Opowieść - rozdział pierwszy

Day 2,467, 00:39 Published in Poland Poland by daro2011

Rozdział 01- Zwykły dzień

- Okej macie 10 minut na zebranie się w wielkiej sali, idą tylko Serafinowie.
Widać drobne zamieszanie, które wynika z przygotowań do walki, lecz sam nie miałem ochoty specjalnie się przygotowywać. Chciałem mieć to już z głowy, no i przy okazji troszkę się zabawić. Po chwili zebraliśmy się w dużej sali przygotowując się do teleportacji w magicznym kręgu. Nagle Cold, który był w miarę nowy stwierdził:
- Przecież nie powinno wychodzić więcej niż dwoje Serafinów jednocześnie.
- Tak, ale ten zakaz dotyczy tylko wojny. - Odparłem szybko, aby nikt nie wyskoczył z głupim tekstem.
Było mało miejsca w kręgu i nie do końca wszyscy się w nim mieścili. Stwierdziłem, że nie muszę się w nim znajdować i mogę częściowo siedzieć na ziemi. Rzeczywiście dzięki temu starczyło miejsca dla reszty, co jest po części zasługą tego, że użyłem many do powiększenia pola teleportacji.
Teleportowaliśmy się w dość ponure miejsce było tam ciemno i nie przyjemnie. Zastanawiając się od czego zacząć poleciałem do zachodniej części lasu, tam zawsze było coś do roboty. Niestety na pierwszy okaz już ktoś trafił i mógł się bić, nic nadzwyczajnego no może poza urodą, gdyż walczył z śliczną rudowłosą dziewczyną. Chwilę spojrzałem na nią chcąc zobaczyć jak się biją, lecz nie zdążyłem przypatrzeć się potyczce Alucarda, które swoją drogą bywały ciekawe. Zmierzałem dalej szukając swojego celu, w końcu go zobaczyłem był to piękny purpurowy smok, który jest bardzo rzadko spotykany. Teraz musiałem być nie tylko szybki, ale również ostrożny ponieważ musiałem go złapać z jak najmniejszą ilością ran i oznak walki dzięki temu jego cena będzie wyższa. Użyłem techniki maskującej, aby smok mnie nie zauważył przed pierwszym atakiem. Zaatakowałem go najpierw używając techniki wodnej polegającej na wypuszczeniu wąskiego strumienia wody ta technika spowodowała tylko tyle, że smok zaczął nagle uciekać. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że od razu zacznie uciekać. W 2 sekundy po rozpoczęciu ucieczki rzuciłem w niego shurikenami. Smok został draśnięty trzema z czterech w tym miejscu w którym zaplanowałem, czwarty zaś trafił go około 2 milimetrów za daleko w tym samym momencie trafił w zastawioną przeze mnie pułapkę z przeźroczystych nici zrobiłem kilka nieznacznych ruchów palcami, aby linki się poruszyły, a smok został w nich uwięziony. W normalnych warunkach jeśli byłby wystarczająco silny rozerwałby je, lecz moje shurikeny były nasączone trucizną paraliżującą.
Teraz musiałem chwilę jeszcze zaczekać na resztę, aby sprzedać nasze okazy po drodze złapałem jeszcze kilku ludzi, po prawdzie nie było to celowe, ale to zawsze dodatkowy zarobek. Jak to się stało, że złapałem ich przypadkiem ? Najzwyczajniej w świecie trenowałem rzuty moim shurikenem, a żeby nie było za łatwo muszą być ruchome cele. Po powrocie reszty, która przyniosła tylko ludzi wziąłem ich zdobycze, aby wszystko zanieść do karczmarza, który się tym zajmował. Gdy reszta teleportowała się do bazy ja teleportowałem się do karczmy. Podszedłem do karczmarza, był to mężczyzna mocno umięśniony już po czterdziestce. Widać na jego twarzy zmęczenie i doświadczenie, brał przecież udział kiedyś w walkach. Mimo, że znam go od kilku lat i zawsze dobrze mi się z nim rozmawia zwracam się do niego tylko w interesach. Ma około 165 cm wzrostu, z czego się niektórzy nabijali.
- Co tutaj dla mnie przyniosłeś ? -rzekł karczmarz
- 54 ludzi. Dwanaście kobiet i czterdzieści dwóch mężczyzn. - Odparłem
- A to tutaj to co ?
- Purpurowy smok, lecz zastanawiam się czy go nie zostawić dla siebie.
- Dam za niego dobrą cenę. - Zapewnił mnie karczmarz.
- Dobra, najpierw porozmawiajmy o ludziach.
- No dobra niech Ci będzie, to za wszystkie kobiety mogę dać 12 000 , a za mężczyzn 38 000 łącznie będzie 50 000 Luxów.
- Chyba sobie żartujesz są warci minimum 150 000 Luxów.
- Wiesz doskonale, że też muszę coś zarobić 90 000 Luxów.
- Daj żyć, wiesz w jakiej jestem teraz sytuacji 120 000 Luxów.
- Twardy jesteś. Moje ostatnie słowo 110 000 Luxów.
- Płacisz 115 000 Luxów i są twoi.
- Okej, a co z smokiem ?
- Sam mi powiedz ile byś mi za niego dał?
- 2 000 000 Tylko tyle mogę za niego dać.
- Duża kwota, lecz wiesz, że on jest wart więcej ?
- Nie mam więcej choćbym sprzedał cały mój towar to mogę wtedy zaoferować 3 000 000, lecz musiałbyś zaczekać dwa tygodnie.
- Chyba go jednak zachowam dla siebie.
- Proszę, sprzedaj mi go dam 3 000 000 i 3 żołnierzy.
- Wybacz, to nie to na co liczyłem.
- Przecież tyle nikt Ci nie da.
- Prawdopodobnie sam zgarnął byś za niego od pięciu do sześciu milionów Luxów.
- Jak chcesz twój wybór, ale jak zmienisz zdanie to wiesz gdzie mnie szukać. W każdym razie miło się robi z tobą interesy.
Po tej rozmowie John, bo tak miał na imię karczmarz dał mi 500 000 Luxów, widocznie nie zadowolony bo liczył na smoka. Ktoś z oddali krzyknął:
- Sprzedajesz swoich ludzi ?
- Byłem na diabelskich wzgórzach. - Odrzekłem z irytacją.
- Czyli jesteś z drużyny Zabójczych Ostrzy?
- Tak. Jestem ich dowódcą, stoi przed tobą Jonathan "DarkSky" Wilson.
- To wy jesteście tymi szaleńcami, których wszyscy się bali ? - Dopytywał z niedowierzaniem.
- Bali i poniektórzy dalej się boją. - Odrzekłem oddalając się.
Teleportowałem się do bazy ze smokiem. Ktoś wykrzyknął, że powinienem go sprzedać był to ten sam świerzak , który chciał mnie pouczać z przepisami. Jest w wielu sprawach irytujący, czy do czegoś się on w ogóle nadaje? Chyba nie, ale jest synem byłego kapitana naszej drużyny. Uznałem, że w razie czego będzie nadawał się dobrze na mięso armatnie. Dość już opowiem coś o sobię . To chyba idealny moment, aby się opisać ... Mam 32 lata, 183 cm wzrostu kruczo czarne włosy, lecz w słońcu czasem wydają się z niezrozumiałego powodu dla mnie srebrne. Oczy błękitne. Jestem chyba dość dobrze zbudowany, lecz bywają osoby o większej muskulaturze np. karczmarz, lecz jestem w stanie go pokonać bez większych problemów co zdarzało się kilkukrotnie. Przewyższam jednak wszystkich zwinnością, nie spotkałem jeszcze nigdy nikogo kto byłby wstanie być bardziej zwinny niż ja. Odstawiłem smoka do mojego pokoju, dałem go do klatki, więc nie powinien uciec przed wyjściem na spotkanie powiedziałem Alucard'owi :
- Jeśli smok chciałby uciec masz go złapać i uspokoić. Teraz jest u mnie w pokoju w klatce. - Wiedziałem, że sobie z tym poradzi, poza tym ma pokój blisko mnie.
- Okej, nie ma sprawy. Tylko wróć przed 21, bo wychodzę do karczmy z znajomymi z drużyny.
- Powinienem wrócić wcześniej. Więc się nie martw.

Rozdział 01- Zwykły dzień
- Okej macie 10 minut na zebranie się w wielkiej sali, idą tylko Serafinowie.
Widać drobne zamieszanie, które wynika z przygotowań do walki, lecz sam nie miałem ochoty specjalnie się przygotowywać. Chciałem mieć to już z głowy, no i przy okazji troszkę się zabawić. Po chwili zebraliśmy się w dużej sali przygotowując się do teleportacji w magicznym kręgu. Nagle Cold, który był w miarę nowy stwierdził:
- Przecież nie powinno wychodzić więcej niż dwoje Serafinów jednocześnie.
- Tak, ale ten zakaz dotyczy tylko wojny. - Odparłem szybko, aby nikt nie wyskoczył z głupim tekstem.
Było mało miejsca w kręgu i nie do końca wszyscy się w nim mieścili. Stwierdziłem, że nie muszę się w nim znajdować i mogę częściowo siedzieć na ziemi. Rzeczywiście dzięki temu starczyło miejsca dla reszty, co jest po części zasługą tego, że użyłem many do powiększenia pola teleportacji.
Teleportowaliśmy się w dość ponure miejsce było tam ciemno i nie przyjemnie. Zastanawiając się od czego zacząć poleciałem do zachodniej części lasu, tam zawsze było coś do roboty. Niestety na pierwszy okaz już ktoś trafił i mógł się bić, nic nadzwyczajnego no może poza urodą, gdyż walczył z śliczną rudowłosą dziewczyną. Chwilę spojrzałem na nią chcąc zobaczyć jak się biją, lecz nie zdążyłem przypatrzeć się potyczce Alucarda, które swoją drogą bywały ciekawe. Zmierzałem dalej szukając swojego celu, w końcu go zobaczyłem był to piękny purpurowy smok, który jest bardzo rzadko spotykany. Teraz musiałem być nie tylko szybki, ale również ostrożny ponieważ musiałem go złapać z jak najmniejszą ilością ran i oznak walki dzięki temu jego cena będzie wyższa. Użyłem techniki maskującej, aby smok mnie nie zauważył przed pierwszym atakiem. Zaatakowałem go najpierw używając techniki wodnej polegającej na wypuszczeniu wąskiego strumienia wody ta technika spowodowała tylko tyle, że smok zaczął nagle uciekać. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że od razu zacznie uciekać. W 2 sekundy po rozpoczęciu ucieczki rzuciłem w niego shurikenami. Smok został draśnięty trzema z czterech w tym miejscu w którym zaplanowałem, czwarty zaś trafił go około 2 milimetrów za daleko w tym samym momencie trafił w zastawioną przeze mnie pułapkę z przeźroczystych nici zrobiłem kilka nieznacznych ruchów palcami, aby linki się poruszyły, a smok został w nich uwięziony. W normalnych warunkach jeśli byłby wystarczająco silny rozerwałby je, lecz moje shurikeny były nasączone trucizną paraliżującą.
Teraz musiałem chwilę jeszcze zaczekać na resztę, aby sprzedać nasze okazy po drodze złapałem jeszcze kilku ludzi, po prawdzie nie było to celowe, ale to zawsze dodatkowy zarobek. Jak to się stało, że złapałem ich przypadkiem ? Najzwyczajniej w świecie trenowałem rzuty moim shurikenem, a żeby nie było za łatwo muszą być ruchome cele. Po powrocie reszty, która przyniosła tylko ludzi wziąłem ich zdobycze, aby wszystko zanieść do karczmarza, który się tym zajmował. Gdy reszta teleportowała się do bazy ja teleportowałem się do karczmy. Podszedłem do karczmarza, był to mężczyzna mocno umięśniony już po czterdziestce. Widać na jego twarzy zmęczenie i doświadczenie, brał przecież udział kiedyś w walkach. Mimo, że znam go od kilku lat i zawsze dobrze mi się z nim rozmawia zwracam się do niego tylko w interesach. Ma około 165 cm wzrostu, z czego się niektórzy nabijali.
- Co tutaj dla mnie przyniosłeś ? -rzekł karczmarz
- 54 ludzi. Dwanaście kobiet i czterdzieści dwóch mężczyzn. - Odparłem
- A to tutaj to co ?
- Purpurowy smok, lecz zastanawiam się czy go nie zostawić dla siebie.
- Dam za niego dobrą cenę. - Zapewnił mnie karczmarz.
- Dobra, najpierw porozmawiajmy o ludziach.
- No dobra niech Ci będzie, to za wszystkie kobiety mogę dać 12 000 , a za mężczyzn 38 000 łącznie będzie 50 000 Luxów.
- Chyba sobie żartujesz są warci minimum 150 000 Luxów.
- Wiesz doskonale, że też muszę coś zarobić 90 000 Luxów.
- Daj żyć, wiesz w jakiej jestem teraz sytuacji 120 000 Luxów.
- Twardy jesteś. Moje ostatnie słowo 110 000 Luxów.
- Płacisz 115 000 Luxów i są twoi.
- Okej, a co z smokiem ?
- Sam mi powiedz ile byś mi za niego dał?
- 2 000 000 Tylko tyle mogę za niego dać.
- Duża kwota, lecz wiesz, że on jest wart więcej ?
- Nie mam więcej choćbym sprzedał cały mój towar to mogę wtedy zaoferować 3 000 000, lecz musiałbyś zaczekać dwa tygodnie.
- Chyba go jednak zachowam dla siebie.
- Proszę, sprzedaj mi go dam 3 000 000 i 3 żołnierzy.
- Wybacz, to nie to na co liczyłem.
- Przecież tyle nikt Ci nie da.
- Prawdopodobnie sam zgarnął byś za niego od pięciu do sześciu milionów Luxów.
- Jak chcesz twój wybór, ale jak zmienisz zdanie to wiesz gdzie mnie szukać. W każdym razie miło się robi z tobą interesy.
Po tej rozmowie John, bo tak miał na imię karczmarz dał mi 500 000 Luxów, widocznie nie zadowolony bo liczył na smoka. Ktoś z oddali krzyknął:
- Sprzedajesz swoich ludzi ?
- Byłem na diabelskich wzgórzach. - Odrzekłem z irytacją.
- Czyli jesteś z drużyny Zabójczych Ostrzy?
- Tak. Jestem ich dowódcą, stoi przed tobą Jonathan "DarkSky" Wilson.
- To wy jesteście tymi szaleńcami, których wszyscy się bali ? - Dopytywał z niedowierzaniem.
- Bali i poniektórzy dalej się boją. - Odrzekłem oddalając się.
Teleportowałem się do bazy ze smokiem. Ktoś wykrzyknął, że powinienem go sprzedać był to ten sam świerzak , który chciał mnie pouczać z przepisami. Jest w wielu sprawach irytujący, czy do czegoś się on w ogóle nadaje? Chyba nie, ale jest synem byłego kapitana naszej drużyny. Uznałem, że w razie czego będzie nadawał się dobrze na mięso armatnie. Dość już opowiem coś o sobię . To chyba idealny moment, aby się opisać ... Mam 32 lata, 183 cm wzrostu kruczo czarne włosy, lecz w słońcu czasem wydają się z niezrozumiałego powodu dla mnie srebrne. Oczy błękitne. Jestem chyba dość dobrze zbudowany, lecz bywają osoby o większej muskulaturze np. karczmarz, lecz jestem w stanie go pokonać bez większych problemów co zdarzało się kilkukrotnie. Przewyższam jednak wszystkich zwinnością, nie spotkałem jeszcze nigdy nikogo kto byłby wstanie być bardziej zwinny niż ja. Odstawiłem smoka do mojego pokoju, dałem go do klatki, więc nie powinien uciec przed wyjściem na spotkanie powiedziałem Alucard'owi :
- Jeśli smok chciałby uciec masz go złapać i uspokoić. Teraz jest u mnie w pokoju w klatce. - Wiedziałem, że sobie z tym poradzi, poza tym ma pokój blisko mnie.
- Okej, nie ma sprawy. Tylko wróć przed 21, bo wychodzę do karczmy z znajomymi z drużyny.
- Powinienem wrócić wcześniej. Więc się nie martw.