Żale z trzech lat istnienia.

Day 1,454, 11:20 Published in Poland Poland by anglov

Na początku przytoczę sens wypowiedzi z mojego niedawnego shouta. Napisałem, że w trzecią rocznicę gry chciałem napisać artykuł i że nie spodziewałem się, że nie będę miał na to czasu. No cóż, przyznam, że nie zawsze można pogodzić wszystko ze sobą, a eRepublik jest najwyżej na liście rzeczy z których można zrezygnować. Tak się zastanawiam ile ludzi mi zarzuci, że się chwalę, iż potrafię żyć bez eRepublik - zauważyłem, że takie komentarze się pojawiały w stosunku do innych osób. Choć w sumie i tak mało mnie będą interesować takie opinie, więc po co się zastanawiam? Chyba nie potrafię postępować całkowicie logicznie. No cóż. Może lepiej przejdę do tego o czym chciałem pisać, zamiast toczyć dziwne rozważania.

Tak, niedawno, albowiem 9 listopada minęły 3 lata w grze. Dziękuję Wam Exodusie i Szakulu za prezenty! Hmmm... Wypadałoby napisać coś o tych trzech latach, czyż nie? Tak w sumie to rzadko kiedy interesuję się tym co wypada zrobić, więc sobie odpuszczę. Że co? Mam nie odpuszczać? Ale dlaczego? Co mnie obliguje do wypowiadania się w takich sprawach - kim ja jestem? Że co mówicie? Aaa no tak... Przecież gram w to 3 lata. No cóż. Temu nie zaprzeczę. Jednak dłużej się zastanawiając faktycznie nie ma innego wyznacznika wyróżniającego mnie z szarych graczy. Cóż ja osiągnęłem w tej grze? Popatrzmy. Byłem sobie kiedyś tam vMONem i później MONem. W okresie, w którym największą kampanią ePolski był pozorowany atak na eLitwę. Byłem też prezesem Partii Wolnych Ludzi. Nie zrobiłem nic nadzwyczajnego w czasie mojego przewodnictwa. Byłem też jednokrotnie kandydatem na prezydenta. Przegrałem z jednym z najgorzej ocenianych przywódców - Bartem Webovskym. Dość znacznie wyraziłem swoj protest przeciwko pewnym praktykom stosowanym w Partii Wolnych Ludzi, ale także w każdej innej epolskiej partii. Nikt nie przejął się nim - zmiana mechaniki gry zmusiła do zmiany postępowania. Byłem również moderatorem. Krótko - szybko zostałem wykluczony. Mam też w końcu swoją gazetkę, w której napisałem kilka świetnych artykułów. Została doceniona ona przez 256 żyjących osób (lubię równe liczby). Jedyne z czego mogę się cieszyć jako to co naprawdę osiągnąłem w tej grze, to dość pokaźna liczba statuetek Hard Worker. Tu się przyznam, że jako młody i niedoświadczony zapragnąłem, by mieć ich jak najwięcej, choć wiedziałem, że nie będę miał ich więcej niż aktywni gracze. Zabawne, że teraz te Hard Workery są jedyną rzeczą odróżniającą mnie od zwykłego szarego dwuklika z 2008 roku. Cóż. Ciężkie jest eżycie.

No, ale jak już ponarzekałem, co wielu nazwałoby moją specjalnością, to może jako ta osoba, której kompetencja polega na tym, że zarejestrowała się w listopadzie 2008 i grała w to bez przerwy do teraz, powiem kilka słów na temat samej gry. Zarejestrowałem się w v1. Wersja obecna jest to najlepszą jaką widziałem jeśli chodzi o mechanikę. Spójrzmy na poszczególne dziedziny gry. Gospodarka. W pierwszej części gry sprawdzała się... Dopóki kraj bez przerwy toczył wojny i dopóki graczy nie było za dużo. Niestety - przeludnienie powodowało problemy, tak samo zresztą jak starsi eobywatele. Rising natomiast był nieodporny na niedoludnienie i zbytnio faworyzował tych młodszych. A cóż mamy teraz? Większość towarów produkujemy sami dla siebie praktycznie za darmo, o ile posiadamy odpowiednią firmę. A jeśli nie posiadamy to obecne formuły prodyktywności, system magazynów i zasady pracy we własnej firmie powodują, że nie ma problemu z zakupem. Ponadto waluta krajowa przestała mieć znaczenie - jest dużo mniej warta. I tak naprawdę ten model jest odporny na małą czy dużą populację. Niektórzy to nazywają zabiciem gospodarki i coś w tym jest. Administracja uprościła kłopotliwy element gry, na który być może nie było uniwersalnego rozwiązania dającego się zaimplementować w mało skomplikowanej grze przeglądarkowej. Militaria? Z bensensownego bicia pod koniec bitwy i robieniu ataku DDOS przez obie strony (najczęściej nieświadomego) przez zawieszający i wolno działający system flashowy, w którym również liczyły się ostatnie minuty wyewulował on w moduł, gdzie ważny jest każdy moment bitwy, a ataki obywateli mogą być kierowane nie tylko przez rozkazy w gazetce, a także przez bardzo opłacalne Daily Order grupy bojowej, czy Campaign of the day będące na stronie głównej. Kwestia prasy... Cóż, tutaj pozostaje liczyć, że Administracja usprawni ciekawy system podziału na kategorię. Moduł polityczny zmienił się nie do poznania, gdy zaczęto kasować głosy z multikont. Nowy system shoutów jest dużo lepszy i pozwala na ciekawą dyskusję z ich użyciem.

Uważam, że gra pod względem mechaniki zmieniła się na lepsze w porównaniu z v1. Teraz tylko czekam na komentarze typu "Heretyk! Na stos z nim!". Mimo to naprawdę tak uważam. Choć może nie do końca. Po prostu wszystko było lepsze niż ten prosty system z początków eRepublik, który zwyczajnie się nie sprawdzał... I nie przynosił zbyt wiele dochodów. Jednak mimo tego to właśnie niedawno pojawiły się naprawdę silne myśli związane z zakończeniem gry. Dlaczego? Pogorszyło się coś innego. Coś co przyciągało ludzi, gdy mechanika zawodziła. Mówię o naszej społeczności eRepublik. Mam dość graczy. Nie wszystkich, ale większości. Dlaczego? Wydaje sie mi, że powód jest następujący: gra stała się rajem dla graczy indywidualistów. Co prawda wciąż jest istotne współdziałanie, ale teraz indywidualista zyska więcej. Doprowadziło to do sytuacji, gdzie osłabiła się się współpraca narodowa graczy przeciwko wspólnemu przeciwnikowi. Zobaczmy zresztą na działania administracji - medal najemnika tylko do tego zachęca. I w sumie... Popieram to. Co jest więc nie tak? Razem z takim działaniem pojawiło się inne zjawisko. Ludzie komunikując się ze sobą bardzo często myślą jedynie o tym by zdobyć głos, osiągnąć jak najlepszy wynik w wyborach... I koniec. Nie liczy się nic. Nie mówię tu o wielu wspaniałych osobach, z którymi można porozmawiać bardzo miło (a te osoby to już wiedzą, o kim mówię), ale raczej o ogólnej tendencji do kompletnej utraty pracy w grupie. Kiedyś, mimo większej ilości sporów i kłótni było lepiej. Ale właśnie - mechanika nie dawała kompletnie nic indywidualistom. Podsumowując: o ile kiedyś ta gra żyła dzięki IRCowi, dziś żyje dzięki samej grze, a IRC stał się dodatkiem. Paradoksalnie za to chciałbym pogratulować Administracji. Congratulations Administrators! You've made this game much more playable!

Ktoś może zapytać skąd takie myśli ja te powyżej. Od początku października mam dużo innych zajęć niż gra. Przestałem się przejmować społecznością. Po prostu nie miałem na to czasu. Wolałem napisać kilka shoutów, odpowiedzieć na kilka, wykonać Daily Order i zakończyć grę. Okazało się, że sprawia to o wiele więcej przyjemności niż aktywna "społeczna" gra. Czy eRepublik może żyć bez IRCa? Tak. Gracze nie pouciekają, będą się dobrze bawić. Jednak w porównaniu z poprzednią wersją ta jest dużo prostsza - nie wymaga zbyt wiele myślenia, wszystko jest łatwe. Gra sprawia przyjemność, ale jest również dużo mniej ambitna. Pytanie brzmi - lepsza gra niegrywalna czy bez sensu? W sumie żadne rozwiązanie nie jest dobre.

Jednak może dość rozważań o grze. Nic nowego nie napisałem. Gra jest lepsza, ludzie gorsi, standardowe marudzenie wbrew większości graczy. Może więc napiszę czego mi brakuje. Wspominam sobie czasy kwietnia - października 2009. Brakuje mi ciekawych rozmów o gospodarce eRepowej i polityce z khartvinem. Brakuje mi śmiesznych komentarzy mescama i jego ciętych ripost. Brakuje mi humoru Drzewca, który potrafił celnie niektóre rzeczy skomentować. Brakuje mi ścigania się Andrew6w6 i telekomutanta w zdobyciu FM. No i w końcu różnic co do dziesiątych części punktów siły mojej, rudzika102, Ivana1 i Garbarka. Brakuje mi śmiania się z Syrkiusa, że dostanie bana za multikonta. Nieco później - brakuje mi moderacji eRepublik w świetnym składzie ludzi. Czyżby brakowało mi społeczeństwa? Obecnie gra wiele naprawdę, naprawdę wspaniałych osób. Rzadko kiedy łączę je z eRepublik. Bardziej z IRCem, który mimo że ma związek z grą jest osobnym bytem. No wlaśnie - kiedyś życie eRepublik tam się toczyło. Teraz to tylko coś teoretycznie związane z grą, a faktycznie to w większości kółka towarzyskie, gdzie raz na jakiś czas można dostać dofa, czy wypowiedzieć się w sprawie politycznej. Jednak te IRCowe grupy rozmów mogłyby istnieć bez tej gry - stąd uważam że stało się to osobną częścią, niezależną od eRepublik. I to jest złe.

Ale skoro już napisałem to wszystko, to może postaram się wysnuć wniosek dla współczesnych rządzących. Nie to, ze uważam, że sami nie będą potrafili... Ale lepiej napisać. Teraz w mediach to norma. Końcowy wniosek jest ważniejszy nawet od faktów. Nie można przecież dopuścić do sytuacji, gdy ktoś nie wie jak myśleć, prawda? Ojć. Zapędziłem się. No nic. A więc drodzy rządzący (którzy tego pewnie i tak nie czytacie) chcę Wam powiedzieć, że aby eRepublik był lepszy, a ePolska silniejsza, musicie się nią podzielić z graczami. Gra jest grywalna. Jedyne co jest złe, to mniejsza współpraca między graczami. Dajcie im samym poczuć tę zabawę. Pozwólcie zrozumieć, jak przyjemne może być wspólne działanie. Niech MEN zamiast familiad ożywia kanały eRepublik, za pomocą zdarzeń zeń wziętych. Pokażcie, że to co daje mechanika to niewiele w porównaniu z tym co mogą zrobić sami gracze. Dajcie uwierzyc partiom, że istnieją alternatywne poglądy, które mogą się okazać lepsze od obecnego systemu. Dzięki temu ludzie zaczną chcieć się udzielać, bo będą widzieć w tej grze więcej niż bezsensowne walki. Tak wiem, że nikt mnie nie posłucha, mówię jak zwykle bez sensu, a eżycie będzie się toczyć dalej.

A ja? A ja będę sobie pewnie egzystować w tej grze. Raz na rok może napiszę artykuł? A może co jakiś czas shouta? A może kiedyś postaram się zdobyć jakiś medalik? A może któregoś dnia zapomnę o tej grze i odejdę bez pożegnania? Kto wie...

PS:
Pozdrawiam Martinoza i partię Narodowa Demokracja. I Ciebie Doktorku!