[InGo News] Powrot z zaswiatow XIX

Day 2,374, 15:42 Published in Poland Poland by Ingo Wilmes
Dzień 2374



Szpital Psychiatryczny w Lubiążu



Od jakiegoś czasu włączyłem się aktywnie w pomaganie innym. Dołączyłem do grupy Prawych Dobrych Luteran aby pomagać bliźnim w potrzebie. Odwiedziliśmy wszystkich zaniedbanych; sieroty, wdowy, weteran pamiętających jeszcze Hello Kitty oraz stażystów MEN.


Dzisiaj dostaliśmy przydział od Ojca Dyrygenta aby udać się do Szpitalu psychiatrycznego aby przekazać im darowiznę oraz podnieść na duchu. Przydział dostałem z kumplem z bojówki i "bratem" Piniusem.


Pomyślałem sobie, ze nikt lepiej nie przejawi w tym momencie empatii ode mnie. W końcu po wybudzeniu ze śpiączki sam siedziałem w Hiszpanii w podobnym szpitalu.




(na zdjęciu nie widnieje w tym czasie bylem w toalecie)



Po oficjalnej prezentacji czeku i typowych słodkich zdjatek dla prasy udaliśmy się do poszczególnych pacjentów aby poznać ich problemy.


Psychiatra oraz Psycholog zaprowadzili nas do oddziału C01 czyli dla ludzi sprawiających najmniejsze problemy.


Znalazło się tutaj paru byłych weteran widujących jakieś dziewczyny w strojach wojskowych lub nauczycielki w kusych strojach. Siedzi tutaj tez parę osób z syndromem Masterkarda - ostrym uzależnieniem od trwonienia pieniędzy przy każdej "okazji".


Dosyć szybko opuściliśmy ten oddział ponieważ akurat wszyscy byli po zażyciu leków i wyglądali jak statyści w "The Walking Multi".



Przeszliśmy zatem do oddziału B12 gdzie trzymano pacjentów, którzy sprawiali jakieś problemy ale dało się nad nimi zapanować. Otworzyła nam śliczna pielęgniarka wiec wiedziałem, ze szybko stąd nie wyjdziemy.







Zostawiono nas tutaj z Piniusem samych ponieważ większość lekarzy musiała iść piętro wyżej.



Pierwszy pacjent jakiego poznałem nazywał się "MRO7U". Ostro przeżył załamanie ekonomiczne w Polsce i cały czas wpatrzony w ścianę mamrotał:



"Tanki za tanie, wrawy, wrawy... 10 zł mało za tanka"



Szkoda mi było biedaka wiec nie mówiłem mu, ze sprawy dalej źle się maja...



Kolejnym pacjentem był niejaki "Kaczyk", który próbował już 3 razy odebrać sobie... pluszowa kozę. Cały czas jak najęty powtarzał: "nie.. nie... nie ruszyłem nigdy kozy. Nie jestem tym za kogo mnie uważacie"



Uznałem to za naprawdę dziwne wiec ruszyłem dalej.



W pokoju gdzie było ciemno był ktoś. Jedyne co mówił to: "Cze, cze, cze, cze, cze" jak nakręcony. Nie było tabliczki obok drzwi ani karty pacjenta wiec niestety nie wiem jak się nazywał.



Spotkałem tez człowieka, który cierpiał na schizofrenie. Mówił o sobie, ze jest dobrem powracającym zawsze gdy zło panoszy się na świecie po czym bełkotał coś o jakiś planach... dla nas niezrozumiałych.



Na końcu korytarza był jeszcze jeden pokój, który wyglądał na bardziej "zdewastowany" od innych. Na drzwiach pisało Gerald ale ktoś "przerobił" ten napis na G**lord. Pinius twierdził, ze kojarzy po imieniu tego pacjenta ale nie potrafiliśmy sobie przypomnieć skąd go znamy.



Otworzyliśmy drzwi i naszym oczom ukazał się wątły mężczyzna wyraźnie odurzony lekarstwami. Siedliśmy blisko drzwi aby zdołać uciec jeśli jest to jakiś seryjny nekrofil nękający dead citizenów. Opowiadał coś o armii klonów, silnej partii po czym jakby diabeł w niego wstąpił zaczął gadać o Złu tego świata i Demonie imieniem "hik". Kiedy zobaczyliśmy, ze zaczyna wpadać w furie szybko uciekliśmy z pokoju.


"Pinius, choć do pokoju pielęgniarek. Napijemy się kawy, a ja wyszarpie ID tej pielegniareczki" zaproponowałem.


Rozmowa w pokoju kleiła się jak ręce po lekcjach plastyki w podstawówce. Nawet Pinius wyrwał siostrę Helge von Großetitten. Osobiście kijem bym nie dotknął ale o gustach się nie dyskutuje.





Zapaliła się dziwna czerwona lampka... w pokoju nastala cisza.


"To... to... znowu poziom A...." stwierdziła jedna "siostra" z wyraźnym drżeniem w glosie.


"A kto tam jest?" zapytał Pinius


"T...tam jest taki pacjent... jedyny na pietrze...." kontynuowała wyraźnie przestraszona


"Ale jak to? Jedno piętro dla jednego pacjenta?! Przecież to nie jest logiczne! Zabierzcie nas tam, chce zobaczyć na co pójdzie ta darowizna" odparłem





Pielęgniarki odprowadziły do drzwi prowadzących na oddział. Strażnik mający pałkę i bron schowana pod strojem ochronnym otworzył nam drzwi (nie zaglądałem pod strój, po prostu procedura nakazywała nas o tym poinformować).


Lekarze wyraźnie zaniepokojeni nasza wizyta na tym pietrze przyprowadzili nas do wielkiego pokoju...





Byl tam mężczyzna z długimi włosami i wymalowanymi paznokciami o spojrzeniu nimfomanki. Wpatrywał się na nas przez szybę, co jakiś czas krzycząc jak z nas kobiety zrobi. Jakie to jest "cool" oraz ze teraz jego życie nabrało smaku...

Lekarz spojrzał na nas po czym powiedział: "Próbował wykastrować 3 pacjentów oraz 2 pielęgniarzy. Poczucie bycia kobieta tak się w nim ożywiło, ze zneutralizowało kompletnie męskie hormony oraz męskie potrzeby. Sam się okaleczał by wyglądać jak kobieta... najtrudniejszy pacjent tutaj... chodźmy już"

"moment chwila, on musi mieć jakieś imię?!" krzyknął Pinius





Lekarz spojrzał na nas z grobowa mina i szepną:





"Wołamy na niego... Mokra Kasia"











/Ingo


P.S Pozdrawiam i tym razem rozdaje chlebki. Pozdrawiam Mokra Kaśkę, PWL, PDL oraz Kapiego. Mam cicha nadzieje, ze klimat pasował do wariackich realiów naszych czasów. Peace






Facebookpage for /footstar/ and /eRepublik/