O Mixie, kongu i bece. Czyli w sumie o niczym.

Day 2,198, 17:56 Published in Poland Poland by WujekRemo

Dziś będzie o niczym.

W zasadzie, od dłuższego czasu zabierałem się za napisanie o niczym, ale jakoś tak zapał do erepa we mnie przygasł i nie mogłem się zebrać. Nie to, żebym teraz odzyskał nagle entuzjazm, nie, nie. Po prostu nie mogę spać, więc sobie ponarzekam.

Łamiąca wiadomość! Mix is in da house!

Tak mniej więcej powinny krzyczeć czerwone paski u dołu ekranów erepowych telewizji, gdybyśmy takie mieli. Sensacja roku: banita, zbrodniarz, pijak i złodziej (bo każdy pijak to złodziej), niejaki Mixliarder, drań, jakich mało, w zdradziecki, niegodny i bardzo nieelegancko nielegalny sposób uzyskał e-polskie obywatelstwo! Rzecz to o tyle niedopuszczalna, że wszedł bez pukania, obrażając podstawowe zasady higieny, a poza tym wisiał w gablocie, nazywanej Ustawa o nadawaniu Obywatelstw, gdzie to wyraźnie stoi, że graczowi Mixliarder obek nie należy się i basta.



Tyle, że – jak się okazało - w gablocie może sobie stać, co tam się komu żywnie podoba, paragrafy mogą sobie zabraniać, czego tylko dusza zapragnie, a i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto ma to wszystko w poważaniu. W tym wypadku mowa o ex-kongresmenie, który – jak twierdzi – postanowił zakończyć z erepem głośnym przytupem. Tupnął konkretnie w przycisk „accept” przy wniosku o obywatelstwo rzeczonego Mixliardera, wywołując słuszne oburzenie opinii publicznej, a w szczególności elit. No jak to tak – narażać na śmieszność cały e-polski kongres połączony wymiarem sprawiedliwości?! Przecież myśmy zabronili, nie wolno, zakaz, prawo, ustawa, eintritt verboten! I co teraz? Jak żyć, panie płemierze?

Jakby samego tego faktu było mało, złoczyńca Mix natychmiast począł swe zbrodnicze zamiary realizować, wstępując do najmłodszej partii top 5, z oczywistym zamiarem siania zamętu i dywersji, naturalnie po to, by „pomóc swej ukochanej PPP”, jak autorytatywnie orzekł jeden z Mędrców owej formacji. Wszystko pewnie układałoby się dalej w iście Hitchcockowskim kierunku, stosowne nastroje by sobie narastały, zbiórka chrustu na przyszłe stosy ruszyłaby zapewne z samego rana, gdyby nie to, że Mix... wrócił tego samego dnia do Estonii i zmienił obka. Co jest – przestraszył się, czy jak?

Nic bardziej mylnego. Cel był zupełnie inny, czego się od początku domyślałem, a co ostatecznie Mix potwierdził mi w PM-ce. Ale zanim to sobie wyjaśnimy – drobna dygresja.

Łap dystans, ziom!

Przypadki sprzed ponad roku, w wyniku których Mixowi zmieniono CS-a, większość pamięta, a reszta zna z opowieści przy e-kominku w długie, zimowe wieczory. Nie ma więc sensu powtarzać – dość wspomnieć, że to miejsce w e-historii przyjmujemy za punkt wyjścia. Mixa z tamtych czasów, jaki był, każdy pamięta. I każdy pamięta, jaką opinią „cieszył się” w społeczeństwie – jeśli nie, polecam komentarze pod tym artem. Opinia to, powiedzmy sobie jasno, całkiem zasłużona. W efekcie, kiedy Mix pakował tyłek w pociąg do Tallina, na peronie żegnano go, machając białymi chusteczkami – ale z takimi samymi intencjami, z jakimi ostatnio macha się trenerowi Rumakowi na Bułgarskiej.
Różni ludzie różnie reagują na odcięcie od korzeni, emigrację, wygnanie – jak zwał, tak zwał. I bardziej piszę tu o realu, choć – z zachowaniem proporcji – ma to też zastosowanie w erepie. Niektórzy popadają w nostalgię za „domem”, inni odkrywają nowe możliwości. A jeszcze innym zwyczajnie to służy. Bo w końcu łapią dystans.



Przyznam, że od dłuższego czasu zauważyłem, że w wypowiedziach Mixa zaszła zmiana. Kiedyś wystarczyło hasło „czerwone rurki”, by się zaczął pieklić. Teraz sam sobie z tego robi jaja. Kiedyś każdą krytykę przyjmował, jako atak. Teraz rozmawia. Kiedyś traktował erepa poważnie. Śmiertelnie poważnie. Teraz – robi sobie jaja. Po prostu – rok spoglądania z boku, rok bez uczestnictwa w „wirze polskiej polityki” - że takiego eufemizmu użyję – okazał się wystarczającym czasem, by Mix nabrał dystansu, by zaczął traktować erepa w ogóle, a politykę w szczególe dokładnie tak, jak na to zasługuje. I tu dochodzimy do sedna.

BK z konga

Jak wspomniałem, domyśliłem się, że chodzi o zrobienie sobie jaj. Ze wszystkich, ale głównie z tzw. elit, a konkretnie z kongresu. Czego się nie domyśliłem, a co mi powiedziano: chodziło również o udowodnienie kilku konkretnym osobom, że - choć nawet zmieniliśmy ustawę, by Mix obka dostać nie mógł – Mix obka dostanie, kiedy tylko będzie chciał. Cel osiągnięty, Mix wyjechał, skąd przybył, a my mamy sporo materiału badawczego.
A skoro o tym: nadziwić się nie mogę Sztandarowi, a konkretnie tej jego wypowiedzi:



Srsly? Ja poważne podejrzenia co do tego faktu powziąłem po 5 dniach mojej pierwszej kadencji, a przekonanie, graniczące z pewnością uzyskałem po kolejnych dziesięciu. Wystarczy zresztą śledzić sobie kongresowe forum, nie za często nawet. Naprawdę. Kongres to mieszanina – w różnych proporcjach, zależnie od kadencji – paru gości, mających elementarne pojęcie o prawie, paru, którzy są w stanie coś zrozumieć, kiedy im się tłumaczy (do tej kategorii nieskromnie zaliczę siebie), paru, którzy dostali już medalik, więc mają wylane i siedzą cicho, no i... reszty. Reszta niestety, nie zalicza się do żadnej z powyższych grup, co oznacza, że się udziela, choć nie zawsze powinna. Zgoła wcale nie powinna. Pół biedy jeszcze, kiedy nieogar ujawnia się w mniej lub bardziej idiotycznych głosach w debatach – ot, trochę śmiechu, czasem się potrolluje i tyle. Gorzej, jeśli Wybrańcy Narodu postanawiają wypełniać swą Misję i biorą się za poprawianie ustaw. Dobre ustawy, zdaniem Wybrańców, to takie, które niczego nie pozostawiają przypadkowi. Wszystko trzeba przewidzieć, sklasyfikować, skodyfikować, spisać. Nie wolno zostawić marginesu błędu. „Na forum kongresu piszemy po polsku i alfabetem łacińskim? A gdzie to jest napisane?” i bach – leci stosowna poprawka, najlepiej w pięciu paragrafach i przewidująca surowe kary za złamanie przepisu. A jeśli jeszcze nieszczęśliwie dochodzi do sytuacji, w której mamy dużo regionów i liczny kongres, a więc i odsetek tych z dalszych miejsc większy – wówczas przegłosowane może zostać dosłownie wszystko – nie ma znaczenia, czy jest to prawo działające wstecz, czy zachowuje jakiekolwiek normy rzymskiego prawodawstwa - „To je erep, nie real!” jest argumentem na wszystko. Zresztą, o czym ja mówię, skoro w tym ustroju legislatywa sprawuje jurysdykcję i poza paroma osobami wszyscy uważają, że jest to o.k.



Kongresowa jurysdykcja to zresztą temat na osobną książkę. Bo o ile wpominałem powyżej o kompulsywnym dążeniu do kodyfikowania wszystkiego, co żyje i na drzewo nie ucieka, o tyle – o dziwo – nie dotyczy to kar. Owszem, mamy w Ustawie o Funkcjonowaniu Kongresu i w Ustawie o nadawaniu Obywatelstw katalog czynów zabronionych (swoją drogą – czyż to nie oczywiste, że właśnie tam należy ich szukać?). Nie ma natomiast żadnego konkretnego taryfikatora – „za takie a takie przewinienie – tyle a tyle bana na forum i tyle a tyle na fundację”. O nie. W tym zakresie jest pełna dowolność. Biorąc pod uwagę to, co pisałem powyżej, ławo przewidzieć, do czego to prowadzi – po pierwsze: kary za podobne przewinienia są drastycznie odmienne dla różnych osób (stosownie do sympatii kongresmenów, ewentualnie klucza partyjnego); po drugie – nie ma żadnych, podkreślam: żadnych ograniczeń wymiaru kary, nawet za drobne przewinienia. I tu, niczym klamrą, spinamy koniec z początkiem.

Kara surową musi być!

Sprawca zamieszania, kongresmen DarkNemo po tym, jak przyznał Mixowi obka oznajmił, że kończy grę, w związku z czym nie interesuje go wymiar kary. Niby logiczne. Ale nie dla kongresu. Tam trwa właśnie debata o ukaranie – polecam, wyborna lektura. Jest wszystko: przewidywanie wszelkich możliwych scenariuszy („A co, jeśli tylko mówi, że kończy, a nie skończy i wróci, hę?”), kary rodem z du... z księżyca („-wpłata 5000000 (słownie: pięciu milionów) gold po przeliczeniu na PLN ...”), błędy proceduralne („- Dożywotni zakaz wystawiania w wyborach do Kongresu przez partie TOP 5 do określonego miejsca na liście” - wytłuszczenie to cytat z UoFK, w tym miejscu wnioskodawca powinien podać konkretne miejsce... Ot, drobiazg. Grunt, że dożywotnio)...



Czego to dowodzi? Mix swoją prowokacją chciał wyśmiać kongres, dlatego namówił DarkNemo, by dał mu CS-a. Ale chyba nawet Mix nie podejrzewał, że to tak wyśmienicie wyjdzie.

BK z konga, rodacy. Zaiste, BK.