Skutkiem przeciwieństwa jest przeciwieństwo

Day 2,249, 10:05 Published in Poland Poland by Pierre Dzoncy
A prawda jest taka, że nikt nie wiedział, iż można utrzymać sojusz w stanie klinicznym przez tak długi czas.
Sztandar, emerytowany przeciwnik eutanazji, wypowiedź z dnia 15 Januara Anno Domini 2014

Mocium Panie, owszem można. Można nawet pójść dalej i nawet jak się aparatura zepsuje i serduszko pyknie to i delikwentów zabalsamować i władować do sarkofagu jak Lenina czy Stalina. I tak jak niegdyś po wyjściu Polski i Hiszpanii, potem Szwecji i jeszcze później Bułgarii, później Rumunii i Grecji dalej ciągnąć taki EDENIX. Można dalej ciągnąć przez kilka miesięcy przez kilka małych państewek typu Holandia nazwę PHENIX, ba można nawet zrewitalizować martwy sojusz, co też już bywało drzewiej. Tylko zadam pytanie najprostsze z możliwych. Po co? Bo komuś podoba się mieć przed nickiem napisane jakieś stanowisko funkcyjne danego sojuszu? Pewnie tak, w końcu była masa pajaców lansująca się swoim SG, dSG, SC, dSC, MC, dMC, itp. itd. Ja zaś jestem zwolennikiem śmierci naturalnej, skoro coś z powodu wyczerpania nie chce już dalej funkcjonować, a wiadomym jest, że żadna terapia pomocy nie przyniesie i dalsze funkcjonowanie w danych ramach przyniesie jedynie negatywne skutki. Lepiej to zostawić i dać życie czemuś nowemu, co faktycznie może wzbudzić zainteresowanie niezabetonowanej jeszcze części społeczeństw.

Dlaczego więc uważałem TWO od początku lipca za twór martwy?

Po pierwsze skupmy się na samej strukturze tego sojuszu. W utopii ktoś wymyślił, że będą to dwa sprzężone ze sobą i wzajemnie związane sojusze tak jak główne TWO - w domyśle dla państw elitarnych, a wspierane przez masówkę - czym rzeczywiście się okazała - ACT. Rozwiązania takie owszem, sprawdzały się, jednak tylko i wyłącznie przy zachowaniu pełnej autonomii, jak było w wypadku EDEN - PANAM, ONE-CoT, czy pod koniec EDEN-CoT. Oddzielne sztaby, które jedynie komunikowały się między sobą, ewentualnie raz na jakiś czas coś ustaliły, jednak nie narzucając drugiej stronie swojej woli. I to były idealne rozwiązania. Jednak w wypadku TWO-ACT było inaczej. Tu jakiś kretyn, a nawet banda kretynów doszła do wniosku, że można dać państwom ACT równy głos. Wtedy też zaczęły się schody. Pojawił się ból czterech liter dominujących w owym czasie stronnictw w Serbii skupionych wokół Hannibala i Stridera, których postulatem było nadanie różnych wartości konkretnym państwom, tj. Posce i Serbii po trzy głosy, Hiszpanom i Węgrom po dwa, a reszcie po jednym. Dalej jednak byłaby to zwykła morfina dla krajów najsilniejszych, a dla słabszych coś jakby pawulonik, w końcu by nie pozdychać zaczęłyby uciekać.

Grupą najsilniej zantagonizowaną do panów H. i S. byli państwo oldfagowie. Ludzie, którzy nie mieli w swoich krajach absolutnie żadnej władzy. A jednak dalej okupowali stołeczki w sojuszu, próbowali narzucać krajom swoją wolę, czyli powielali swoją krecią robotę która zabiła ONE. Mając już te dwie grupy zwalczające się praktycznie wszystkimi możliwymi sposobami, za pomocą wszystkich dostępnych narzędzi już mieliśmy bajzel. Jednak to nie koniec, nie... nie, nie.

Mamy przecież jeszcze najwierniejszych nam Hiszpanów

Hah, nawet także podzielonych na dwa stronnictwa. Tak jak jedno skupione na działaniach Mininunsa, próbujące za wszelką cenę reformować TWO, kontynuować dobre relacje - nawet kosztem własnych interesów, co też w końcu musiało przynieść im klęskę i utratę pozycji przewodniej w swoim kraju. A drugą stroną zaś kierował nie kto inny niż ulubiony, zwłaszcza w kręgach YMCA i chyba nawet tak jak i niektórzy sławetni ePolacy BDSM xD, kto nie wie... wait for it... tak jest! Siddy, Sidduś, Siddusieńko. Madafaka jakich mało, który potrafiłby skłócić chyba nawet moje ręce tak by jedna chciała sprzedać strzała mu, a druga w tym czasie znokautowałaby mnie samego. Czy to koniec towarzystwa w tej grze o tron? Skądże.

sLOVEnia

Howly und Smooth Zigga. Jeden po prostu niekoniecznie spełna rozumu, a drugi z bólem poślada po nie wybraniu go na SOFA. A że poczuli swą wenę i przy wsparciu odfagów potrafili przepchnąć każdą zmianę w statucie sojuszu, którym przeciwni okazywaliśmy się jedynie My oraz Hiszpanie i/lub w niektórych przypadkach Brytyjczycy. Oczywiście wszelkie treści publikowane przez panów H. i Smooth Z. okraszone były odpowiednim słowotokiem, potakiwaniem pewnej byłej SG, która nie wiadomo co robiła na kanale HQ i ogólnym hasłem, zwłaszcza ze strony Serbów: GO FOR IT! KILL SPOLAND, MAYBE THEY WILL BREAK.

I to sławetne ACT

Masa pojedynczych głosów będąca w stanie storpedować w praktyce każdy możliwy pomysł. Często będące w tych strukturach wbrew samym sobie, traktując ten wybór jako jedyną ucieczkę przed permanentnym wykasowaniem przez silniejszych sąsiadów. Do tego ta niechęć większości z nich do ROLA, z którymi akurat Hiszpanie się uwielbiali - co też przyznam udzielało się i mi.

Wciągnięcie Ukrainy, Rumunii, Grecji, Argentyny

Z pierwszymi mogło się udać, jednak zblokowali to Węgrzy potrzebujący dla siebie przestrzeni życiowej - ach ci nemzetyści - Lebensraum nadal żywy. Rumuni i Grecy głównie przez Serbię - orthodox brotherhood i inne szmery bajery, w końcu Czetnicy wcale nie byli liczniejszymi sojusznikami Helmutów niż Ustasze. No i Tito był Chorwatem, a nie żydem czy tam afroamerykaninem. Chcą się bawić w prawosławne sojusze - okejka, ale nie wiem jaki to ma związek z pikselozą w tej grze, przynajmniej miałem nadzieję, że żaden - zwłaszcza widząc argumentację Hunów, że w grze kochają Serbów z wzajemnością, a w RL już nie. Jak widać stosuje się tu kryteria z RL w dowolnej, pasującej danej stronie sytuacji, a gdy taka nie następuje można się miziać i robić olewkę na Polaczków, Biedaczków, Cebulaczków.

I co z tego?

Ludziska, to są dane sprzed pół roku. Sami widzicie, że od tego czasu nie zmieniło się absolutnie nic. Co gorsze te problemy tylko się nawarstwiły, a gamonie z rządu dalej wkręcały was, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wszystko działa jak trzeba, owszem są problemy, ale Magiczni Bochaterowie uratują sytuację. Jak widać niz z tych rzeczy. Jaka jest więc różnica? Można było mieć pretensje do wielu rzeczy w moim wykonaniu, ale na pewno nie to, że w kluczowych kwestiach kłamałem. Wolałem nie pisać nic, niż otumaniać naród. Wolałem podjąć trudny temat zainicjowania fejkowego sojuszu mającego rozzłościć Serbów i sprowokować ich do zmian. Co gorsze ten sojusz prawie się udał o.0 . Jednak czy moje zamierzenie się udało? Owszem. Hannibal wyrwał wtedy impicza, a koalicja Stridera się rozpadła. Nie oczekiwałem jednak tego, że moje działania zostaną sprytnie wykorzystane przeciwko mnie. I tak, z nowym już CP Serbii, który poleciał na skargę do naszych PPPed..., pardon PPPolityków, zali naszego Wielmożnego Magicznego Bochatera Krula, który stosując odpowiednie wzorce swoich poprzedników potrafił zorganizować tłuszczę - czyli was, tak - bym stał się wrogiem numer jeden. A słowo ciałem się stało. Dostałem Impeachment, sam go poparłem. W końcu skoro nikogo nie interesowało to dlaczego, a jedynie szukano pierwszej możliwej okazji by się mnie pozbyć.

Zdecydowaliśmy się utworzyć coś nowego - nowy sojusz, który będzie jeszcze potężniejszy i jeszcze bardziej zorganizowany niż TWO.
Magiczny Bochater, Miszczunio zUa, Januar Roku Pańskiego 2014 (pisał znając go już ze dwa miesiące wcześniej, a data publikacji mi zwisa i powiewa)

Tak więc nie wiem czy jest sens jeszcze cokolwiek tu komentować, praktycznie wszystkie idee w jakie w tej grze próbowałem wierzyć sypią się jak domki z kart, nie można ufać nikomu. Co gorsze wszystko co ktoś zrobi dobrze zostanie szybko zapomniane, zaś jakikolwiek błąd będzie przypominany wam w nieskończoność. Ci sami ludzie, popełniając te same lub nawet jeszcze większe błędy nie usłyszą nawet cichego słowa sprzeciwu, gdyż wcześniej uda się im was sprowadzić do punktu bez żadnego sensownego wyjścia. W końcu jest super, a każdy kto twierdzi inaczej musi być Crolakiem, czy od tej chwili pewnie Hunolakiem, Serbolakiem czy co tam jeszcze pajace wymyślą. Ja mogę dać chyba tylko jedną radę: bądźcie sobą, bo na koniec i tak każda przyjaźń w tej głupiej gierce okaże się jedynie iluzją.

Każdy możliwy pocisk jest tak na serio organizowany przez konkretne osoby, polityka się zmieniła. Teraz to nie partie a bojówki przejęły rolę trolluchów pracujących na rzecz swoich panów - posiadaczy bojówek. Teraz to nie MON czy MGiF decyduje o dofie ale ktoś kto posiada serwery z egovem. Dalej też ktoś będący moderatorem może zostać prezydentem. To jest hermetyczne środowisko, niech nikt z was nie ma złudzenia, że swoimi działaniami może mieć jakiś wpływ na zmianę tego stanu. ePolska to zgnilizna i co gorsze dzięki waszej ofiarności ta klika zawsze sobie poradzi, nawet jeśli będzie potrzebowała pomocy z zewnątrz.