BabyBoom, Moravia - garść uwag

Day 938, 13:50 Published in Poland USA by Ariakis

Czołem, to ja, Sami Wiecie Kto.

I

Ogólnie słów kilka o BB. Pewnie pamiętacie, że nie pałam zbytnią chęcią do wielkich demograficznych boomów. Problemów z nimi co niemiara, a długofalowe efekty widzimy choćby w ostatnim czasie.

Dlaczego? Ponieważ w czasie takiego boomu znacząca część graczy po prostu nie jest w stanie znaleźć kogoś kto powie im co i jak. Tak było ostatnio. Tak wciąż jest teraz, choć na mniejszą skalę, gdy do gry trafiają ludzie niezaproszeni przez nikogo.

Świadectwem niech będą PMki, które dostaję jako odpowiedź na wiadomość powitalną. Z pytaniami o mniej lub bardziej zaawansowane szczegóły okresu noworodkowego. Teraz wyobraźcie sobie, że to nie jest setka graczy dziennie, ale tysiąc. I tak dzień po dniu.

Nawet z nowym systemem przydzielania mentorów, nawet po zwiększeniu ilości mentorów opanowanie, wyedukowanie i wprowadzenie takiej ilości graczy jest praktycznie niemożliwe. Większość odpadnie - po dniu, dwóch, tygodniu. Bo się znudzą, bo nie będą w stanie dotrzeć do podstawowych informacji.

ePolska ma potencjał bejbibumowy, to nie ulega wątpliwości. Ale takowy raczej nie może zostać wywołany tylko i wyłącznie dzięki inicjatywie rządzących - starczy przypomnieć sobie grudzień, gdy Wykop został z lekka spsuty przez Ownera/Unera, a kolejny gigantyczny boom nastąpił dzięki inicjatywie 1 osoby, która potrafiła rozreklamować akcję, zachęcić ludzi do głosowania na demota i dzięki nomen omen wymuszonej inwazji na Niemcy.

Przy okazji powiem, że BB nie da się zrobić na Kaliningradzie - dlatego, że graniczymy tylko z tym jednym rosyjskim regionem - gdybyśmy go zdobyli to nie ma jak ich dalej klepać, inaczej niż przez odpalenie i przebijanie się przez kolejny komplet MPP. A do BB trzeba przynajmniej tygodnia stałych walk.

Potencjał ten leży w Was: jedyne co musicie zrobić to zapraszać znajomych. Dzięki temu nie tylko zyska ePolska - na stałym przyroście ludzi, którzy mając do kogo się zwrócić o pomoc nie znikną po tygodniu. Zyskacie również Wy, dzięki systemu wynagradzania za zaproszonych ludzi.
Nie będzie to wprawdzie liczba tysięcy sztuk na dzień - ale przynajmniej będą to ludzie, którzy nie będą pozostawieni samym sobie.

No chyba, że użyjecie środków masowego docierania do ludzi jak serwisy społecznościowe typu komixxy, bash, czy ePuls. Bo na Wykopie i Demotach nas nie lubią. Zresztą, to zależy od was czy marketing bezpośredni przyjmie formę zapraszania znajomych z RL, czy poprzez komunikatory, własne strony internetowe, blogi, mass-maile, FB, twittera, NK, portale tematyczne, czy poprzez oplakatowanie miasta. Choć przyznam, że wyłapywanie pojedynczych sztuk z perspektywy zapewnienia im właściwej dozy informacji na starcie jest lepsze.

II

Morawy, ach Morawy. Zastanawiacie się po co ten atak? Krótki rzut oka na mapę: jedyny węgierski region z którym graniczymy. Jedyny z którego mogą nas w danej chwili zaatakować i jedyny, w którym nasz atak może bezproblemowo angażować 16 państw Phoenixa. Jedyny w którym możemy ich zablokować bez konieczności swapów.

Generalnie jeśli chodzi o priorytet rozkazów to nie spodziewajcie się, że będziemy wyjaśniać wszystko i zawsze. Dużą część naszych działań musi siłą rzeczy pozostać tajna - dlatego, że nie chcemy informować naszych wrogów co zamierzamy zrobić i dlaczego. Nie możemy atakować wroga i traktować tego jak treningówki, bo to mija się z celem. W końcu nie możemy ignorować rozkazów, bo to oznacza...?

Ano to, że ciężko myśleć o podbojach jeśli społeczeństwo kwestionuje działania czy rozkazy dotyczące militariów. Bo przyznam, że to, że ktoś nie rozumie po co wykonujemy jakiś manewr nie jest powodem, by ją olewać i namawiać do tego innych. A takie osoby też się trafiały. To, że ktoś nie rozumie nie jest też dla mnie argumentem by wyjawiać wszystkie swoje plany. Gdy będę mógł to zrobić to to zrobię - jeśli nie robię to znaczy, że są powody milczenia.

Ale są też pozytywy - przy średnim priorytecie zadaliśmy 2.758kk dmg. 3.68 raza więcej walczących po stronie PHX zadało tylko 2.87 raza większy dmg. Skoczyły ceny broni, przytrafiła się ciekawsza walka o coś więcej niż przerzucanie się kamieniami w treningówce. Swoją drogą - wiecie, że kupując nawet 1-2 sztuki broni na trening jesteście w stanie spowolnić spadek cen i pensji? Trzeba tylko chcieć. Generalnie ponad 7 tysięcy walczących pokazało, że mogą i chcą. I to mimo z pozoru gorszej pozycji.

Bo nawet mimo wątpliwości nie podnoszono masowo zasadności tego ataku. I to dobrze rokuje na przyszłość. Bo BĘDĄ bitwy kiedy priorytet będzie jeszcze wyższy. Nie bloki, będące próbą odciągnięcia dmg PHX i w razie słabego oporu próbą przebicia się do Austrii, by zablokować węgierski marsz na RA (tak szwajcarsko-austriackie MPP to umożliwia - wystarczy, że Węgrzy przejdą się po Austrii i Szwajcarii pod granicę z Hiszpanią).

Tylko, że w walce na poważnie 2.75 miliona dmg to za mało. Bo wtedy MPP PHX będą walczyć na serio, a jak już wiemy jest ich zwyczajnie więcej. A my chcąc iść czy to na Niemcy, czy na Rosję, czy obronić ewentualne zdobycze na terenach nierdzennych musimy się liczyć z tym, że będziemy walczyć bez MPP.

Dlatego właśnie musimy stosować się do informacji z tej gazetki posiadającej 21 tysięcy subów. Nie możemy wmawiać innym, czy sobie, że 'ta walka jest i tak przegrana'. Jeśli tak będziemy podchodzić do sprawy to faktycznie - jesteśmy przegrani jeszcze przed wciśnięciem przycisku. Musimy liczyć się z tym, że jeśli chcemy coś osiągnąć to potrzebna jest wola walki i wola zwycięstwa. Potrzebne jest przekonanie, którego nie zachwieje tydzień ciągłych treningów, czy pogarszająca się sytuacja gospodarcza. Nawet jeśli okoliczności wydają się być niekorzystne, nawet jeśli widzimy tylko fragment całego planu musimy pamiętać, że odgrywamy w nim swoją, niemałą rolę.

Bo chcemy wygrać. Niezależnie od tego co stanie nam na drodze. I dlatego Wy moi drodzy musicie zaufać mi i moim decyzjom. Nawet jeśli tą decyzją jest atak na z pozoru bezwartościową Moravię. Tak jak ja wierzę w to, że, gdy przyjdzie dzień prawdziwej próby to pokażecie tym ludkom po drugiej stronie na co nas stać. I to, że jest ich 16 czy 21 lub 30 nie oznacza, że nie mają się nas bać.

Ten, Który Buduje Ściany Tekstu