[Kongres] Co słychać w kongresie + [Felieton] Kongres? aaa o kant ... to potłuc

Day 2,509, 10:08 Published in Poland Poland by Max_Donovan
Witam!
Dzisiaj podsumowanie dotychczasowych prac kongresu przedstawię w trochę innej formie, mianowicie jako infografikę, którą znajdziecie tutaj:
https://infogr.am/przeglad-kongresu-2?src=web

Dodatkowo dzisiaj rozpoczynam cykl felietonów na temat sytuacji politycznej w ePolsce, jako że te felieton przedstawię swoje własne zdanie, swój własny punkt widzenia na to wszystko, choć ewidentnie mogę kogoś w nich atakować, czy to bezpośrednio, czy pośrednio, czy nawet całą grupę to jednak, uwierzcie (bądź nie ;p) to nic osobistego 🙂

Dzisiejszy felieton nosi tytuł:
Kongres? aaa o kant ... to potłuc
Zapraszam do lektury 🙂

Czym jest kongres?
Od jakiegoś czasu, od czasów wręcz niepamiętnych, jest to miejsce gdzie w kółko widać te same nicki na listach wyborczych i to co jedynego się zmienia to kolejne przekręcenia się licznika medalików kongresowych. Niemożliwe? A jednak. Czasem jednak, ale też na krótko, zabetonowane nicki zmieniają się ze względu na nieodłączny cykl w erpie polegający na "gra-pier... tę grę-gra" i tak w kółko, zwykle powrót po takiej przerwie powoduje ponowne pojawienie się takiego nicku na liście kongów, czasami nawet bez obeznania się co się zmieniło w e-polityce w czasie nieobecności. Rozumiem potrzebę istnienia doświadczonych kongresmenów, ale czy to nie przesada? 34 kadencji i 155 golda z medalików później, czy taki PrismTank - bo to on jest zdobywcą takiego hym... doświadczenia(?) - nadal z takim samym zaangażowaniem i chęcią naprawy świata działa w kongresie? Dotychczas udzielił głosu tylko w jednej debacie, a było ich już kilka od początku kadencji. Jestem pewien że jego zaangażowanie, nie ma nawet 1% tego co ma ktoś, kto jest w kongresie 1 raz, czy nawet 2 bądź 3. PrismTank jest tylko przykładem, skrajnym przypadkiem - rekordzistą, jednak osoby z przy najmniej 10 kadencjami za sobą stanowią największą grupę w kongresie! Ta stagnacja i powtarzalność wbrew pozorom to spory problem gdyż, gdy pojawi się ktoś z pomysłami i chęciami do zmian, przez hejt oraz ogólny brak chęci kongresmenów do czegokolwiek, straci ten zapał i to jeszcze w pierwszym tygodniu kadencji! To już nie jest przykre tylko straszne, kongres stał się maszynką do przemielenia osób chętnych do działania w osobę ograniczoną do "za/przeciw/wstrzymuje się" pomijając już sam fakt tego jak trudno dostać się do kongresu będąc kimś z poza betonu, ale o tym zaraz.
Wspomniałem o hejcie. O taaaak heeejt... W tej sprawie ostatnio jest jeszcze gorzej, nie żeby wcześniej było dobrze, czy nawet znośnie, co to, to nie! Po prostu jest jeszcze gorzej niż było! Wręcz tragicznie! Jeszcze jakiś czas temu był hejt, ale kongresmeni byli jeszcze na tyle inteligentni czy może raczej chcieli wykonywać swoje obowiązki na tyle, że nawet hejt potrafili ubrać w ładne słowa tak, że miało to swoją wartość merytoryczną, tylko ze względu na malutkie docinki nie można było tego nazwać jako pełnoprawną konstruktywną krytykę, choć w dawnych czasach gdy kongres nie był tak ogłupiony, konstruktywna krytyka jeszcze istniała i nie była wcale taką rzadkością, nie mówiąc już o tym, że była faktycznie pomocna dla tych co chcieli coś zmienić. Teraz... choć podejrzewam, że w rzeczywistości są to osoby naprawdę inteligentne, to jednak w kongresie kreują się na ćwierćinteligentów którzy jedynie co potrafią to skomentować jakaś propozycję w następujące lub/i podobne sposoby: "beka", "X.D" "hahaha", "bo tak". Pewne jest to, że te osoby - niezależnie czy ich inteligencja pokrywa się z rzeczywistością czy nie - straciły wszelki szacunek do stanowiska na jakim się znajdują. Bycie kongresmenem to powinien być przywilej, coś co powinno przynosić dumę i dlatego powinno się dbać o wizerunek samego kongresmena jak i całego kongresu. Tymczasem jest zupełnie inaczej, nawet to że tych totalnie niepoważnych osób jest garstka, stanowią malutki procent wszystkich kongresmenów to wyrazistość i dobitności ich - jakby nie patrzeć nic nie wnoszących - postów wpływa na wizerunek całego kongresu. Czemu? Bo nikt inny nie chce się wypowiadać, bo inni już dawno zastali zaszczuci i stracili chęci do jakichkolwiek dyskusji. Zastanówmy się co widzi ktoś kto wchodzi na forum kongresu by zobaczyć co się dzieje w kongresie:
Debata 1 - propozycja, hejt, próby obrony wnioskodawcy, większy hejt
Debata 2 - propozycja. hejt, próby obrony wnioskodawcy, większy hejt
i tak w większości przypadków gdy propozycja komuś się nie podoba.
Zamiast napisać "chyba Cię pogięło" (niewiele brakuje by tak wyglądały odpowiedzi do wniosków) Wystarczy lekko się jednak wysilić, ruszyć szare komórki i napisać chociażby: "Propozycja mi się nie podoba ponieważ [tu wstaw argument] ", uprzedzam, że argument "bo tak" i tym podobne, nie są żadnym argumentem i nie pasują do tego, a jeżeli dla kogoś jest to jednak za duży wysiłek intelektualny, to darujcie sobie komentarze, a podczas głosowania po prostu wystarczy zagłosować "przeciw", to chyba nie jest takie trudne?
Najgorszy jest marazm, nikt nie zwróci takim osobnikom uwagi, nikt nie piętnuje takiego zachowania, panuje ciche pozwolenie na powolną degradację stanowiska kongresmena i samego kongresu. Najbardziej przykre jest to, że Marszałek Kongresu, osoba która w swoich OBOWIĄZKACH ma dbanie o prawidłowy przebieg debat i wizerunek kongresu nie robi zupełnie nic... Pomijam tu już fakt braku wydań gazetek marszałka kongresu (podsumowanie kadencji daje się na koniec kadencji, nie na początku kolejnej), czy braku wybrania vMK gdzie i to i to jest wpisane w ustawie jako jego obowiązek.
Skoro już ruszyłem sprawę MK to ciekawy jest fakt tego jak interpretuje on przepisy, robi to z dużą dowolnością tak by dopasować je do sytuacji, niby brzmi to dobrze, jednak problem jest taki, że dostosowuje interpretację tak by mu było wygodniej, tak by przystosować je do swoich osobistych celów. Przykładem może być brak vMK - dla Kapiego, brak słowa "obowiązek" oznacza, że "takiego obowiązku niema, to tylko możliwość", choć paragraf regulujący ten aspekt jest zdaniem oznajmującym stwierdza co MK robi po objęciu stanowiska, a nie co może zrobić (chociaż dopiero dzisiaj po Kapi jednak wyznaczył swojego vMK i jak to stwierdził, tylko dlatego że wiele osób mu zwracało o to uwagę). Kolejną sprawą jest chociażby wniosek o ukaranie go za brak przedłużania debaty (choć to jego kolejny obowiązek), gdzie inaczej niż autor wniosku zinterpretował zapis o sposobie nadania kary i ewidentnie widać próby ukręcenia sprawie głowy i unieważnienia wniosku. Te praktyki są niedopuszczalne, tym bardziej że ustawa o Marszałku Kongresu mówi "Marszałek podczas wykonywania swoich obowiązków nie propaguje, ani nie faworyzuje żadnego poglądu [...]", to tyczy się również swoich własnych poglądów, należy oddzielić funkcje marszałka od funkcji kongresmena, ale chyba i tutaj nasz Marszałek inaczej interpretuje te zapisy.

Dziękuje za uwagę 🙂
W następnym felietonie o tym jaką role pełni Prezes Partii i co tak naprawdę może.