Szanujmy kongres. Kongresmenów? Niekoniecznie...

Day 796, 10:04 Published in Poland Poland by Sollf

Temat co prawda poruszył już Div3r w swoim Daily Div3r's ten jednak przepadł w naszym boomie gazetkowym, a wydaje się warty rozwinięcia.

***

Wiecie że każda władza korumpuje? Nawet jeśli jesteśmy zwykłym urzędnikiem miejskim, to świadomość uprzykrzenia komuś innemu życia nadmiernym formalizmem daje nam niezłego kopa do własnego ego. Jak jednak okazuje się po działaniach naszego eKongresu nie tylko posada urzędnika działa na ego. Działa na nie nawet posada którą jeden z naszych kongresmenów wyraził w tej prostej myśli:

„Za niemoznosc opuszczenia kraju i za koniecznosc bycia r***nym przez Rzad.”

O co chodzi? Parę dni temu na upubliczniona została debata (o tu) kongresu na temat głosowania nad bezwartościowymi ustawami. W skrócie chodzi o to, że za każde głosowanie kongresmen dostaje 1xp. Każdy z naszych wybrańców może wystawić dwie ustawy pod głosowanie, a że kadencja już się kończy to czemu by nie skorzystać? Wystawimy parę nic nie znaczących ustaw, dostaniemy doświadczenie, ePolska wzrośnie w siłę, a my dostaniemy zadośćuczynienie za brak realnej władzy którą zawłaszczył nam eRząd.


Perspektywa eKongresmenów

Całą dyskusja miała być jedynie poglądowa ale działa poszły już w ruch, a wraz z nimi pierwsze puste ustawy:

- Zmiana podatku... która nic nie zmienia.

- I kolejna sytuacja jak wyżej.

To oczywiście nikomu nic nie szkodzi. Nikomu też nic nie szkodziło bicie przez ministrów po stronie niemieckiej dla medali albo „koleżeńskie” skorzystanie z okazji zdobycia medali przez prezydenta i byłą minister spraw zagranicznych podczas swapów z Hiszpanią. Zaraz? Nie szkodzi?

Władza to taka zabawna rzecz. Jeśli już ją mamy to możemy bardzo wiele. Nie znaczy to jednak, że powinniśmy robić wszystko co możemy. Irytuje waz poseł korzystający za darmo z miejskiej komunikacji, mimo że stać go na ten głupi bilet? Mnie irytuje. Tak samo irytuje mnie eKongresmen który dla 1 expa obniża status eKongresu.


Robię bo mogę...

Bo co tak naprawdę osiągnęli kongresmeni tym zachowaniem (nie wszyscy oczywiście)? Przyczynili się do rozwoju ePolski swoim expem (a kto mi da gwarancje, że nie będą bili w „czerwone” albo nie wyemigrują) i jednocześnie pokazali, że w kongresie jest się z 2 powodów: dla golda i lansu z medalu oraz dla expa z głosowań. Na nic nam funkcja kontrolna rządu, na nic reprezentowanie obywateli, na nic władza ustawodawcza skoro:

„A ja uważam że rząd nie powinien kosić kapusty spekulując walutą, co jest dopiero REALNĄ kpiną. No właśnie tylko co z tego że tak uważam? ;>”

Słowem: jeśli oni nie reprezentują pewnych standardów, to ja też mam je gdzieś. Tylko, że wtedy moi drodzy jak realnie możemy współpracować z eRządem w celu ustanowienia równowagi władzy? Jeśli tak naprawdę nie jesteśmy w stanie pokazać eSpołeczeństwu, że jesteśmy ponad wybryki eRzadu. Że mimo pewnych przewinień sami potrafimy dać przykład i w ten sposób pokazać eKongresmenów jako godnych zaufania. To byłaby nasza płaszczyzna do zakorzenienia współpracy między eRządem a eKongrsem. Byłaby, ale nie jest. Bo w kongresie ważne są korzyści ze stanowiska, nie korzyść eObywateli.

Warto było dla tego expa przedłużać opinie o „pożal się Boże kongresmenach”?