Czy ePolska musi być jak sprzedajna ku...rtyzana?

Day 1,788, 04:01 Published in Poland Poland by Siewca wiatru

Zaczynając od oczywistości - ePolska znów zmieniła sojusz. Niekompetencja i scysje wewnątrz ONE były tak oczywiste, że odejście z tamtego sojuszu wydaje się być dobrą decyzją.

CTRL, w którym teraz się znaleźliśmy wydaje się być dość ciekawym tworem. Jego główną zaletą jest rozmieszczenie państw członkowskich w różnych strefach czasowych. Było to, i zapewne nadal jest, główną bolączką ONE. W dzień wygrywaliśmy - w nocy dostawaliśmy baty. CTRL wydaje się zręcznie rozwiązywać ten problem. Mam nadzieję, że tak będzie również w praktyce.

Przedwczoraj został nam przedstawiony skład dowództwa nowego sojuszu i cieszyć może fakt, że jest w nim kilku Polaków. Wszystko wyglądałoby całkiem sielankowo gdyby nie jedno, małe ziarnko piasku.

Ziarnkiem tym są żądania Prezydenta eUSA odnośnie naszego kompletu MPP. Chodzi tu głównie o MPP z Węgrami i Serbią. Według Naczelnego Hamburgera, mamy zerwać te MPP.

I tutaj pojawia się pytanie z tytułu tego artykułu.

Czy ePolska musi być jak sprzedajna kurtyzana?

Część z Was być może pamięta moment gdy Polska przechodziła do nowo utworzonego ONE. Podział społeczeństwa, bunt PGB, wyzywanie ePolski od zdrajców, kur*w itp. Zastanówmy się więc czy chcemy powtórki z tego.

Przejście do ONE również wiązało się z odrzuceniem wszystkich niemalże dotychczasowych sojuszników, na czele oczywiście z Chorwacją. Mówiło się wtedy, że kraje założycielskie będą miały równe uprawnienia itd. W praktyce okazało się, że tak naprawdę wstąpiliśmy do Phoenixa wciągając za sobą, od zawsze przyjazną nam Hiszpanię).

Patrzę dziś na ultimatum stawiane nam przez USA i zastanawiam się, czy nie robimy znów dokładnie tego samego? Czy znów nie dajemy się wyru**** w kakao myśląc, że nowe znaczy lepsze?

Jako "crolak" i jeden z tych, który na znak buntu przeciwko odejściu z EDENu opuścił ePolskę na kilka miesięcy, nigdy nie byłem specjalnym zwolennikiem ONE. Mimo to, za czasów pełnienia funkcji MONa i vMONa starałem się współpracować z resztą sojuszu. Zaowocowało to mianowaniem mnie vice Military Commander'em ONE. Fakt, że przygoda ta zakończyła się dość szybko z powodu mojej małej, w owym okresie, aktywności.

Mimo mojej lekkiej niechęci do członków ONE, na czele z Republiką Macedonii, wydaje mi się, że rozważniej będzie zachować MPP, pomimo gróźb eUSA. A może wręcz na przekór im.

ePolska nadal jest jednym z najsilniejszych państw na świecie. Dziennie zadajemy łącznie ok. 4 mld dmg (pod uwagę wziąć należy fakt, że nie mamy żadnego bicia na poważnie). Oczywistym jest fakt, że idąc na wojnę z eUSA najprawdopodobniej stracimy część surowców. Jednakże w tym samym czasie, w końcu będziemy mieli o co walczyć, w końcu będziemy mieli trochę emocji w tej smutnej jak pi**a grze.

Może więc czas tupnąć nogą? Może więc czas przestać szeptać "fu*k you" i zacząć krzyczeć nasze, polskie "WYPIERD****"? Być może nadszedł czas na założenie sojuszu, w którym będziemy mieli rzeczywistą przewagę polityczną i decyzyjną? Wreszcie, może to jest ten czas, gdy w odpowiedzi na groźbę zrobienia nam z czterech liter jesieni średniowiecza, my powinniśmy zrobić jesień średniowiecza z nafaszerowanych hamburgerami wielkich amerykański tyłków?



DISCLAIMER: artykuł pisałem bazując na artykułach Pierre'a Dzoncego z dnia 1784, Alexander_Auctoritas z dnia 1786 oraz Kherehabatha z dnia 1788. Nie uczestniczę od kilku miesięcy czynnie w polityce, nie znam też obecnego stanu rozmów z eUSA.