Oszukać przeznaczenie

Day 828, 07:24 Published in Poland Poland by vingaer
Pierwotna wersja tego artykułu liczy sobie 6 stron A4 i mogę ją udostępnić mailowo, gdyby znaleźli się chętni do poznania wydarzeń z grudnia 2009 od zazwyczaj nie udostępnianej w prasie perspektywy.
Jeżeli ktoś na uraz do czytania długich tekstów, może już teraz kliknąć 'wstecz' 😉


VOTE UP THE ENGLISH VERSION

Hungarian version by Wisniowiecki

--

Dyplomacja w eRepublik zazwyczaj prowadzona jest w kuluarach istnego gąszczu kanałów na Rizonie i rzadko kiedy wynosi się ją na łamy prasy.

Sytuacja utajnienia zdecydowanej większości działań dyplomatycznych prowadzi do możliwych manipulacji faktami. Przykładem może być prezydent kraju XYZ, który to koronował się publicznie na zbawcę podwórka, ale 'zapomniał' wspomnieć swoim obywatelom, że od kilku miesięcy winien jest 1300 gold. W naszym eR sojuszu istniała złota zasada: wszelkie spory i niedomówienia załatwiamy na IRC-u. W PHX zasada jest podobna.

Jak to się jednak dzieje, że wewnętrzne pyskówki PHX (np. ta wobec kraju W za nie udzielenie dostatecznej pomocy państwu S w bitwie wymazującej go z mapy) zostają na IRC, a nasze może podziwiać każdy obywatel? No cóż, pewnie jest coś nie tak 🙂.

Zazwyczaj o takie problemy obwinia się, często bardzo słusznie, przywództwo. Co jednak zrobić w sytuacji, w której przywództwo 2.0 wcale nie zmniejszyło ilości artykułów 'fail EDEN', a wręcz ją zwiększyło?
Najwyraźniej korzenie drzewka EDEN podgryzane są przez zupełnie inne szkodniki niż pojedynczy ludzie.

Do czego dążył EDEN?

Celem państwa w stosunkach międzynarodowych jest przede wszystkim zaspokojenie własnych potrzeb. Polityka zagraniczna odzwierciedla zatem interesy narodu. W tej wojnie wygrywa ten, kto jest w stanie nakłonić innych do podejmowania określonych zachowań. Na płaszczyźnie sojuszu nie sprawia to problemów, o ile sojuszników łączy wspólny cel.

Takim celem dla EDEN było usunięcie konkurencyjnego bloku z Ameryki Północnej. Wtedy wszystko grało jak w zegarku -- konieczność wspólnej obrony sprawiła, że EDEN istotnie mówił jednym głosem i miał prawo nazywać się 'braterstwem'.

Nadszedł jednak moment, w którym Alaska, Manitoba i Nunavut wróciły w ręce prawowitych właścicieli. Należało ustalić nowy cel -- a celem tym stało się odebranie PEACE/Phoenix regionów high iron w Azji. Był to początek grudnia.

Idą święta, więc każdy bije każdego

Zdumiewa świetne przygotowanie dyplomatyczne tej operacji, przede wszystkim ze strony dyplomacji amerykańskiej, rozpoczęte jeszcze za czasów, gdy Węgrzy przesiedlali obywateli do fortyfikowanych regionów.

Amerykanie w Azji rozegrali wspaniałą, brawurową grę, która doprowadziła do współpracy z Chinami i Indiami i całkowitego nokautu dyplomatów państw PHX, takich jak Węgry, Iran i Indonezja. Po nieudanej próbie przejścia przez Japonię, coś w EDEN zgrzytnęło. Rumunia i Grecja uznały, że przebiją dużo lepszą drogą do Azji w Turcji. Ponieważ operacja była niemożliwa do zrealizowania, tuż po jej starcie kilka innych państw wykorzystało z dawna wyczekiwaną okazję na zaatakowanie sąsiadów.

Wszystkie inne niż USA-w-Azji wojny zostały odradzone przez HQ EDEN, które jednak nie mogło rozkazywać prezydentom. To oni mają guziki, legitymację populacji i tak dalej -- to oni decydują.

Niemniej jednak, 5 krajów: Hiszpania, Polska, Chorwacja, Rumunia i Grecja, aktywowało MPP Phoenixa. Z całego tego zestawu tylko Polska posiadała konkretny, możliwy do wykonania plan (zakładał on skasowanie Syddanmark jako ostatniego regionu; plan było trzeba zmienić w praniu ;P), tylko Hiszpania nie aktywowała węgierskiego MPP, tylko Chorwacji cała akcja zajęła 2-3 dni, tylko Grecja nie dała rady ruszyć naprzód i tylko Rumunia zapłaciła utratą ważnych regionów rdzennych.

Ten właśnie okres uważam za kluczowy dla rozpadu części 'Brotherhood' w 'Brotherhood of EDEN'.

'Braterstwo' to solidarność i koleżeństwo okazywane drugiej stronie bez względu na okoliczności. Powinno ono być naturalne i autentyczne. Czy w grudniu to braterstwo zostało okazane? Z jednej strony, przy oficjalnych wytłumaczeniach otwierania kolejnych MPP, zapewne tak. Od strony działań dyplomacji, nie bardzo, bo mało komu udawało się sprowadzić posiłki sojuszników. Od strony koordynacji działań było momentami tragicznie ('Siema, właśnie stankowaliśmy 800k muru, widzieliście?', '...Dlaczego nie powiedzieliście, że chcecie to zrobić -.-?'). Od strony współpracy, było fatalnie (pamiętam wizytę jednego z dowódców ZDRUG na #af i jego gorzkie rozczarowanie brakiem zgody sojuszu na atak na Słowenię, który, swoją drogą, nastąpił kompletnie spontanicznie). Od strony propagandowej było 'świetnie' ('Cześć, Polska i Chorwacja zdeptały Niemcy i Słowenię, a MPP EDEN zarżnęły Bułgarię. Rozpadnij się, Phoenixie!').

Od strony wspólnego celu -- sami sobie odpowiedzcie, patrząc na serbski most do Azji i HK nadal lśniące w koronie Węgier.

Na czym polega problem EDENu?

Gdybym miała go zidentyfikować, powiedziałabym, że EDEN udowodnił, że jako sojusz nie potrafi prowadzić ofensyw. Po pierwszej przegranej bitwie w Kyushu, jedność myśli kompletnie się załamała. Wszystkie większe państwa po kolei zaszarżowały na swoich sąsiadów, zamiast skupić się na większym celu: odebraniu Phoenixowi regionów high iron i ruszeniu do zmasowanego ataku już *po* odebraniu naszym przeciwnikom źródeł dochodów.

Dlaczego nie potrafimy prowadzić ofensyw? Ano, można to tłumaczyć długą i wyczerpującą wojną obronną gdzieś za oceanem. Można przywoływać znużenie ciągłą defensywą. Moim zdaniem jednak przyczyna tkwi gdzie indziej: jako członkowie sojuszu, mamy po prostu inne definicje rozrywki, a tym samym inne interesy narodowe. Pewnie, każdemu zależało na osłabieniu Węgier. Z drugiej strony, każdemu zależało również na zwycięstwach wojennych i baby boomach.

Nie wiem, czy można pogodzić ze sobą tak dużą grupę państw, w której każde, bez względu na rozmiary, ma równy głos. Dla poczucia 'braterstwa' w EDEN, grudzień był, mimo oszałamiających zwycięstw w Paryżu, Saarland, Lionking, Marmarze czy Prekmurije, gorzką pigułką do przełknięcia. Odejście obrażonej Rumunii i niemal szantażowanie dowództwa EDENU przez Kanadę podążeniem jej śladami, jeśli sojusz nie zaatakuje UK, to już ciężkie pobicie. Koncepcja zamienienia dowództwa EDEN w EDElaNtis poprzez utworzenie rady prezydenckiej nie tylko spowodowałaby powrót do starych problemów, które zniszczyły ATLANTIS, ale również sparaliżowałaby proces decyzyjny w czasach, w których sytuacja w Nowym Świecie zmienia się kilka razy w ciągu dnia. Dwukrotne wybory nowego dowództwa zaś w ciągu niecałych dwóch tygodni to już duży znak zapytania dla faktycznej solidarności członków sojuszu.

Dorzucając nieudaną inwazję na UK, której teoretycznie nie dało się przegrać, ale praktyka, pokazująca ambicje niektórych krajów (np. Kanada, desperacko chcąc zdobyć Szkocję, ‘niechcący’ wyłączyła Norwegię z wojny; USA zaś niechętnie patrzyły na zdobycie regionu high iron przez Polskę i opóźniły planowany atak na Londyn) wykazała, że jednak jest to możliwe.

Złe dowództwo się zmienia i, niespodzianka, problemy nie zostały wyeliminowane. Nadal coś poważnie zgrzyta, jeżeli Chorwacja nie otrzymuje pomocy i może zapomnieć o przejściu do Europy Zachodniej. Czyj to fail? Brzydkiego HQ, leniwej Zachodniej części sojuszu, śpiącej amerykańskiej, Wschodniego lobby widzącego w Turcji jedyną słuszną drogę do przejścia do Azji, czy może samej Chorwacji, która czuła się bezpiecznie widząc dobrze ponad 400k muru? Pewnie wszystkich po trochu.

All of this has happened before

Historia pokazuje, że imperia powstają i ulegają rozpadowi. To samo prawidło ma odniesienie w stosunku do sojuszy. Patrząc na EDEN, sojusz dogorywa, zapadając się pod ciężarem własnej masy. Phoenix, który początkowo miał być małym sojuszem najsilniejszych państw PEACE (tylko każdy zaprosił znajomego, i tak jakoś wyszło PEACE 2.0), ma podobne problemy.

Pytanie brzmi, czy aby na pewno w związku z wprowadzeniem wersji 2.0 oraz poważnego zniechęcenia wobec obecnej konfiguracji, musimy powtarzać historię po raz kolejny i budować na gruzach EDEN następny niewielki sojusz, który z biegiem czasu przekształci się w molocha zajmującego pół świata.

Nie wiem, czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby... przemieszanie drużyn i stworzenie kilku mniejszych sojuszy, których członkowie byliby połączeni realistycznymi celami.

W mniejszych sojuszach przynajmniej problem kierunku ekspansji zostałby ograniczony. Weźmy jako przykład Grecję. Jaki jest cel Grecji? Zniszczenie Turcji, co niespecjalnie koresponduje z celami np. Szwecji, która z racji położenia geograficznego jest dużo bardziej zainteresowana Niemcami czy Wielką Brytanią. Kto byłby więc lepszym partnerem dla Grecji? Na przykład Bułgaria, która też nie pała specjalną miłością do Turcji, a o ekspansji na północ może raczej zapomnieć.

W tej chwili wydaje się, że EDEN i Phoenix trzymają się razem po prostu dlatego, że nikt nie może sobie pozwolić na wystąpienie z sojuszu i utratę MPP, kiedy druga superpotęga wciąż istnieje.

Przeszkodą w tej nieco utopijnej wizji jest niewątpliwie historia eRepublik. Czy Węgry dla sojuszu z Polską porzuciłyby Serbię? Nie sądzę. Odezwałyby się głosy 'no proszę, a tyle czasu razem biliśmy Chorwację!'. Czy Serbia i Chorwacja znalazłyby się kiedyś w jednym sojuszu? Nie bardzo.

Mimo tego, zawsze, miło pomarzyć, że kuluarowa dyplomacja będzie w stanie zmienić nieco już zużyte oblicze gry. Co by było, gdyby Polska, Hiszpania, Chorwacja, Węgry i Serbia pokonały jakimś cudem brzemię historii i zdecydowały się na wspólny sojusz?

To właśnie byłoby dla mnie rozrywką w eRepublik.