Są miejsca gdzie nawet diabeł boi się mówić dobranoc... part. 3

Day 1,672, 14:34 Published in Poland Poland by Eksequtioner

Na wstępie pragną przeprosić za tak długą przerwę w pisaniu. A teraz zapraszam do opowiadania:


Morda ze sporego rozmachu przyp*eprzył, niezbyt wypełnionym czerepem, w piękną podłogę Basowego. Pozostali uczestnicy narady, na ten widok, jak na komendę pociągnęli koniaku z kryształowych kieliszków. Kontemplując w milczeniu tę piękną chwilę kiedy to Mordlulec został wylogowany i nikogo nie wku*wiał niczym innym niż wyglądem.

Jednak cisza nie zapadła, wręcz przeciwnie, za drzwiami zaczął narastać hałas, jakby dwóch ścierających się armii.
- Spie*dalać stąd. - Powiedział Eks. wyciągając dwa, dobyte nie wiadomo kiedy i skąd rewolwery. Ale jakie rewolwery!
- Eks... CIEBIE KU*WA POJE*AŁO!! - Marv nie przebierał w słowach, ale ciężko było się z nim nie zgodzić. Eks trzymał w dłoniach dwa rewolwery, wyglądające jak zły sen operatora pojazdu opancerzonego... ciężko opancerzonego.
Lufa o długości kobiecego przedramienia i kalibrze 50milimetrów...
Lindeman Special 0.500, 45gramowe pociski ze stalowym rdzeniem i czymś czego Marv nie był pewien a co niepokojąco przypominało ładunek wybuchowy mother load. W olbrzymim bębenku mieściło się sześć ładunków, ale każdy wiedział że nie ma to znaczenia. Już pierwszy strzał z tego molocha wtłoczy strzelającemu nadgarstki w łokcie, łokcie w barki, a barki w zęby stojącego za nim towarzysza.
- Spie*dalać. - Powtórzył Eks i płynnym ruchem załadował broń.

W tym momencie drzwi wejściowe zostały wyłamane, gdy pocisk o olbrzymiej masie uderzył nieco pod zamkiem.

Do środka wpadło kilka półnagich dziewcząt ostrzeliwanych przez jakiś karabin maszynowy, kilka karabinów.
- A więc to tak wygląda prywatna ochrona Basowego... no, no... Palce lizać.- Dziewczęta wyraźnie przypadły Marvinowi do gustu.

- Pie*dol svoj mać - Ruda Czarownica chłostała nacierających przeciwników, samym końcem kolczastego pejczyka, dziurawiąc ich dotkliwie.
- Zaje*ać ich!!! - Darła się Aniaa i z zadziwiającą lekkością obracała w swych dłoniach bazuko-podobną broń, siejąc w szeregach wroga zamęt i zniszczenie.

Dziewczyny mocno stawały ale wrogowie wykazywali wyjątkową oporność i wytrzymałość na ich ciosy. Mniejsze kalibry sprawiały wręcz wrażenie, jakby się od nich odbijały.

Nagle huknął strzał, Basowy, którego już dawno nie powinno tutaj być zachwiał się, i upadłby, gdyby Marvin go nie podtrzymał.
- Zabierajcie się stąd do jasnej ku*wy!!! - Ryknął po raz ostatni Eks i otworzył ogień. Jego broń okazała się nad wyraz skuteczna przeciwko bestyją (Jak zaczął nazywać przeciwników, gdy zobaczył jednego z nich z kulą sporego kalibru w czaszce. Co bynajmniej nie przeszkodziło mu w rozerwaniu gołymi rękami pięknej żołnierki WP.)

Ciężkie naboje wbijały się w ciała i nie pozostawiały na potworach, żadnych większych ran... dopóki nie eksplodowały.
Ręce spokojne i pewne, nie pozwolił by choć jedna kula chybiła celu. Nagle usłyszał metaliczne szczęknięcie zamka.
Wtem ruszył ku niemu potwór z zmasakrowaną do połowy twarzą. W ręce dzierżył jedno, ważące jakieś trzysta kilo skrzydło drzwi.

Nagle, mające go równomiernie rozsmarować, skrzydło drzwi przeleciało przez niego jak przez powietrze. Marv postanowił zabierać ich z tego piekiełka.
Nagły błysk, wszyscy zostali zabrani, łącznie z ciut przestraszonymi dziewczętami. Wszyscy oprócz Mordlulca...

CDN...