Kupidyn "odleciał"

Day 2,417, 01:57 Published in Poland Poland by Sebrian

Moi drodzy

Dziękuję za poświęcenie chwili, którą już bezpowrotnie utraciliście na włączenie tego artykułu. Wdzięczność ma staje się dwukrotna, jeżeli wciąż go czytacie. A trzykrotnieje, kiedy zastanawiacie się właśnie nad jego tytułem.

Otóż śpieszę z wyjaśnieniem - tytuł jest zupełnie przypadkowy i powstał z - jak to się mawia - miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Chociaż... kwestia interpretacji i wyobraźni, a da się pod to podciągnąć otaczającą nas e-rzeczywistość.

Otóż jest taka kraina nad Dunajem, w której swego czasu żył sobie jegomość Drakula, ale gdyby na sławnym wąpierzu kończyła się ta historia, to i niebyłoby tego artykułu. Wiele lat później narodził się tam bowiem klan, dzięki któremu możemy sobie tu i teraz powymieniać nasze myśli i poglądy. Na czele tegoż klanu stoi osoba wszystkim dobrze znana, obliczem swym i pseudonimem do antycznej greki nawiązująca.

A w rzeczywistości, taki własnie kupidynek.



Miota tymi swoimi pociskami, zauroczając kolejne tyłki, chcąc jednocześnie jak najbardziej niwelować coś, co z natury było, jest i będzie pagórkowate. Niczym na Mundialu - gdzie wybrana_przez_ciebie_drużyna nie może, tam sędzie pomoże. I taki to ambaras jest z tym naszym Lechistanem. Niby skostniały. Stary. Gdzie młode pędy wciąż ustępują zgrubiałym konarom. Przesiąknięty rutyną. Wypalony. A jednocześnie twardy, niezłomny, liczący się i nie do zaje-tralalala-nia konwencjonalnymi metodami.

Cóż więc wtedy począć? Lachy takie durne aż nie są, nie można im tak po prostu wykasować 75% najlepszych kont. Na dodatek naród to znany z uporu i cwaniactwa, zawsze znajdą furtkę by obejść pewne... ograniczenia. I tak oto w mądrych głowach kupidynowego klanu powstają pomysły w stylu mnożnika influence, determinacji, itd. Taka zmutowana forma socjalizmu - platocjalizm.

Z nowym dzieckiem platocjalizmu mamy właśnie do czynienia - niedawni bracia Serbowie, metodami znanymi z "Demonów wojny wg Goi", palą właśnie Kraków (ogrzawszy się wcześniej ślunskim wonglem). Klan się cieszy, Kupidyn szaleje, aż mu cięciwa w łuku pękła. I nic to, że zabawa odbywa się na zasadzie "Uff, daliśmy radę! Koleś nie stawiał oporu, a było nas tylko dziesięciu".



Ktoś może zarzucić upodobanie do spiskowych teorii dziejów - wszak e-Polska też mogła mieć więcej regimentów w TOP-ce i przez to zdobyć determinację. A no, mogła, tylko wielu już przed rozpoczęciem turnieju dobrze wiedziała, że tak nie będzie. I to bez uwzględniania wewnętrznych niesnasek. A przy mnożniku influence w RW mieliśmy coś do gadania? A no nie. A że nie tylko my na tym straciliśmy? A no tak, w końcu nie tylko Lachy są be, aż tak za*lala*iści nie jesteśmy.


A więc Panowie i Panie! Chronić swe sadyby, rygle dobrze zasunąć i wojenkę przeczekać. Jak to mawiał klasyk: "pogwałcą, pogwałcą i dadzą spokój". I czekamy cierpliwie do finałowego turnieju - a że spowodowana serbską kapustą, tygodniowa diarrhoea, osłabi drużynę? Trzymając się nadal mundialowej atmosfery - magia footballu 🙂


PS: cycki stały się zbyt sztampowe, ode mnie więc: