Czym ten kod jest – mą Ojczyzną

Day 1,346, 07:12 Published in Poland Poland by Nasir Malik


UWAGA - ściana


Jak wszyscy doskonale wiemy, tresowani tym sloganem bez przerwy, to tylko gra i nie liczą się w niej takie nikomu niepotrzebne i zabijające przyjemność grania zjawiska jak patriotyzm, honor czy zwykła uczciwość. Przenoszenie tego typu podejść z reala jest ścigane i potępiane z całą stanowczością powszechnego i zjednoczonego głosu naszych światłych przywódców, a nawet, nie bójmy się tego nazwać po imieniu, przewodników duchowych Nowego Porządku.

Któż to widział w grze, która ma imitować nowy, lepszy świat, pozbawiony dziadostwa polityki, ekonomii, imperializmu i innej zgnilizny moralnej realnego świata odwoływać się do uczuć wyższych? Przecież to może sprawić przykrość innym graczom…

Ja jednak jestem elementem zacofanym, zaściankowym i czynnikiem blokującym siły postępu. W swej kontrrewolucyjnej, małostkowej i nacjonalistycznej filozofii uważam, że grając w grę, w której rywalizują ze sobą państwa (a nawet narody, obojętnie w jakim sensie interpretowane - pozdrowienia dla Zafikela) tym, co decyduje o przyjemności z gry jest siła utożsamienia się z tymże państwem.

Normalnym odruchem Polaka grającego w tę grę jest przyłączenie się do gry w Polsce z polskim obywatelstwem i walka po stronie Polski. Z całym dobrodziejstwem inwentarza z tym związanym. Mrzonką architektów nowego świata będzie więc to, że Polak grający w ePolsce zostawi na stronie logowania to, czym dla niego jest Polska (bez „e”) i ruszy w bój z umysłem niezmąconym konfliktami międzynarodowymi, historią, uprzedzeniami politycznymi. Że zapomni o tym, jak kochamy się z Niemcami i Rosjanami. Jeszcze bardziej będzie to widoczne w przypadku nacji, których konflikty są bardziej aktualne czy bardziej żywe, zasadniczo wszyscy wiemy o kogo chodzi...

To jest właściwie jedyny sposób do tego, aby tę grę czynić atrakcyjną dla przeciętnego gracza. Oprzeć się na jego tożsamości narodowej. Przykład naszego Baby-Boomu jest znamienny. Nie tylko zresztą naszego. Większość BB odbyła się w krajach, które miały coś do udowodnienia swoim sąsiadom.



No dobrze. Ale wyciągnijmy dalsze wnioski z tych oczywistych oczywistości. Przeciętny Polak, jak przystało na przeciętnego przedstawiciela ciemnogrodu, przyłączając się do gry pragnie utożsamić się z ePolską i dla niej walczyć. Utożsami się tym mocniej, im bardziej ePolska będzie dla niego wyznacznikiem tego, co wiąże się dla niego z Polską. Tą Polską w wersji wyidealizowanej oczywiście. Jak to leciało? Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.

Ci, którzy uczyli się historii przed wejściem w życie nowej matury powinni ten cytat kojarzyć, podobnie jak opowieści i sile polskiego oręża, bezgranicznym poświęceniu dla Ojczyzny itp. Darujmy sobie na wszelki wypadek Stasia Poniatowskiego, Targowicę czy inne Nieme Sejmy, ponieważ interesuje nas wersja wyidealizowana, utożsamiamy się z oczywistych względów z przykładami dobrymi, nie złymi.

Jak już wspominałem, jestem typem zaplutego karła reakcji pragnącym powrotu do świata honoru. Rajcuje mnie właśnie taka ePolska, która byłaby nie tyle „najsilniejsza”, co silna swoją odwagą, honorem i uczciwością. Cieszę się jak dziecko kiedy przynajmniej w grze mogę stanąć po stronie tych, z którymi mnie coś łączy. Jest mi bliżej do Węgrów niż Rumunów, do Chorwatów niż do Serbów, do Izraelczyków niż do Irańczyków. No tak już kurde jest i nie będę udawał, że jest inaczej. Wolę walczyć po stronie państwa katolickiego zamiast prawosławnego, czy chrześcijańskiego miast muzułmańskiego. Nawet w głupiej grze lepiej mi się gra, jeśli postępuję w niej zgodnie z tym, kim jestem w życiu rzeczywistym. Bo dlaczego grając w ePolsce mam udawać, że jestem kimś innym niż jestem? Gdyby zależało mi wyłącznie na wcieleniu się w rolę jakiegoś kompletnie innego, wirtualnego Iksińskiego niczym w RPG, zapewne wyobrażałbym sobie, że jestem krasnoludem… wróć, Johnem Smithem w kopalni złota… wróć, w Oil Rig w jakimś Teksasie, a nie Polakiem w Małopolsce palącym golda przy dobijaniu Niemców w Kraju Saary.

Przyznaję jednak bez bicia, że dzisiejsza ePolska jest dla mnie tworem, z którym coraz mniej jestem w stanie się identyfikować. Sprzedaliśmy sojusznika, którego uważałem za jednego z najlepszych. Nasi rządzący psują mi kompletnie grę, niszcząc ten ideał państwa, z którym chciałem się wiązać. Sprzedajemy Chorwację i łamiemy jednostronnie umowę z Francją, pokazując gdzie mamy honor. Obywatelstwo polskie staje się nie wyznacznikiem przynależności do określonej wspólnoty, ale zwykłym towarem należnym każdemu, nawet na jeden dzień, byleby tylko zapłacił sprzedajnemu kongresmenowi. Który oczywiście chwilę później odmówi prawa do wypowiadania się w ePolsce graczowi, który kiedyś uznał, że honor w tej grze i wierność zobowiązaniom moralnym są ważniejsze od tego, co akurat strzeliło do głowy prezydentowi, który wcześniej oszukał ludzi w wyborach składając kompletnie odmienne deklaracje od tego, co wprowadził rzeczywiście w życie.

Oczywiście nie odbieram innym prawa do innego podejścia do gry. W jednoznaczny sposób ta gra społeczna przesunęła się w ePolsce z kierunków nacjonalistyczno-historycznych na kierunek wzajemno-adoracyjny. ePolska angażuje się w konflikty nie według naturalnie atrakcyjnych dla potencjalnego nowego gracza bądź dwuklika skojarzeń z "Real Life" ale stanowiska "walczymy po stronie tych, których prezydent Iksiński i wiceprezydentowa Igrekowska znają dobrze z IRC-a i się z nimi kumplują przeciwko tym, którzy kiedyś niemiło się zachowali przeciwko prezydentowi Nowakowi, który im tego nigdy nie zapomni". Tak oczywiście też można.

Tylko co przeciętnego gracza obchodzi to, z kim się lubi Iksiński i jakim cudem walka w imieniu tego konfliktu ma być dla niego atrakcyjna...? Co mnie obchodzi sukces sprzedajnej ePolski i jej mocarstwowa pozycja w tej grze?

A, już wiem. Przy tej pozbawionej honoru ePolsce zostaję tylko dlatego, że to ciągle ePolska. Polska w wirtualnym świecie.