Rocznica na dziś [12.08.1943 r.] - Akcja "Góral".

Day 5,379, 10:18 Published in Poland Poland by kamil7771

Polskiemu ruchowi oporu brakowało pieniędzy na bieżącą działalność konspiracyjną oraz broń. Odłożone na ten cel przedwojenne środki finansowe wyczerpywały się, a dostawy pieniędzy (głównie dolarów) przekazywane przez emisariuszy rządu londyńskiego trafiały do Polski nieregularnie. Ponadto zawsze istniało duże ryzyko przechwycenia ich przez Niemców. Dlatego też wiosną 1942 roku, podczas rozmów kpt. Emila Kumora „Krzysia” z gen. „Grotem” narodził się plan zdobycia w walce dużej sumy pieniędzy w celu zasilenia nimi kasy KG AK. Zakładał on przechwycenie transportującej pieniądze ciężarówki Banku Emisyjnego mieszczącego się przy ulicy Bielańskiej w Warszawie.

Dla wykonania zadania niezbędne było zdobycie dokładnych informacji o dacie wyjazdu ciężarówki. W tym celu wciągnięto do współpracy urzędników banku. Trudnością było ustalenie trasy przejazdu z Bielańskiej na Dworzec Wschodni, bo Niemcy, wobec nasilającej się walki zbrojnej w stolicy, bardzo dbali o tajemnicę. W związku z tym, że Niemcy uznali Dworzec Zachodni za zbyt odległy od banku i niebezpieczny, liczba wariantów trasy zmalała do dwóch: Senatorską i Miodową do Krakowskiego Przedmieścia i Placu Zamkowego, a dalej przez Nowy Zjazd na most Kierbedzia, albo Senatorską wprost na Plac Zamkowy i dalej jak w wariancie pierwszym. Należało więc urządzić zasadzkę w dwóch miejscach, albo wyeliminować jedno z nich. Poradzono sobie z tym fingując roboty drogowe na Miodowej.

Do akcji przystąpiono w sile 43 żołnierzy i 2 łączniczek. W dniu 12 sierpnia, o godz. 9 telefon z banku zapowiedział, że transport odejdzie po godz. 10. Główny element akcji, czyli atak na transport i zdobycie pieniędzy, miał nastąpić przy Senatorskiej, między Miodową a Placem Zamkowym. Na wąskiej, brukowanej „kocimi łbami” jezdni, stał zaparkowany duży, odkryty samochód ciężarowy, tzw. „kitajec”. Oczekiwane samochody przybyły na miejsce akcji o 10.17. Miały zapewne jechać Miodową do Krakowskiego Przedmieścia, bo zatrzymały się na skrzyżowaniu, lecz – widząc barierki oznaczające roboty drogowe – skręciły w Senatorską. Jadący jako pierwszy samochód ciężarowy ZOM zwolnił, by minąć tarasującego przejazd „kitajca”, a wówczas na jezdnię wytoczył się dwukołowy wózek z pustymi skrzynkami, tarasując całkowicie przejazd. W tym momencie „steniści” skutecznie ostrzelali znajdujących się w ciężarówce niemieckich policjantów. W chwilę później wskoczyli tam bojowcy z grupy rewindykacyjnej i wyrzucili na bruk zabitych i rannych Niemców. W ten sam sposób wybito załogę osłony w samochodzie osobowym. Cała akcja trwała 2,5 minuty. Uprowadzono samochód z łączną sumą ponad 106 mln złotych, co w przeliczeniu według ówczesnego czarnorynkowego kursu wynosiło ponad milion USD.

Niemcy zareagowali błyskawicznie. W kilka minut po akcji cały teren został zamknięty kordonem policji, zaczęto też przesłuchiwać pracowników banku. W związku z tym jednak, że niemiecki komisarz Banku Emisyjnego podlegał bezpośrednio generalnemu gubernatorowi, śledztwo przejęło Gestapo z Krakowa, co skomplikowało sprawę, bo warszawski oddział policji bezpieczeństwa, znacznie lepiej znający miejscowe warunki, stracił zainteresowanie w wykryciu sprawców i odzyskaniu pieniędzy. Okupanci opublikowali w codziennej prasie ogłoszenia, w których zachęcali do przekazywania wszelkich informacji mogących się przyczynić do złapania uczestników napadu. Za ich wskazanie obiecywano nagrodę w wysokości 5 mln złotych. 26 sierpnia na murach Warszawy pojawiły się także wielkie czerwone plakaty podpisane przez komendanta SD o podobnej treści. W odpowiedzi polski ruch oporu zarządził akcję wysyłania setek anonimów od rzekomych świadków podających mylne informacje. Jeden z zabawniejszych donosów jakie wtedy wpłynęły do Gestapo pochodził od naocznego rzekomo świadka obiecującego zdać szczegółową relację z wydarzenia. Kiedy agenci udali się na wskazany przez świadka adres „Warszawa, plac Zamkowy 1" ujrzeli króla Zygmunta III spoglądającego na nich ze swojej kolumny. Wkrótce potem na niemieckich obwieszczeniach pojawiły się także dolepione paski papieru, które przebijały niemiecką ofertę: „Dajemy 10 milionów złotych za wskazanie następnego, podobnego transportu”. „Góral” był jednak jedyną akcją tego typu. Niemcy, wyciągnąwszy wnioski z porażki, obstawiali trasy kolejnych transportów bankowych pieniędzy patrolami żandarmerii. Wszystkie konwoje były ponadto osłaniane przez wozy pancerne, a nawet czołgi.

Po polskiej stronie straty wyniosły jednego rannego żołnierza, a także 3 rannych cywilów i niestety 4 cywilów zabitych. Niemcy stracili tego dnia, prócz pieniędzy, 9 zabitych.