O polityce - i nie tylko słów kilka...

Day 1,838, 17:09 Published in Poland Poland by Sebrian

Tak, zbliża się ten dzień, na który jedni już w ogóle nie zwracają uwagi, inni natomiast czekają na niego z utęsknieniem. Mechanika owej gry pozwala części niespełnionym w rzeczywistości politykom poczuć się nimi pełną gębą. Kolejna okazja do tego - już niebawem.

Czy przesadzam? Nie sądzę. Wiele osób mi już zarzuciło bądź przynajmniej zwróciło uwagę, że to przecież tylko gra. Ja natomiast widzę, jak niektórzy się w tą grę zaangażowali - i bynajmniej nie mam na myśli czasu na nią poświęcanego.

Ta pozornie głupia i banalna gra odkryła i wciąż odkrywa najlepsze i najgorsze cechy jej uczestników. Ze względu na platformę, jaką jest internet, niestety z przewagą tych drugich.

Piątego grudnia odbędą się kolejne wybory prezydenckie. Kampania trwa w najlepsze i przybiera na rumieńcach, niczym w naszej realnej, polskiej polityce. A ja rejestrując swoje konto na eRepublik i poznając jej pierwsze smaczki byłem przekonany, że tu jednak będzie inaczej. O naiwności... 🙂 Niestety, nie jest nic inaczej - i to pod każdym względem, a w niektórych barwy są wręcz ostrzejsze.



Z jednej strony mamy kandydaturę osoby, która w ostatnim czasie przeżywa rozkwit aktywności i próbuje swoich sił chyba we wszystkich możliwych stanowiskach. Z drugiej - czeka artykuł, który wyciągając kilka ciekawostek okazuje się na końcu niczym innym, jak plakatem wyborczym kontrkandydata. Z jednej strony słyszymy o kruszeniu betonu i nowych nazwiskach - z drugiej, ciągle wiją się przed oczami widziane już gdzieś wcześniej nicki.

Ja również miałem swój epizod w tej grze, w ramach grupy bojowej, w której się wychowałem "od dziecka" i pozostaję w niej do dzisiaj. Od szarego rekruta z D1, po paru miesiącach spotkał mnie zaszczyt (dosłownie, gdyż sam się tego nie domagałem) trzymania jej sterów na samej górze. Przygoda miła, ciekawa, acz krótka - już po 18 dniach owe stery wróciły poprzednika. Brak czasu w RL oraz sprawy samej bojówki, o których tu pisać z przyzwoitości po prostu nie mogę, to nie jedyne argumenty, które skłoniły mnie do tego kroku. Okazało się po prostu, że do pewnych miejsc należy posiadać pewne cechy, których u mnie brak, bądź które się jeszcze dostatecznie u mnie nie wykształciły - i nie mam tu wcale na myśli charyzmy, której brak mi zasugerowano. Zrobiłem krok w tył, starając się przekazać swą energię tam, gdzie przynosi ona najlepszy skutek.

Ktoś powie - brak Ci ambicji. Czy aby na pewno?

Moim zdaniem, ambicja to dążenie do doskonałości w czymś, w czym jesteś rzeczywiście dobry. Ambitny DJ nie będzie próbował swoich sił na trasie z Iron Maiden - podobnie jak ambitny pianista dążyć będzie do zwycięstwa w konkursie chopinowskim, a nie festynie w Nowej Wsi. Albo, trzymając się samej, wspomnianej polityki - ambitny dyplomata będzie parł na stołek w ONZ albo przynajmniej ambasadzie, a nie Kancelarii Premiera, Ministerstwie Sprawiedliwości i Kuratorium Oświaty (oczywiście naraz).

Czy obecni kandydaci są więc rzeczywiście ambitni? Czy czują się rzeczywiście dobrzy we wszystkich gałęziach, na których próbują przycupnąć? To się okaże już niedługo.

Jako, że lubię wyłamywać, cycków nie będzie. Tyłeczków też nie. Za to będzie to, co Panowie też lubią - i nie wypierać się, że nie: