[InGo News] Powrot z zaswiatow XIII

Day 2,175, 14:32 Published in Poland Poland by Ingo Wilmes
Dzień 2,175







Romans-sur-Isère




Czas u staruszka mijał spokojnie do czasu aż zadzwonił do mnie plutonowy.




"Wilmes k***a, zbieraj du*e w troki i dołącz do twojego oddziału kolo Romans-sur-Isére! Tylko żebym cie Wilmes nie widział pochłaniasz jakieś prochy czy piguły znowu."



"Plutonowy, ale ja już to rzuciłem..." dodałem



"Ty Wilmes?! Ty łykasz wszystko jak młody pelikan! Rusz du*e i do oddziału. Macie misje" zakończył plutonowy.




Spakowałem raz dwa swoje rzeczy. Pożegnałem staruszka i dołączyłem do swojego oddziału najszybciej jak tylko było to możliwe.



"Witaj Ingo" krzyknął już z oddali renholder.



Cały mój oddział zebrał się pod brzoza po czym wyjaśniono mi o co w tym wszystkim chodzi.



"Posłuchaj mnie Ingo, mamy dotrzeć do kongresu przed wyborami. Plutonowy chce mieć swego 'demokratycznego' reprezentanta w kongresie. Widział na weselu jak to się odbywa i wie, ze ostatni zajmuje miejsce. Patrząc na to, ze mamy ze sobą dwa kałasznikowy mamy dużą szanse na jakieś miejsce. Masz pytanie?" rzekł reholder



"Tylko jedno: jak my się tam mamy dostać?" zapytałem



Reholder trochę się skrzywił po czym wskazał na 2 rowery oparte o brzozę.
Zajmując się ta sprawa czysto matematycznie doszedłem do wniosku, ze musielibyśmy siedzieć w 9ciu na rowerze, co raczej nie wchodziło w grę.


Postanowiliśmy pokonać cały dystans marszem co zajęłoby nam około 3 dni.








Po 5 godzinach marszu, zaczęliśmy odczuwać już zmęczenie i ciężar naszego ekwipunku. Nagle zobaczyliśmy w oddali jakiś Van. Nie myśląc dużo wyskoczyłem na drogę i zacząłem skakać jak teletubisie na widok dzieckoslonca.



Van zatrzymał się z piskiem opon, a kierowca okazała się ponętna kobieta...







"Witajcie chłopaki, czy mogę wam jakoś pomoc?" zapytała tajemnicza nieznajoma



"Potrzebujemy dostać się do gmachu kongresu w szybkim tępię... w 18 chłopa nie damy rady. Ale delegacja trzech żołnierzy myślę, ze zmieściła by się do twojego vana"



"Sama nie wiem... normalnie powinnam wziąć słoną zapłatę za taka przejażdżkę ale tym razem wezmę was za darmo."
odparła



Po tej krótkiej rozmowie nasz oddział zdecydował się wysłać mnie, rehholdera oraz Cellomana.



Otworzyliśmy tylne drzwi do vana a tam...










...burdel na kolkach.





Pomyśleliśmy, ze połączymy przyjemne z pożytecznym i rozpoczęliśmy nasza drogę do kongresu. Droga upływała nam spokojnie... a Celloman starał się upijać nasze towarzyszki podróży.



"Pijcie pijcie, będziecie łatwiejsze..." stwierdził Celloman



"My już jesteśmy łatwe, to ty jesteś dup*" odparły Natasza i Nikita



Ściemniało się już za oknem, a my dalej nie potrafiliśmy przełamać bariery etniczno-kulturowej, która nas dzieliła.




"ej Ingo..." odezwał się reholder "weź coś powiedz tej blondynie... waliłbym ja jak bloki w Czeczenii. Wymyśl jakąś nawijkę." kontynuował szepcząc.











Niestety moje kreatywność skończyła się na obserwacji vana.
Czas mijał a droga jeszcze daleka... Nasz niepokój budził ten wszechobecny napis w vanie "REPUBLIKANIE"


/Ingo






Pomysł naprawdę był ciekawy i wymagał główkowania jak by to połączyć z historia i nie zepsuć klimatu. Ale mam cicha nadzieje, ze tym razem spodoba wam się to wydanie.

Pozdrawiam!