (nie, nie każdy Rumun ma na imię Bogdan). W poczet jego licznych zasług na rzecz nauk humanistycznych zaliczyć należy zwłaszcza dwie: badania nad mitem początku oraz rozwinięcie teorii regresu.
Brzmi ciężko, ale sprawa jest w sumie dosyć prosta – Eliade pisał w słowach przystępnych dla zwykłych śmiertelników. A ja zamierzam ten temat jeszcze bardziej uprościć.
Każda kultura, religia, społeczeństwo, państwo etc. – wszystko to ma jakiś mit fundacyjny, mit początku. Dla Hellenów byłby to mit złotego wieku, dla Polaków legenda o Lechu, Czechu i Rusie, względnie o Piaście Kołodzieju. Niemcy mają swój Pierścień Nibelungów, Anglicy – króla Artura, erepowicze – betę.
Nie wiem, jaka była beta – zarejestrowałem się tu nieco po fakcie. Ze wspomnień dinozaurów znam pobieżnie pewne cechy charakterystyczne, jak historie o burmistrzach, walka jeden na jednego, zero ułatwień i inne takie. Gdy zebrać te informacje razem do kupy wychodzi mi produkt ostro niekompletny; produkt, którego bym swemu dziecku (którego szczęśliwie nie mam) pod choinkę nie sprezentował. Mimo to dość często widzę okrzyki: "give beta back!". Sam należę do osobników drugiej generacji; wychowałem się na wersji 1.0, ze wszystkimi jej cudownymi uchybieniami. W v1 było nas więcej, stąd ,,beta back" ginie w postulacie ,,v1 back". Dla mojego ePokolenia mitem fundacyjnym, opowieścią o królu Arturze, są bitwy od wojny amerykańskiej po utratę RA (jak mawiają mądre głowy, ostatnia ,,naprawdę epicka" potyczka; no cóż, dla mnie taki wniosek to ,,epicka bzdura" – każdy ma swoje pojęcie epickości, co nie?).
Po mnie przyszło pokolenie v2. Oni w zasadzie nie wiedzą o co chodzi. Poza tym, niewielu z nich przetrwało – survival w nuklearnej rzeczywistości flashowego pola bitwy okazał się mieć...khem, atomowe konsekwencje dla wesołych Rumunów, zarządców tej gry.
No i v3, względnie v1,5 aka nasza wesoła ekumena. Ze wszystkich wersji gry, produkt najbardziej kompletny, zwłaszcza po ostatnich zmianach. Podoba Ci się to czy nie, gra jako gra jest w tej chwili bardzo user-friendly; miałem okazję się o tym przekonać, zakładając nowe konto.
Tak czy owak, pierwsze jest zawsze najlepsze. Zawsze.
Po złotym wieku przyszedł wiek srebrny, po srebrnym – brązu, po wieku brązu – wiek żelaza. Ludzie żyli krócej, byli coraz głupsi, wiedli coraz nędzniejszą egzystencję.
Po Piaście Kołodzieju przyszedł premier Tusk; nawet jego zawołani zwolennicy nie mieliby na tyle jaj, by otoczyć Donka jakimś nimbem wielkości.
Po becie przyszło ,,teraz". Teraz jest złe, z jakiegokolwiek powodu. Bo ,,teraz" nie jest epickie, podczas gdy beta (lub v1) - i owszem.
Darker than black
Kiedy spytać profesora historii o jego mistrza, na każdym kroku będzie podkreślał jego wielkość – nawet ostatni egocentryk i arogant wie, że jego mistrz był wielki.
Gdyby zajrzeć do notatek tegoż mistrza wyniknie, że jego mistrz był jeszcze większy.
A gdyby zajrzeć do notatek mistrza mistrza...
Regres – nie może być lepiej, może być już tylko gorzej.
Anglov nie pisał o tym, że sama gra (jako system) się pogarsza. Wręcz przeciwnie – Anglov jest jednym z tych niepopularnych frajerów, którzy dostrzegają pozytywy tam, gdzie mainstream widzi jedynie kolejny powód, by powiesić dodatkowe psy na płocie.
Mimo to, autor wiadomego artykułu nie uchronił się przed wizją regresu.
Kiedyś ludzie byli inni. Inny był GROM, inna była prasa, wszystko było inne. Inne, ciekawsze, lepsze. To o ludziach Anglov pisał, więc i ja sobie pozwolę o nich wspomnieć.
Kolego redaktorze, drogi polemisto, ceniony krytyku – ludzie się nie zmienili. Są tacy, jacy byli – przynajmniej w kwestiach podstawowych (głupio byłoby założyć, że ludzie to jakiś permanentny konstans). Źródło Twoich melancholijnych wniosków nie tkwi w jakichś konkretnych szczegółach.
Poszukaj go w bardzo podstawowej psychologii.
Podrzucę dwa słowa-klucze: sentyment i rutyna.
Sentyment, bo świat, który zastałeś lat kilka temu był dla Ciebie światem nowym, do tego in statu nascendi. Ludzie, którzy w tym czasie dochodzili do gry, byli z reguły zorganizowani w grupy, których początek wziął się z zewnątrz (vide pół-legendarne netwars). Uczyliście się tego świata, współtworzyliście go. Musiało Was to nieźle bawić, skoro zostaliście tu tak długo. Nie można jednak ciągle żyć początkiem – to się kiedyś musi skończyć, inaczej nie miałoby sensu.
I tutaj wkracza rutyna. Z odkrywcy nowych lądów stajesz się podstarzałym kolonistą, siedzącym na werandzie, ćmiącym fajkę i wspominającym ,,stare dobre czasy". Twoja gra traci na świeżości, nabywa za to cech automatyzmu. Nie to, żebyś przestał ją lubić –przestajesz ją jednak reinterpretować. Interpretacja z początku, pierwsze definicje, pierwszy ogląd świata – wszystko to, co wytworzyło się w czasach Złotego Wieku – siedzi po dziś dzień w Twojej głowie. eRepublik staje się starą, dobrą książką – taką, jaką miłą czytało się w dzieciństwie i do której chętnie powraca się na starość.
I niczym więcej.
Paradoks Anglova
Piszę o tym, bo przerabiałem już tę bajkę wielokrotnie. eRepublik nie jest pierwszą wirtualną społecznością, którą współtworzyłem: było i kilka innych. Do części z nich dołączyłem, by po jakimś czasie stać się administratorem czy motorem napędowym systemu; inne sam stworzyłem. Bawiłem się dobrze – do czasu.
Bo po jakimś czasie zawsze dawała o sobie znać rutyna i znużenie. Sam nigdy się temu nie poddawałem; trudno jednak utrzymać w ryzach społeczność, która się zasiedziała. I ciężko też słucha się ludzi, którzy do usranej śmierci będą ci opowiadać zajmujące historie sprzed lat. Z czasem pojawiały się wnioski, że ,,jest już bardzo źle, trzeba zmian". Gdy dostawali swoje zmiany, kręcili nosem: ,,bo to już nie to".
Nie wiem, co mówili później – olewałem kwestię ciekłym sikiem i przemieszczałem się tam, gdzie siły twórcze nie przypominały jeszcze wypalonego słońca z krainy narnijskiej Czarownicy, cesarzowej Jadis.
Różnica między tym, w co się bawiłem, a eRepublik tkwi w potencjale. Tam dopływ świeżej krwi był mocno ograniczony – jeśli nie podtrzymywało się ognia ze wszystkich sił, sam w końcu gasł. eRepublik się nie kończy – jest, jak to ładnie ujęła Tremeda, plastycznym tworzywem. Opuszczając tamte miejsca, nigdy do nich nie wracałem w takiej roli, jaką pełniłem wcześniej (czasem bawiłem się w obserwatora; ot, czysta ciekawość, nic więcej).
Tutaj wracam nieustannie – bo ta magma żyje i przemieszcza się.
Możesz zrobić to, o czym pisze Tremeda.
Możesz też dołączyć do osób, które paradoksalnie (stąd ,,paradoks Anglova") dość często krytykujesz.
NoB był epicki. Jak cholera – zawsze chciałem się przespać z ru-botem, na prześcieradle z DDoSa.
Wojny w v1 były epickie – zapewne; niekończący się ping-pong między Atlantis a PEACE był tak porywający, że odruchowo przewidywałem miesiące, w którym ,,ten drugi" zacznie wygrywać.
Ludzie byli inni – ależ oczywiście. Tylko padło im na mózg i już nie są tacy fajni, jak byli wcześniej (bo jednak większość nadal gra).
Prasa była inna – nie, nie była. Polska prasa, przynajmniej w v1, była jedną z przyczyn, dla których lepiej było siedzieć w USA. Tam rzeczywiście było inaczej – tyle, że to się nie zmieniło; prasa amerykańska nadal bije naszą na głowę. Skoro już jesteśmy przy paradoksach – jak to jest, że ci ponoć tak głupi Amerykanie jakoś nie mają tak monstrualnych problemów z tekstem dłuższym niż ulotka, podczas gdy wielce inteligentni Polacy – i owszem?
Cokolwiek zrobi admin, zrobi źle. A jakże...
Ci ludzie z reguły nie narzekają dlatego, że coś jest rzeczywiście sknocone.
Narzekają, bo nie mamy już Złotego Wieku.
I z tych samych powodów narzekasz Ty, choć trzeba Ci oddać sprawiedliwość i powiedzieć, że sięgasz aspektów, o których istnieniu większość ePolaków nie ma zielonego pojęcia.
Diagnoza? Wirtualna melancholia (mam nadzieję, że nie sięga poza grę).
Zalecana kuracja? Wypoczynek.
Czynny.
Pozdrawiam
P.S. Z dedykacją dla Anglova, Game. I jeden z moich ulubionych utworów Toola, Sober (ale to już naprawdę żartem, nawet jeśli Maynard śpiewa inaczej).
Comments
wow, art o tej porze 😁
Jestem jak Julian Apostata - nigdy nie śpię. A tak serio - akurat skończyłem pracować, pomyślałem więc, że warto napisać jakiś prostszy tekst przed odpoczynkiem (w ramach odpoczynku).
Ale trochę mniejsza ściana od anglova ;p
Takie pół ściany !
Wiadome jest przecież, że każdy darzy sentymentem czasy swojej młodości. Dlatego większość naszych rodziców tęskni za PRL`em, tak często słyszymy, że w nim było lepiej. Ale Anglov ma sporo racji, prasa naprawdę się zmieniła - widzę to nawet po swojej gazetce.
Większa ściana u Anglova bo niestety muszę w końcu skończyć śniadanie (raz ugryziona kanapka czeka na mnie już 30 minut 😁) i lecieć na uczelnie.
Elko
najpierw przeczytane, później zavotowane - świadomie o/
Cześć Zafikelu 😮
notorious resurrected
HK ma racje, nie znam może prasy amerykańskiej ale w v1 prasa była inna, było więcej artykułów do czytania, wiele czasu na tym spędzałam - teraz takie arty jak Twój są rzadkością. Chociaż teraz mam wrażenie jakby było ich wiecej niż jeszcze jakiś czas temu, jest lepiej : )
Kiedyś gdy wygraliśmy bitwe, nie sposób było tego nie zauważyć w prasie. w v2 wygrane przechodziły niezauważalne. Teraz? O kali może jeden art był.
Zresztą, zawsze będzie coś nie pasować, jakby teraz v1 wróciło to i tak by były narzekania. Pamiętam bezgłowego kurczaka i to jak wkurzał w v1, czy obecnie zdarzyła się sytuacja w której nie można było zawalczyć bo strona nie działała? Przycinanie, brak przeładowań broni, inne efekty dużej ilości ludzi - tak, ale walczyć możesz.
RA z v1 było epickie, Kali wczoraj też było epickie, ale inaczej epickie, bo i gra obecna jest po prostu inna. ma wady i zalety.
Problemem, a może i zaletą (nie ma takiego nawału graczy) jest to, że wprowadzono minibitwy. Kiedyś wszyscy czekali na ostatnie 15 minut bitwy (pamiętne kasowanie Niemiec i tysiąc (chyba) osób online o 3 w nocy ?) i temu końcówki bitew przysparzały tyle emocji. Teraz nie ma takiego parcia na sukces - bo nawet jak się przegra jedną minibitwę to można to odrobić w następnych, nerwy zaczynają się dopiero przy stanie 7:6 - ale takie zażarte bitwy zdarzają się baaardzo rzadko (niestety).
"Kiedyś wszyscy czekali na ostatnie 15 minut bitwy"
...teraz zaś namiętnie czekają na T-5 (a jak zaczyna lagować to T-10) minibitew. Zwłaszcza odkąd żarło do 300 działa im lepiej niż healthkity (80 wella żarłem = 1 klik, 80 wella goldem = 8 klików). Wczorajsza bitwa o Zatokę Meksykańską była ewidentnym przykładem jak erep V 1.5 aka Declining także można złapać lagów na polu bitwy i serwery w dalszym ciągu nie wyrabiają (ok, istotnie było to właśnie przy stanie 7-6, co nie zmienia faktu, że lagowało jak za starych dobrych czasów pierwszego NoB albo ruskiego ataku na Liao).
Ale kurczaka nie było xD
Dla mnie mini są wygodniejsze - nie wszystko zależy od 15 minut i w razie niepowodzenia można jeszcze coś naprawić - albo sprawić by status utrzymać. No i dzięki temu wczoraj mieliśmy 3 emocjonujące końcówki w Kali a nie jedną : )
japierdziele
Błąd, błąd, błąd.
No, tak po prostu błąd w założeniu.
Ludzie się zmienili. Nie ci starzy, ale pojawili się nowi, którzy zaczęli być inni. Gorsi. Zwyczajnie gorsi - pisali dziwne rzeczy w prasie, zaczęli być bardziej chamscy itd. itp. Sami starzy gracze... Nawet jakby się lekko poprawili. Tak się mi zdaje. Dr. Infected ma mniejsze zęby, Mixliarder jest raczej dobrym misiem, niż Mixbanhammerem.
Nie przeszkadza mi gra. Gra jest lepsza. Przeszkadza mi umasowienie ePolski - to jak bardzo obniżył się wszystkich poziom. Tak, ludzie się zmienili.
Owszem, gra się znudziła. Jednak wtedy by mi była ona obojętna, a nie denerwowała pod pewnymi względami. Bardzo fajną przygodę z eRepublik miałem pod koniec maja zeszłego roku. Wtedy wchodziło v2, ale kompletnie nie była z nim związana.
Tak więc eRepublik wciąż potrafi mnie bawić, byleby ludzie mnie tak nie denerwowali. I jednak czasem administratorzy ; )
Cóż, trochę krótka odpowiedź jak na taki artykuł... Może wieczorem napiszę coś więcej.
Cześć Ariakis i minikron.
Henryku,
To to nawet podmurówka nie jest.
Wiadomo, wiadomo - ale trochę krytycznej refleksji nie zaszkodzi. To trochę tak jak mit pierwszego komputera osobistego (żeby poza gry nie wychodzić) - ludzie miło wspominają spędzony przed nim, ,,magiczny" czas. Wtedy ten czas nie był taki magiczny, choć pewnie był przyjemny.
A co do bitew - jak pisałem, inaczej rozumiemy epickość. Mnie specjalnie te końcówki w v1 nie ruszały. Pamiętam natomiast bitwę o Heli w v2, z nocnym rajdem Chińczyków i piekielną kontrofensywą Serbów na chyba dwie godziny przed końcem. Przy tej bitwie większość klasyków z v1 wymięka.
Agguska,
Jeśli to Twoje pierwsze konto, to ,,narodziłaś się" po/w trakcie bb. A skoro tak, świat, w który weszłaś, był wypełniony od góry do dołu bejbibumowym spamem. Byli dobzi redaktorzy (np. taka Vingaer pisywała częściej - można ją lubić mniej lub bardziej, ale jej artykuły były naprawdę niezłe), ale wszystko to ginęło w kupie gnoju. Porównując tamtą prasę z aktualną bez wahania stawiam na tę drugą.
@Anglov
Ale przecież właśnie to napisałem. Zobacz:
,,Anglov nie pisał o tym, że sama gra (jako system) się pogarsza. Wręcz przeciwnie – Anglov jest jednym z tych niepopularnych frajerów, którzy dostrzegają pozytywy tam, gdzie mainstream widzi jedynie kolejny powód, by powiesić dodatkowe psy na płocie.
Mimo to, autor wiadomego artykułu nie uchronił się przed wizją regresu."
Ludzie się nie zmienili - zarówno Ci starzy (o których piszesz), jak i ci nowi, jako członkowie ogółu (na który narzekasz). Diamenty przeciw orzechom, że jeśli zapomnisz o Złotym Wieku, gra nabierze dla Ciebie nowych kolorów.
Tak, część wiem że napisałeś, powtórzyłem to, owszem. Sam w sumie nie wiem czy z sensem.
Tylko, że... No właśnie. Jestem z tych pieprzonych konserwatystów (tradycjonalistów?), o których wspomniałem w którymś tam arcie. Nie podoba się mi nowy porządek społeczny, kupowanie voteów za pieniądze. Nie podoba się mi ta "codzienna konieczność". W sumie to chyba nawet w moim arcie przesadziłem w kilku kwestiach.
Dobra, więcej teraz nie odpisuje, wiecej wieczorem.
Naturalna kolej rzeczy. Stara gwardia idealistów musi ustąpić miejsca graczom uczestniczącym w programie lojalnościowym...
http://www.erepublik.com/en/article/program-lojalno-ciowy-wersja-polska--1727999/1/20
Ta gra na prawdę jest gorsza od tego co było kiedyś. Nie widzisz, że wszystkie zmiany prowadzą do zwiększenia sprzedaży golda? Nie czuję (nie chce czuć?) tej atmosfery co kiedyś...
"No i v3, względnie v1,5 aka nasza wesoła ekumena. Ze wszystkich wersji gry, produkt najbardziej kompletny, zwłaszcza po ostatnich zmianach. Podoba Ci się to czy nie, gra jako gra jest w tej chwili bardzo user-friendly; miałem okazję się o tym przekonać, zakładając nowe konto." łatwa i przyjazna nie oznacza dobra, tu przede wszystkim chodzi o grywalność. Co Ci po ułatwieniach, jeśli sama gra nie sprawia przyjemności i nie widzisz w niej sensu.
Sporo było czytania, ale warto. Kurcze, fajnie piszecie, obydwaj.
I mimo, że nie lubię ludzi którzy tylko narzekają, to były to dwie świetne ściany...
Ok może nie wczoraj wieczorem a dziś po południu.
Masz rację, jednak nie w pełni. Mój stosunek do gry się zmienił dokładnie z tych powodów, które napisałeś. Jednak sądzę, że do społeczności sprawa ma się jednak inaczej. Społeczność się zmieniła, a właśnie przez jej pryzmat oceniam grę.
Przypomniałem sobie trochę starych logów. Kiedyś narzekało się na to samo, jednak ludzie byli pozbierani w grupki "tych dobrych" i "tych złych". Czemu więc kiedyś było "fajniej"? Może dlatego że było mniej "tych złych" w moim otoczeniu? Chyba tak, sam nie wiem.
Ale w sumie masz dużo racji. Dzięki za rozbudowaną odpowiedź.
W dniu, w którym będę miał rację w pełni, przestanę rozmawiać.
Źli, dobrzy - bardzo bipolarna konstrukcja (choć rozumiem, że nie traktujesz tego dosłownie).
Możliwe, że trudno wyłowić tych ,,dobrych" z większego tłumu (to się na pewno zmieniło; jest nas więcej). A może zadziałał inny mechanizm - retoryka przeciw ,,tym złym" stała się tak powszechna i ogólnie akceptowana, że w efekcie rozmyły się granice między jednymi a drugimi. W szczegóły zagłębić się nie mogę, bo mimo tego, że Twój artykuł dość obszernie traktuje całkiem duży wachlarz aspektów nie wiem, kto jest ,,zły", a kto ,,dobry". W moim pierwszym artykule tej gazety sam się zaliczyłem do tych pierwszych (jako niecny, choć szeregowy PTOer).
Możliwe też, że skoro udzielasz się mniej aktywnie niż kiedyś, przestałeś zauważać ludzi jako indywidua, przez co zacząłeś też formułować bardziej uogólniające wnioski.