[ZNÓW NARZEKANIE]O paru sprawach

Day 1,297, 04:28 Published in Poland Poland by Wittman105


Witam w kolejnym wydaniu Wittmanowej Gazetki! Dzisiaj będzie krótko i na temat o dwóch sprawach - podatkach oraz zerwaniu umowy z Francją. Swoją drogą, jeśli kogoś to zainteresuje, mija rok, od kiedy po raz pierwszy opublikowałem swoje wypociny w tej gazetce - http://tnij.org/l59f - tutaj znajdziecie mój pierwszy artykuł.



Pierwsza sprawa - nie tak dawno temu klub kongresowy PPL wyszedł z propozycją zmian podatkowych. Propozycja została przyjęta, przegłosowano stawkę 2/15/9 dla wszystkich (poza DS-ami i szpitalami oczywiście) branż.

Pewna część naszego wirtualnego społeczeństwa łącznie z jego "elytami" do przegłosowanych w Kongresie zmian odniosła się sceptycznie (ej, panowie demokraci, a co z Waszymi zasadami w rodzaju "większość ma zawsze rację"?).

Powody takiego a nie innego podejścia do sprawy były dwa. Pierwszym z nich była obniżka dofów (potem zostały one nieco podwyższone), która nastąpiła niedługo po objęciu prezydentury przez Pierre Dzoncego. Najwięksi "patryjoci" kraju, zajmujący się na codzień wyszukiwaniem i tropieniem "zdrajców" czy innych "crolaków" zbuntowali się, "bo kto to słyszał żeby bić za takie grosze". No tak, członkowie PGB - semper fidelis (chyba że utną dofy). Żelazne zasady "miłości do eOjczyzny"? - wyłącznie wtedy, gdy za nie płacą.

Trzeba pamiętać o paru kwestiach. Primo, ceny spadają - co za tym idzie, koszty wojowania też. Secundo - jak sama nazwa wskazuje, dofy to DOfinansowania. Ich celem nie jest pokrywanie całości wydatków na broń, chlebki etc., a jedynie ich części. Tertio - trzeba by się zastanowić, czy w ogóle przyznawanie takich dofinansowań jest słuszne.

Oczywiście, zaraz podniosą się głosy typu "co to za herezje, dofy MUSZĄ być i nam się NALEŻĄ". Warto by jednak najpierw zastanowić się, jaki cel w ogóle ma ta gra? Zajęcie któregośtam wrogiego państwa, podbój całego świata? Nie - celem gry jest rozrywka, czerpanie z niej satysfakcji (przynajmniej na tyle, na ile jest to możliwe przy takich, a nie innych rozwiązaniach narzuconych nam przez adminerię).

Choć wygrywanie wojenek jest niewątpliwie sukcesem, liczy się zabawa i poczucie, że jednak "szary Kowalski", nie będący tankiem czy masterem ma jakiśtam wpływ na rozgrywkę (szkoda że nie dociera to do P. i spółki, no cóż, sami stracą na swoim błędnym podejściu). Zwolennicy wysokich podatków często mówią, że "to lepszy sposób, bo inaczej pieniądze zostałyby w kieszeni jakiś dwuklików, którzy nie wiedzą nawet co to rozkazy, wydaliby je w głupi sposób etc". Może i wydaliby "w głupi sposób", ale co z tego? Dlaczego mielibyśmy zabierać im te resztki przyjemności z gry w erepa na rzecz garstki subsydiowanych "świętych krów"?

Hałaśliwe domaganie się coraz to większych dofów jest więc bezsensowne. Gra w erepa to nie jest jakiś przykry obowiązek, za który ma "należeć się" wynagrodzenie. W tym wypadku jednak najlepiej byłoby znaleźć równowagę między roszczeniami grup bojowych (a raczej ich członków) a całkowitym usunięciem wypłat dla żołnierzy - przykładowo wsparcie finansowe jedynie podczas naprawdę ważnych bitew. Warto byłoby też np. utworzyć fundusz, na który obywatele wpłacaliby (dobrowolnie rzecz jasna) pieniądze, które byłyby potem przeznaczane na działania wojenne (coś w rodzaju dawnej sCarbonki). Niekonsekwencja? Bynajmniej. Po prostu taki złoty środek pozwoliłby na pogodzenie interesów jednych i drugich, w końcu dla pewnej części osób liczy się po prostu przede wszystkim sukces ich ePaństwa. Niestety z dofami sytuacja przypomina równię pochyłą - obniżenie dofów jest niemal niemożliwe, ludzie zostali za bardzo "rozpieszczeni".



Uch, wyszło trochę dłużej niż planowałem... No nic, jedziemy dalej. Zwolennicy wyższych podatków często wysuwają argument, że rzekomo "pomagają one utrzymywać wysoki kurs waluty". Jest to kompletna bzdura.

Jeśli ktoś potrafi myśleć samodzielnie, a nie jedynie wykonywać bezmyślnie prikazy ministrów czy swoich partyjnych bossów, powinien wyciągnąć odpowiednie wnioski z przykładu Indonezji.

Efektem ustanowionych tam sporo wcześniej podatków 25/99/25 (nie da się ustawić wyższych) nie jest wcale "silna waluta" jak wynikałoby z teorii głoszonych przez m.in. carbona czy Pierwszego Informatyka-Ekonomistę Kraju, Kherego. Jedna indonezyjska rupia kosztuje 0,002 golda, za sztukę złota można dostać 600 IDR-ów.

Trzeba po prostu pogodzić się z faktem, że każdy MGiF w każdym ePaństwie, choćby był samym von Misesem (choć niektórym pewnie niestety bardziej odpowiadałby na tym stołku lord Keynes, a jeszcze większa grupa nie wie kim byli ci dwaj panowie...) wpływ na kurs waluty ma taki sam, jak na pogodę za oknem - żaden. Niezależnie jakich machinacji z podatkami dokonywałby rząd, nie wpłynie on na kurs waluty - wpływ na niego mają obecnie wyłącznie działania Plato.

Akcje Plato, pomijając już ich mocno dziwną logikę (nie są skupowane produkty najtańsze, lecz jedynie te o określonych cenach, więc prawo popytu i podaży musimy w erepie niestety wyrzucić do kosza), mają na celu wprowadzenia jak największej ilości "pustej" waluty, a co za tym idzie osłabienie jej. Ma to pewnie skłonić nas do kupna mocnego golda mastercardem. Podsumowując, sami widzicie - podatki nie mają żadnego wpływu na kurs waluty, wszystko zależy od kaprysów Plato. Jeśli uzna jakiś kraj za mastercardowy priorytet, wpompuje tam więcej waluty, nie pomogą tu żadne działania ministrów.


Jeden z wielu sposobów "obrony kursu" o skuteczności równej zabawom z podatkami.



No dobrze, teraz druga sprawa - zerwanie umowy z Francją (będzie sporo krócej, bo sprawę opisał już dość dokładnie Mr Grandma w swoim - http://tnij.org/l6fu - artykule. Wraz z tym krokiem podniosło się sporo głosów krytyki ze strony różnych osób, biadolących nad "zdradą" i "zszarganiem reputacji ePolski". Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że już w wypadku znacznie bardziej brzemiennego w skutkach opuszczenia starych sojuszników i zbudowania NWO/ONE większość z dzisiejszych krytyków działań MSZ zastrzeżeń nie miała. Ja osobiście ani w jednym, ani w drugim posunięciu nie widzę niczego specjalnie złego, chociaż obie akcje dałoby się pewnie przeprowadzić lepiej.

Żadna umowa międzynarodowa nie jest wieczna. Na ogół są one łamane w chwili, gdy warunki dla jednej ze stron stają się niekorzystne. Dla ePolski były one niekorzystne od samego początku, więc zerwanie traktatu było tylko kwestią czasu.

Na pierwszym miejscu trzeba stawiać zawsze interesy swojego kraju i obywateli. "Zszarganie reputacji państwa"? Jak pisałem - jakoś nad odejściem od Rumunów i Chorwatów mało kto płakał. Nie ma teraz co płakać nad rozlanym mlekiem.



Na zakończenie - oczywiście zapraszam do dyskusji w komentarzach. Tradycyjne "coś miłego dla oka":