Są miejsca gdzie nawet diabeł boi się mówić dobranoc...

Day 1,646, 13:52 Published in Poland Poland by Eksequtioner

Czterech smętnych jegomościów, oczoje*ne różowe ściany, wytapetowane tęczowymi kucykami, przed którymi klęczą zapalone kucykofilki.
W sumie tych czterech smętnych jegomościów wcale nie wygląda na czterech smętnych jegomościów... Raczej na opętane przez kucykową manię nastolatki, które chwilowo zaprzestały swojego kultu na rzecz focha, z którym regularnie dopuszczają się bałwochwalstwa przeciw kucykom. Tak przynajmniej mówią ich minki.
Jednak coś burzy tę ogólno-kucykową radość. W harmidrze powodowanym przez wyznawczynie, brzmi jakaś niespokojna nuta, nie będąca wytworem opętania, a raczej wku*wienia wywindowanego do granic wytrzymałości...
- Morda... Ku*wa... Zlituj się... - Zabrzmiała słodko-zafochana dziewczynka, paskudnym, szorstkim i co najdziwniejsze, męskim głosem.
- Nie Eks... w tym oto miejscu porozmawiamy, koniec z zalewaniem się w trupa na naradach! Mamy wojnę! - Mordlulec był, wraz z całą swoją pedalskością nieubłagany i bezlitosny...
- Ale jak to!? - Poderwał się Marvin wściekle, aż mu warkoczyki stuknęły się nad głową. - Nie będzie wódeczki!? Koniaczku?! Choćby tego gó*nianego bimbru, pędzonego chyba za pomocą tankowych silników?! - Twarz mówiącego przedstawiała autentyczne przerażenie.
- Ależ skąd... Proszę - Morda wyciągnął w stronę rozmówcy cały kubek, wziętej nie wiadomo kiedy i skąd gorzałki.
- Dzięk... - Marv bez zbędnych ceregieli pragnął zatopić język w płynnym balsamie, który właśnie otrzymał... Otrzymał zadziwiająco łatwo... W ostatniej chwili uratował go Eks. niebędący chwilowo na kacu. Celnym uderzeniem wytrącił mu kubek z dłoni. Z obrzydliwie różowego narzędzia trucicielstwa wylała się wódka... poprzetykana fragm. brokatu i konfetti... oczywiście różowego...
- No co? - Morda zrobił minę istnego niewiniątka - Szpiedzy są wszędzie, jeśli przykrywka ma być skuteczna, to kamuflaż musi być kompletny...
- Ty skur... - Zaczął Marvin, wyraźnie tracąc cierpliwość...
Ale to kto inny stracił ją pierwszy.
- Dość tego!!! - Rozległ się głęboki, basowy głos, czwartego, dotychczas milczącego uczestnika spotkania. - Chcę zaraz mieć normalne warunki spotkania! Je*ać szpiegów!
Marvinowi nie trzeba było powtarzać. Sekundę później zamknął oczy pogrążony w modlitwie do Peruna. Dwie sekundy później je otworzył. Podniósł rękę i w okoliczne towarzystwo, jak i w ozdoby, ogólnie w wszystko co złe i różowe, zaczęły bić pioruny...
C.D.N...

Chcesz się dowiedzieć co dalej? to nie wahaj się tylko wołtnij i subskrybnij, oraz rzecz jasna skomentuj, gdyż nic tak nie motywuje autora do pracy jak widok ludzi, którzy się interesują tym co robi.