Jak co czwartek... Mizeroi

Day 2,662, 07:09 Published in Poland Poland by Mizeroi

Gdybym był z onetu napisałbym:
Zobacz rozliczenie Victorskiego i dowiedz się, kto będzie jego następcą. Odkryj prawdę o erepie i przeczytaj szokujący wywiad z jedynym, niepowtarzalnym: CaveoPoland.
Ale nie jestem. Rozliczenia nie ma, wywiad kiepski, a na prawdę o erepie szkoda czasu.



Zacznę trochę nietypowo, bo od rila.

Mieszkałem podczas studiów z pewną dziewczyną. Miała na imię Diana, śliczna buzia, ciało ekstra, wolna i od podboju jej serca dzieliła mnie tylko jedna rzecz: jej umysł.
To dziwny przypadek, bo czytała dużo, umiała się wysławiać, ale życiowo była pustakiem. To, co robiła ze swoim życiem i jakie decyzje podejmowała, można porównać ze świnką morską o skłonnościach samobójczych. W każdym razie, kiedy przyszedł czas pisania pracy licencjackiej Diana dostała komputer od mamy. Od tej pory zacząłem odwiedzać ją nocami, bo akurat premierę w tym czasie miała GTA Vice City. Kiedy ona spała w kusej koszuli, ja zakradałem się do niej i grałem nocami, bo w ciągu dnia pisała pracę.

Brzmi jak przegryw, nie? To wspomnę tylko, że moim pokoju mieszkała jej koleżanka, też niczego sobie.

Któregoś wieczora wydarzyła się rzecz, której nie zapomnę do końca życia. Opowiadałem już tę historię ziomom z Gromu, ale do dziś trochę w to nie wierzę. Zajrzałem do niej wieczorem i ze smutkiem zauważyłem, że Diana jeszcze przy kompie. Ze łzami w oczach powiedziała mi, że dzisiaj nie pogram, bo jej promotor, ten s#$$%$%^yn do ukończonej już pracy dodał jeszcze poprawki prawie na każdej stronie.

Nie wiedziałem skąd te łzy, może już miała wydrukowane, nie wnikałem, bo często w rozmowie z nią gubiłem wątek przyczynowo-skutkowy. Następnego dnia spotkałem ją rano z kawą i podkrążonymi od płaczu oczami w kuchni. Powiedziała, że całą noc siedziała i jeszcze nie skończyła. Ciężkie poprawki, ciekawe.

Na moje nieszczęście podłączyłem się do tematu i zapytałem czemu tak długo i w ogóle, do cholery, o co w tym chodzi. Diana zaprowadziła mnie do swojego pokoju, pokazała porozrzucane papiery, na kompie edytor tekstowy Word, a w nim 45-cio stronicowy dokument.

"Jestem dopiero w połowie" - powiedziała.

Wtedy zrozumiałem. Nie odpowiedziałem nic, wyszedłem z pokoju, wróciłem do siebie, gdzie budziła się druga z koleżanek. Zobaczyła mnie bladego, smutnego - i jak sama twierdzi do dziś - pozbawionego resztek nadziei. Na jej zaniepokojenie odparłem tylko: Idź, powiedz Dianie, że zapisane pliki można otwierać i zmieniać w nich poszczególne wyrazy. Nie trzeba przepisywać od nowa.

Tak moi drodzy czytelnicy. Diana, by nanieść poprawki przepisała całą pracę. Nie ogarnęła, że komputer to nie maszyna do pisania. Ta historia odcisnęła na mnie ogromne piętno.

Czemu się tym dzielę? Porównanie jest oczywiste. Victorski, nasz urzędujący CP, jest trochę jak Diana. Zatrzymał się w czasach, które niewiele mają wspólnego z teraźniejszością. Tak bardzo bał się faila, że zapomniał na czym polega ta gra, czyli na kreowaniu i napieraniu jedną z największych społeczności w eŚwiecie. Nie wykorzystał zmian i szans uczynienia erepublik bardziej znośną. W pewnym sensie zmarnował nasz czas. My logowaliśmy się, czekaliśmy na wyzwania, czekaliśmy na Monów, a on nas zlał.

Chyba do serca przyjął maksymę "Nie myli się tylko ten, który nic nie robi". Więc przestał robić cokolwiek. Byleby dojechać do mety.

Dlatego też MW i Grom postanowiły bawić się same. Efekt dość mizerny, mimo iż nie biłem...

Erepublik nie jest już tą samą grą, co 3-4 lata temu, kiedy aktywność Victorskiego i jego zombie-sztabu była największa. Kiedyś wystarczyło czytać mapę, wiedzieć z grubsza kto jest kim i gra się sama toczyła. Przy odrobinie zaangażowania można było osiągnąć status NOT-A-RANDOM (nie mylić z kap-i-random). Dzisiaj szef rządu, to również animator, nawet event manager. Jeśli nie zapewni chleba i igrzysk, to nie zbierze dobrych recenzji, choćby wynegocjował z Asterią obsadzenie Ferluni jako SG sojuszu. A Plato zesłał nam wspaniałe narzędzie do powiększania strefy wpływów - zamach stanu. Mogliśmy niczym ZSRR stworzyć system marionetek w każdym mniejszym kraju, bawić się i korzystać z tego, że nikt nas nie lubi.

Ale Vic nie zrobił nic.

Mimo to, gratuluję mu. Wydmuchał więcej niż połowę ePL. Swoimi karteczkami z hashtagami zbudował złudzenie aktywnego CP-ka, a wszystko skończyło się na chęci posiadania medalika. Miesiąc w plecy, szanowni erepowicze. Dlatego proponuję wziąć pod uwagę na kogo oddacie kolejne głosy.


Przyszłość urzędu CP i tak nie rysuje się kolorowo. Wybór prawdopodobnie rozstrzygnie się pomiędzy Crashem665, a Spikusiem. Obaj reprezentują świeżą krew erepa, choć nie brak im doświadczenia. Crash665 zgodnie z tradycją jego partii najbardziej doświadczony w chwaleniu się czymś, co raczej zasługuje na pogardę. Mowa tu o niesłynnym rozliczaniu kongresu z aktywności i pierwsze miejsce ND w sianiu fermentu.

Dla mnie to trochę jak pójść z kolegami na ryby i rozliczać ich, kto ile razy oddał stolec w krzakach. Porównanie prostackie, wiem, ale obrazuje pewien sposób myślenia o grze w wykonaniu Crash665.

Czego spodziewać się po Spikusiu? Z pewnością nie tony ogaru, ale duże zaangażowanie jest raczej pewne. Mam nadzieję, że obecność innych graczy w rządzie zagwarantuje stabilność umysłową ekipy rządzącej. Nie mylą się ci, którzy łączą Spikusia z tzw. elitą rządzącą (copyright by staruszek), co w zamyśle autora powiedzonka, miało być inwektywą.

Dziwny jest ten erep, w którym próbują ci nawrzucać, używając słów "elitarny" i "rządzący", samemu mieniąc się wszem i wobec "złodziejem" i "paserem" orgów.


Zaskoczyła mnie pozytywnie postawa vingaer podczas bicia rozgrzewkowego dla zamachu stanu w Norwegii. Zdębiałem widząc jej nick na polu bitwy i to po naszej stronie. Tym bardziej nie mogłem wyjść z szoku, widząc jej PODZIĘKOWANIA za bicie, szkoda, że się nie udało itp.



Obiecany wywiad z Caveo poniżej.
Wiem, że pleców nie urywa, ale nie po to jest Caveo, by się zachwycać. Miłego uśmiechu:

1. Wiadomo, że erep to gra, której nie da się wygrać. Czy czujesz się wyjątkowo wiedząc, że dokonałeś niemożliwego, pokazując że można ją przegrać?

Jest wręcz przeciwnie, uważam że wygrałem erepublik. Czemu? To proste, byłem wielokrotnym kongresmenem także po mega failu z NONE. Byłem wielokrotnym vMONem(w MONie Kherego też) a nawet przy całym ogromie flame'u na mnie zostałem MONem na kilka dni, później nie chciało mi się już ogarniać więc zrezygnowałem

2. Gdybyś założył nowe konto - o ile jeszcze tego nie zrobiłeś - i cofnąć czas, to co zmieniłbyś w swojej karierze erepowej?

Nie założyłem i nie założe, ta gra już umarła. W sumie to nie zmieniłbym praktycznie nic może oprócz tego faila 😉

3. ND - Twoja partia utraciła hegemonię, WP - Twoja bojówka została wchłonięta przez Gwardię. Czy tak wyobrażałeś sobie przyszłość erepa?

Erep umiera, WP umarło bo przestało być WP i w sumie słusznie zrobili łącząc się z Gwardią. ND straciło bo stagnacja i dodatkowo, khere zgromadził przy sobie obóz polityczny właśnie w PI więc na fali że jest tam ogar sporo ludzi dołączyło i jakoś tak wyszło.

4. Wątpię, by ktoś Cię nie znał, ale zakładając że niektórzy gracze nie śledzą prasy, co chciałbyś przekazać młodym graczom?

Przekazać to co przekazuje się wszystkim Januszom na #wykopie, usuń konto. ta gra już nie ma sensu.

prawdziwość wywiadu: http://prntscr.com/6d08jk


Mizeroi

PS. Środa, czy czwartek, komu by się chciało liczyć...