Tajemne inicjacje Michasia cz.3: Kein Bocian!

Day 1,441, 09:59 Published in Poland Poland by Brovario Vein
TiM cz.1: Germanem!
TiM cz.2: Krieghalt!

(Deregulacja rynków finansowych połączona ze skłonnością do nadmiernego ryzyka bankierów spowodowała kryzys finansowy; ten z kolei, obok braku czasu i lepszych zajęć, jest powodem dla którego trzecia i ostatnia część TiM ukazuje się z takim opóźnieniem. Dlatego zamieszczam streszczenie poprzednich odcinków:
Michaś w dniu 12 urodzin dowiaduje się, że jest Germanem i jego przeznaczeniem jest walka w powstaniach. Podczas ceremonii rozpoczęcia RW, prowadzonej przez jego ojca, dociera do nich informacja o rozejmie)


Michaś miał wrażenie, że znalazł się w piekle. Cały magazyn, oświetlony gołymi żarówkami dyndającymi u niskiego sufitu, wypełniony był dymem papierosów i kłębiącymi się żołnierzami, którzy przeklinając we wszystkich językach świata i kłócąc się czyj karabin jest czyj, wychodzili z gniewem przez pancerne drzwi. Pośród tego zamieszania siedział nieruchomo ojciec Michasia, cały czas kryjąc twarz w dłoniach w geście rozpaczy. Gdyby Michaś wiedział więcej o świecie, widok jego ojca, zgarbionego pod Wunderskafandrem, przypominałby mu hipisowskiego Dalajlamę dzień po dobrej imprezie. Ale że był za młody, Michaś widział teraz w ojcu prawdziwy obraz – załamanego człowieka odzianego w pelerynę, której wstydziłaby się nawet psychopatyczna fanka Harry’ego Pottera.

Minęła minuta, podczas której magazyn opuścili wszyscy niedoszli powstańcy. Naturalnie, wszyscy oprócz Michasia z ojcem, Helmuta leżącego na skrzynce i rzężącego, oraz sporej grupki żołnierzy w barwach Chorwacji, którzy chwilę wcześniej zaczęli grać w makao i nie pozwolili, by takie błahostki jak rozejm polsko-niemiecki miały wpływ na ich rozgrywkę. Co jakiś czas z ich strony dolatywały poirytowane wrzaski, artykułowane czystą polszczyzną: „No to dupek żąda kolorów czy figur zdecyduj się wreszcie!!!” lub „Kto to tasował Grzesiu ty manualny retardzie po tylu latach byś się nauczył!!!”

-Tato – Michaś zdecydował, że musi zacząć działać – Czemu nie cieszysz się, że Germania odzyskała niepodległość? Przecież tego chciałeś, prawda?
-Czego? – ojciec podniósł głowę – Dwóch prowincji zapomnianych przez admina? Litości Polaków? – w jego oczach błysnął gniew – Zabrali mi Gefecht! Zabrali mi tradycję, zabrali mi cel w życiu! I kim ja teraz będę?! Pieprzonym szarym dwuklikiem, ciułającym na kolejny staw rybny?! Byłem Kriegstarterem, mój syn miał być... – słowa zamarły mu na ustach i spojrzał z przerażeniem na syna – Misiael! Oni... Oni zabrali ci przyszłość!
-Nie, tato – Michaś podjął decyzję. Musi powiedzieć ojcu prawdę bez względu na konsekwencje – Nigdy nie zostałbym powstańcem germańskim, mam inne plany.
-Verfluchten Polacken! – po niedawnym załamaniu ojca nie było już śladu, została sama wściekłość – zrobili ci patriotyczne pranie mózgu!
-Nie, tato! – Michaś po raz drugi w życiu sprzeciwił się ojcu. Zaczynał się przyzwyczajać – Nie można mówić o patriotyzmie w grze przeglądarkowej! Chodzi o coś innego... Ja... Chcę założyć rodzinę.
-A co ty możesz o tym wiedzieć – parsknął ojciec.
-Tato, ja mam dwanaście lat, już wiem skąd się biorą dzieci. W tym wieku najwyższy czas zrobić misję Society Buildera.
-Z kim ty w ogóle rozmawiałeś o seksie – zaciekawił się ojciec – Koledzy? Matka?
-Matka to powiedziała mi, że jak się uczyć, to od najlepszych i że sam zabierałeś się do tego jak pies do jeża. Cztery bany podobno dostałeś, zanim powstałem.
Tłem tych słów był wybuch śmiechu chorwackich żołnierzy, którzy słysząc wcześniejsze krzyki przerwali grę i przysłuchiwali się rozmowie. Ojciec Michasia zerknął niechętnie na żołdaków i warknął, bardziej w stronę nich niż Michasia:
-Kłamie, polska suka! Już ja z nią pogadam. Nie było żadnych banów. Poza tym, czwarty był za wykorzystywanie buga.
-Skoro tak nie lubisz Polaków, czemu nie ożeniłeś się z Germanką? – zapytał Michaś, dotknięty wyzwiskiem, jakim jego ojciec obdarzył matkę.
Ojciec popatrzył na syna jak na idiotę.
-Chłopcze, może i wiesz coś tam o seksie, ale o życiu to ty jeszcze sporo musisz się dowiedzieć. Wróćmy do tematu, kto cię nauczył zakładać multikonta? Kto jest tym „najlepszym” według twojej matki?
-No jak to kto? Minister edukacji!
-Was?! – ojciec w momentach ekscytacji odruchowo przechodził na niemiecki – Rozmawiałeś o seksie z obcym facetem?! Pokazywał ci coś? Dawał cukierki? Obnażał się? Kazał się dotykać? Zatłukę gnojka! Zrobię mu z dupy Blitzkrieg!
-Tato! Uspokój się! Przez peemki rozmawialiśmy, nic mi nie zrobił!
-Sorki ojczulku – jeden z wyraźnie rozbawionych żołnierzy wtrącił się do rozmowy – kto jest teraz MENem?
-Leo Vince – odpowiedział z dumą Michaś, w końcu sam z nim rozmawiał.
-Jajeczko ministrem?!
Ciężko opisać reakcję żołnierzy. Niektórzy pospadali z ławek ze śmiechu, inni skurczyli się w konwulsjach, jeszcze inni walczyli ze spazmami śmiechu o łyk powietrza. Michaś nie wiedział, skąd ta reakcja, co nie przeszkadzało mu zaczerwienić się ze wstydu. Jego ojciec tymczasem lekko ochłonął. Uświadomił sobie, że o ile rano nie miał wrogów personalnych, tak od teraz musi policzyć się z kłapiącą dziobem żoną i ministrem demoralizującym mu syna. A jeśli to nie koniec listy?
-Z kim jeszcze gadasz potajemnie o seksie? – Złapał syna za ramiona – Z prezydentem?
-Przecież zabroniłeś mi rozmawiać z nieznajomymi staruszkami. Nawet nie mam go w znajomych, mimo że chciał.
-Z kim jeszcze?! – Ojciec znowu zaczął pogrążać się w amoku. – Z Mixliarderem? – ta myśl przeraziła go, zaczął potrząsać synem, tak że jego głowa podskakiwała jak szmacianej lalce – Czy kazał ci całować sygnet?! Czy całowałeś jego sygnet?!?!
-Nie... Tato... Daj... Spokój! – odparł Michaś głosem modulowanym w rytm potrząsań. Jeszcze nigdy nie widział ojca w takim stanie, był przerażony.
Nagle ojciec odepchnął go, wyprostował się ciężko dysząc, szarpnięciem zdjął Wunderskafander i krzyknął:
-Helmut! Habacht! Wystrzelamy ich wszystkich, Scheisskopfen przeklęte!

I wybiegł. A za nim Helmut. Michaś znalazł się sam na sam z ludźmi, którzy najwyraźniej byli Crolakami. Dużo o nich słyszał. Zdrajcy, szujki i jątrzyciele. W zdobytych regionach wybijają szyby i podszczypują dziewczyny. Tylko czekają, żeby przejąć kongres lub zdemoralizować jakieś dziecko. Poza tym chodzą na czarne msze, myją tylko jedną pachę i jedzą pośladki świni oraz wątroby indyków. Słowem, jeśli nie oni to nikt.
Podszedł do nich czując na sobie ich zaciekawiony wzrok.
-Przepraszam, czy jesteście Crolakami?
Jeden z nich, z bicepsem tak ogromnym i gębą tak pryszczatą, że gdyby dać mu kartonowe miasto mógłby grać Godzillę bez gumowego kostiumu, dumnie wypiął muskularną pierś i pokazując palcem odznakę spytał:
-Widzisz, co tu pisze?
-P.O.W. – odcyfrował Michaś.
-A wiesz co to znaczy?
Michaś się zastanowił.
-Panny Obfitych Wymiarów?
-Nie.
-Pałaszujący Odbytem Wykolejeńcy?
-Nie!
-Prawie Odważne Wojsko?
-Nie! To znaczy Crolacy, po crolakowemu!
-Aha, to dobrze. – Michaś sięgnął do kieszeni i wyciągnął paczkę fajek – Mają panowie ognia?