Co z tą Serbią?

Day 2,750, 00:05 Published in Poland Poland by KapiRadom


Po długich tygodniach zawieruchy w temacie kierunku polskiej polityki zagranicznej wydaje się, że od pewnego czasu przyświeca nam jeden jasny cel: dołączenie do Asterii. Od rozpadu Siriusa minęło już kilka miesięcy, jednak Polska wciąż pozostaje krajem neutralnym, przynajmniej w mechanice gry. Mając na uwadze sposób prowadzenia naszej dyplomacji, przez chociażby obecny rząd, zaczynam nabierać przekonania, że nasz wymarzony sojusz prędzej sczeźnie i zgnije, niż my zasilimy jego szeregi. Czego nam tak właściwie brakuje? Otóż nic innego, jak tylko zielonego światła ze strony pewnego bałkańskiego imperium.

Historia naszych relacji sięga czasów antycznych, Chorągiewka może pamiętać, acz punktem zapalnym jest wydarzenie sprzed półtora roku, a mianowicie rozpad TWO. Wtedy to tęgie głowy w demokratycznym głosowaniu postanowiły, że Serbia jest samolubna, a jej obywatele piszą niegrzeczne komentarze o Polsce i Hiszpanii, więc zabieramy swoje zabawki i szukamy szczęścia gdzieś indziej. O ironio, obecnie piszą nawet gorzej, a mimo to wciąż staramy się przypodobać. Co więcej, dla wątpliwych obietnic wjazdu do assteriowej ekipy wypięliśmy się na obumierającą Hiszpanię i kilka innych, mikrobowych państw, ale przecież gardzimy egoizmem. Mam tylko wrażenie, że ówczesne bystre głowy zadbały o właściwą otoczkę wokół podejmowanych decyzji, tworząc iluzję, że to my jesteśmy ciemiężonym narodem, wrzuconym między lwy a jedynym ratunkiem dla naszego honoru czy cnoty jest spalenie za sobą mostów i budowanie nowego jutra na zgliszczach. Obecnie zupełnie zapomniano o elementarnych zasadach pijaru. Gdy MON pisze lepsze artykuły informacyjne od RR, to wiedz, że coś się dzieje.

Serbia. Militarny i demograficzny numer jeden, samotnie dzierżący tytuł imperium ze słusznym zapasem punktów. Jeszcze nie tak dawno życie przeciętnego, serbskiego zjadacza chleba dzień w dzień było nakręcane obroną chorwackich RW, a przy dobrych wiatrach szybkim wymazywaniem wyzwolonego regionu. Ów chleb był grubo smarowany antypatią do USA i okazjonalnym mizianiem się raz w Fyromem, raz z Grecją. Z biegiem czasu zmieniły się jednak nastroje. Belgrad i Zagrzeb połączono tęczowym mostem pod wezwaniem NAPa, import hamburgerów rozwinął się na pełną skalę, a głównego chłopca do bicia znaleziono w Ameryce Południowej. Gdzie w tym wszystkim szukać Polski? Nikt chyba nie wie. Od niedawne Serbia należy do zaszczytnego grona państw, które postanowiły wypróbować idiotyczny update Plato w postaci dyktatury. Proces wprowadzania w życie przebiegał nieco inaczej niż na naszym podwórku i nie ma tam mowy o totalitarnej demokracji. Znacznie upraszczając przedstawia się to następująco: główne bojówki serbskie, znudzone (zniesmaczone?) kierunkiem rozwoju polityki ich państwa postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i obalić urzędującego prezydenta. Władzę aktualnie sprawuje dyktator wraz ze swoją świtą w porozumieniu z bojówkami, które aktywnie wsparły przewrót. Nic nie wskazuje na rychłą zmianę tego stanu rzeczy, gdyż niedemokratyczne rządy cieszą się poparciem większości społeczeństwa, które dodatkowo nieufnie podchodziło do kwestii wyborów, napędzanych często przez głosy mulciaków. Jakie ma dla nas znaczenie ta radykalna zmiana w Serbii? Zważywszy na brak MPP, można stwierdzić, że z Bałkanów napływa do Polski chłodne powietrze.

Pamiętacie bardzo krótkotrwały sojusz, który połączył Polskę i Rumunię? FAR, urodziny, Saxony, utrata bonusów, sporo beki i początek tej gazety? Do czego zmierzam? Rządy, dyktatorzy czy inne pacynki mogę się ugadywać co do tworzenia sojuszy, podpisywania MPP czy kolonizacji księżyca, niemniej jednak jest to zupełnie pozbawione sensu, gdy społeczeństwa są temu przeciwne. Szczególnie, gdy liczą ponad 5k graczy. Wyolbrzymianiem i przeinaczaniem faktów byłoby mówienie, że wszyscy Serbowie są nam przeciwni, nie jest to niestety tak mała grupa, aby można było to zbagatelizować. W przeciągu ostatniego miesiąca przeprowadziłem kilka rozmów z osobami, mniej lub bardziej wpływowymi w Serbii, starając się wybadać nastroje tam panujące. Nie spotkałem się ani z atakami, ani z nadmiernym wypominaniem wspólnej, burzliwej przeszłości, jednak na kluczowe pytanie o podpisanie MPP padała zgodna odpowiedź: dziękuję, postoję. Dlaczego? Gra z Polską po przeciwnej stronie barykady jest wyzwaniem i dostarcza emocji, a wiadomo, co zabiją tę grę najbardziej- nuda. Dobra, nuda jest na drugim miejscu, przoduje Plato. Wytykano też niestałość polityki zagranicznej czy niebezpiecznie rozdarte społeczeństwo, pomiędzy starych i nowych sojuszników. Pochylając się nad historią stosunków międzynarodowych w grze, należy jasno powiedzieć, że nie są to poważne zarzuty. Jak wspomniałem wcześniej, kurs dyplomacji został obrany i jest mozolnie realizowany. Społeczeństwo natomiast jest już tak zobojętnione, że większości wszystko jedno, z kim mamy aktualnie brotherhood, a kogo lejemy po pysku (kampania w Indiach sugerowałaby: kto nas leje po pysku). Wejście w zażyłe relacje z Polską pozostaje w sferze marzeń tylko garstki Serbów, prawdopodobnie potomków uroczej parki Prophet- Strider i nic nie wróży diametralnej zmiany na tym froncie, gdyż podejmowanie tak niepopularnej decyzji to zbyt wiele nawet jak dla dyktatora.

Jak powinni zachować się następni dyktatorzy w obliczu tej patowej sytuacji? Kolejne miesiące kontynuowania bezpłciowej polityki, najeżonej często powielanymi błędami i zupełnym brakiem odważnych decyzji w którymkolwiek kierunku, to coś, na co Polska nie może sobie bezustannie pozwalać. Wciąż jesteśmy w czołówce państw, zarówno pod względem liczby obywateli jak i potencjału militarnego, jednak jak pokazały ostatnie miesiące, w pojedynkę niewiele jesteśmy w stanie zdziałać. List wrogów powiększyła się o kilka znaczących państw, proporcjonalnego przyrostu silnych sojuszników wciąż niestety brak.

To tyle na dziś.

Pozdrawim,
KapiRadom



W praniu brudów pomagała: